Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Oprawa Rosjan na meczu z Polską - fot. Bodziach / Legionisci.com
Oprawa Rosjan na meczu z Polską - fot. Bodziach / Legionisci.com
Środa, 13 czerwca 2012 r. godz. 21:21

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Polska - Rosja okiem kibola (+ VIDEO)

Bodziach

Z mieszanymi uczuciami udawałem się na wczorajszy mecz z Rosją. Od razu wiedziałem co mnie czeka i że to strata czasu, ale jednak - choć "piłkoszał" nie ogarnął mnie - poszedłem. Na ziemię zostałem sprowadzony już kilkanaście minut po wyjściu z domu. Gdy do autobusu wsiadła grupka przebierańców, a jeden z nich, ubrany w jakieś pompono-pióropusze, reagując na cichą odpowiedź na okrzyk "Kto wygra mecz", zapytał retorycznie "To ma być mecz, czy piknik?".
Fotoreportaż z meczu - 27 zdjęć Bodziacha

Odpowiedź prawdziwym kibolom znana była długo przed meczem. Piknik pełną gębą, podobnie zresztą jak gość zadający to pytanie. "'Mecze' reprezentacji to były w latach 90-tych" - pomyślałem. Gdyby do tego autobusu (dedykowanego tylko kibicom dojeżdżającym z P+R na stadion) wpadła grupa 15 bojowo nastawionych Rosjan, przebiegliby się po naszych wymalowanych od stóp do głów biało-czerwonych przebierańcach z perukami czy pazio-czapkami. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia. Mecze Polaków z Bułgarią, Luksemburgiem, czy Anglią (za Wójcika) do dziś wspominam z rozrzewnieniem i wątpię żeby na kadrze taka atmosfera jeszcze powróciła. Na tym pierwszym - lało tak, że miało się mokre wszystko! Nie koszulkę, czy spodnie, ale wszystko, włącznie z dowodem osobistym, pieniędzmi i całą zawartością portfela. Ewentualnie telefonem, bo posiadanie wtedy komórki nie było jeszcze takie powszechne jak dziś. Ci z Narodowego po takiej nawałnicy tratowaliby się wzajemnie w drodze do wyjść... Wtedy kilkanaście tysięcy osób zdzierało gardła, a dopingiem kierował legijny gniazdowy.

Zacznijmy od początku. Poruszanie się po Warszawie parę godzin przed meczem z Rosją nie należało do rzeczy najprzyjemniejszych. Zamknięto dwa mosty i wiele ulic. Kibiców dowozić miały specjalne autobusy, kursujące z różnych parkingów pod sam stadion. Co istotne, przejazd wszystkimi środkami transportu miejskiego, z biletem na mecz był bezpłatny. Kiedy w ten sam sposób honorowany będzie bilet na mecz Legii?

Wokół stadionu nie można się było swobodnie poruszać. Całe Wybrzeże Szczecińskie od mostu Poniatowskiego do kolejowego było zamknięte nawet dla pieszych (nie licząc VIP-ów, dziennikarzy itp.). Przed bramami można było sobie pomalować twarz w "promocyjnej" cenie 5 zł - zarówno w barwy biało-czerwone, jak i biało-niebiesko-czerwone. Co prawda w drodze na mecz słyszało się już o awanturach pomiędzy Polakami i Rosjanami podczas przemarszu tych drugich mostem Poniatowskiego, ale pod stadionem było spokojnie do przesady. Flagi biało-czerwone powiewały obok rosyjskich, kibice mieszali się i nie widać było żadnych, no prawie żadnych, przejawów agresji. A wszystko to pod wejściem na sektory przeznaczone dla Polaków, nie przyjezdnych. Policji w sumie było sporo, ale raczej z dala od bramek wejściowych. Obserwując przez kilkanaście minut twarze wystrojonych "pikoli", śmierdzących i często po dobrych kilku browarach, odechciewało się uczestnictwa w tym "spektaklu".

Przy wejściu kontrola oryginalności biletu przy pomocy specjalnego flamastra, następnie przeszukanie - na tyle pobieżne, że gdybym chciał, mógłbym wnieść kilkanaście rac. Na terenie stadionu można było kupić piwo, tyle że bezalkoholowe. Obstawiam, że większość osób nie miała nawet pojęcia lub po paru głębszych nie widziała już napisu "non alcohol". Będąc właśnie na tym poziomie naszych uszu dochodzi hit wszech czasów, porównywalny co najwyżej do "Pieją kury" Grzegorza z Ciechowa, czyli "Koko koko Euro spoko" w wykonaniu kółka gospodyń z okolic Tarnobrzegu. Puszczony z głośników, bo "kokoszki" nie zostały zaproszone do występu na żywo. Czy były jakieś inne atrakcje przed meczem, nie mam pojęcia.

