Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Gniazdo na Krytej - fot. Woytek
Gniazdo na Krytej - fot. Woytek
Wtorek, 6 października 2009 r. godz. 11:20

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Klub wydaje zakazy stadionowe i ostrzega gniazdowego

Bodziach

W ostatnich dniach Klub Piłkarski Legia nałożył na część kibiców klubowe zakazy stadionowe. Kibicom zarzucono zajmowanie miejsc w nie swoich sektorach na stadionie oraz wznoszenie wulgarnych okrzyków. Tym razem nie chodzi o okrzyki pod adresem właścicieli czy pracowników klubu. Dwie osoby otrzymały zakazy za śpiewanie piosenki o Polonii. Ostatnie ostrzeżenie KP Legia wysłał do prowadzącego doping "Starucha".

W jego przypadku chodzi również o intonowanie wulgarnych przyśpiewek. Kilka razy klubowy zakaz próbowano "przybić" także drugiemu gniazdowemu, jednak kibicowi udało się wybronić na posiedzeniach Komisji Ligi.

Legia kierując pisma do kibiców ws. klubowych zakazów stadionowych, powołuje się na regulamin imprezy masowej na stadionie przy Łazienkowskiej 3. Paragraf 13 zawiera m.in. następujące zapisy:
Uczestnikom imprez organizowanych na Stadionie, pod rygorem objęcia zakazem wchodzenia na stadion /m.in. poprzez unieważnienie karty Klubu Kibica lub identyfikatora/ na okres do 2 lat zakazuje się:
- opuszczania w czasie trwania imprezy /meczu/ miejsca oznaczonego na bilecie lub abonamencie bez zgody służby porządkowej;
- głoszenia i wywieszania haseł /symboli, pieśni/ o treściach obscenicznych, wulgarnych, obraźliwych, rasistowskich, itp.;

Od zakazu klubowego kibicom przysługuje odwołanie do Komisji Ligi. W niektórych przypadkach fanom udaje się skutecznie odwołać. W minionym tygodniu paru osobom ta sztuka się nie udała. Fanom przedstawiono dowód w postaci nagrania video w czasie śpiewania przyśpiewki "Polonia Ka, Polonia eS...", w której zawarte jest jedno słowo powszechnie uważane za obraźliwe.

W tej chwili nie wiadomo czy niebawem podobny los nie czeka gniazdowego Legii, "Starucha". 22 września prezes Zarządu klubu, Leszek Miklas wysłał do niego pismo, w którym informuje, że forma prowadzenia przez dopingu przez "Starucha" nie jest właściwa. "Informujemy, że jeżeli nie zaprzestanie Pan używania wulgaryzmów i intonowania przyśpiewek zawierających takie wyrazy zostanie na pana nałożony klubowy zakaz stadionowy" - napisał w piśmie prezes Legii. Piotr Staruchowicz w minionym tygodniu odpowiedział na pismo prezesa. Treść obu pism poniżej:

Pismo Klubu Piłkarskiego Legia do "Starucha":

"Po raz kolejny zwracamy się z zastrzeżeniami co do formy prowadzenia przez pana dopingu na meczach Legii. Publiczne używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne jest niezgodne z obowiązującym regulaminem stadionowym.
Wielokrotne nasze prośby i napomnienia nie dały żadnych efektów, nadal słychać przekleństwa i intonowanie przyśpiewek o wulgarnej treści. Przed ostatnim meczem został Pan ostrzeżony ponownie, bez efektów.
Zdając sobie sprawę z Pańskiej szczególnej roli w organizacji dopingu oraz wobec tego, że toczą się od kilku miesięcy rozmowy pomiędzy SKLW, które Pan także reprezentuje i Klubem, nie podejmowaliśmy kroków ostatecznych. Niestety nie docenił Pan tego albo reprezentuje Pan to grono, które nie chce słyszeć o porozumieniu z Klubem i torpeduje je Pan z premedytacją. Mając wszelkie przesłanki ku temu by zastosować wobec Pana klubowy zakaz stadionowy, nie chcieliśmy, aby Pana ewentualny zakaz stadionowy stał się pretekstem do storpedowania ewentualnego porozumienia. Nie daje nam pan jednak wyboru. Informujemy, że jeżeli nie zaprzestanie Pan używania wulgaryzmów i intonowania przyśpiewek zawierających takie wyrazy zostanie na pana nałożony klubowy zakaz stadionowy

Z poważaniem,
Leszek Miklas, Prezes Zarządu"


"Gniazdowy" Legii odpowiedział klubowi następująco:

