Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Środa, 16 marca 2011 r. godz. 14:20

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

"Paragon" wspomina wyjazd na Arkę w 1976 roku

Bodziach, źródło: Onet.pl

"Do przerwy 0-1" i "Paragon gola" - przedstawiające powieść Adama Bahdaja to klasyk polskiego kina przełomu lat 60. i 70., szczególnie dla wszystkich interesujących się piłką nożną. Nie wszyscy wiedzą, że główny bohater filmu, Marian Tchórznicki grający "Paragona", był kibicem Legii. W ciekawej rozmowie z Onet.pl, "Paragon" wspomina m.in. wyjazd do Gdyni z 1976 roku.

"Rok 1976, Legia gra w Gdyni. Jedziemy na wyjazd, dwa tysiące ludzi. A stadion Arki wygląda tak, że ma jedną trybunę i górkę. Miejscowi siedzą na górce, a my na trybunie. 15 minut przed końcem meczu, chyba się skończył remisem, pada hasło: 'zrywamy się'. Bo z Arką to jakieś niesnaski były wtedy. Zerwali się wszyscy, a my zostajemy. Kozaki. Pochowaliśmy sprzęt, a oni na nas, bracie! A tu nie ma gdzie uciekać, ze wszystkich stron nas obstawili. No prawie, jedyna droga ucieczki to było polskie morze. No to my do morza! I w tym morzu po kolana biegniemy w kierunku Gdańska. I z Gdańska przyszła odsiecz, Lechia nam pomogła. Gdyby nie oni, to Arka by nas chyba skatowała. Ze trzy kilometry wtedy przebiegłem. Dużo było takich historii, mógłbym opowiadać godzinami. Złamali mi np. obojczyk na meczu Legia - Górnik, finał Pucharu Polski. Prowadziliśmy do przerwy 2-1, a skończyło się 2-5" - wspomina Tchórznicki.

Filmowy "Paragon" nie ukrywa, że znał przed laty piłkarzy Legii i często z nimi balował. Wspomina także mecz z Feyenoordem przy Łazienkowskiej, zakończony bezbramkowym remisem, w 1/2 finału Pucharu Europy. "Siedem minut do końca meczu, jest 0-0, a Kazik strzela na bramkę. Technicznie. A człowieku ulewa straszna, leje z nieba. Piłka leci i zatrzymuje się 30 centymetrów przed linią. Dramat, ale co zrobić? Raz na wozie, raz pod wozem. Za to kocham sport" - mówi.

Tchórznicki nie ukrywa, że nadal kibicuje Legii. "Wciąż jestem zagorzałym kibicem Legii. Z grona kibiców, których znałem zostało już niewiele osób. Na tej Legii byłem znanym gościem. Kłaniali się, witali. Nawet ci najwięksi. Kwaśniewski podawał mi rękę. Znałem też "Fryzjera". Znałem go, bo z nim chlałem. W ogóle tam była grupa, która w przerwie meczu ostro dawała. Kto? Tajemnica państwowa. Nie, nie, nie. Bardzo przepraszam, nie wszyscy ludzie sobie tego życzą. Powiem tylko, że fajnie było. Zresztą zawsze jest fajnie, jak się ma dużo kasy, która przychodzi cholernie łatwo" - mówi.


przeczytaj więcej o: ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!