|
Warszawa - Sobota, 29 lipca 2017, godz. 18:00 Ekstraklasa - 3. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 71' Hamalainen
- 90+4' Kucharczyk
|
2 (0) |
|
Sandecja Nowy Sącz
| 0 (0) |
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski Widzów: 14397 Pełen raport |
|
|
Wyszarpana wygrana
Legia Warszawa wymęczyła na własnym stadionie wygraną z Sandecją Nowy Sącz. Mistrzowie Polski pokonali tegorocznego beniaminka 2-0 po trafieniach z drugiej połowy Kaspera Hamalainena oraz Michała Kucharczyka. Niestety, długimi fragmentami gra legionistów nie porywała, ale najważniejsze są zdobyte trzy punkty. Największe problemy gracze Jacka Magiery nadal mają z atakiem pozycyjnym.
Sandecja rozpoczęła sobotni mecz bez kompleksów. Przyjezdni starali się atakować skrzydłami i kilkukrotnie groźnie dośrodkowali w pole karne Legii. Kwadrans po pierwszym gwizdku mieliśmy pierwsze uderzenie w wykonaniu mistrzów Polski. Z daleka przymierzył Cristian Pasquato, lecz piłka trafiła tylko w boczną siatkę. Za moment Włoch dostrzegł wysuniętego Michała Gliwę i niestety jego próba lobowania była niecelna. W 20. minucie sędzia wyrzucił z boiska Grzegorza Barana. Pomocnik Sandecji wyprostowaną nogą sfaulował Michała Kopczyńskiego i Tomasz Kwiatkowski zdecydował się pokazać piłkarzowi czerwoną kartkę. Od tego momentu można było mieć nadzieję, że mistrzowie Polski wreszcie zaczną w pełni kontrolować wydarzenia na boisku. Za moment kolejna okazja do wyjścia na prowadzenie. Armando Sadiku na skrzydło do Dominika Nagy'a, a ten został powstrzymany przez interweniującego Michała Gliwę. Z biegiem czasu gospodarze zaczęli osiągać coraz wyraźniejszą przewagę. To nie mogło jednak dziwić, ponieważ po starcie zawodnika Sandecja skupiła się głównie na grze defensywnej. W 32. minucie znowu zagrożenie stworzył Sadiku. Reprezentant Albanii huknął z daleka i futbolówka nieznacznie minęła cel. W 42. minucie z wolnego uderzył jeszcze Nagy, ale znowu nic z tego. Gliwa przed siebie, a z dobitką nie zdążył żaden z legionistów. To by było na tyle ciekawych akcji przed przerwą. Momentami mistrzowie Polski byli niestety głową w mur.
Pięć minut po przerwie z jednym z rywali zatańczył Dominik Nagy, ale jego strzał przeleciał obok słupka. Za moment niespodziewania odpowiedziała Sandecja. Przeciwnikom urwał się Filip Piszczek i z jego mocną próbą poradził sobie Arkadiusz Malarz. Po godzinie gry dwie okazje Dominika Nagy'a. Węgier dwukrotnie strzelił w dobrze ustawionego Michała Gliwę i przy Łazienkowskiej dalej utrzymywał się remis. W 72. minucie wreszcie Legia wyszła na prowadzenie. Kasper Hamalainen popędził środkiem pola, przymierzył zza pola karnego i płaskim uderzeniem pokonał Michała Gliwę. Po strzeleniu gola można było nieco się uspokoić, ale cały czas wszyscy mieli w głowie starcie z Koroną Kielce, która nie tak dawno na Łazienkowskiej także wyrównała w ostatnich chwilach. W doliczonym czasie gry wynik ustalił po indywidualnej akcji Michał Kucharczyk.
Autor: Wiśnia