Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Woytek
fot. Woytek
Piątek, 19 sierpnia 2011 r. godz. 00:58

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Relacja z trybun: Piekło arena

Bodziach

Za nami pierwszy mecz ze Spartakiem, na którym kibice przez kilkadziesiąt minut pokazali klasę. Szkoda tylko krótkich przestojów, kiedy nie wszyscy starali się należycie. Fani Legii zaprezentowali ponadto bardzo dobrą oprawę. Rosjanie na trybunach prezentowali się nieźle. Przed meczem natomiast doszło do starć pomiędzy obiema ekipami, z których górą wychodzili legioniści, w wyniku czego 4 flagi Spartaka zawisły do góry kołami. Relacja z trybun

Piekło Arena
Mobilizacja na Spartak trwała od kilku dni. Nie udało się jednak zgromadzić kompletu widzów na, jak to zapowiedział Wojciech Hadaj, "Piekło Pepsi Arena Łazienkowska 3". Wejściówki na Żyletę skończyły się lata świetlne temu. Gorzej rozchodziły się bilety na pozostałe trybuny, choć i tak w porównaniu z meczem z Górnikiem, było zdecydowanie lepiej. Z drugiej strony nie sprzyjała godzina meczu - o europejskie puchary zwykliśmy grywać przynajmniej o 20. Tymczasem na 18 wiele osób nie wyrobiło się z pracy. Inna sprawa, że zgodnie ze słowami naszej pieśni - "(...) wszystko to nie obchodzi dziś mnie, kiedy gra ukochana drużyna, której dawno oddałem serce swe" - gdy gra Legia, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Na szczęście ponad 23 tysiące osób potrafiło odpowiednio ustawić sobie grafik, by na Spartak zdążyć.

Ochrona dalej swoje
Dwie godziny przed meczem wchodzenie na Żyletę było naprawdę sprawne. Gorzej było, gdy zbliżała się godzina zero. Swoje dokładała także ochrona, która często nie wie, czy może wpuścić kibica z kanapką, czy książką, czy też nie. Jednego kibica nie chcieli na przykład wpuścić z kroplami do oczu. Tak, na pewno w małej plastikowej buteleczce wnosił kwas solny!

Pieniądze nie grają
Przed meczem czuć było odpowiedni klimat. Wszyscy bowiem mieliśmy (i mamy) nadzieję, że nasza przygoda z Ligą Europy nie zakończy się na zespole z Rosji. Może i Rosjanie mają budżet 7 razy większy, może i sprowadzają piłkarzy za miliony euro, ale to my jesteśmy Legia Warszawa i naszym celem jest wyeliminowanie kolejnych rywali aż do finału tych rozgrywek. PROSTE! Warto wspomnieć, że przed meczem zbierano pieniądze na budowę pomnika Kazimierza Deyny. Niebawem specjalna puszka będzie regularnie dostępna w sklepie przy Ł3. Pieniądze można także wpłacać "to konto na hasło".

Deprymowanie przeciwnika
Piłkarze Spartaka, a właściwie bramkarze, bo ci jako pierwsi wyszli na boisko przed meczem, zostali odpowiednio przywitani. Oprócz gwizdów i buczenia były okrzyki pod adresem przeciwnika: "Paszli wy w ch..., paszli wy won, kacapy wyp... stąd" i tym podobne. Jeśli zresztą ktoś spodziewał się miłego przyjęcia dla Rosjan, to chyba ostatnich kilkadziesiąt lat spędził daleko od Warszawy. Kolejne prośby spikera nie przynosiły rezultatu - regularnie przez całe spotkanie kilka tysięcy gardeł starało się zdeprymować przeciwnika okrzykami "Ruska k... aejaejao".

Braveheart
Trochę zatrzęsło się na stadionie po naszych okrzykach wojennych, szczególnie gdy gniazdowy wyjaśnił, że to nie ma być zwykłe "Aaaa", a okrzyk jak w "Braveheart". Podziałało! :) Od razu ryk był dłuższy i potężniejszy. Przed pierwszym gwizdkiem pokazaliśmy także próbkę naszych możliwości. A goście? Przed meczem nie odzywali się za wiele (o ile w ogóle), ale w trakcie spotkania dopingowali nie najgorzej. Mniej wigoru wykazywali podczas całej wizyty w Warszawie, podczas której ostatecznie zostawili cztery swoje flagi oraz kilkadziesiąt szalików. Trzeba jednak przyznać, że o ile długo unikali starcia z legionistami, to przed meczem w ok. 40 osób przemaszerowali pod Źródełko, bynajmniej nie w celu wymiany vlepek ;) Chęci i postawa Rosjan na plus, starcie bezsprzecznie na naszą korzyść. Można się domyślać, że zarówno trasa pod "Źródło", jak i okazjonalne szaliki (kompleksy, kompleksy), a także niektóre antylegijne okrzyki w trakcie meczu, nie były przypadkiem i inicjowali je niedawni ziomale Spartaka z Poznania.

