Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Poniedziałek, 8 czerwca 2009 r. godz. 16:12

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Od słowa do słowa

Qbas

Uwaga, tekst zawiera niecenzuralne sformułowania!
W Legii od zawsze dużo się mówi, obiecuje, zapowiada i rozlicza. A skoro sezon już za nami i rozpoczęły się różnego rodzaju plebiscyty, podsumowania i opracowania, to my również postanowiliśmy stworzyć pewną kompilację. I tak powstał swoisty słownik najczęściej powtarzanych słów przy Łazienkowskiej. Używają ich piłkarze, działacze i kibice. Niektóre wyrazy towarzyszą nam od lat, inne wiążą się jedynie z minionymi rozgrywkami. Na pewno nie jest to zbiór pełny, możliwe też, że nieobiektywny. Oceńcie sami, a może słownik kiedyś zostanie poprawiony i uzupełniony.

Kurwa – wulgaryzm, powtarzany jako przekleństwo. Ma wiele znaczeń i jest najczęściej używanym słowem nie tylko na Legii. Choć staropolskie to wciąż na czasie, wręcz modne. Używając go wyraża się wszelkie emocje, choć różni się intonacją. Radość po bramce to zazwyczaj mocne i głośne "kurwa", czasem "kurwa, jest!", a w meczu z Piastem usłyszeliśmy nawet "brawo, kurwa!". Gdy zawodnik pragnie pokazać jak bardzo jest zawiedziony, także używa wymienionego wyżej słowa, dla lepszego efektu przeciągając jednocześnie samogłoskę "a". "Kurwa" wyraża również zdenerwowanie, w Legii najczęściej brzmi to "Kurwa, Czini!", choć jeszcze niedawno dominowało "Gizmo, no kurwa!". Bywa też, że piłkarze wplatają je w przyjacielską konwersację z sędzią: "Kurwa, chuju!". Kurwy nie skąpi też Jan Urban motywując swych podopiecznych do bardziej męskiej gry "Jak chcą kurwa wojny, to będą ją mieli! Napierdalamy!". Czasem używa się go ot tak, po prostu w codziennej rozmowie, jako swoiste podkreślenie barwności naszego pięknego języka. Choć "wojskowi" to międzynarodowe towarzystwo, to jednak polskie "kurwa" dominuje i przebija angielskie "fuck", wschodnią "blać" czy hiszpańskie "puta". Jedynie Pance Kumbev trzyma się swego bałkańskiego "picku mater". Co ciekawe, "kurwa" po słowacku to po prostu "kurva". Zdarza się nawet, że rzeczonego słowa używa trener Jacek Magiera, ale złapać go na tym występku to nie lada wyczyn. On woli inne określenia. "Kurwy" nie szczędzi też warszawski kibic, za co przy niekorzystnym zbiegu okoliczności może zostać ukarany zakazem stadionowym. Mimo to "kurwy" na stadionie nie unikniemy, bo nie da się zrobić z niego teatru.

Piłka – kulisty przedmiot najczęściej używany w sportach i grach. Niezbędna do wykonywania zawodu piłkarza. Większość jest elastyczna, a w środku wypełniona powietrzem. W polskiej ekstraklasie gra się futbolówkami firmy "Puma". Narzekają na nie wszyscy, zresztą słusznie. W Legii jednak piłka ze znaczkiem kota stała się kolejnym wytłumaczeniem niepowodzeń drużyny. Bo ciężka, bo nasiąka, bo przeszkadza, bo zbyt okrągła. Aby wygrać mecz piłkę należy umieścić w bramce przeciwnika. To spory problem dla naszych milusińskich. Nie licząc Takesure Chinyamy, najlepszy strzelec Legii Piotr Giza ma ledwie 5 bramek na koncie. Ciekawostką jest również fakt, że pozostali napastnicy mają łącznie tyle goli co nieskuteczny "Gizmo". Dramat.