Tak jak na meczu z Sewillą,wejście z zewnętrznej promenady na stadion odbywa się przez bramofurty z czytnikami kodów kreskowych. Zajmujemy swoje miejsca w narożniku trybuny za bramką (inne miejsca w ogóle mnie nie interesowały). Podczas hymnu Rosjan bardzo dużo oklasków, przeplatanych gwizdami. Widać podziały, ale chyba jednak więcej osób klaskało. W tym czasie przyjezdni, którzy przed meczem w drodze na stadion zaliczyli starcie z grupą kibiców nieobecnych na stadionie, zaprezentowali malowaną sektorówkę "This is Russia". Wykonanie całkiem spoko, hymn odśpiewany przyzwoicie. "Mazurek Dąbrowskiego" to jedyny moment, kiedy cały stadion dopingował równo. Zresztą mówiłem to wszem i wobec już długo przed meczem. Bez kiboli na trybunach inaczej być nie może.

Po hymnie kibice na całym stadionie wygodnie rozsiedli się na krzesełkach, raz na jakiś czas dając się ponieść. Przy kolejnych ofensywnych akcjach Polaków słychać stukot krzesełek - to wielcy fanatycy rozentuzjazmowani szykują się do skoku z radości. Ale jeszcze nie teraz, więc siadamy. Ale, ale - nasi znowu na połowie Ruskich, więc krzesełka stukocą, tłum faluje. Najpierw wstają ci z dołu, następnie - odruchowo - ci wyżej. Wszak siedząc nic by nie widzieli. I tak w koło Macieju.

Jedna strona śpiewa "Polska-biało czerwoni", inni "Hej Polska gol", jeszcze inni wyklaskują "Polska, Polska", a już totalni ignoranci kibolskiego rzemiosła "Polacy gramy u siebie" (sic!). Za mną pisk jakiejś kobiety. W tym samym rzędzie dostrzegam jelenia dmuchającego w trąbkę. Każdy jedzie swoje, przez co jest tumult, potęgowany przez te krzesełka i jęki zawodu po niecelnych strzałach, czy "No, no, no, no strzelaj!". Ale, co słusznie zauważyła moja żona - wcale "niezarywająca życia na stadionach" - dopingu zorganizowanego brak. No, nie licząc Rosjan. Ci szczególnie po przerwie ożywili się i równo i głośno, jak na swoją liczbę dopingowali swój zespół.

Polacy przegrywali już z Rosją, czasu było coraz mniej, aż tu nagle jakaś grupka z jednej strony stadionu zebrała się i zaczęła skandować "Gdzie są zmiany?", co o dziwo podchwyciło więcej osób. W końcu radość po bramce Błaszczykowskiego i wyczekiwanie końcowego gwizdka sędziego. Pod koniec spotkania jednym z tuneli wchodzi parę setek mundurowych i ustawia się wzdłuż boiska, tam gdzie siedzą Rosjanie. Tak jakby miało się cokolwiek wydarzyć. Ale ponoć tak chciała UEFA. No skoro tak, to oczywiście - szef wszystkich szefów w końcu zawsze ma rację. Spiker informuje tymczasem tonem takim, jakby zaraz trzeba było wszystkich ewakuować, że Rosjanie muszą zostać na swoich miejscach 20 minut po zakończeniu meczu.

No dobra, akcja "Co ja robię tu?" dobiega końca. Opuszczamy stadion. Mijamy robiących sobie słitaśne focie na fejsa pacjentów w czapkach z rogami oraz Prokopów i innych celebrytów, którzy miejsca na mecz zapewne wylosowali w normalnym trybie... i z buta do autobusu, który tym razem parkuje dobrych 900 metrów od Ronda Waszyngtona. 56-tysięczny tłum rozchodzi się w swoje strony w mgnieniu oka. Mając dobrze w pamięci jak wyglądają autobusy bezpośrednio po meczu Legii, miałem obawy, czy jest sens pchać się do nich... Tymczasem w środku pustki, tak że bez problemu zajmujemy miejsca siedzące. Wkoło analiza, kto co zawalił, jakich zmian Smuda dokonał prawidłowo. O tym, że na trybunach było żenująco, ani słowa.

"Chyba spokojnie było na trybunach? W telewizji pokazywali nawet w sektorze Rosjan rodziny z małymi dziećmi" - zapytał mnie teść, po tym jak wróciłem z meczu Polska - Rosja. "Tak, spokojnie. Do przesady" - odpowiedziałem. "To dobrze, że już nie ma tych chuliganów na trybunach" - słyszę odpowiedź i powstrzymuję się od komentarza. Tym bardziej, że już wysiadają, a w ja przecież chcę się położyć spać bez podwyższonego ciśnienia. Przed zamknięciem oczu tylko jedna nachodzi mnie myśl - skoro jest tak pięknie, to czemu to wszystko takie smutne? A może to tylko ja widzę, to czego widzieć nie powinienem? Jednego jestem pewien - wizyta na tym meczu nauczyła mnie jednego - nigdy więcej meczu reprezentacji na żywo. Chyba, że na trybuny wrócą kibole.

Hymn Rosji:


Hymn Polski:


Radość kibiców Rosji po bramce:


Polska biało-czerwoni:


Radość kibiców Polski po bramce:


Policja pod sektorem Rosjan pod koniec meczu:



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!