
Plusy i minusy po meczu z Lechią
Mikołaj Ciura, źródło: Legionisci.com
W lany poniedziałek Legia Warszawa nie zlała, a wymęczyła zwycięstwo ze znajdującą się w strefie spadkowej Lechią Gdańsk, wygrywając rzutem na taśmę 2-1. Legionistom brakowało wielu elementów w grze, a szczególnie dokładności, ale walczyli do końca i w obu połowach trafiali do siatki rywala w ostatnich akcjach. Zapraszamy na oceny, jakie przyznaliśmy podopiecznym trenera Goncalo Feio za ten mecz.
{VIDEOAD}
Jan Ziółkowski - Praktycznie perfekcyjny występ młodego defensora. Błyszczał świetnym timingiem, wyczuwał większość akcji gdańszczan. Skutecznie ustawiał się w defensywie, w której był jak skała, nie do przejścia. Nie tylko nie popełniał błędów, ale też naprawiał zawahania i pomyłki kolegów z drużyny, choć raz mu się to nie udało. Tuż przed 30. minutą nie zdążył skutecznie interweniować po błędzie Patryka Kuna na własnej połowie, zatrzymał rywala nieprzepisowym wślizgiem tuż przed polem karnym, co sprokurowało rzut wolny, po którym padła bramka dla gdańszczan. Łącznie zanotował 5 odbiorów i przechwytów, 8 wybić piłki, wygrał także 8 z 12 pojedynków. Ziółkowski był nie tylko pewny w obronie, ale błyszczał również w rozegraniu i ataku. Jeszcze w pierwszej połowie świetnym przerzutem ze środka pola na prawe skrzydło do Patryka Kuna rozpoczął pierwszą akcję bramkową. W ostatniej akcji meczu świetnie pokazał się w polu karnym, wygrał pozycję, wyskoczył najwyżej na ok. 5 metrze i głową wpakował piłkę do siatki. Nie tylko tą bramką, ale przede wszystkim fenomenalną i dojrzałą postawą w defensywie, Ziółkowski zapewnił Legii zwycięstwo w tym meczu.
Steve Kapuadi - Dla Francuza był to bardzo ważny mecz, ponieważ po raz pierwszy wybiegł na murawę z opaską kapitana. Wytrzymał związaną z tym presję, prezentował się dobrze i stworzył bardzo pewną parę stoperów z Janem Ziółkowskim. Przede wszystkim dobrze czytał grę i przewidywał zagrania przeciwników, często w ostatnim momencie blokując ich ataki. Dobre ustawianie potwierdza również statystyka jego wybić piłki, których zanotował 5. Na całej przestrzeni meczu skutecznie ubezpieczał lewą stronę, z której płynęło dość duże zagrożenie i na której wiele problemów miał Ruben Vinagre. Oprócz skutecznej gry w fazie obronnej, Kapuadi często włączał się w rozegranie piłki od tyłu, nie unikając odpowiedzialności za pierwszą fazę budowania akcji, a jego spokój i trafne decyzje sprawiały, że drużyna dość płynnie mogła przechodzić z defensywy do ofensywy. Stoper powoli zaczyna odbudowywać swoja dobrą formę na końcówkę sezonu.
Maximillian Oyedele - Nie był to może tak imponujący mecz w jego wykonaniu, jak ten przeciwko Chelsea FC, jednak nadal był bardzo dobry w destrukcji i napędzaniu ataków drużyny. Wykazał się aż 4 skutecznymi odbiorami i wygrał 80% pojedynków siłowych z przeciwnikami. Nawet kiedy był spóźniony, a choć rzadko, to zdarzały się takie momenty, Oyedele walczył do samego końca, starał się przerywać ataki rywali albo choćby zwyczajnie je opóźniać, co wychodziło mu naprawdę dobrze. Nie unikał odpowiedzialności i często asekurował bocznych obrońców, szczególnie na lewej stronie defensywy, pokazując duże zrozumienie gry i odpowiedzialność taktyczną. Szczególnie na początku pierwszej połowy błysnął przeglądem pola. W 50. minucie technicznie dośrodkował na głowę Kacpra Chodyny, który zgrał piłkę w głąb pola karnego, a Ilja Szkurin wywalczył rzut karny. Siedem minut później fenomenalnym podaniem między kilkoma zawodnikami Lechii uruchomił tuż przed polem karnym Rubena Vinagre, który jednak minimalnie spudłował. Oyedele skutecznie utrzymywał rygor w środku pola i defensywie, ale starał się także wspomóc atak.
