Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Piątek, 15 sierpnia 2008 r. godz. 00:25

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Jan Urban o napastnikach

Fumen, źródło: własne

Kontuzja, brak zgłoszenia do Pucharu UEFA Bartłomieja Grzelaka, wciąż brak formy Mikela Arruabarreny - to spowodowało, że do Jan Urban musiał postawić w meczu z FK Moskwa na powracającego po kontuzji Takesure Chinyamę. "Chini" najzwyczajniej nie zachwycił i widać, że jeszcze sporo mu brakuje do formy z minionego sezonu, kiedy to był czołowym strzelcem ligi. Dostrzegł to Jan Urban, który w drugiej połowie w miejsce "Tejkszura" wprowadził Piotra Gizę.
Po spotkaniu szkoleniowiec Legii ocenił powrót zawodnika z Zimbabwe. "Chinyama nie trenował przez długi czas ze względu na uraz. Był to dla niego pierwszy mecz po kontuzji. Nie wywalczył nam żadnego rzutu wolnego, szybko tracił piłkę, a jest to bardzo ważne, żeby środkowy napastnik potrafił takie rzeczy zrobić." – wyjaśnił Urban. "Zmieniłem go, bo nie jest jeszcze gotowy na pełne 90 minut. Postawiłem na Sebastiana Szałachowskiego, który co prawda nie jest nominalnym napastnikiem, ale nie miałem innego wyjścia." – uzasadnił swoje decyzje szkoleniowiec.

A co z Mikelem Arruabarreną, który został ściągnięty z Hiszpanii i miał być wzmocnieniem linii ofensywy? Jak do tej pory gracz z Półwyspu Iberyjskiego zawodzi nawet w spotkaniach... Młodej Legii. "Można powiedzieć, że pod względem fizycznym Mikel jest gotowy do gry, ale jest całkowicie bez formy. Stąd brak Hiszpana w składzie. Jest typem zawodnika, który gra tuż za plecami najbardziej wysuniętego napastnika, ale póki co nie korzystam z jego usług, bo jest bez formy. To, że przyjechał z Hiszpanii nie oznacza, że od razu będzie grał. Najpierw musi pokazać, że jest lepszy od konkurentów i musi sobie wywalczyć miejsce w składzie." – powiedział opiekun ekipy z Łazienkowskiej.

Na usta ciśnie się pytanie, dlaczego taki zawodnik może liczyć na pobory rzędu 330 tysięcy euro rocznie?! Tym bardziej, że jeszcze nic nie pokazał na boisku...



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!