Boisko – wydzielony, równy i utwardzony teren, porośnięty trawą, czasami pokryty nawierzchnią tartanową lub sztuczną trawą. Również jeden z powodów słabej gry "wojskowych". Boisko bowiem bywa nierówne, wyboiste, nasiąknięte, zmrożone, za twarde czy za grząskie. Może też mieć za długą bądź za krótką trawę. Tymczasem nasze orły najczęściej prezentują się dobrze tylko u siebie, bo mają murawę równą jak stół. A stwierdzenie "Przecież oba zespoły grały w tych samych warunkach", to tylko pusty slogan. Legia gra technicznie i musi mieć ku temu odpowiednią nawierzchnię. Koniec i kropka, o!

Komentarze – tekst lub wypowiedź o charakterze opiniotwórczym. W naszym klubie przejmują się nimi jak mało gdzie. Również tymi internetowymi, które czytelnicy mogą umieszczać pod newsami. I pracownicy Legii, i jej zawodnicy bacznie śledzą co i jak się pisze o nich oraz o klubie. Nic im nie umknie i komentując daną informację warto czasem zastanowić się, czy wypada pisać pewne rzeczy. Można komuś zrobić wielką przykrość, albo spowodować nerwowe reakcje i zapędy cenzorskie u niektórych pracowników KP, co zdarza się po niektórych tekstach, niektórych autorów z niektórych redakcji.

Trener - osoba zajmująca się przygotowaniem fizycznym i psychicznym swoich podopiecznych (najczęściej grupy) w wielu dziedzinach życia, ale przede wszystkim sportu. Trener to inaczej szef. W Legii szanuje się szefa. Jan Urban ma poważanie wśród zawodników jako były świetny piłkarz, szkoleniowiec, ale przede wszystkim człowiek. Bardzo, aż czasem do przesady, dba o podopiecznych i praktycznie zawsze stanowczo ich broni przed krytyką mediów. A to piłkarze doceniają. I odpłacają się trenerowi dobrą grą, choć nie zawsze rychliwie, jak choćby w przypadku Piotrka Gizy. Na początku swej przygody z Legią Urban był bardzo otwarty na ludzi i równie uśmiechnięty. Nieco zmieniła go legijna rzeczywistość, ale wciąż to najsympatyczniejszy szkoleniowiec od czasów Stefana Białasa. Złośliwi twierdzą, że Legia gra tak jak Urban mówi, czyli wolno i niewyraźnie. Ważne są jednak efekty jego pracy, a te są mizerne. Jeszcze gorzej bywa z sensem wypowiedzi trenera.

Wywiad - rozmowa pomiędzy dwiema osobami lub prowadzącym i grupą osób, podczas której osoba przeprowadzająca wywiad zadaje pytania w celu uzyskania pewnych informacji. W wywiadach piłkarze wypadają różnie, ale udzielają ich bardzo często. Nie zawsze mają do powiedzenia cokolwiek ciekawego, nagminnie pozostają przy wypowiedzeniu paru sztampowych zdań, zwłaszcza na żywo, przed kamerami. Trudno też się temu dziwić, skoro z jednej strony nie wszystkim dziennikarzom można ufać i nie zawsze można wierzyć w ich dobre intencje, o inteligencji i takcie żurnalistów nie wspominając. Z drugiej zaś strony zawodnicy muszą mocno się pilnować by nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zostać źle odebrane w klubie. W Legii jest grupa profesjonalnie podchodząca do sprawy i chętnie udzielająca wypowiedzi. Zdarza się, że niektórzy sami przejmują dyktafon i de facto prowadzą rozmowę. Są też tacy, którzy z niejasnych powodów stronią od dziennikarzy. Tu zdecydowanie dominują obaj reprezentanci Zimbabwe. Choć zdarzyło się też, że jeden z młodych graczy na zgrupowaniu w Hiszpanii odmówił skomentowania I połowy meczu, gdyż... był zmęczony. Skoro wówczas padał po 45 minutach, to trudno się dziwić, że jakoś nie może zaistnieć w zespole, choć raz nawet został bohaterem meczu. Ciekawie też było swego czasu, gdy pewien obrońca "wojskowych", który niedawno opuścił nasz klub, w czasie pierwszego wywiadu na Legii był zaczepiany przez jednego z weteranów drużyny. Ten drugi uporczywie nie szczędził mu złośliwości, więc nasz bohater po przyjacielsku zwrócił mu uwagę i poprosił by mu nie przeszkadzał w rozmowie z dziennikarzem, taktownie sugerując: "Wiesz co? Wal się na ryj!".

