Taka oprawa na Żylecie przywitała ITI na Łazienkowskiej - fot. Woytek
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Pięć lat ITI w Legii
Bodziach i Tomek Janus
Dokładnie pięć lat temu, w czasie meczu Legii z Polonią na Łazienkowskiej, Wojciech Hadaj poinformował kibiców o przejęciu przez Grupę ITI udziałów klubu od Pol-Motu. Choć dziś może trudno w to uwierzyć, ale kibice bardzo optymistycznie przyjęli tę nowinę. "Informacja o przejęciu Legii przez ITI przyjęta została entuzjastycznie! Reakcja fanów była tak spontaniczna, że legioniści przebywający właśnie przy budkach z kiełbaskami... byli pewni, że sędzia wcześniej rozpoczął mecz, a Legia właśnie strzeliła gola!" - pisał przed pięcioma laty Bodziach w relacji z trybun. Dziś pokusiliśmy się o podsumowanie pięciolecia Legii pod "rządami" ITI. Plusy wymienia i opisuje Bodziach, a minusy Tomek Janus.
PLUSY
Rozpoczęcie budowy stadionu
To co nie udało się paru poprzednim właścicielom klubu, udało się ITI. Za parę lat żaden klub w Polsce bez nowoczesnego, pojemnego stadionu nie będzie mógł faktycznie rywalizować o mistrzostwo Polski. To właśnie wpływy z biletów (przy wysokiej frekwencji) będą stanowiły coraz większy procent budżetu.
Po wielu podejściach (budowę stadionu obiecywał już dawno Lech Kaczyński, będąc jeszcze prezydentem Warszawy) i w końcu długich czynnościach administracyjnych, dziś możemy podziwiać jak nowy stadion rośnie na naszych oczach.
Warto dodać, że klub myśli również o budowie ośrodka, w którym można by było szkolić młodzież (docelowo 1000 dzieciaków). Jednocześnie pierwsza drużyna w końcu nie musiałaby korzystać z usług hotelu w Miedzeszynie przy okazji meczów w Warszawie i miałaby własną bazę.
Stabilizacja finansowa klubu
Podczas gdy coraz więcej firm w Polsce i na świecie zmaga się z kryzysem, Klub Piłkarski Legia może spać spokojnie. Choć kryzys dotknął również ITI, to na razie piłkarze i pracownicy Legii nie odczuwają jego skutków. Jeszcze kilka lat temu nasz klub przez długie miesiące nie był w stanie wywiązać się z ustalonych wcześniej premii za mistrzostwo Polski. Dziś taka sytuacja wydaje się niemożliwa. Legia swoim zawodnikom płaci nieźle jak na polskie warunki i co najważniejsze w terminie. Można więc powiedzieć, że podstawa do budowy wielkiej drużyny jest. Inna sprawa to fakt, że prezesi cały czas powtarzają na ile to Legia jest zadłużona w ITI i że całą zainwestowaną kwotę (ponoć ponad 80 mln zł) będą chcieli odzyskać.
Rozwój szkolenia młodzieży
Przez wiele lat szkolenie młodzieży na Łazienkowskiej w ogóle nie istniało. Wszyscy gracze sprowadzani byli z innych klubów, co było regułą zupełnie nie perspektywiczną. Od kilku lat nasz klub może pochwalić się profesjonalnie prowadzonymi rocznikami Młodych Wilków (powstały przed przyjściem ITI). W październiku zeszłego roku oficjalnie powstała Fundacja Akademia Piłkarska Legii Warszawa, która ma być zupełnie niezależna od KP Legia. Ma ona szkolić zawodników, którzy w niedalekiej przyszłości stanowić mają o sile pierwszego zespołu z Łazienkowskiej. Na razie pierwsi wychowankowie najstarszego rocznika Młodych Wilków wzmocnili drużynę Legii występującą w Młodej Ekstraklasie. Czekamy na awans pierwszego wychowanka do pierwszej drużyny. Warto również zauważyć, że sztab szkoleniowy młodzieżowych zespołów został wzmocniony przez specjalistów od wychowania fizycznego. To oni obserwują każdego zawodnika osobno i na podstawie szczegółowych analiz dobierają obciążenia treningowe.
Transfery z klubu
Gdyby Legia tak dobrze radziła sobie z kupowaniem zawodników, jak radzi sobie z ich sprzedawaniem, już dawno gralibyśmy w Lidze Mistrzów. Za transfery z klubu warto jednak pochwalić klubowych działaczy. Legię opuściło kilku zawodników, za których nasz klub wzbogacił się o kwoty, których mało kto się spodziewał. Dawid Janczyk nawet w polskiej lidze miał problemy z wybiciem się. Tymczasem na jego transferze udało się zarobić ponad 4 miliony euro! Całkiem niezłe pieniądze pozyskano ze sprzedaży m.in. Łukasza Fabiańskiego, Grzegorza Bronowickiego, czy ostatnio Jakuba Wawrzyniaka.
Wpływy z pamiątek i imprezy dla kibiców
Każdy klub, który chce się liczyć w Europie, nie może lekceważyć produkcji pamiątek dla kibiców. Te najpopularniejsze, mogą liczyć na olbrzymie wpływy, mające spory wpływ na budżet klubu. W Legii w końcu zaczęło się coś dziać w tym temacie. Choć na razie wpływy i pamiątki nie stoją na satysfakcjonującym nikogo poziomie, to trzeba odnotować, że coś się wreszcie ruszyło. Klubowi działacze zapowiadają, że niewielki sklepik funkcjonujący obecnie na terenie boisk bocznych to dopiero początek. Na nowym stadionie ma już powstać sklep klubowy z prawdziwego zdarzenia. Jeśli marketingowcy Legii nie będą już mylić barw klubowych, a na pamiątkach pojawi się akceptowany przez kibiców herb z 1957 roku (co zapowiadał prezes), sukces wydaje się nieunikniony.
