Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Michał Żewłakow dziękuje kibicom za doping - fot. Piotr Galas
Michał Żewłakow dziękuje kibicom za doping - fot. Piotr Galas
Czwartek, 25 sierpnia 2011 r. godz. 09:10

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Żewłakow: Polski piłkarz nic od siebie nie wymaga

źródło: weszlo.com

35 lat na karku i ogromny bagaż doświadczeń, którym dzieli się teraz jako gracz warszawskiej Legii. Występy na mistrzostwach świata oraz Europy. Regularna gra przez 13 lat zagranicą, która zaowocowała poznaniem smaku Ligi Mistrzów oraz trofeami z Anderlechtem Bruksela i Olympiakosem Pireus. Jak do tego doszedł Michał Żewłakow w świecie modnych ubrań, drogich samochodów, Internetu i konsol do gier? "Wydaje mi się, że odpowiedź jest jedna. Nie dlatego, że jestem dobry. Nie dlatego, że znam kilka języków. Tylko dlatego, że ja całe życie byłem rzetelny. Tylko dlatego" – powiedział obrońca Legii w obszernym wywiadzie dla weszlo.com.

W rozmowie Michał Żewłakow trafnie opisuje obecne życie piłkarzy - szczególnie młodych, ich podejście do gry, do treningu, mentalność. "Teraz jest tak, że młody zawodnik potrafi przyjść i powiedzieć: kurwa Żewłak, gdzie ty tam grałeś... Jeśli chodzi o młodych ludzi to szacunek i system wartości zanika. Nie ma czegoś takiego, że przychodzi młody zawodnik do klubu i szanuje sprzątaczkę tylko dlatego, że ona jest od niego starsza. Nie ma czegoś takiego. Mówisz mu, że ma coś zrobić, a on pyta: dlaczego ja? Nie pytaj się dlaczego, tylko po prostu to zrób" – mówi. "Jak przyszedłem do Polonii, to swoją pierwszą pensję musiałem oddać starszym piłkarzom, żeby sobie poszli na piwo i dostałem za to miejsce koło śmietnika. Teraz jakby powiedzieć zawodnikowi, że jak chce usiąść w szatni, to pierwsza pensja dla nas – to by powiedział, czy my kurwa jesteśmy z innego świata. A świat widać się zmienia. Zmienia się traktowanie młodych. Samo to, ile się płaci. Wielu ceni to, że gra w piłkę, dopiero w momencie jak zostaną bez kontraktu i nie mają klubu. Wtedy zaczyna się myślenie, że można było zrobić więcej" – kontynuuje piłkarz Legii. "Ja tam patrzę zawszę na siebie, ale też się zastanawiam, dlaczego w wieku 35 lat, gdzie wielu ludzi pewnie skończyłoby karierę, wracam i mogę sobie podpisać kontrakt z Legią. Wydaje mi się, że odpowiedź jest jedna. Nie dlatego, że jestem dobry. Nie dlatego, że znam kilka języków. Tylko dlatego, że ja całe życie byłem rzetelny. Tylko dlatego" – stwierdza.

Michał Żewłakow spędził 13 sezonów na obczyźnie. Przywdziewał barwy belgijskich Beveren, Excelsior Mouscron czy Anderlechtu Bruksela. O najwyższe laury w Grecji bił się z Olympiakosem Pireus, a pod koniec swych zagranicznych wojaży trafił do tureckiego Ankaragucu. W każdym z tych klubów spotkał się z profesjonalnym podejściem piłkarz do poszczególnych spotkań bez względu na ich rangę. "W Grecji czy Turcji nie było z tym problemu. Było więcej doświadczonych piłkarzy i świadomych tego, że kiedy się gra, co trzy dni, to każdy kolejny mecz jest jeszcze ważniejszy. To jest niby taki wytarty slogan, ale tak naprawdę jest. Natomiast nie ma co ukrywać, że to też były inne drużyny. Było więcej piłkarzy, którzy mogli wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za zespół. To są ludzie, którzy o pewnych sprawach już nawet nie myślą. Nie zastanawiają się, jak mają podejść do meczu. Nie klasyfikują rangi spotkania. Jeśli już grają w meczu, to wiedzą, że mają zagrać najlepiej jak potrafią" – stwierdza. A jak jest w Polsce? "Nie mówię, że w Legii są ludzie, którzy mają ochotę grać tylko w ważnych meczach, ale dla mnie to jest nie do pomyślenia, że możemy zagrać pierwszą połowę ze Spartakiem, a potem pierwszą połowę ze Śląskiem tak, jakby to grały zupełnie dwie inne drużyny. I to w przeciągu kilku dni. No, ale tak jest... Od wielu lat narzekaliśmy, że reprezentacja nie potrafi zagrać dwóch równych meczów. Tylko, że ja też nie znam złotego środka na to, żeby było dobrze. Nie da się zaprogramować drużyny tak, żeby grała tak jakbyśmy chcieli" – ocenia Żewłakow.