Kibic - osoba zainteresowana jakąś publiczną dyscypliną, najczęściej sportową. Aktywnie uczestniczy w zdarzeniach związanych z jego ulubioną dyscypliną. Do kibiców zalicza się przede wszystkim widzów widowisk sportowych na stadionach, halach i innych obiektach, ale także telewidzów oglądających sport lub osoby wspominające czasami o danej dyscyplinie. Kibic na Legii to bardzo specyficzna kategoria i równie specyficznie podchodzą do niego zawodnicy, jak i pracownicy klubu. Bardzo często o nich się mówi, zwłaszcza w kontekście trwającego od niemal dwóch lat "protestu". Gdy wszystko idzie dobrze, to kibice są w porządku, nawet jeśli nie dopingują. Słyszymy wówczas "Przyzwyczailiśmy się już do gry w trudnych warunkach, bez wsparcia publiczności". Gorzej, jeśli piłkarzom powinie się noga i nie wygrają meczu przy Łazienkowskiej: "Jesteśmy jedynym zespołem w Europie, który na meczach u siebie nie ma wsparcia widowni. Brakuje nam tego, to nienormalne". Ciekawe na co teraz, gdy doping powrócił, będzie się zrzucać winę za niepowodzenia? Tymczasem według nowej nomenklatury kibic ma być klientem utrzymującym klub. Tylko zapomniano, że skoro płaci, to ma prawo też żądać. Ale na Łazienkowskiej ma prawo jedynie milczeć. Bo może podpaść którejś ze stron "konfliktu".

Dziennikarz - osoba zajmująca się przygotowywaniem i prezentowaniem materiałów w środkach masowego przekazu. Dziennikarzy na Legii nigdy nie brakowało. Są na każdym treningu, sparingu czy obozie. Niech mądre głowy mówią co chcą o Lechu czy Wiśle, ale to jednak nasz klub budzi największe emocje i cieszy się zainteresowaniem mediów. Gdy na zgrupowanie krakowian w Hiszpanii wyruszyło dwóch przedstawicieli wiślackich portali internetowych, to Legię obserwowało w tym samym czasie na stałe 12 osób, nie licząc ekipy telewizji "n". Bycie dziennikarzem "od Legii" to wcale nie taka prosta sprawa. Bo jak tu rzetelnie oceniać kolegów, z którymi się imprezuje, gra w pokera, pije czy po prostu spędza czas wolny? Trudno się potem dziwić, że w redakcjach różnych gazet zupełnie inaczej oceniono danego zawodnika, czy w ogóle ten sam występ drużyny. Piłkarze lubią wiedzieć, kto jest z jakiej redakcji i, tak jak było już pod hasłem "komentarze", doskonale wiedzą kto ich skrytykował, kto pochwalił i jaką notę wystawił. Onegdaj jeden z naszych czołowych napastników, który za występ w Zabrzu otrzymał przeciętną notę, gonił za parą dziennikarzy pytając: "No kiedy ja miałem tę stratę? No kiedy?!". I jeszcze jedno, dziennikarze piją i to jak! Na zgrupowaniach niektórym zdarzało się opuszczać połowę treningów, właśnie z powodów "zdrowotnych".

Kontuzje - uszkodzenie tkanek lub narządów na skutek doznania urazu mechanicznego. Specjaliści dzielą je na mechaniczne i mięśniowe. Kontuzje są wpisane w zawód piłkarza. Nic w tym w sumie szczególnego, że co chwilę, któryś z naszych zawodników "łapie" uraz. Tak jest w większości polskich klubów. Niestety, najczęściej niedysponowany jest z tego powodu Bartek Grzelak, który w czasie swego ponad dwuletniego pobytu w Warszawie więcej się leczył niż grał. Jakże większe pole manewru miałby trener Urban mogąc liczyć na regularną grę "Grzela" czy Sebastiana Szałachowskiego. Niektórzy winą za nadmierną kontuzjogenność (jeśli w ogóle możemy mówić o takim zjawisku) obarczali doktora Stanisława Machowskiego. Z doktorem wiąże się ciekawa historia. Gdy z Legii odszedł Dragomir Okuka, znany również jako "Kat z Belgradu", sztab medyczny wpadł na pomysł by założyć przy stadionie klinikę jego imienia, w której leczyłyby się wszystkie "ofiary" treningów z Serbem. Tak w ramach upamiętnienia jego "nowatorskich" metod treningowych. Na wejściu pacjentów miała nawet witać flaga z podobizną "Drago", którą niegdyś można było obejrzeć podczas meczów na "Żylecie".

