Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Czwartek, 1 grudnia 2011 r. godz. 17:02

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Analiza straconych bramek z PSV

Wiśnia

PSV Eindhoven w środę okazał się wyraźnie lepszy od Legii Warszawa, którą pewnie pokonał 3-0. Gra polskiej drużyny wyglądała dobrze do momentu, kiedy w 32. minucie piłkę do własnej siatki skierował Michał Żewłakow. Potem było już tylko gorzej. Indywidualne błędy w defensywie doprowadziły do straty dwóch kolejnych bramek - jednej z rzutu karnego, a drugiej po złym kryciu zawodnika rywali.

Przegrana przebitka Komorowskiego kluczowa

Pierwszy gol dla PSV padł po dwóch błędach legionistów. Najpierw Maciej Rybus w łatwy sposób stracił piłkę na rzecz jednego z przeciwników, który podał do pędzącego prawym skrzydłem Stanislawa Manolewa. Niefrasobliwość polskiego pomocnika z pewnością uszłaby bez konsekwencji, gdyby nie niezbyt rozważna interwencja Marcina Komorowskiego. Stoper gospodarzy niepotrzebnie poszedł na wślizgu do biegnącego rywala, który szczęśliwie wygrał z nim walkę o futbolówkę i bez przeszkód pognał w pole karne Legii. Tam dośrodkowując trafił w Michała Żewłakowa, a ten w pechowy sposób pokonał Dušana Kuciaka.
Najlepszym rozwiązaniem dla Komorowskiego byłoby spokojne przetrzymanie Manolewa na prawej stronie i poczekanie aż z odsieczą wróci nominalny lewy obrońca - Jakub Wawrzyniak. Wydaje się ponadto, iż samo zachowanie Żewłakowa w polu karnym "wojskowych" również nie było właściwe. Doświadczony defensor zamiast podejść do szarżującego zawodnika PSV postanowił skupić się na zablokowaniu jego dośrodkowania, co dla warszawskiego klubu skończyło się nieprzyjemnymi konsekwencjami.

Rzut karny karą za fatalny błąd stoperów

Druga bramka dla Holendrów całkowicie podcięła skrzydła podopiecznym Macieja Skorży. O ile przy wyniku 0-1 mogli oni jeszcze powalczyć o rezultat remisowy, o tyle przy dwóch golach straty sztuka ta była praktycznie niemożliwa. Drugie trafienie dla przyjezdnych było jednak poprzedzone szeregiem błędów indywidualnych, które doprowadziły do czerwonej kartki dla golkipera stołecznej drużyny oraz jedenastki dla PSV.
Duży udział przy golu na 2-0 miał Kevin Strootman, który w bardzo łatwy sposób przedarł się przez parę Żewłakow - Komorowski i znalazł się w sytuacji sam na sam z Kuciakiem. Jego strzał Słowak wprawdzie najpierw odbił, ale bez potrzeby postanowił sfaulować dobijającego do pustej bramki rywala, za co słusznie wyleciał z boiska. Współudział w tej akcji miał również inny gracz z Eindhoven, który będąc na pozycji spalonej fałszywym ruchem w stronę futbolówki zmylił defensorów Legii, a ci czekali tylko aż sędzia liniowy podniesie chorągiewkę w górę.

Błąd w kryciu przyczyną straty trzeciego gola

Ostatni, ustalający wynik meczu, gol padł w 68. minucie, a jego autorem był Zakaria Labyad. Zaledwie 18-letni Marokańczyk wyprowadził bardzo ładną kontrę z Jeremainem Lensem, który finalnie dograł do niepilnowanego kolegi, a ten po raz drugi w środowy wieczór nakazał Wojciechowi Skabie wyciągać piłkę z siatki.
W tej akcji bardzo dobrze widać w jak łatwy sposób legioniści są zaskakiwani przez rywali. Wystarczyła dwójka ofensywnie usposobionych zawodników, żeby z łatwością poradzić sobie z szeregami obronnymi polskiej ekipy. Tutaj błędy popełnili chyba wszyscy broniący zawodnicy warszawskiego klubu. Michał Żewłakow pozwolił przeciwnikowi dośrodkować z prawej strony wprost na nogę kolegi z drużyny, za którym nie wrócili z kolei Michał Żyro, Ariel Borysiuk i Jakub Wawrzyniak. Zastanawiające jest też, gdzie w tej sytuacji był drugi ze środkowych obrońców gospodarzy - Marcin Komorowski.

Jak widać na przykładzie powyższych bramek, Legia większość z nich traci po własnych, niewymuszonych błędach. A to nie zdąży wrócić jeden z obrońców, a to ktoś nie zdoła zablokować podania rywala. "Wojskowi" muszą pamiętać, że nie licząc przegrania batalii o pierwsze miejsce w grupie, niedokładności te nie miały większego znaczenia. Jednak walcząc w dalszej fazie europejskich pucharów, zawodnicy ze stolicy będą zmuszeni bardziej koncentrować się na działaniach defensywnych.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!