Nienawidzimy wszystkich
W sumie większość osób, które przyszły na mecz, była nieźle nakręcona. Na wyjście piłkarzy zaprezentowaliśmy oprawę z konkretnym przesłaniem - "Nienawidzimy wszystkich". Ciekawe czy jakiś spec z UEFA dotrze do tłumaczenia naszego hasła ;) Olbrzymiemu transparentowi towarzyszyła kartoniada oraz mini sektorówka tworząca czaszkę i hasło "Ultras". Wiemy z pewnego źródła, że rosyjscy dziennikarze byli w niezłym szoku widząc tak wykonaną oprawę i o mało nie spadli z wygodnych fotelików na trybunie prasowej ;)

Zajebisty początek
Pierwsze minuty meczu to nasz doping na dychę. Masakra po prostu. Nic dziwnego, że goście nie byli w stanie zatrzymać naszych graczy, gdy ci strzelali im bramkę. Zresztą konkretnie prezentowaliśmy się przez pierwszych kilkanaście minut, a później dopiero przed przerwą. Przestój ok. 30. minuty meczu był jednak spowodowany tym, że jeden z kibiców z górnej Żylety potrzebował pomocy lekarza. "Karetka, karetka" - skandowanie kibiców nie przynosiło rezultatów. Stewardzi, którym wyjaśniano powagę sytuacji, zachowywali się jakby dziś był prima aprilis. W końcu pomoc medyczna dotarła do kibica z młyna i mogliśmy znowu dopingować na całego.

Cała Legia bez koszulek
Doping próbowano wznowić w przerwie, z wyjątkowo marnym skutkiem. Na szczęście lepiej było, gdy już sędzia rozpoczął drugą połowę. W drugiej części meczu cała Żyleta dopingowała już bez koszulek. W takim upale zresztą trudno było w nich wytrzymać. Koszulek nie zdjęły jedynie dziewczyny. Trudno, co robić ;)

Oprawy tylko na Żylecie!
Szybko zdobyty gol przez Spartak na kilka sekund podciął nam skrzydła, ale na szczęście już po chwili było zdecydowanie lepiej. Trochę niefartownie, bo w momencie strzelenia gola na 1-1, na trybunie wschodniej rozciągnięta została nasza największa sektorówka "Panorama Warszawy". Szkoda tylko, że pikniki z tej trybuny tak bardzo spragnieni byli widoku boiska i tak szybko została ściągnięta. To ewidentnie pokazuje, że oprawy należy pokazywać tylko na Żylecie, bo nie wszyscy potrafią bawić się bez widoku boiska. A że ten najważniejszy nie jest, wiedzą wszyscy bywalcy Żylety, którym nie przeszkadzały powiewające flagi na kiju i inne niedogodności. Na przyszłość - fanatyków zapraszamy na Żyletę, a niezainteresowanych dopingiem z naszej trybuny (fakt, że dziś było ich niewielu) na pozostałe sektory. Dla wszystkich znajdzie się miejsce.

Dwie race Rosjan
Po golu na 1-1 w sektorze gości zapłonęły dwie race. Jedna z nich od razu wylądowała na ziemi, druga płonęła długo w ręku jednego z kibiców. Dość długo zajęło specom od bezpieczeństwa wyłapanie piromanów i w końcu w kilkadziesiąt odblaskowych kamizelek "wjechało" pomiędzy przyjezdnych, by wyciągać podejrzane osoby. "Ochroniarze, ch... wam w twarze" i "Zostaw kibica..." - śpiewali legioniści parokrotnie. Niestety, według naszych informacji, osoby odpalające pirotechnikę zostały siłą wyciągnięte z tłumu.

Drugi gol zdobyty przez Żyletę
W drugiej połowie naprawdę długo śpiewaliśmy "Legia gol allez allez", które w końcu dało bramkę Legii. Niestety ponownym prowadzeniem nie nacieszyliśmy się zbyt długo. Tuż przed bramką dla Legii miała miejsce ofensywa ochrony na sektor gości, a chwilę później ogromna radość w naszych szeregach, gdy Miro Radović zdobył gola na 2-1. Szkoda, że gdy tylko odpowiedzieliśmy na pytanie kto zdobył bramkę i że goście mają "ch...", zrobiło się 2-2. Już wtedy ochroniarze wyszli z sektora gości i przyjezdni normalnie świętowali zdobycie gola. Tym razem bez pirotechniki.

Ole ole, ole ola
Na maksa dopingowaliśmy przez ostatni kwadrans. Szkoda, że wcześniej nie wszyscy włączali się w takim stopniu do dopingu, bo właśnie ostatnich 15 minut pokazało jaki drzemie w nas potencjał. "Ole ole, ole ola", które wtedy miało miejsce, było chyba najlepszym w trakcie naszej 14-miesięcznej obecności na nowych trybunach. Były oczywiście momenty, kiedy śpiewaliśmy ciszej, ale to było zaplanowane! Po to, by po chwili dać z siebie 200% normy. Oj, wgniatało w ziemię. Szkoda, że takiego poziomu decybeli nie było przez cały mecz, bo i naszym zawodnikom byłoby łatwiej wygrać z ekipą z Moskwy.

Gdziekolwiek Legia będzie grać
Trzeba przyznać, że piłkarze swoje zadanie spełnili nie najgorzej. Grali na maksimum możliwości i za to - mimo niekorzystnego remisu 2-2 - podziękowali im po meczu kibice. Zamiast standardowej "Warszawy", odśpiewaliśmy tym razem "Dziś zgodnym rytmem biją nam, nasze serca, które my....". A że za Legię damy je w każdy czas, to także i po zremisowanym u siebie meczu ze Spartakiem. Zanim piłkarze skończyli przybijać piątki, do mikrofonu na naszej trybunie dorwał się Miro Radović, który podziękował kibicom za wsparcie.

W niedzielę Śląsk
Nawet jeśli to miałby być przedostatni nasz mecz w europucharach (tfu!), w Moskwie będziemy wspierali nasz zespół z całych sił. Zanim jednak do niego dojdzie, czeka nas jeszcze jeden mecz na naszym stadionie ze Śląskiem. W niedzielę nie ma taryfy ulgowej - dopingujemy nie gorzej niż w trakcie spotkania ze Spartakiem.

Frekwencja: 23 450
Kibiców gości: 300
Flagi gości: 22

Doping Legii: 9
Doping Spartaka: 7,5



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!