Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Czwartek, 3 grudnia 2009 r. godz. 11:19

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Dlaczego Smudzie nie wyszło w Warszawie?

Bodziach, źródło: Polska the Times

W piątek Franciszek Smuda poprowadzi przeciwko Legii lubińskie Zagłębie. Gdy przed laty był trenerem "wojskowych", został zwolniony właśnie po dotkliwej porażce w Lubinie. Początek Smuda miał jednak wymarzony. "Na dzień dobry ograliśmy 5-0 Groclin, a ja ustrzeliłem pierwszy w życiu hat trick. Dalej też było miło, w trzech meczach zdobyliśmy w sumie 14 bramek.
Pokonaliśmy też 2-0 Anorthosis Famagusta w Pucharze UEFA" - wspomina jedna z gwiazd tamtego zespołu Sylwester Czereszewski.

Zdecydowanie gorzej Legia radziła sobie na wiosnę, a media za słabe wyniki winiły trenera. Zarzucano mu złe przygotowanie drużyny i nietrafione transfery. Do dziś kibice mówią o "zaciągu Smudy", czyli byłych widzewiakach - Citce, Wojtali, Siadaczce i Łapińskim. "Kto mógł przewidzieć, że tak wyjdzie? Teraz to każdy jest mądry. Co do Citki, zgoda. Wszyscy wiedzieli, że ma problemy ze ścięgnem Achillesa, ale już Łapiński nigdy wcześniej się na taki uraz nie uskarżał. Nikomu nie przyszło również do głowy, że Siadaczka może zachorować na cukrzycę" - broni "Franza" kierownik drużyny Ireneusz Zawadzki.

Czereszewski tymczasem uważa, że gdyby zespół osiągał dobre wyniki, nikt nie mówiłby o kiepskich transferach. "Gdyby były wyniki, to nikt by nic nie powiedział. Tyle że ich nie było, a po tych transferach popsuła się atmosfera w zespole. Zaczęły się podziały" - mówi.

Smuda wyrzucił wówczas z Legii obrońcę, Piotra Mosóra. Został on bowiem podejrzany o żart w czasie obozu przygotowawczego. Smuda spodziewał się ponoć ważnego telefonu i oferty pracy z Bundesligi, a piłkarz ukradkiem wybierał numer jego komórki, dzwonił z drugiego końca autokaru (miał zastrzeżony numer) i się rozłączał.

Po porażce w marcu 2001 roku 0-4 w Lubinie, został zwolniony. Zaraz potem obecny selekcjoner reprezentacji Polski powiedział, że drugi trener, Krzysztof Gawara "kopał pod nim dołki". "Nasz konflikt rozdmuchały media. Dawno już wyjaśniliśmy wszystkie nieporozumienia" - mówi dziś Gawara. Podkreśla przy tym, że "był zaszczycony, mogąc podpatrywać Smudę". Ciepło wspominają go również Zawadzki i Czereszewski.

"Franek to sympatyczny facet, dobry trener i kolega. W Warszawie faktycznie mu nie wyszło, ale nie jemu pierwszemu. Wielu znanych trenerów się tu wyłożyło. Legia to specyficzny klub, nigdzie indziej w Polsce nie pracuje się pod taką presją. Poza tym miał pecha, nie tylko z powodu transferów. Czasami o sukcesie lub porażce decyduje jeden strzał w słupek" - mówi Polsce Zawadzki.

"Czereś" tymczasem zauważa, że Smuda do dziś pokrzykuje na zawodników tak, jak przed laty na nich. "Nic się nie zmienił - pressing, krótka piłka. Musi tylko pamiętać, że nie z każdym rywalem da się w ten sposób wygrać" - mówi Czereszewski.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!