Drodzy Państwo,

Ze zdumieniem przeczytałem list sygnowany przez Prezesa Zarządu, Pana Leszka Miklasa, dotyczący zastrzeżeń przedstawicieli klubu co do formy i sposobu prowadzenia przeze mnie dopingu na meczach Legii. Pragnę poinformować, iż wbrew twierdzeniu zawartemu w liście, przed "ostatnim meczem" (którym?) nikt z pracowników KP nie kierował w moją stronę żadnego ostrzeżenia.
Zdumienie moje było jednak spowodowane czym innym – mianowicie tym, ze klub po raz kolejny w sposób uznaniowy i wybiórczy traktuje marginalny w odczuciu większości kibiców problem wulgaryzmów na stadionie. Pojawiają się one bowiem wszędzie: padają zarówno z ust zawodników cieszących się z bramki lub zasmuconych nieudanym zagraniem, jak i z ust trenerów, np. w formie bezcennych porad taktycznych typu "wyjazd k...a!". Najdobitniej słychać je wtedy, kiedy zgromadzona na stadionie publiczność nie prowadzi dopingu, lub prowadzi go w sposób niezorganizowany, czego świadkami byliśmy np. w pierwszej połowie meczu z Lechem. Od pustych trybun nowego stadionu odbijało się na przemian echo wulgaryzmów padających co chwila na murawie i tych, którymi kibice bądź to wyrażali swoją dezaprobatę dla pracy arbitra tego meczu, pana Małka, bądź też wyrażali swą antypatię dla klubu z Poznania oraz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Niestety, na meczu z Lechem z przyczyn zdrowotnych być nie mogłem, jednak transmisja telewizyjna nie pozostawia obiekcji co do trafności moich spostrzeżeń. Ponadto chciałbym wskazać na rażącą hipokryzję w postępowaniu Zarządu KP - z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że żaden z zawodników Legii ani członków sztabu szkoleniowego nie został upomniany przez Zarząd KP podobnym pismem jak ja.
Być może teraz widzą Państwo, że wulgaryzmy na stadionie nie są nierozerwalnie związane z moją osobą. One były, są i będą obecne na stadionach tak długo, jak długo piłka nożna będzie sportem pełnym skrajnych emocji, w którym wydarzenia na boisku znajdują swoje odbicie w reakcjach ludzi na trybunach. Wszędzie tam, gdzie będzie rywalizacja klubów, tam będzie i szeroko rozumiana rywalizacja kibiców, niekiedy znajdująca swoje emanacje np. w wulgarnych przyśpiewkach. Sport, a zwłaszcza futbol, od zawsze był rozrywką dla szerokich mas, w związku z czym zawsze gwarantował inny styl i sposób spędzenia wolnego czasu niż wizyta w filharmonii lub operetce. W tej stadionowej obyczajowości – czy to się komuś podoba czy nie – obecne są też wulgaryzmy, przy czym nie są one obecne w stopniu ani mniejszym, ani większym niż w codziennym życiu publicznym. Tak jak są one codziennością w parlamencie, szkołach, miejscach pracy, TVN-owskich programach, tak samo pojawiają się na wszystkich stadionach świata. Najlepszym przykładem są spotkania lig angielskich (co znamienne stawiane polskim fanom za wzór), gdzie większość dopingu angielskich dżentelmenów sprowadza się do wulgarnych przyśpiewek na temat drużyny rywala, kibiców rywala oraz najbliższych rodzin kibiców rywala.
Aby ustosunkować się do Państwa listu zadałem sobie trud i przeanalizowałem doping kibiców z meczu z Lechią Gdańsk. Otóż łączny czas wulgarnych przyśpiewek nie przekroczył 2% czasu gry! To świadczy o tym, że obecność wulgaryzmów na stadionie jest problemem marginalnym, nasilającym się jednakże wtedy, kiedy doping jest prowadzony w sposób niezorganizowany. Do dziś pamiętam mecze sprzed 8 - 10 – 12 lat, gdzie niekiedy doping dla naszej drużyny bywał rzadkim przerywnikiem w piosenkach obrażających wszystko i wszystkich. Można więc powiedzieć, ze w temacie "ukulturalnienia" trybun dokonała się w ostatnich latach istna rewolucja.
Wiem również, że mają Państwo zastrzeżenia do sposobu mobilizacji kibiców przeze mnie. Oświadczam, iż nie mobilizuję publiczności zgoła innymi słowami niż trener Urban mobilizuje swoich podopiecznych. Przypuszczam, że problem ten zniknie wraz z oddaniem do użytku nowej "Żylety" – kibice będą zasiadać z dala od lóż honorowych i sposób mobilizacji fanów nie będzie docierał do jakże wrażliwych uszu oficjeli.
Jestem zmuszony ustosunkować się również do przykrych i krzywdzących mnie słów zawartych w liście od Zarządu, sugerujących jakobym reprezentował grono niechętne porozumieniu z klubem i z premedytacją je torpedował. Otóż od początku trwania rozmów między kibicami a Zarządem KP jestem w nie bez reszty zaangażowany. Mojej osobistej chęci powrotu do normalności na Łazienkowskiej nie zmieniły ani wydarzenia w Kopenhadze, ani późniejsze działania p. Błędowskiego – osoby faktycznie torpedującej porozumienie, ani list, który otrzymałem z klubu. Mój stosunek do porozumienia jest znany szerokiemu gronu ludzi, m. in. Pani Przewodniczącej Rady Miasta Stołecznego Warszawy – wierzę, że podpisanie tego dokumentu sprawi, że na Legię powróci atmosfera, oprawy i doping znane z przeszłości, a kibice staną się dla klubu faktycznym partnerem.

Z poważaniem
Piotr Staruchowicz"



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!