Napastnik - zawodnik w piłce nożnej, który gra na pozycji najbliższej do przeciwnej bramki i dlatego w drużynie głównie to on jest odpowiedzialny za zdobywanie bramek. Napastnik to słowo powtarzane przez sztab szkoleniowy równie często jak pierwsze słowo ze słownika przez piłkarzy. Przy Łazienkowskiej właściwie od czasu duetu Saganowski – Włodarczyk nie ma skutecznej pary atakujących. Sam Takesure Chinyama to za mało by poważnie myśleć o zaistnieniu w europejskich pucharach. Sam, gdyż nie wiadomo kiedy i na jak długo do zdrowia wróci Grzelak. Jest jeszcze Adrian Paluchowski, ale na Legię jest po prostu na razie zbyt chimeryczny. Szkoleniowcy z utęsknieniem wypatrują wzmocnień w ofensywie. Niestety, poważnie do sprawy nie podchodzą ludzie odpowiedzialni przy Łazienkowskiej za transfery i ściągają na testy kopaczy ziemniaków, a nie napastników. Do historii klubu przejdzie też dokonanie wyboru latem 2008 r. między Robertem Lewandowskim a Hiszpanem Mikelem Arruabarreną i postawienie na tego drugiego. "Arru" został wprawdzie czołowym strzelcem, ale w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy i po paru miesiącach poszedł na wypożyczenie do II ligi hiszpańskiej. W naszej lidze zasłynął przede wszystkim z nieporadności i infantylnych wypowiedzi w stylu: Chcę by kibice nazywali mnie "Arrucadabra", podobnie jak fani Interu wołają na Ibrahimovicia "Ibracadabra". W tym samym czasie Lewandowski strzelał gole dla Lecha i dla reprezentacji, w której zadomowił się już na dobre. Jednak jak ćwierkają wróbelki, "Lewy" coraz mocniej zaprzyjaźnia się z "sodówką", ale to na marginesie. Tak czy owak, odpowiedzialny za całą sprawę dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak, m.in. za takie transfery, stracił miejsce w zarządzie klubu. Początek końca "Franka" w Warszawie?

Stadion - budowla sportowa (najczęściej otwarta), przeznaczona do rozgrywania zawodów w różnych dyscyplinach sportu i innych masowych imprez widowiskowych lub komercyjnych. Przy Łazienkowskiej trwa właśnie budowa nowoczesnego obiektu na miarę wielkiego klubu i całej Warszawy. Nowy stadion rośnie w oczach, przywołując wspomnienia obietnic z nim związanych. Pierwsze pojawiły się na początku lat 90 – tych XX wieku, gdy koło Legii zaczęła kręcić się fundacja WarsFutbol. Nowa arena "wojskowych" miała być w pełni zadaszona i mieścić 45 tys. fanów. Zamiast tego, już w czasach rządów Janusza Romanowskiego, przed eliminacjami Ligi Mistrzów w 1994 doczekaliśmy się wymiany drewnianych ławek na krzesełka. Później stadion obiecywali Koreańczycy z Daewoo, Pol-Mot, aż wreszcie od słów do czynów przeszli ludzie z ITI. W międzyczasie obiekt stał się przedmiotem sporów politycznych i cynicznie wykorzystywanym elementem różnego rodzaju kampanii wyborczych. Stadion jest też dobrym alibi dla władz klubu. "Mistrzostwo? Liga Mistrzów? Liga Europejska? Poczekajmy najpierw na stadion, to przecież podstawa" – mówią pracownicy KP. Na szczęście czas rozliczeń z obietnic nadchodzi wielkimi krokami, wraz z rosnącymi z każdym dniem trybunami.

