✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Wyniki ostatnich spotkań sprawiły, że Legia mogła zapewnić sobie mistrzostwo Polski już w niedzielę. Nic dziwnego, że bilety na mecz z Górnikiem rozeszły się bardzo szybko i przy Łazienkowskiej zanotowaliśmy dawno nieobserwowany komplet widzów. Sporo osób, nastawiając się na późniejsze świętowania na Starówce, profilaktycznie zostawiła samochody w domu. Jak się później okazało niepotrzebnie - na świętowanie mistrzostwa przyjdzie nam poczekać tydzień.
Od rana czuć było, że zbliżające się spotkanie będzie wyjątkowe. Ultrasi mieli pełne ręce roboty przy szykowaniu kolejnej oprawy, która zapadnie w pamięci kibiców nie tylko na krajowym podwórku, ale i całej Europy. Ci, którzy postanowili czekać z wejściem na stadion do ostatniej chwili, musieli swoje odstać. Trybuny tego dnia wypełniły się dość stosunkowo szybko, nie licząc sektora dla przyjezdnych.
Zabrzanie, którzy po derbowym meczu z Piastem ukarani zostali zakazem wyjazdowym na 6 meczów (do końca sezonu), oficjalnie przy Łazienkowskiej pojawić się nie mogli. "Torcida Travel" zapowiedziała jednak wycieczkę krajoznawczą w celu zwiedzenia stolicy naszego pięknego kraju, więc można się było spodziewać, że jednym z punktów turystycznych będzie właśnie stadion przy Ł3. Kibice KSG (394) na sektor gości zaczęli wchodzić dopiero po kilkunastu minutach. Nie wywiesili żadnych barw. Ich doping, wobec tumultu na Żylecie był słabo słyszalny, ale widać było, że się starają. W drugiej połowie przez pewien czas dopingowali bez koszulek. Zdobycie przez zabrzan punktów przy Łazienkowskiej, przybliżało ich klub do awansu do europucharów. Jako że tego dnia Legia nie podarowała przyjezdnym punktów, ci prawdopodobnie będą musieli ograniczyć swe wojaże po Europie do wycieczki do Splitu, gdzie w czerwcu Górnik rozegra mecz przyjaźni z Hajdukiem.
Nieznani Sprawcy przy wejściu na stadion prowadzili zbiórkę na oprawy. Pierwszą konkretną prezentację zaprezentowali na wyjście piłkarzy. Na nią składały się opuszczona z dachu postać Ueshiby Morihei, japońskiego twórcy Aikido. W tle powiewały flagi w barwach Legii oraz odpalonych zostało kilkadziesiąt rac. Częścią prezentacji był sporych rozmiarów transparent "Mistrzostwo to nie wszystko, ale wszystko bez mistrzostwa to chuj". Klasa.
O ile mecz z Wisłą Płock odbywał się niemal bez wzajemnych uprzejmości, tego samego nie można powiedzieć po spotkaniu z zabrzanami. Już podczas wejścia przyjezdnych na ich sektor, przywitani zostali okrzykiem "J...ć Górnik jak za dawnych lat". Od początku spotkania nie brakowało osób sprawdzających wynik z Lubina. W końcu po bramce Szymańskiego w 23. minucie wszyscy oderwali się od telefonów i rzucili się sobie w ramiona! Legia wyszła na prowadzenie i wszystko było na najlepszej drodze do mistrzostwa. Co prawda parę minut później dotarły wieści nt. niekorzystnego dla nas wyniku w Lubinie, ale i to nie zdołało w żaden sposób wpłynąć na doping - a ten stał na naprawdę wysokim poziomie. "Mistrzem Polski jest, ukochana ma..." - niosło się z trybun. Tradycyjnie zachęciliśmy pozostałe trybuny do wspólnych tańców oraz śpiewów na dwie strony, z machaniem szalikami.
Oberwało się także sędziemu Marciniakowi. "Marciniak! Co? Ty k..." - toczył się dialog. Tego dnia fani Legii po raz pierwszy skandowali nazwisko młodego Sebastiana Szymańskiego, przez co były małe problemy natury technicznej, ale już po chwili cała Żyleta skandowała równo "Sebek Szymański!". Nasz skrzydłowy rozegrał kolejne bardzo dobre spotkanie w barwach naszego klubu.
Z atrakcji ultras jeszcze pod koniec pierwszej połowy zaprezentowany został pokaz pirotechniczny. Zapłonęły świece dymne, stroboskopy i ognie wrocławskie, a na Żylecie powiewały flagi na kiju. Dym nie spowodował przerwania meczu i unosił się nad trybunami jeszcze w czasie przerwy.
Na kwadrans przed końcem meczu piłkarze strzelili drugą bramkę i w końcu można było odetchnąć z ulgą. No, chyba że ktoś przypomniał sobie mecz z Wisłą Płock, tym bardziej, że także tym razem sędzia wyrzucił z boiska naszego zawodnika. Tym razem aż takiego horroru nie przeżywaliśmy i piłkarze dowieźli do końca bezpieczną wygraną. W Lubinie wynik nie był dla nas korzystny, co oznaczało, że przemarszu na Starówkę nie będzie. Miejmy nadzieję, że mistrzostwo przyjdzie nam świętować w niedzielę w Poznaniu. Na ten wyjazd pojedziemy dwoma pociągami specjalnymi. Na razie nie wiadomo jedynie, czy piłkarze Legii po ewentualnym zdobyciu mistrzostwa, będą mogli odebrać na miejscu złote medale oraz puchar, bowiem miejscowi obawiają się reakcji publiczności.
Wiadomo, że lechici po tym jak stracili szanse na mistrzostwo kraju, są wściekli. Ale możemy być pewni, że ich piłkarze zrobią wszystko, żeby Legia nie świętowała na ich stadionie. W tej kwestii zdecydowanie mamy inne zdanie, które zresztą wyraziliśmy tuż po końcowym gwizdku, kiedy pod adresem piłkarzy skandowaliśmy "A za tydzień jest uciecha, rozj...my razem Lecha" oraz "Do Poznania po zwycięstwo".
P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Łysy wracaj do zdrowia. Śród. Płn.".