Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Aleksandar Vuković zdobył z Legią dwa mistrzostwa Polski i Puchar Polski - fot. Adam Polak
Aleksandar Vuković zdobył z Legią dwa mistrzostwa Polski i Puchar Polski - fot. Adam Polak
Środa, 17 grudnia 2008 r. godz. 20:06

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Po prostu "Vuko"

Tomek Janus, źródło: własne

Po strzelonych bramkach wskakiwał na płot. Pod meczową koszulkę zakładał podkoszulek z podobizną Kazimierza Deyny. Biegał wokół widzewiaka wskazując na herb Legii. Jako jeden z nielicznych piłkarzy, który odnosił się do trwającego w Legii konfliktu. Kiedyś nazwany Pinokiem, by później samemu określić tym mianem kibiców z "Żylety". Choć przyjął polskie obywatelstwo, zapewnił, że nie ma zamiaru grać w polskiej reprezentacji. Gdy nie mógł dogadać się z Legią, uniósł się honorem i pożegnał z Łazienkowską. Aleksandara Vukovicia kibice Legii albo kochali, albo nienawidzili. Ale chyba wszyscy wiedzieli, że jest postacią nietuzinkową.
Początki przygody Vukovicia z Legią związane są z osobą Dragomira Okuki. Przed sezonem 2001/2002 szkoleniowiec "wojskowych" postanowił sięgnąć po 22-letniego wówczas zawodnika FK Milicionar Belgrad. Początki "Vuko" przy Łazienkowskiej nie były łatwe. Legia przegrywała, a w mediach rozpoczęły się lamenty, że "wojskowi" tak słabi nie byli jeszcze nigdy. Najwięcej dostawało się oczywiście obcokrajowcom. Jednak gdy wszystko zaskoczyło, ekipa Okuki zatrzymała się dopiero po zdobyciu Mistrzostwa Polski.

Od bohatera do zera
Z czasem uznanie zdobył także sam "Aco", który nie tylko dobrze prezentował się na boisku, ale okazał się też fanatykiem Partizana Belgrad. A że kibice zawsze cenią piłkarzy, którzy wywodzą się z trybun, "Vuko" mógł liczyć na duże poparcie. Nieco oszołomiony całą sytuacją Vuković zaczął zapewniać, że w Polsce liczy się dla niego tylko Legia i między Odrą i Bugiem nigdy nie zagra w innej drużynie. Kibice go za to kochali, ale wygłaszane zapewnienia już wkrótce odbiły się "Aco" dość nieprzyjemną czkawką.

W 2004 r. prasę obiegła informacja, że pomocnik Legii prowadzi rozmowy z Wisłą Kraków. Pogłosek nie zdementował sam piłkarz. To wystarczyło, by kibice uznali, że Vuković dopuścił się niewybaczalnej zdrady. Tak jak dawniej namawiali Serba do pozostania przy Łazienkowskiej, tak teraz nie chcieli go widzieć w barwach Legii. Przed "Żyletą" pojawiły się transparenty o treści "Vuko = Pinokio" oraz "Vuko w Wiśle" z ręką wynurzającą się z rzeki.

Dopiero wówczas piłkarz zaczął wyjaśniać sytuację. Tylko, że kibice wiedzieli swoje i nie chcieli zmieniać zdania. W końcu Vuković pożegnał się z Legią i na początku sezonu 2004/2005 wylądował w greckim GS Lyttos Ergotelis.

Od zera do bohatera
W słonecznym kraju "Vuko" nie zagrzał zbyt długo miejsca. W Grecji Vuković zarabiał najwięcej spośród wszystkich piłkarzy Ergotelis. Koledzy niezbyt chętnie widzieli więc go w drużynie. Minęło pół roku i syn marnotrawny powrócił na Łazienkowską. Czas spędzony na południu Europy spowodował, że "Aco" nabrał życiowej mądrości i stał się bardziej pokorny.

O ile w Legii Vuković dość szybko znowu stał się mocnym punktem drużyny, to z odzyskaniem sympatii kibiców miał większy problem. Co więcej, do dziś niektórzy fani nie wybaczyli Serbowi pogłosek o przejściu do Wisły. Małymi kroczkami dzięki twardej i zadziornej postawie na boisku "Vuko" zaczął jednak odzyskiwać zaufanie trybun.

Wraz z kolejnymi sezonami Vuković nabierał także boiskowego doświadczenia. Gdy w Legii pojawił się Jan Urban, po pierwszym zgrupowaniu zadecydował, że to właśnie Serb zostanie kapitanem "wojskowych". Pozycja "Vuko" w Legii tak mocna nie była jeszcze nigdy.

