Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Roots Hall - stadion FC Southend United - fot. Mateusz Dela
Roots Hall - stadion FC Southend United - fot. Mateusz Dela
Czwartek, 11 września 2008 r. godz. 15:45

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Na stadionach Europy: FC Southend United - Brighton United

Mateusz Dela, źródło: własne

Spotkanie League One pomiędzy FC Southend United a Brighton United miał okazję obejrzeć kibic Legii z Pułtuska. Jaki panuje klimat na spotkaniach ligi angielskiej? Warto zwrócić uwagę na fakt, że nasi działacze i dziennikarze starają się gloryfikować angielskich kibiców jako tych najspokojniejszych. Tymczasem w Anglii do zakupienia biletu nie potrzeba żadnych kart kibica, a kupno biletu i wejście na obiekt trwa raptem pięć minut. Nie mówiąc już o tym, że atmosfera na trybunach daleka jest od gorącego dopingu znanego z polskich stadionów.
Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

FC Southend United - Brighton United 22.08.2008

Sierpień 2008, niebawem zbieram się do powrotu do Polski. Parę dni przed meczem chodząc po Highstreet (najbardziej reprezentatywna ulica w mieście z ogromną ilością sklepów), w ramach zakupu ubrań oraz pamiątek postanowiłem udać się do sklepiku lokalnej drużyny, FC Southend United. Asortyment sklepiku trzecioligowego klubu ligi angielskiej (League One) bije na łeb, na szyję chociażby ofertę sklepików najbardziej popularnych polskich klubów. I właśnie w tym miejscu dowiedziałem się o meczu, który miał się odbyć w najbliższy piątek - do Southend miała przyjechać drużyna Brighton United. Zważając na fakt, że była to ostatnia okazja by pójść na jakikolwiek mecz piłki nożnej na Wyspach przed moim wylotem do Polski, nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i postanowiłem że pójdę na ten mecz.

Dzień meczu, 22 sierpnia. W drodze na stadion nie sposób było nie zauważyć jak z każdej mniejszej uliczki pomału wychodziły grupki kibiców poubierane w biało niebieskie barwy, które w zdecydowanej większości stanowiły jedynie koszulki. Szalików, które w Polsce są najczęściej spotykanym elementem garderoby kibica praktycznie nie zauważyłem. Co warto zauważyć, barwy klubowe „The Blues” czyli drużyny FC Southend są ekspediowane jedynie w dniu meczu. W zwykły, powszedni dzień, szybciej spotkamy kogoś odzianego w koszulkę Arsenalu, Chelsea bądź West Ham United, który posiada chyba największą liczbę fanów w tej położonej niedaleko Londynu miejscowości.

Roots Hall, stadion o całkowitej pojemności ok. 12 500 widzów, architektonicznie przypominający stadion KSZO, bądź GKS-u Bełchatów posiada cztery kryte trybuny, z czego jedna w całości jest przeznaczona dla kibiców gości. Trybuna ta posiada ok. 2 000 miejsc siedzących. Idąc na trybunę „West”, którą tutejsi stewardzi określili mianem najgłośniejszej mijałem m.in. plac wokół bramek prowadzących na sektor gości. Przez chwilkę poczułem się niepewnie, chcąc nie chcąc znalazłem się w miejscu gdzie było wokół mnie mnóstwo kibiców gości, co w Polsce na ogół skończyłoby się niezłym linczem, bądź uprzednim paleniem wrotek przez moją osobę ;)

Jednak to jest Anglia - mijałem kibiców Brighton jak nigdy nic, wydawało mi się w tym momencie jakby mnie w ogóle nie widzieli. No cóż nie miałem jednak zamiaru upominać się o „przywitanie” mojej osoby przez nich, więc zmierzałem dalej ku zachodniej trybunie. Zakup biletu i wejście na sam obiekt zajęło mi maksimum 5 minut, co przy podobnej liczbie widzów na polskim stadionie zajęłoby mi sporo więcej czasu (około 30 bramek wejściowych robi jednak swoje). Co ciekawe, na stadion wszedłem bez żadnej identyfikacji czy kontroli co jest na pewno nie do pomyślenia dla ochroniarzy, czy policjantów, którzy skutecznie uprzykrzają wejście kibicom na polskie stadiony.

Ostatecznie na stadionie zameldowało się 7976 widzów, w tym około 1 000 grupa przyjezdnych, zaś na trybunie „West” na której byłem i ja był niemalże komplet. Jak prezentował się doping? Jednym słowem mówiąc – cienizna, bo chyba inaczej nie mogę ocenić dopingu, który na parotysięcznej trybunie prowadziła grupka kilkunastu młokosów z dwoma bębnami. Dość często zdarzało się, że do tej grupki dołączały się najbliższe sektory, które na ogół wrzucały coś na gości, bądź śpiewały proste okrzyki urozmaicone klaskaniem.

Wachlarz piosenek „The Blues” muszę powiedzieć, że był szeroki, lecz co z tego skoro żadna piosenka nie była śpiewana dłużej niż 30 sekund? Sądzę, że gdyby nie dach, który niesamowicie wzmacniał doping, to byłby on całkowicie niesłyszalny z perspektywy innych trybun. Wśród gospodarzy nie zauważyłem ani typowych flag na płot, ani machajek. Fany zaś posiadali goście, którzy zważając na fakt że w Anglii nie ma czegoś takiego jak płot pomiędzy trybuną a płytą boiska, rozłożyli dwie flagi na pustych krzesełkach. Mam jednak wrażenie, że te flagi nie stanowiły własności ogółu kibiców Brighton, lecz pojedynczego kibica, który po prostu pragnął zaznaczyć swoją obecność flagą fanclubową, która swoje korzenie ma w samej Holandii.

Goście już przed meczem zaznaczyli swoją obecność parę razy skandując nazwę swojego klubu, zaś w trakcie meczu byli w stanie tylko parę razy krzyknąć. Miało to miejsce przeważnie w momentach lepszej gry Brighton. Najwyższy czas wspomnieć o samym meczu, który był toczony w niezłym tempie. Grano z pominięciem drugiej linii, licząc na szybkość napastników. Ogółem gra do najpiękniejszych nie należała, gdyż dość często grajkowie nie grzeszyli wybornym poziomem techniki, lecz doskonale widać było poświęcenie, ambicję i agresję z jaką grali, czego wynikiem było sporo fauli oraz niejedna przepychanka między piłkarzami spośród których jedna zakończyła się czerwoną kartką dla piłkarza FC Southend. Od momentu uzyskania przewagi liczebnej piłkarze Brighton zaczęli coraz mocniej napierać, co wkrótce udowodnili bramką, po czym cofnęli się do obrony.

„The Blues” za wszelką cenę dążyli do wyrównania stwarzając co rusz kolejne okazje, lecz świetną partię rozegrał bramkarz, którego również raz wsparła poprzeczka. Gospodarze zostali wkrótce ukarani za zbyt ofensywną grę, goście zdobyli drugą bramkę dzięki czemu na ich gości wybuchł szał radości, który trwał już do końca meczu. Wraz z drugą bramką kibice SUFC zaczęli masowo opuszczać stadion. Ci, którzy zostali, podziękowali swojej drużynie za walkę i również zaczęli rozchodzić się do domów. Stadion już po niecałych 5 minutach od ostatniego gwizdka arbitra był kompletnie puściutki. Nie zostało mi nic innego jak również pójść do domu.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach

Masz ciekawą historię z meczu europejskich klubów lub Mistrzostw Europy?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!
Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl















Spotkanie League One obejrzało około 7976 widzów - fot. Mateusz Dela



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!