Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Poniedziałek, 17 listopada 2008 r. godz. 13:45

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

P.O.Pełnomocnika

Pjus

W środę klub poinformował o zatrudnieniu na stanowisku pełnomocnika do spraw współpracy z kibicami Damiana Niedziałka. Część kibiców na dźwięk tego nazwiska zapewne ma coś w rodzaju niesmaku na twarzy, a reszta pyta: kto to? Osobiście nie wróżę nowemu pełnomocnikowi specjalnych osiągnięć, a nawet śmiem twierdzić, że będzie jedynie tak zwanym "pełniącym obowiązki".
Klub na oficjalnej stronie chwali nowego pracownika i podkreśla, że był on wcześniej członkiem Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa sugerując, że dzięki temu uda mu się połączyć zwaśnione strony. O ile w normalnych czasach powołanie na takie stanowisko kibica byłoby być może sensowne i potrzebne, o tyle obecnie może być odbierane nie jako gest dobrej woli, ale jako kolejny chwyt w ramach PR. Pan Niedziałek, przyjmując propozycję klubu, jest zobowiązany do reprezentowania stanowiska i polityki KP Legia, i jako pracownik nie będzie bezstronnym łącznikiem realizującym misję w imię wspólnego dobra. W czasach konfliktu taką funkcję powinien sprawować ktoś, kto budzi szacunek i zaufanie obydwu stron, i nie jest związany z jedną z nich na przykład stosunkiem pracy. Klub z pewnością wie, że nowy pracownik odszedł z SKLW w wyniku wewnętrznego skandalu, i spotkały go zarzuty między innymi braku solidarności z innymi kibicami i łamania wewnętrznych ustaleń (ograniczając się do tych łagodniejszych). Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że te sprawy znane są władzom klubu, co powinno prowadzić do wniosku, że szanse nowego pełnomocnika na sukces w kooperacji z SKLW są mizerne. Jeżeli zdecydowano się na taką nominację, to można przypuszczać, że chodzi o to aby pokazać, że SKLW nie jest w stanie rozmawiać nawet z "kibicem".

W przedłużającym się konflikcie czas wydaje się grać na korzyść władz klubu, stąd działania, które na pozór mogą przypominać gesty dobrej woli, ale pod woalką to często tylko PR-owska rozgrywka, która do zakończenia konfliktu nie prowadzi. Ostatnia nominacja wpisuje się w tą taktykę i negatywne pierwsze reakcje ze strony części kibiców wydają się być oczekiwane. Misja "Trzech 10" została zakończona, więc klub, nie uznając próżni w konflikcie, powołuje pełnomocnika, pokazując mniej zorientowanym, że robi wszystko co w jego mocy, wychodzi naprzeciw itd.

Pełnomocnik jako kibic musi mieć świadomość jak kibice przyjmują transfery graczy pomiędzy zwaśnionymi klubami - wie, że tacy gracze delikatnie mówiąc nie cieszą się sympatią. Dlaczego zatem zdecydował się na przyjęcie tej funkcji, skoro pewnie ma również świadomość braku autonomii? Komentarze do środowej nominacji odsłoniły kilka faktów z życia Damiana Niedziałka. Poza komentowaną sprawą odpłatnej współpracy (sprzątanie stadionu) z klubem (podczas gdy reszta kibiców zgodnie zrezygnowała z pomocy finansowej klubu w jakimkolwiek wymiarze), światło dzienne ujrzał też profil pełnomocnika na jednym z portali randkowych. W autoocenie pełnomocnik Niedziałek stwierdza: "Umiem iść z prądem, mówią o mnie, że dogadam się z każdym". O ile drugą informację należy potraktować jako przydatną cechę, to chodzenie z prądem w wirze konfliktu jest raczej trudne.

Damian zaliczył również pewną nieprzystojącą kibicowi wpadkę. Swoją aktywność rozpoczął jako członek grupy "Arystokraci", która nawet dorobiła się własnej flagi i szalików. Niestety, grupa była nieodpowiedzialna, bo na jednym z meczów zgubiła torbę z własnymi barwami. Na szczęście dla nich flagę znaleźli robiący wówczas oprawy "Cyberfani". Nigdy nie oddali jej grupie "Arystokraci" uznając, że skoro nie potrafią upilnować własnych barw, nie są godni żeby je prezentować na meczach. Damian i jego koledzy nawet nie szukali zguby i do dziś zapewne nie mają pojęcia co się stało z ich kibicowskim honorem. Czy "Arystokrata" sprawdzi się jako pełnomocnik, czy nas mile zaskoczy nową umiejętnością, przekonamy się być może już w ten p.o.Niedziałek.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!