W czym tkwi problem Legii, która nie potrafi wznieść się na poziom oczekiwań kibiców oraz ludzi pracujących na Łazienkowskiej? "My jeszcze nie jesteśmy drużyną, która potrafi grać równo przez kilka ważnych spotkań z rzędu. W niedzielę przeciwko Śląskowi to było chyba widać najdobitniej. Pierwszą połowę zagraliśmy jak nie my. Wszystkie dotychczasowe mecze zaczynały się raczej od tego, że mieliśmy przewagę, strzelaliśmy bramki. A w niedzielę kompletna rozsypka. Bez ładu i składu. Dopiero druga połowa pokazała nasze oblicze, ale z drugiej strony – Śląsk tak nam się przeciwstawił, że nie byliśmy w stanie wygrać. Na przykład do tego meczu podeszliśmy zbyt spokojnie. Nie wiem, może mogliśmy się nawzajem pobudzić, nawet jakoś trochę sztucznie. Na tym polega cały problem w podejściu do meczu w polskiej lidze. To jest takie trochę wpadanie w rutynę albo zadowalanie się tym, że zagraliśmy fajny mecz w europejskich pucharach, to na bazie tego na pewno następny nam też wyjdzie. Nie, nie, nie. Do następnego meczu trzeba jeszcze czasami coś dodać" – podkreśla piłkarz, który rozegrał ponad 100 meczów w reprezentacji Polski.

W rozmowie z weszlo.com obecny obrońca Legii dużo mówi o mentalności polskich graczy. "Myślę, że problemem dla piłkarza, szczególnie młodego, jest podejście do meczu pucharowego. Takiego jak na przykład mieliśmy ze Spartakiem. Dla piłkarza, który chce odnieść sukces nie powinno być ważne, czy gra się z drużyną trzecioligową w pucharze krajowym, czy gra się w lidze z zespołem środka tabeli, czy gra się choćby z Manchesterem City w Lidze Europy. Dla piłkarza powinno być najważniejsze, żeby się w głowie skoncentrować na te 90 minut. To jest robota, którą musi wykonać. A nie kalkulować, że teraz gram w Chorzowie, potem w Manchesterze, a potem jeszcze w reprezentacji. Dla nich mecz w europejskich pucharach to jest coś ekstra. Coś takiego niewyobrażalnego, że już nic lepszego się nie może zdarzyć. Coś takiego, że już nic więcej nie ma" – mówi, po czym dodaje. "Polski piłkarz nic od siebie nie wymaga. Przychodzi do klubu i traktuje trening jak spędzenie 90 minut. A żeby zostać po treningu i popracować nad samym sobą? Popracować dla samego siebie, nie dla trenera, żeby on to zobaczył? Kiedy wyjechałem do Belgii, zostawałem piętnaście minut po każdym treningu. W ciągu tygodnia to dawało godzinę i piętnaście minut. W ciągu miesiąca – 5 godzin. W ciągu roku – 60 godzin. Czyli robisz przez ten rok o 60 spokojnych treningów więcej niż cała grupa, a to cię kosztuje tylko kwadrans" – słusznie zauważa Żewłakow.

Właśnie tego typu podejście pozwoliło mu na grę we wspomnianych klubach, z którymi walczył w elitarnej Lidze Mistrzów i rozegranie w niej kilkadziesięciu meczów. "Zagrałem ich dokładnie chyba 31. Te mecze wykształciły u mnie świadomość. Jak czytam w gazecie artykuł o Spartaku, że oni wydają na zawodnika 10 milionów albo jaki mają budżet, to dla mnie to nic nie znaczy. Bo te 10 milionów, które oni wydali – Artur Jędrzejczyk wsadził sobie do kieszeni podczas meczu ze Spartakiem. Najgorsze jest to, że ci młodzi ludzie, którzy potrafią grać przeciwko tym gwiazdom, sami nie zdają sobie z tego sprawy. Jakby ktoś się spytał, kto to jest Jędrzejczyk, to podejrzewam, że w Europie mało osób by wiedziało. O piłkarzach Spartaka pewnie o wiele więcej. A ten Jędrzejczyk wziął sobie tego wartego 10 milionów Emenike i wsadził sobie w kieszeń, biegając z nim do momentu, aż trener poprosił, żeby go wyjął z kieszeni i odstawił na ławkę. Tylko on musi sobie zdawać sprawę, że on może takie mecze grać, co trzy dni" – stwierdza.

Michał Żewłakow dużo mówi w wywiadzie o młodych, a zdaniem niektórych ekspertów to właśnie nimi Legia stoi. Z Krzysztofem Dowhaniem trenują młodzi bramkarze. Maciej Skorża korzysta z usług Ariela Borysiuka, Michała Kucharczyka czy Macieja Rybusa. A do pierwszego zespołu skutecznie dobija się Michał Żyro. "Jak Żyro się dobrze rozwinie, to będzie talent na miarę co najmniej Lewandowskiego. Dla mnie to jest gościu, który ma taki potencjał, że ja bym tylko chciał, aby on poszedł w odpowiednim kierunku. Żeby gdzieś po drodze nie przestał wierzyć w to, że ciężka praca przynosi efekty i żeby nie zwariował. Chociaż wydaje mi się, że to nie jest wariat, tylko normalny człowiek" – mówi o koledze z zespołu Żewłakow.

Całą bardzo obszerną i interesującą rozmowę znajdziecie tutaj.


przeczytaj więcej o:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!