Mistrzostwo – wygrana w prowadzonych cyklicznie (najczęściej corocznie-co sezonowo) rozgrywkach, mających na celu wyłonienie najlepszej męskiej drużyny piłkarskiej w Polsce. Słowo wymawiane niemalże z namaszczeniem przez wszystkich legionistów. Większość z nich nigdy nie miała "majstra" i bardzo pragnie tego tytułu. O mistrzostwie na Legii mówi się w kółko. Przed każdym sezonem zawsze są szumne zapowiedzi, bo przecież taki klub musi walczyć o należne mu miejsce. Ostatnio udało się to w 2006 roku pod trenerskim przewodem Dariusza Wdowczyka, znanego obecnie bardziej jako Dariusz W., antybohater piosenek kabaretowych. Liga niestety zbyt często brutalnie weryfikuje deklaracje. Mimo tego nasi milusińscy zawsze twierdzą z wiarą, że mają najlepszy skład w Polsce i właściwie to z automatu, za nazwiska, powinno przyznawać się im mistrzostwo. A w promocji dorzucać puchar. Niestety, nawet wylane na treningach litry potu nie dadzą efektu, jeżeli w głowach nie pojawi się szacunek dla przeciwników i poważne traktowanie każdego spotkania. Z drugiej strony to dobrze być w życiu optymistą. Jest przy Łazienkowskiej osoba, która zawsze przed meczem obiecuje, że wygramy. W końcu jesteśmy Legia Warszawa! Na samym optymizmie daleko jednak nie zajedziemy.

Pieniądze - materialny lub niematerialny środek, który można wymienić na towar lub usługę. "Kasa Misiu, kasa!" - prawił klasyk. Ta zasada wciąż żyje i ma się dobrze, również wśród naszych piłkarzy. O pieniądzach mówi się dużo, często i z pasją. A podobno gentlemani o nich nie rozmawiają... Zawodnicy nie lubią wyciągać tego typu tematów na zewnątrz. Podkreślają, że pieniądze nie są wcale najważniejsze. Ot, choćby jeden z naszych internacjonałów, który przedłużył niedawno kontrakt z Legią rozpowiadał dziennikarzom, że mimo licznych ofert, zostaje w Warszawie, bo mu tu dobrze, a te setki tysięcy euro wcale nie były najistotniejsze. Gdy po złożeniu podpisu pod kontraktem pojawił się na treningu, jego prasowe wynurzenia zostały poddane pod wątpliwość i niecnie obśmiane przez innego obcokrajowca, który zagrał wiosną tylko jeden mecz ligowy. No, ale żeby nie było, kasa szczęścia nie daje. Dają je dopiero zakupy. A te legioniści robią najczęściej w Galerii Mokotów, tak żeby było blisko do domu. To właśnie Mokotów stał się teraz najpopularniejszą dzielnicą mieszkalną wśród naszych orłów. Najmodniejszy wcześniej Ursynów zamieszkuje już tylko paru piłkarzy – Choto, Chinyama, Roger i Rybus.

Konflikt - proces społeczny zachodzący pomiędzy jednostkami, grupami, klasami w wyniku sprzeczności interesów i powodujący wrogość między nimi. Miejmy nadzieję, że ten temat jest już za nami, a piłkarze i trenerzy nie będą musieli kluczyć w wypowiedziach, by nie urazić kibiców, bądź nie narazić się władzom Legii. Kilku zawodników podejmowało nawet nieśmiałe próby podjęcia się mediacji między stronami, ale nikt tak naprawdę nie chciał nadstawiać tyłka. Dopiero duet warszawiaków Rocki & Jarzębowski spędził trochę czasu z kim trzeba i w jakimś stopniu przyczynił się do powrotu dopingu na Łazienkowską. Natomiast warto wspomnieć, że większość piłkarzy nie za bardzo orientuje się dlaczego część kibiców nie pokochała ich hojnego pracodawcy. "Dalibyście spokój z tymi racami. W całej Europie są zakazane!" – zaskoczył nas swą analizą problemu jeden z piłkarzy, którzy zimą odeszli z klubu, obecnie znany z afery dopingowej. Ciekawe jak teraz znosi mecze swojej drużyny http://www.youtube.com/watch?v=i_CtqwtG9VE?