Claude Goncalves - Może Portugalczyk nie miał w tym spotkaniu większych konkretów, podań robiących szczególne wrażenie, ale był zdecydowanie najaktywniejszym zawodnikiem środka pola. Wyglądał bardzo dobrze z piłką przy nodze, potrafił się przy niej skutecznie utrzymać i szukał możliwości do przyspieszenia ataków zespołu. Tym razem pokazał się również z pozytywnej strony w aspektach defensywnych. Wykonał 4 skuteczne odbiory i wygrał dokładnie 70% wszystkich pojedynków z rywalami. Było widać, że zależy mu na przejęciu kontroli w środkowej strefie boiska – często pokazywał się do gry, dobrze się ustawiał i błyskawicznie reagował na straty piłki. Zszedł z boiska w 82. minucie. Goncalves po raz kolejny pokazuje, że może dać od siebie dużo więcej niż do tej pory.
Kacper Tobiasz - Mimo że młody golkiper w Londynie usiadł na ławce, to wskoczył między słupki w spotkaniu z Lechią. Miał zdecydowanie mniej do roboty niż miałby na Stamford Bridge, nie tylko w samych obronach, ale również na przedpolu i w rozegraniu. W pierwszej połowie goście oddali tylko dwa celne strzały, z czego jeden wylądował za plecami bramkarza. Wydaje się jednak, że przy tym uderzeniu z rzutu wolnego Rifeta Kapicia nie miał zbyt dużych szans na skuteczną interwencję. W drugiej części lechiści oddali już tylko jeden strzał na bramkę Tobiasza i trzeba przyznać, że w tej sytuacji bramkarz Legii się popisał. W doliczonym czasie gry Tomas Bobcek znalazł się w sytuacji sam na sam z młodym Polakiem, jednak ten dobrze skrócił mu pole strzału, intuicyjnie rozłożył się i zdołał lewą ręką wybronić strzał napastnika. Ta interwencja uchroniła zespół przed porażką, ale ogółem miał za mało do roboty, by móc mu przyznać plusa.
Luquinhas - Był najmniej nieporadnym z ofensywnych zawodników Legii, którzy wybiegli na boisko od pierwszych minut. Choć cała formacja miała problem z kreowaniem realnego zagrożenia, Luquinhas starał się brać grę na siebie, szukał dryblingów i próbował rozciągać grę. Był aktywny w bocznych sektorach, często cofał się głębiej, by napędzić akcję i znaleźć wolną przestrzeń. Generalnie był mało skuteczny, ale znacznie bardziej niż reszta jego kolegów z ataku. W doliczonym czasie pierwszej połowy zachował czujność w polu karnym, dopadł jako pierwszy do piłki odbitej od poprzeczki i wbił ją do pustej bramki Lechii, doprowadzając do wyrównania jeszcze przed przerwą. Za ten impuls i zaangażowanie nie zasłużył na ocenę negatywną. Zakończył swój występ w 70. minucie.
Ilja Szkurin - Napastnikowi od początku pobytu w Legii brakuje dużo szczęścia i zabrakło go również w jego poniedziałkowym występie. Nie można jednak wszystkiego zrzucać na fart, bo Szkurin pokazał również swoje surowe umiejętności techniczne. Od początku miał ogromne problemy z opanowaniem piłki. Praktycznie każde zagranie w kierunku Białorusina kończyło się przyjęciem, przy którym piłka odskakiwała mu na kilka metrów. Napastnikowi udawało się więc znajdywać pozycję, pokazywać się do podań, ale przez błędy przy tak podstawowym aspekcie piłki nożnej nie udawało mu się dochodzić do sytuacji strzeleckich. Nieco lepiej było po zmianie stron. Na starcie drugiej połowy udało mu się wywalczyć rzut karny, kiedy dobrze przyjął piłkę w polu karnym, wyprzedził przeciwnika i został przez niego złapany chwytem zapaśniczym. Szkurin sam podszedł do wykonania "jedenastki" i... zrobił to w najgorszy możliwy sposób. Napastnik uderzył po ziemi w lewy dolny róg, ale na tyle słabo, że bramkarz nie odbił, a złapał piłkę. Białorusin nie dość, że tak fatalnie spudłował z rzutu karnego, to chwilę później ustawił się w polu karnym na tyle nieporadnie, że zablokował lecący w światło bramki strzał Patryka Kuna, który zdecydowanie mógł zagrozić bramce Lechii. Napastnik po raz kolejny musiał opuścić murawę niepocieszony, tym razem w 70. minucie.