Porywczy jak Vuković
"Aco" zostanie jednak zapamiętany przy Łazienkowskiej nie tylko ze względu na to, co pokazywał w trakcie meczów. Na długo zostaną zapamiętane także jego pozaboiskowe zachowania. Vuković jak na Serba przystało nie siedział cicho, gdy uważał, że ktoś nie ma racji.

Tak było choćby po marcowej porażce Legii w Sosnowcu. W budynku klubowym kibice Legii mieli wówczas pretensje do piłkarzy za fatalną postawę. Wszyscy zawodnicy spuścili głowy i tylko jeden "Vuko" nie siedział cicho. Gdy nie uznawał racji protestujących kibiców, jako jeden z nielicznych nie miał oporów przed wyrażeniem swojego punktu widzenia. Fanów, którzy wcześniej nazwali go Pinokiem, zachęcił do wywieszenia transparentu o treści "Żyleta = Pinokio".

Od Serba dostawało się także zarządowi KP Legia. Gdy wiosną 2008 r. wbrew wcześniejszym zapowiedziom Leszka Miklasa, na trybuny nie powrócił doping, Vuković skomentował to w swoim stylu. "Trzeba przestać z mediacjami i obietnicami, tylko wziąć się w końcu do roboty" - wypalił.

Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść
Koniec Vukovicia w Legii przyszedł w najmniej spodziewanym momencie. Przed obecnym sezonem kapitan "wojskowych" rozpoczął negocjacje nowego kontraktu. Szło mu to jednak dość opornie, a sprawa miała rozbijać się o 20 tys. euro. Przed jednym z meczów sparingowych w Szwajcarii "Vuko" oddał kapitańską opaskę i oznajmił, że chce odejść z Legii. Dla tych, którzy znali Vukovicia, jasne było, że nie będzie rzucał słów na wiatr.

Rozmowy Serba z Mirosławem Trzeciakiem trwały aż do początku grudnia. Ich finał był jednak taki, jaki wynikał ze słów "Vuko" już na początku lipca. Na nic zdało się namawianie Jana Urbana, by Vuković pozostał w Warszawie. "Aco" zgodnie ze słowami trenera Legii okazał się upartym Serbem i zdania nie zmienił. A na odchodne pokazał, że wciąż potrafi grać na wysokim poziomie.

Tako rzecze "Vuko"
"W czerwcu nie działałem za plecami Legii. Od początku byłem szczery. Gdyby tak nie było, teraz przeprosiłbym. Teraz, w grudniu, mając wyższą ofertę Wisły, wybrałem Legię. To może zrobić tylko człowiek, który ma sentyment dla tego klubu" - po powrocie na Łazienkowską z Grecji (Nasza Legia nr 4/407)
"Gdy kilka lat temu pojawiły się pogłoski, że mam odejść do Wisły Kraków na płocie pojawił się transparent z hasłem Pinokio adresowanym do mnie. Niech teraz powieszą napis Żyleta Pinokio" - o proteście kibiców Legii.
"Gołym okiem widać, że coraz więcej jest kibiców przeciwnych ITI. W żadnym wypadku nie można tu mówić o garstce. Legia nie jest klubem, w którym potrzebne są takie sytuacje. Trzeba przestać z mediacjami i obietnicami, tylko wziąć się w końcu do roboty!" - o próbach klubu mających na celu rozwiązanie konfliktu.
"Zawsze uważałem, że kadra narodowa jest czymś wyjątkowym. W kadrze Polski powinni więc grać Polacy. I lepiej niech tak będzie" – ucinając spekulacje o grze w reprezentacji Polski.
"Jest takie serbskie przysłowie, że są ludzie, którzy dbają o własny tyłek i ci, którzy dbają o własną twarz. Dążę do tego, żeby być człowiekiem, który dba o własną twarz" – gdy zaczęły się problemy z dogadaniem z Legią.
"Ja wiem, że w Legii chcą zawsze ściągnąć lepszego zawodnika niż Vuković, ale w ostatnich sześciu latach się to nie udało. Naprawdę życzę Legii - bez żadnej kurtuazji - aby nareszcie taki zawodnik tutaj zagrał. Już wiem kto może być lepszy ode mnie... wożę go samochodem" - po ostatnim meczu w barwach Legii, wskazując na swojego następce Ariela Borysiuka.

Statystyka występów Aleksandara Vukovicia w Legii:




Pożegnalna konferencja Aleksandara Vukovicia - 20 minut MP3




fot. Woytek


fot. Mishka


fot. Woytek


fot. Woytek


fot. Piotr Galas


fot. turi



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!