Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Kątem oka
Kątem oka
Wtorek, 25 października 2011 r. godz. 10:26

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kątem oka - 42. tydzień z głowy

Qbas

Piłkarze rozpieszczają nas tak, że można dostać zawrotu głowy. Tak - piłkarze, bo legioniści w Bukareszcie udowodnili, że nie są już grajkami czy kopaczami. To kilkunastu gości z jajami, młodszych i starszych facetów. Bez względu na to, w jakim stylu będą grać i czy wciąż cieszyć kibiców zwycięstwami, tego oczekujemy zawsze: drużyny walczącej po męsku i z głową. Jeśli tak ma wyglądać „Skorżyzm”, to ja jestem „skorżystą”!

Poniedziałek. Kibice Lecha Poznań zawieszają swój milczący protest, bo nadchodzi mecz z Legią. Głupio było to zrobić tylko na spotkanie z nami, więc niejako przy okazji lechici uraczyli dopingiem swych pupili już w Gdańsku. Ekipa „Kolejorza” miała wprawdzie protestować do skutku (obalenia rządu?), ale widocznie Legia to Legia i przed największym wrogiem trzeba dobrze wypaść. Konsekwencja to podstawa, a Lech z niej słynie. Ot, choćby sprawa przejęcia klubu przez Amikę. Pamiętacie, że „leszki” grają na wronieckiej licencji?
Natomiast Miro Radović przypomniał o złośliwych tekstach Jana Urbana, kierowanych pod adresem zawodników. Na przykład taki „Rado” bywał nazywany serbsko-bośniackim Czarnogórcem. Inna sprawa, że trener Urban nie miał w klubie lekkiego życia. I z działaczami, i z piłkarzami, a i przecież dopingu nie było. Miał prawo się frustrować, tak jak szefostwo miało prawo (i powody), by go zwolnić.

Wtorek. Wiadomością dnia było przedłużenie o 3,5 roku kontraktów przez Ariela Borysiuka i Macieja Rybusa. To, że „Borys” rozwija się prawidłowo w Legii, to od pewnego czasu jakby norma i trzeba zgodzić się z Maciejem Skorżą – Ariel w przyszłości będzie kapitanem Legii. Ale to, co dzieje się z „Riberym” przechodzi ludzkie pojęcie. Maciek przez dwa lata zwijał się, przechodząc okres wtórnego analfabetyzmu piłkarskiego. Nie dawał drużynie prawie nic. W tym sezonie obserwujemy innego zawodnika. Pewnego swych umiejętności, odważnego, walecznego, szybkiego, myślącego (!) i coraz lepiej wykonującego stałe fragmenty. Co najważniejsze: „Ryba” znów próbuje dryblować i to skutecznie! Krótko mówiąc – szok i niedowierzanie!

Środa. Z Rumunii napłynęły informacje, że tubylcy bardzo obawiają się najazdu kibiców Legii. Jak się niestety okazało, na zapowiedziach się nie skończyło. Łatwo powiedzieć, że fani sami są sobie winni. A ja jestem ciekawy, czym legioniści zapracowali sobie na taką opinię? W trakcie którego pucharowego meczu doszło do gorszących zajść z ich udziałem? Niestety, swoje robi krucjata antykibolska spod znaku „GieWu” i histeria w mediach po najdrobniejszych incydentach.

Czwartek. Wygrywamy z Rapidem 1-0, mając przez cały czas grę pod kontrolą. Kwintesencja „Skorżyzmu”. Co przyjemniejsze, zwycięską bramkę zdobył Miro Radović, który wcześniej nie wykorzystał dwóch „setek” i nie miał najlepszego dnia. Na szczęście tą swoją dużą głową trafił piłkę w odpowiednim momencie i miejscu. Z uznaniem patrzyło się na naszych piłkarzy, którzy ze spokojem realizowali przedmeczowe założenia. I najważniejsze – nie widać było po nich strachu! Wyszli pewni swych umiejętności, z wiarą w siły swoje, kolegów i drużyny. Nawet, gdy Rapid otrząsnął się w drugiej połowie i atakował wysoko naszych, to nie dali się zbić z pantałyku. Super mecz, super wynik, super sytuacja w grupie. Wystarczy, że wygramy z Rapidem przy Łazienkowskiej i praktycznie wychodzimy z grupy. To był piękny wieczór w Bukareszcie i to mimo dantejskich scen pod stadionem. Aeaeaeao!

Piątek. Nad ranem grupka kibiców witała zmęczonych legionistów na lotnisku. Wyglądało to dość słabo i to delikatnie mówiąc. „Wojskowi” wyglądali bardziej na zniesmaczonych nachalnością zgromadzonych niż na szczęśliwych. No, ale cóż, może niektórzy z nas spóźnili się na fetę po Spartaku i próbowali to nadrobić?

Sobota. Maciej Skorża wspominał Legię sprzed roku i porównywał ją do dziurawej łodzi. Brr… To były straszne czasy. Praktycznie łoił nas kto chciał i to w dowolnych rozmiarach. Rywale z pewnością wspominają ten okres z rozrzewnieniem. Weźmy taki GKS Bełchatów… Wygrana przy Łazienkowskiej w sierpniu 2010 r. to, jak na razie, ich ostatni komplet punktów na wyjeździe. Na szczęście to już prehistoria, a „Skorżyzm” święci długooczekiwane triumfy.

Niedziela. Pewnie ogrywamy Widzew, grając z polotem i na luzie, choć też na wysokiej nieskuteczności. Wielki dzień Michała Żyro i Rafała Wolskiego, którzy zanotowali swe premierowe trafienia w Ekstraklasie. Pięknie nam się ta polska młodzież rozwija. Widzewiacy wprawdzie marudzili, że należał im się rzut karny po przypadkowym zagraniu ręką Michała Żewłakowa, ale pan Sławomir Stempniewski, ekspert sędziowski w Canal+, nie pozostawił w swej ocenie żadnych wątpliwości – przewinienia nie było. Wisła natomiast wygrała już drugi mecz z rzędu dzięki niewytłumaczalnym błędom sędziów. Robert Maaskant musi być genialnym trenerem. Zespół ma słaby, gra marnie, a mimo to wygrywa. Mag z krainy tulipanów.

Zdjęcie tygodnia



Kung fu panda!

Qbas




przeczytaj więcej o: ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!