Hazard - wszystkie gry pieniężne, w których o wygranej w mniejszym lub większym stopniu decyduje przypadek. Trudno powiedzieć czy hazard jest w Legii problemem. Raczej nie. Piłkarze lubią po prostu zakładać się o różne drobiazgi i wydawać na to stosunkowo niewielkie sumy. Oczywiście w skali swych zarobków. Zakłady idą właściwie o wszystko, a stawką są nie tylko pieniążki, ale też np. obiad dla całej drużyny. Popularny jest wciąż poker, zwłaszcza podczas dłuższych wyjazdów czy zgrupowań. W czasie parogodzinnej partyjki niektórzy potrafią wygrać parę tysiączków, podczas gdy inni oczywiście je tracą. Na szczęście nie widać następców Kamila Grosickiego, wielkiego miłośnika czarnego i czerwonego, który nie dość, że zadłużał się u kolegów z drużyny, to jeszcze zalegał masę pieniędzy "ludziom z miasta". Stąd jego błagania o zgodę klubu na wyjazd do Szwajcarii, gdzie mógł się odkuć finansowo. Warto przy okazji przypomnieć, że swego czasu Jacek Zieliński zgarniał drugą wypłatę właśnie z hazardu, niemiłosiernie ogrywając kolegów w karty.

Transfer - przejście zawodnika z jednego do innego klubu, za ustaloną ceną. W Legii jest to słowo mocno elektryzujące. Zawsze dużo się spekuluje, rozmawia i próbuje. Efekty są różne. Wprawdzie w ciągu ostatniego roku udało się sprowadzić kilku piłkarzy z nazwiskami, ale tych najbardziej potrzebnych wciąż brak – lewoskrzydłowego i napastnika (-ów). Fakt ten najbardziej rzutuje na mierną ocenę efektów pracy dyrektora sportowego Mirosława Trzeciaka. O panu Mirosławie krąży wiele anegdot i nie są one dla niego zbyt miłe. Prawda natomiast jest taka, że Trzeciak zmienił się na gorsze w czasie pracy w Warszawie. Zrobił się mało sympatyczny i zwyczajnie czepialski. Zresztą to nieważne, bo może być kompletnym tetrykiem, byleby wykonywał swą pracę efektywnie. A z tym ma duży kłopot.

3 punkty - liczba punktów dopisywanych do dorobku w tabeli, którą otrzymuje drużyna za wygraną w meczu ligowym. "Zawsze gramy o 3 punkty" – to hasło przy Łazienkowskiej jest równie wyświechtane jak stare, wojskowe sienniki. No, ale właściwie czego innego można się spodziewać? Przecież nie wypada mówić otwarcie, że tu i tu by wystarczył remis. Pismaki bezlitośnie wytknęliby minimalizm. Więc lepiej mamić kibiców w myśl przyśpiewki "Tylko zwycięstwo, hej Legio, tylko zwycięstwo!", tak bezpieczniej i wygodniej. Trenerzy i piłkarze tymczasem bardzo skrupulatnie śledzą tabelę i doskonale wiedzą ile punktów i w jakim momencie potrzeba do osiągnięcia założonego celu. W Legii z tym liczeniem jest jednak najwyraźniej pewien problem. W zeszłym sezonie zespół zdobył 63 oczka, aż o 14 mniej niż mistrz kraju Wisła. Na koniec tego sezonu mamy o dwa punkty mniej na koncie i 3 punkty straty do mistrza. To świadczy o dwóch rzeczach. Po pierwsze poziom Ekstraklasy znów się obniżył, a po drugie Legia cofnęła się w rozwoju. Nawet zdobycie mistrzostwa z tak skromnym dorobkiem świadczyłoby bardziej o słabości rywali, niż o sile "wojskowych".