Coraz lepiej wyglądają również kolejne akcje klubu. Zaczynano od atrakcji typu Road-show, dzięki którym piłkarzy Legii mogli zobaczyć mieszkańcy warszawskich dzielnic i okolicznych miejscowości. Obecnie piłkarze regularnie odwiedzają szkoły, więzienia, hospicja, gdzie nie brakuje fanów naszego klubu. Coraz częściej na Łazienkowskiej organizowane są także dni otwarte. Najsłabiej wśród tego typu imprez wypadają prezentacje drużyny. Najlepsza odkąd ITI jest w Legii miała miejsce na Torwarze. Później jednak było gorzej - po niskiej frekwencji na prezentacji zespołu za Wdowczyka, zrezygnowano z tej formy przedstawiania piłkarzy kibicom. Zimą tego roku ponownie zrobiono prezentację, ale w związku z decyzją za pięć dwunasta, zupełnie zapomniano o koniecznej promocji.
MINUSY
Wyniki sportowe
ITI przejmując Legią zapowiadało, że chce budować drużynę, która będzie liczyła się na europejskiej scenie piłkarskiej. Były nawet szumne zapowiedzi walki o Ligę Mistrzów. Tymczasem w ostatnich latach drogę na salony zagradzały nam takie potęgi jak ostatnia wówczas drużyna w tabeli Austria Wiedeń, litewski przeciętniak Vetra Wilno (rozegrano tylko 45 minut dwumeczu, ale i tak wyglądały one tragicznie) czy rosyjski średniak FK Moskwa. Obecnie klasowa drużyna ma być zbudowana wraz z nowym stadionem. Ten ostatni rośnie w oczach, a drużyny ani widu, ani słychu. Ostatnio miała problemy, żeby wygrać z ostatnim w tabeli Górnikiem Zabrze.
Niszczenie ruchu kibicowskiego na Legii
Podczas pamiętnego spotkania Mariusza Waltera z kibicami Legii w pubie, właściciel Grupy ITI w samych superlatywach wypowiadał się o fanach „wojskowych”. Dziś trudno liczyć, że Walter powtórzy słowa iż w piłkę gra się dla kibiców i powinno mieć z nimi wzajemny szacunek. Przez pięć lat trybuny przy Łazienkowskiej przeszły od karnawału do stypy. Kto jest winny? I kibice, i klub mają swoje grzeszki na sumieniu. Problem w tym, że słuchając niektórych wypowiedzi pracowników KP Legia, można dojść do wniosku, że protest jest im na rękę. Źle zagraliśmy? - to przez protest. Ograło nas FK Moskwa? - to przez protest. Bilety są drogie? - to przez protest. Mówiąc o mafii na trybunach jednak nic się nie osiągnie. A i o zapełnienie nowego stadionu bez opraw przygotowywanych przez „małą grupkę niepokornych” będzie trudno.
Zatrudnienie niekompetentnych osób
Szef marketingu Legii, który ciągle myli kolejność barw klubu. Były już rzecznik prasowy, który robił wszystko oprócz ułatwiana mediom przekazywania informacji o Legii. Dyrektor ds sportowych, który od kilkunastu miesięcy nie może sprowadzić napastnika, a za to kupuje Hiszpanów na pęczki. To tylko trzy przykłady osób, które za rządów ITI pracowały, bądź nadal pracują, przy Łazienkowskiej. Medialny koncern zapowiadał, że z Legii chce zrobić profesjonalny klub. Powinien więc zatrudniać prawdziwych profesjonalistów, jak czyni choćby w TVN. Oczywiście każdemu mogą się zdarzyć błędy i potknięcia, ale jeżeli jest ich za dużo to chyba coś nie gra.
Zabawy z herbem
Kapsel, graficzny potworek i trumienka – takie pomysł na herb Legii przedstawił przez pięć lat pobytu przy Łazienkowskiej ITI. Zasłanianie się przy tych pomysłach chęcią czerpania zysków ze sprzedaży pamiątek, można uznać za mocno naciągane. No bo i po co robić pamiątki ze znakiem, który mało kto uznaje? Duża część kibiców to uparte towarzystwo i za Legii święty znak uznaje herb z 1957 r. A skoro futbol to biznes, to nasz klient nasz pan. Dobrze więc, że KP Legia w końcu zyskała prawa do zielonej tarczy. Teraz trzeba tylko czekać na nowe pamiątki.
Ceny biletów
115 zł – tyle musieli zapłacić kibice, którzy chcieli obejrzeć listopadowe spotkanie Pucharu Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok z sektorów C i D trybuny krytej. Gdyby mecz rozgrywany był na początku kwietnia, można by to uznać, za świetny żart na prima aprilis. Nie był to jednak żart, bo Legia konsekwentnie podwyższa ceny biletów na spotkania przy Łazienkowskiej. Doszło do paradoksalnej sytuacji, gdy cena wejściówki na jeden mecz legionistów była zbliżona do ceny karnetu na innych stadionach. Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i na jutrzejszy mecz bilety kosztują 5 i 10 zł. Wypada mieć tylko nadzieję, że na nowym stadionie znajdzie się miejsce dla młodszych i mniej zasobnych fanów.
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!