Ruben Vinagre - Przyzwyczailiśmy się, że w rundzie wiosennej Portugalczyk jest niedokładny, nie potrafi zaskoczyć rywali i jest po prostu nieefektywny, ale w spotkaniu z Lechią przeszedł samego siebie. Vinagre zanotował aż 27 strat piłki! Wiele z nich tylko, albo i aż, irytowało i kończyło się zaprzepaszczeniem akcji ofensywnych, ale kilka z nich spowodowało również ogromne zagrożenie dla własnej bramki. Rywale czytali go jak otwartą księgę, odbierali mu futbolówkę z łatwością i wykorzystywali jego niedokładności. W obronie był wiele razy spóźniony, przegrywał fizyczne pojedynki z rywalami, ale przede wszystkim też szybkościowe. W ofensywie również nie dawał żadnych konkretów. Jego dośrodkowania i wysokie piłki trzeba nazwać po prostu fatalnymi, na 19 takich zagrań zanotował trochę ponad 25-procentową skuteczność. Próbował również dwukrotnie uderzyć z dystansu - w pierwszej połowie uderzył zbyt lekko i rywal zablokował ten strzał, a w drugiej z bardzo dogodnej pozycji z linii pola karnego, minimalnie, ale jednak spudłował. Po takich występach miliony, które miała zarobić Legia na jego transferze, oddalają się coraz bardziej...
Ryoya Morishita - Jeden z najgorszych, o ile nie najgorszy występ Morishity w tym sezonie. Nie wychodziło mu kompletnie nic, w ataku był całkowicie bezradny. Jego wyjścia do przodu były chaotyczne, brakowało mu synchronizacji z partnerami, a każde dośrodkowanie kończyło się stratą lub zbyt lekkim zagraniem, które rywale bez problemu przechwytywali. Wyraźnie brakowało mu pewności siebie i odwagi w ofensywnych działaniach. To kończyło się bardzo prostymi stratami, łącznie na 55 kontaktów Japończyk zanotował ich aż 22, co oznacza, że tracił piłkę przy 1 na 3 kontakty z futbolówką. Nie wygrał również ani jednego z 7 pojedynków z rywalami i nie udało mu się wykonać choćby jednego udanego dryblingu. Morishita w pojedynku z Lechią nie dał żadnych konkretów, a zagrywanie piłki do niego było po prostu bezsensowne. Jeszcze bardziej irracjonalne było to, że Japończyk pozostał na murawie przez pełne 90 minut.
Kacper Chodyna - Chodyna znowu miał problemy ze zwykłą aktywnością na boisku. W pierwszej połowie praktycznie nie istniał, nie dało się go zapamiętać z niczego, a kontakty z piłką można było policzyć na palcach jednej ręki. Nieco lepiej funkcjonował po przerwie, choć rozumiem przez to to, że częściej można było zobaczyć go przy piłce, bo konkretów nadal nie dało się zauważyć. Tracił piłkę równie często co Ryoya Morishita, a co ciekawe, przez cały swój występ ani razu nie podjął próby dryblingu. To najlepiej oddaje jego brak pewności siebie i minimalne zaangażowanie w ofensywną grę drużyny. Został zmieniony w 82. minucie.
Patryk Kun - Boczny obrońca został wystawiony na nienaturalnej dla siebie prawej stronie. Początkowo wydawało się, że Kun może pokazać się w tym meczu z dobrej strony - był bardzo aktywny, grał ofensywnie, zabierał się z piłką i często schodził z bocznej strefy do środka boiska. W 4. minucie dobrze pokazał się w polu karnym i zgrał futbolówkę do niepilnowanego Rubena Vinagre, który miał dogodną sytuację do strzału. Z minuty na minutę było jednak gorzej. Boczny obrońca coraz rzadziej brał czynny udział w grze, a dodatkowo jeszcze w pierwszej połowie popełnił fatalny, kosztowny błąd. Po prawie pół godziny gry zbyt lekko podał w poprzek boiska na własnej połowie, zagrywając wprost pod nogi atakujących graczy z Gdańska, a po kontrze podyktowano rzut wolny, z którego padła bramka. Kunowi nieco udało się odkupić winy celnym dośrodkowaniem w doliczonym czasie gry na głowę Ilji Szkurina, po czym padła bramka Luquinhasa. W drugiej części Kun już praktycznie w ogóle nie istniał, mimo że drużyna atakowała i parła po zwycięstwo, to on zdecydowanie rzadziej podłączał się do ofensywy.
Zmiennicy
Tomas Pekhart - Pojawił się na murawie w 70. minucie. Napastnik rzadko był przy piłce, jednak cały czas dobrze pracował bez piłki przy nodze, walczył z obrońcami, szukał swojego miejsca i pokazywał się w polu karnym. Koledzy z drużyny nie potrafili go jednak obsłużyć żadnym dobrym podaniem, a gdy już, to Czechowi nie udało się utrzymać czystej pozycji i znalazł się na spalonym. Pekhart i tak nie wykorzystał tego podania, choć trzeba przyznać, że zrobił dużo, by piłka wpadła do bramki.
