|
Warszawa - Niedziela, 18 marca 2018, godz. 18:00 Ekstraklasa - 28. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Wisła Kraków
- 26' Carlitos (k)
- 30' Velez
| 2 (2) |
Sędzia: Bartosz Frankowski Widzów: 20236 Pełen raport |
|
|
Im dalej w las, tym więcej drzew
Legia Warszawa po raz kolejny zawiodła w meczu na własnym stadionie. Mistrzowie Polski polegli w starciu z Wisłą Kraków 0-2. Spotkanie mogło nieco przypominać sytuację, kiedy ostatnio na Łazienkowską przyjechała Jagiellonia. Wtedy również goście byli stroną dominującą. "Wojskowi" zaprezentowali się słabo w obronie i bezproduktywnie w ofensywnie. Źle to wygląda, a strata do lidera wynosi już trzy punkty...
Pierwsze dwie groźne szanse stworzyła Wisła. Dwukrotnie legionistom zagroził Carlitos, który został powstrzymany przez defensorów. Najpierw na wysokości zadania stanął Michał Pazdan, a za moment Arkadiusz Malarz. Pierwszy kwadrans upłynął jednak pod znakiem... nic nie wnoszących podań wszerz boiska w wykonaniu graczy Romeo Jozaka. Gospodarze zupełnie nie mieli pomysłu na to, jak sforsować linię obronną oponenta.
W 26. minucie na bierności Legii skorzystała Wisła. Szarżującemu Haliloviciowi nogę podstawił William Remy i arbiter po długiej wideoweryfikacji zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Do wykonania jedenastki podbiegł Carlitos i umieścił piłkę w samym okienku bramki. Potem było tylko gorzej...
Legioniści przegrywali z przyjezdnymi szczególnie pod względem fizycznym. Byli wolniejsi i mniej dokładni. Dopiero w 42. minucie po raz pierwszy do wysiłku został zmuszony Julian Cuesta. Bramkarz z dużym trudem odbił płaski strzał Sebastiana Szymańskiego. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem wyraźnej przewagi gości. Kibicom mogło to nieco przypominać niedawny mecz z Jagiellonią...
Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy znakomitą szansę miał Eduardo. Były reprezentant Chorwacji główkował po wrzutce z lewej strony, ale wyraźnie przestrzelił obok prawego słupka Cuesty. W odpowiedzi indywidualnym rajdem popisał się po raz kolejny Carlitos. Hiszpan przegrał jednak pojedynek sam na sam z Malarzem. W zasadzie o tym co było dalej szkoda gadać. Legioniści byli zdezorganizowani zarówno w defensywie jak i ofensywie. Dopiero kwadrans przed końcem zza pola karnego uderzył William Remy i znów dobrze spisał się Cuesta. Za moment jeszcze szczęścia spróbował Remy, lecz znów na posterunku bramkarz z Krakowa.
Autor: Wiśnia