Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 16 grudnia 2017, godz. 20:30
Ekstraklasa - 21. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)
    Herb Wisła Płock Wisła Płock
    • 10' Varela (k)
    • 17' Czerwiński (sam.)
    2 (2)

    Sędzia: Tomasz Musiał
    Widzów: 13721
    Pełen raport

    Porażka na koniec roku

    Jak najlepiej zakończyć rok? Oczywiście wygrywając. Taki plan na dzisiejsze spotkanie mieli piłkarze zarówno Legii Warszawa, jak i Wisły Płock. Szczególnie, że obie ekipy nie przegrały w lidze od trzech spotkań. Dla fanów stołecznego klubu dzisiejsze zawody miały dodatkowy smaczek. Z Łazienkowską żegnał się Guilherme, który zdecydował się kontynuować swą karierę we włoskim Benevento.

    To co najbardziej mogło martwic trenera Romeo Jozaka, to zestawienie defensywny. Z powodu żółtych kartek musieli pauzować dwaj stoperzy – Maciej Dąbrowski oraz Michał Pazdan. Niestety bardzo szybko przekonaliśmy się, że ich zmiennicy prezentują nieco inny poziom.
    Jeszcze na zegarze nie minęła 10 minuta spotkania, a Giorgi Merebaszwili starł się z Inaki Astizem w polu karnym. Jednak sędzia Tomasz Musiał uznał, że nie było przewinienia Hiszpana. Z pomocą przyszła analiza wideo, po której arbiter zmienił swą decyzję. I choć Arkadiusz Malarz wyczuł intencje strzelca, to Nico Varela pewnie umieścił piłkę w siatce. Legioniści mogli błyskawicznie odpowiedzieć na prowadzenie płocczan. Guilherme dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, gdzie Michał Kucharczyk uderzył głową w światło bramki. Jednak ekipę gości uratowała interwencja Jose Kante, który wybił futbolówkę zmierzającą do celu. O tym, ile znaczy duet "Dąber" – Pazdan, przekonaliśmy się w 17. minucie. Goście przeprowadzili akcję ofensywną, w której byli w przewadze. Dośrodkowanie z lewej strony przeciął Jakub Czerwiński, który swą niefortunną interwencją… podwyższył na 2-0!
    W 25. minucie Kasper Hamalainen utrzymał się przy piłce i zagrał w pole karne do Jarosława Niezgody. Ten zrobił sobie miejsce w obrębie szesnastki, ale intencje napastnika Legii wyczuł Seweryn Kiełpin. Podopieczni Jozaka mimo niekorzystnego wyniku, raz po raz kreowali akcje ofensywnej. Jednak ani Guilherme, ani Łukasz Broź, nie pokonali bramkarza przyjezdnych. Ponadto po uderzenie Kaspra Hamalainena, futbolówka trafiła w poprzeczkę! Po chwili Fin został zmieniony przez Cristiana Pasquato z powodu urazu. Szczęścia próbował także "Kuchy", ale Kiełpin stanął na wysokości zadania.

    Roszada w linii pomocy nie była jedyna, którą zastosował szkoleniowiec gospodarzy. Na drugą połowę nie wyszedł Łukasz Broź, którego zmienił Sebastian Szymański.

    Zmiany, zmianami, ale to Adam Dźwigała mógł podwyższyć na 3-0 tuż na początku drugiej odsłony. Kropnął z pola karnego, ale Arkadiusz Malarz był na posterunku. Zresztą nie tylko Malarz, ale jego vis-a-vis udowadniał swoją wartość. Choćby jak w 52. minucie przenosząc nad poprzeczką strzał Niezgody. Postawienie w przerwie na Szymańskiego mogło szybko przynieść korzyść. Niestety, piłka po jego strzale głową powędrowała nad bramką. Za tę niefrasobliwość w ataku, gospodarzy mógł skarcić Semir Stilić, który próbował lobować Malarza. Bez powodzenia.
    Cień nadziei na korzystny rezultat mógł dać Armando Sadiku. W 69. minucie Michał Kucharczyk minął Arkadiusza Recę na prawym skrzydle i dośrodkował w pole karne. Wielu kibiców już pewnie widziało piłkę w siatce, ale niestety… ta jak zaczarowana powędrowała tuż obok słupka! Do ciekawej sytuacji doszło w 84. minucie. Niezgoda uderzył na bramkę, a zmierzająca w światło bramki piłka odbijała się od nóg i rąk Arkadiusza Recy. Jednak mimo protestów legionistów, sędzia Musiał nawet nie skorzystał z VAR.

    W końcówce z trybun niosło się "Nie poddawaj się...". Ponad 13000 kibiców wierzyło, że jeszcze uda się zdobyć choćby punkt. Niestety, Legia nie zdobyła choćby bramki. Tym samym druga ligowa porażka na własnym boisku w tym roku stała się faktem. Stołeczny zespół zaczął rok przy Łazienkowskiej od porażki z Ruchem Chorzów (1-3) i zakończył go przegraną.

    Autor: Fumen