Wahan Biczachczjan - Wszedł na murawę w 82. minucie. Ormianin nie błyszczał aktywnością, ale w końcu pokazał, że jego lewa noga może być dobrze ułożona. Skrzydłowy podszedł w doliczonym czasie gry do wykonania rzutu rożnego i dograł piłkę idealnie na 5. metr, notując swoją pierwszą "liczbę" w barwach "Wojskowych". Brawa dla Biczachczjana za przełamanie, oby ono mu pomogło.
Mateusz Szczepaniak - Zmienił na boisku Claude'a Goncalvesa. Młody skrzydłowy starał się być aktywny, pokazywał się często do podań i zabierał z piłką. Widać było, że chce pomóc zespołowi i wyrwać zwycięstwo. W doliczonym czasie gry miał okazję, by zdobyć gola, jednak dośrodkowanie na jego głowę było bardzo mocne, a Szczepaniak zaskoczony, że ono do niego dotarło i uderzył ponad bramką. Czekamy, aż Szczepaniak otrzyma znacznie więcej minut, bo pokazuje, że zasługuje na to.
Wojciech Urbański - Wszedł na boisko w 70. minucie i trzeba powiedzieć, że zanotował fatalną zmianę. Wyglądał na bardzo niepewnego, zagubionego, a większość jego kontaktów z piłką kończyło się stratą. Jedna z nich mogła skończyć się fatalnie, bo po kontrataku spowodowanym nią Tomas Bobcek znalazł się sam na sam z Kacprem Tobiaszem. Urbański zdecydowanie nie potrafił złapać rytmu meczu - unikał odpowiedzialności za rozegranie, a kiedy już miał piłkę przy nodze, często wyglądał na sparaliżowanego pressingiem przeciwnika.
Komentarze: (10)
Obejrzyjcie sobie sytuację z 60 minuty spotkania. Vinagre traci piłkę na połowie Lechii, a potem biegnie goniąc kontrę Lechii... Robi to w ten sposób, że nawet sędzia go przegania...
Tu nie chodzi o to, że on jest bez formy, tu chodzi nawet o jego motywację...
Kun to akurat jeden z lepszych meczów zagrał. Póki kadra nie będzie odpowiednia to solidny rezerwowy
Tobiasz wpuścił strzał w środek bramki, gdzie nie był nawet zasłonięty i zawalił pierwszego gola. Popełnił błąd w ustawieniu, przez co nie potrafił się złożyć prawidłowo do interwencji. Ale podoba mi się pomysł, żebyśmy od obcokrajowców wymagali znacznie więcej niż Polaków. Bo rozumiem, że tylko dlatego Kovacevic nie zasłużył na plusa w czwartek, a Tobiasz z Lechią na minusa. ?
@kaktus: Dokładnie, przegonili go Luquinias i Morishita, którzy byli dobre 10 metrów za nim w tej "pogoni". Gościu liczył, że zimą będzie sprzedany....
@kaktus: Dokladnie jest tak, jak piszesz. Tak samo zachowuje sie Chodyna, oni nawet nie udaja ze biegaja
Tobiasz „nie miał większych szans na interwencję” przy strzale z wolnego…? Strzał był w róg, którego miał pilnować, a wyszedł za daleko i jeszcze zrobił krok w przeciwną stronę. Bramką obciąża go całkowicie!
@kaktus: Nie tylko w 60 minucie człapał po boisku, on większość akcji w drugiej połowie nie wykazwywał zainteresowania grą defensywną.
Dziwię się że Feio zmiany zaczyna zawsze od 70 min a nawet i póżniej przecież do zmiany dużo wcześniej nadawał się Chodyna, Morishita , dlaczego Szczepaniak jest tak póżno wpuszczany na boisko przecież widać że on daje dobrą zmiane ,coraz gorzej gra Urbański mam nadzieje że to chwilowe
@bronek49: To dlatego, że jest po prostu bardzo słabym trenerem. Który rozsądny szkoleniowiec notorycznie zamieniałby pozycjami Lukiniasa z Moriszitą? Który normalny trener pozwoliłby non stop wykonywać stałe fragmenty Vinagretowi, który to ciągle psuje?
Przecież bramkę na 2-1 mamy dzięki temu, że pupil trenera nie dośrodkowywał.
Jeżeli już Ruben musi grać, to niech chociaż odstąpi co drugi wrzut, pieczołowicie ustawiany przez niego centymetr za wapienkiem, komuś innemu. No nie idzie mu to! Każdy to widzi, ale nie trener, który atakuje dziennikarzy jeżeli spytają o formę pupila.
Na argument, że Vinagret nie ma zmiennika, odpowiadam: Jędza na prawą, Kun na lewą. Gorzej niż teraz na pewno nie będzie.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:



NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!