Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Łukasz Zajączkowski - fot. Woytek / Legionisci.com
Łukasz Zajączkowski - fot. Woytek / Legionisci.com
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 r. godz. 12:40

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Zajączkowski: Zostaję w Legii i obiecuję, że dawny "Zając" wróci

Bodziach i Gacek

Łukasz Zajączkowski: "Mecz był ciężki. To trzeci mecz turnieju, więc czuliśmy zmęczenie, rywal grał o wszystko. Co prawda mieli trudne zadanie, bo musieli wygrać 14-15 punktami. Nie wyszło im. Graliśmy skoncentrowani, ale nie udało się nam odskoczyć na jakąś bezpieczną przewagę. Walczyliśmy do końca i na szczęście siła woli, koncentracja, sportowa złość sprawiły, że wygraliśmy ten mecz."

Jak ocenisz Basket Poznań na tle pozostałych rywali z finałów?
- Patrząc po wyniku najtrudniejszy był mecz z Basketem Poznań, ale myślę, że gdybyśmy odwrócili kolejność meczów i zagrali z nimi w piątek, zagralibyśmy z nimi lepiej. Postawili ciężkie warunki.

Basket przez większość meczu podwajał i to chyba sprawiało Wam problemy z rozgrywaniem zaplanowanych akcji?
- W drugiej połowie postawili trudne warunki. Wyszli wysoko, podwajali, często potrajali. Próbowaliśmy to rozbić podaniami, ale czasami piłka szła w aut i to oni wymuszali te straty. Powinno być odwrotnie.

Cel na ten sezon zrealizowaliście. To reszta ligi była taka słaba, czy Wy tacy dobrzy?
- Na pewno byliśmy o pół ligi, czy o ligę, jeśli chodzi o zespół, osoby w nim grające. Na pewno porównując grupę warszawską, byliśmy zdecydowanie lepsi, co było widać po wynikach. Raptem 2-3 mecze były na styku, a i to wynikało raczej z naszej słabszej gry niż postawy przeciwników. Później w obu turniejach uważam, że nadal byliśmy trochę lepsi od innych drużyn, ale to są turnieje i nigdy nie można być niczego pewnym. To było widać w ostatnim meczu półfinałów, kiedy przegraliśmy z UKS-em Kielno. Nie było tak, że byliśmy pewni, że wygramy w tej fazie każdy mecz. Trzeba było powalczyć, ale na półfinały i finały były o wiele cięższe niż faza grupowa. Grę utrudniało nam także to, że przez 6 miesięcy graliśmy z przeciwnikami, nad którymi mamy dużą przewagę i nagle musieliśmy się maksymalnie skoncentrować, bo tego wymagali rywale w turniejach.

Jakie plany na przyszły sezon. Zostajesz w Legii?
- Tak, na tę chwilę taki jest plan. To jeszcze co prawda daleka przyszłość, sezon zaczyna się dopiero w końcówce września. Na razie musimy skoncentrować się na tym, żeby wyznaczyć sobie cele na przyszły sezon. Pewnie będziemy próbowali się jeszcze wzmocnić i powalczyć o wyższe cele i kolejny awans.

Które pozycje musicie wzmocnić, żeby za rok awansować do I ligi?
- Myślę, że brakuje nam wysokich zawodników, takich jak Bartek Błaszczyk, bo w drugiej lidze będą przeciwnicy, którzy będą stawiali ciężkie warunki pod koszem. My mamy taki montowany, przejściowy skład, mówię na przykład o przejściu Piotra Nawrota na pozycję numer 4, a jednak jest nominalną "trójką".
Piotr Nawrot: (przysłuchujący się rozmowie) Ja będę grał na trójce w przyszłym sezonie!
Zajączkowski: Właśnie o tym mówię. Takich nominalnych "piątek" brakuje, bo mamy "czwórki" jak Tomek Rudko, czy "Szrek" [Marcin Chojecki - przyp. B], ale Piotrek Nawrot musi przejść na trójkę. Wydaje mi się, że nawet nic nie zmieniając w obecnym składzie, to jesteśmy drużyną, która spokojnie będzie grała w drugiej lidze.

Tomek Rudko odebrał dziś nagrodę MVP. Zaskoczenie, czy zasłużenie?
- Zasłużenie, to jest walczący zawodnik. Czasami trzeba na nim wymusić koncentrację, ale walczy i całe serce oddaje drużynie. MVP zasłużony. Tak naprawdę, nie zabierając nagrody Tomkowi, myślę że do tej nagrody mógłby zostać wylosowany każdy z naszej dziesiątki. Każdy walczył i robił wszystko, żebyśmy wygrywali. Wysiłek zespołowy, triumf zespołowy.

Mówisz, że potrzeba nam centra. Czy z tych zespołów, z którymi graliście, jest taki zawodnik, którego widziałbyś w Legii?
- Nie wymieniłbym nikogo z naszego składu na nikogo z drużyn, przeciwko którym graliśmy.

Awans to wielki sukces, czy obowiązek?
- Ja przychodziłem tu w styczniu [po kontuzji - przyp. B]. To była ponad połowa sezonu. Nie widziałem innej perspektywy na ten rok niż awans. Jakbyśmy przegrali, to nie wiem, czy chciałoby mi się dalej grac w koszykówkę. To był obowiązek. Przyjemność i obowiązek, po prostu nie było alternatywy.

Szybko po kontuzji doszedłeś do siebie i wywalczyłeś miejsce w składzie.
- Wywalczyłem miejsce w składzie - tak, czy doszedłem do formy - nie jestem z siebie zadowolony. Patrząc na to, jak grałem w Legii trzy lata temu, to jeszcze nie jest to. Jak przepracuję czerwiec, lipiec i sierpień, to wtedy dojdę do siebie. Teraz mógłbym wymieniać sporo, co muszę poprawić. Niecelne rzuty, nie mam tego procentu który kiedyś. Ja też siebie surowo oceniam, ale obiecuję, że dawny "Zając" wróci.

Po wbiegnięciu kibiców na parkiet, nerwy puściły? Chyba byliście trochę zestresowani?
- Być może, po prostu trzy mecze z rzędu są męczące. Młodzież wyskoczyła na nas i musieliśmy się im przeciwstawić. W żadnym momencie meczu nie było tak, żeby nas przycisnęli i moglibyśmy przegrać. Nie było przez moment zwątpienia. To jest koszykówka, czasami w meczu przegrywa się trzema, ale liczy się końcowy wynik.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!