Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Środa, 22 września 2010 r. godz. 10:44

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kątem oka - 37. tydzień z głowy

Qbas

Przestało być śmiesznie moi drodzy. Nawet nie dlatego, że byliśmy gorsi w beznadziejnym meczu dwóch żenujących drużyn, nie dlatego, że zajmujemy 14. miejsce w tabeli, nie dlatego, że trener i władze klubu karzą piłkarzy, a kibice przeprowadzają z nimi nic nie dające „rozmowy edukacyjne”. Zrobiło się poważnie, bo jak pisałem tydzień temu, znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Tak naprawdę nie ma rozsądnej ścieżki postępowania, bo ile razy można wymieniać skład czy trenera? W pierwszej kolejności powinien polecieć trener.
Mam pewien pomysł, który wydaje się być najbardziej rozsądnym. Skoro w ciągu ostatnich paru lat przeżyliśmy już kilka zmian szkoleniowców, parę „rewolucji” w drużynie i próbę wymiany kibiców, to może do ciężkiej cholery wreszcie pozbędziemy się nieudaczników zarządzających tym klubem? Oczywiście, kolejna czystka jest konieczna i jak mantrę będę powtarzał, że Skorża powinien odejść precz, a wraz z nim paru grajków.

Poniedziałek. Skorża musi odejść, a tymczasem prezes Miklas zapewnia, że posada szkoleniowca nie jest zagrożona. Ten sam Miklas, który dał trenerowi ok. 100 tys. zł pensji i ten sam, który swym nazwiskiem firmował dziadostwo w Legii jeszcze za czasów Daewoo. Nie chce się wierzyć, że tyle lat minęło, a ten, podobno inteligentny facet, nie zrozumiał, że do sportu się nie nadaje. Pamiętacie jak wiosną zdjęli go z prezesury i jak tłumaczono, że z zapałem weźmie się za sprawy sportowe? W 15. odcinku tegorocznego „KO” pisałem wówczas „Leszek Miklas, o zgrozo, ma zajmować się sprawami sportowymi”. Nie sądziłem jednak, że te obawy tak szybko znajdą przełożenie na rzeczywistość. W każdym razie Miklas już chyba zawsze będzie kojarzył się z kibicom ze wszystkim, co nam niemiłe. A to nienajlepsze referencje.

Wtorek. Skorża zamiast złożyć dymisję wolał najpierw odesłać do rezerw panów piłkarzy Iwańskiego, Wawrzyniaka i Gizę. Nie wiem, na co liczy trener w tej sytuacji, ale jeżeli gracze odpowiadają za fatalną atmosferę w drużynie, jątrzą i knują, to on odpowiada za to, że nie potrafił sobie z tym poradzić. Nie sprzedam Wam nowych plotek dotyczących tego, co działo się w szatni, ale w tym co mogliście przeczytać w sieci jest wiele prawdy. Nie mam zresztą zamiaru debatować nad przyczynami i użalać się nad rzeczonymi osobnikami. W Legii nie powinno ich być już od dawna. Iwańskiego, bo obraził kibiców „wałem” i nigdy nie został liderem w grze, a jedynie w kłapaniu jęzorem, Wawrzyniaka, bo okazał się dopingowym oszustem, a Gizy, bo najzwyczajniej jest kolejnym mięczakiem, nie potrafiącym poradzić sobie w koszulce z eLką. I tylko chłopaków z ME szkoda, którzy już głośno wypowiadają się, że „zrzuty” z pierwszej drużyny, zamiast pomagać, jedynie im przeszkadzają.

Środa. Do głosu doszedł Marek Jóźwiak, który enigmatycznie stwierdził, że ukarani dobrze znają powody, dla których im się oberwało. A skoro o „Berecie” mowa, to warto podkreślić, że takie „wślizgi” jak Cabral, Kneżević, Mezenga czy Manu nie zatrudnili się sami. Nie wiem, co zobaczył „Beret”, że postanowił rekomendować ich do gry przy Łazienkowskiej, ale najwyraźniej z wiekiem wzrok mu się mocno pogorszył. Oczywiście są jeszcze Chorwaci łącznie za 1,5 miliona euro, ale to już nie do końca robota Jóźwiaka. Tak a propos, pamiętacie jak głośny był śmiech jego kolegów z boiska, gdy dowiedzieli się, że „Beret” został dyrektorem? Niech to wystarczy za komentarz w kwestii jego kwalifikacji.