Alkohol - piłkarze piją i tu nie ma żadnych wątpliwości. Gdyby było inaczej, to można by rzec, że czas umierać. Są widywani w nocnych klubach czy knajpach, bo są ludźmi. Dopóki nie przeginają, tzn. wiedzą kiedy, ile i z kim, to nic nam do tego. Podobnie zresztą uważa trener Urban. Nie widać by w zespole był akurat w tym temacie jakiś problem. Czasem zdarzają się wpadki, takie jak ostatnio fotki zrobione przez "Fakt" Maciejowi Rybusowi z papierosem i piwem w dyskotece, ale to wyjątki. Wynika to z tego, że piłkarze bardziej profesjonalnie podchodzą do zawodu, ale też po prostu boją się szpiegowania brukowców. Wygląda na to, że minęły już czasy baletów inspirowanych przez panów B., S. i W., a przynajmniej nie są już tak rzucające się w oczy. Trenerom jednak nic nie umknie uwadze, a zawodnicy ponoszą odpowiedzialność za swoje zachowania. Wspomnianej trójki nie ma już w Legii m.in. właśnie ze względu na zbytnie umiłowanie zabawy i demoralizowanie kolegów, zwłaszcza młodszych. Jeden z nich, obecnie wypożyczony, jakoś zaprzyjaźnił się z kolegą B. Gdy ten drugi odchodził z Legii, zorganizował huczne pożegnanie, na którym pojawił się też nasz młodzian, zresztą razem z czołowym napastnikiem i prawoskrzydłowym. Międzynarodowa ekipa wykwintnie bawiła się niemal do rana, a rzecz miała się dwa dni przed meczem z Koroną Kielce. Trudno się dziwić, że trenerzy nie byli z tego powodu zbyt szczęśliwi, a balangowicze zebrali solidną burę (nomen omen). Najmocniej oberwało się młodemu, ale taki to już los małolatów. Na tyle mocno, że wylądował daleko poza Warszawą i wcale nie wiadomo czy wróci.

Herb - znak rozpoznawczo-bojowy, wywodzący się z symboliki heroicznej lub znaków własnościowych. Herb Legii jest jeden, podobnie jak jest jedno logo. Herb to tarcza z czarną elką na białym tle i czerwono – biało – zielonymi barwami, logo to biała elka na czarnym tle. Do herbu przywiązani są kibice, do logo klubowi najemnicy. I tak trwa rozdwojenie jaźni, gdzie jedni mają rozsądne argumenty, a drudzy usta pełne frazesów i mętnych tłumaczeń. Ciekawe tylko, że piłkarzom jakoś wszystko jedno co noszą na piersi. Grunt by kasa się zgadzała. Warto przy tej okazji wspomnieć, że heraldyka klubów piłkarskich była przedmiotem pracy magisterskiej Jacka Magiery.

Bezpieczeństwo - stan, który daje poczucie pewności i gwarancję jego zachowania oraz szanse na doskonalenie. Jest to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Odznacza się brakiem ryzyka utraty czegoś dla człowieka szczególnie cennego – życia, zdrowia, pracy, szacunku, uczuć, dóbr materialnych i dóbr niematerialnych. Na Legii to symbol władzy ITI i prawdziwa obsesja. Istne panaceum na zło tego świata. Bezpieczeństwem tłumaczy się wszelkie działania podejmowane względem kibiców, które wzbudzają kontrowersje. Dla bezpieczeństwa piłkarzy wyprasza się czasem z treningów niektórych dziennikarzy, podczas gdy klubowi żurnaliści najwyraźniej zagrożenia nie stanowią. Dla bezpieczeństwa przy wejściu na Żyletę były czynne dwie kasy, by ludzie radośnie mogli tłoczyć się w bezpiecznej kolejce. Przykładów można przywołać więcej, ale na pewno wszystkie tego typu zdarzenia służą naszemu dobru. Nawet jeśli o tym nie wiemy. Na pewno dobrze też chce dla nas dyrektor ds. bezpieczeństwa Bogusław Błędowski, a jeszcze lepiej chciał jego poprzednik Stefan Dziewulski. Nawet jeśli sami o tym nie wiedzą...


przeczytaj więcej o: ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!