Czwartek. Na konferencji prasowej trener Skorża spowiadał się (spowiadał, bo była też mowa o rachunku sumienia) z podjętych decyzji, choć trudno się oprzeć wrażeniu, że przede wszystkim z całych sił bronił swej dupki, w której, mimo gwarancji działaczy, musiało się zacząć mocno palić. Wyszło dość żenująco. Zwłaszcza, gdy problemy z atmosferą w szatni tłumaczył m. in. barierą językową, która przecież jeszcze niedawno nie miała znaczenia. Ba, nie istniała! Szkoleniowiec pozwolił sobie jednak też na chwilę szczerości i rzekł: „Nie zależy mi na tym, by piłkarze lubili trenera Skorżę”. To akurat święte słowa, bo treneiro bardzo szybko zrobił wiele, by gracze go nie lubili i nie szanowali.
A propos: wie ktoś, gdzie wakacje spędza prezes Kosmala? Pewnie bardzo daleko, skoro nie może z nich wrócić w sytuacji, gdy w klubie się wali i pali…

Piątek. Mogliśmy poznać jakie to uczucie czekać na nieuniknione. Po zawierusze w klubie, porażka z Zagłębiem Lubin była oczywista. Na chwilę humory poprawił nam Aleksandar Vuković, który znów okazał się być najlepszym legionistą biegającym po boiskach Ekstraklasy w tym sezonie i sieknął Wiśle ładną bramkę z rzutu wolnego. Patrząc na popisy „wojskowych” tak przyszło mi do głowy, że z „Aco” aż takich przebojów byśmy nie mieli. Problem w tym, że swego czasu z Legii usuwano wszystkich, którzy byli wyraziści i nie bali się walczyć o swoje.

Sobota. Po nikczemnym meczu i wstydliwej porażce niektórym puściły nerwy, choć objawiało się to na różne sposoby. Najpierw na konferencji trener Skorża próbował tłumaczyć, że Legia zagrała lepiej i walczyła. Zaćmę umysłową szkoleniowca tłumaczę stresem i będę się tego trzymał, bo przecież niemożliwe, by nie dostrzegł BEZRADNOŚCI swoich graczy, którzy nie potrafili dostać się na odległość 30 metrów od bramki rywala. Kibice też zareagowali nerwowo. Już przed wyjazdem do Lubina niektórzy panowie zostali pouczeni, że fanów nie obchodzi czy są biali, czarni, żółci czy różowi. Nie obchodzą ich też żadne grupy i kółka zainteresowań. Są Legią, więc mają wygrywać… Niestety, metody wychowawcze nie przyniosły efektu, więc grajkom zaaplikowano zajęcia wyrównawcze już po meczu na Dolnym Śląsku, gdy pod ich hotel zajechało kilkudziesięciu bardzo zirytowanych sympatyków nie tylko footballu. Lekcja była bardziej intensywna i zgodnie z trendami w nowoczesnej edukacji, każdy przypadek rozpatrywano indywidualnie. Młodzież próbowała uchylać się od odpowiedzialności, ale nie przyjmowano żadnych usprawiedliwień, nawet od rodziców. Obyło się bez zajęć wychowania fizycznego, ale „wychowawcy” już je zapowiedzieli na wypadek braku postępów. Pierwszy sprawdzian już z Pogonią, kolejny w piątek z Lechem. W razie niepowodzenia zawodników czeka niezapowiedziana „wejściówka”.

Niedziela. Ale za to niedziela była dla nas!

Zdjęcie tygodnia



O oł! Rybus i Borysiuk usłyszeli płynące z trybun zapowiedzi lekcji wychowania fizycznego...


przeczytaj więcej o:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!