Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Kątem oka
Kątem oka
Środa, 26 września 2012 r. godz. 10:28

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kątem oka - 38. tydzień z głowy

Qbas

Niby żarło w lidze, a zanim tak naprawdę zaczęło, to zdechło. 10 dni temu Legia z kompletem wygranych była liderem Dupoklasy, ale dwóch następnych meczów z nieszczególnie trudnymi rywalami nie umiała już wygrać. W ogóle w tym sezonie "wojskowi" nie wygrywają, gdy tylko grają z kimś nieco lepszym niż GKS Bełchatów czy Korona. Rosenborg w ryj, Superpuchar w ryj, a remisy z Górnikiem i zwłaszcza z Polonią to też jakby w ryj. W każdym razie – pora zacząć wygrywać. Ale z drugiej strony, jak to robić, jak podobno budżet ścinają o połowę?

Poniedziałek. Grzegorz Mielcarski przyznał w wywiadzie z Weszło, że miał ofertę pracy w Legii zanim na Łazienkowską trafił pan Nieszczęście vel. Mirosław Trzeciak. Oczywiście można gdybać ileż to wspaniałych rzeczy by się wówczas wydarzyło, a ile jeszcze wspanialszych by się nie wydarzyło, ale bądźmy realistami. Mielcarski nie jest żadną gwarancją sukcesu i trudno powiedzieć czy w ówczesnych realiach by sobie u nas poradził. A tak mieliśmy Mirka i było przynajmniej wszystko jasne – niczego się nie da.

Wtorek. Gazety najpierw rzuciły się do przedstawiania sylwetek Daniela Łukasika, a potem Dominika Furmana. "PS" postanowił to połączyć i do tekstu o "Furmiku" dał zdjęcie Łukasika. W końcu są tacy do siebie podobni i wszyscy o tym mówią u nich w biurze. Po tym jednak, jak Dominik sieknął piękną bramkę w meczu z Górnikiem nikt nie powinien mieć już kłopotu z rozróżnieniem obu małolatów. Z drugiej strony też nie przesadzajmy. "Furmik" wciąż jest jedynie rezerwowym. Na szczęście na oku go ma niezawodny Jacek Magiera, który, jak zwykle, jest bardzo wylewny w komplementowaniu podopiecznych: "Powiedziałem, żeby nie przesadzał, że jest na początku drogi i wszystko przed nim". Cały "Magic"!

Środa. "Rzeczpospolita" ocknęła się, że na trybunach jedni nie mogą pić alkoholu, a drudzy już tak. Wojewoda zagadnięty przez nas na tę okoliczność w wywiadzie stwierdził, że on na legijnej trybunie VIP nie widział żadnego alkoholu, zwłaszcza, że jest abstynentem i nie rozgląda się za takimi trunkami. To taka filozofia nawet była, że nie istnieje coś, czego się nie widzi. Bardzo mądrze i zdrowo. A jakby tak pan wojewoda nie patrzył w stronę "Żylety", to może nie widziałby wówczas problemów?

Czwartek. Bardzo dobry materiał w "PS" z Kubą Wawrzyniakiem w roli głównej. "Wawrzyn" może i nie gra najlepiej w piłkę, choć na swojej pozycji nie ma sobie równych w kraju, ale na pewno jest jednym z najbardziej inteligentnych zawodników w całej lidze. Kuba ostatnio coraz ładniej wypowiada się o Legii i o Warszawie. Widać, że naprawdę poczuł się, jak u siebie. Ciekawe, że "Wawrzyn" wrócił do słynnej afery "bunga - bunga" z udziałem "Rybci", "Boryska", "Jędzy" i "Kucharza". Nasz lewy obrońca potwierdził to, o czym mówiło się już od dawna - nie ma w ogóle mowy o "bunga - bunga". Co najwyżej o "pucio - pucio".

Piątek. Oj, co to był za dzień. Najpierw marsz kibiców oglądających poczynania zespołu grającego na co dzień przy Konwiktorskiej, który wstrząsnął Warszawą. Do ochrony tych góra 100 osób ktoś postanowił oddelegować ze trzy razy więcej policjantów. Potem był mecz na remis, który ludzie biegający w czarnych koszulkach odtrąbili jako swój kolejny sukces ("W Warszawie bez zmiany, Polonia pany! hehe). Spotkanie nawet niezłe, jak na naszą komiczną ligę i to w wykonaniu obu stron, no ale niestety - Legia drugi raz z rzędu nie umiała wygrać u siebie z zawodnikami z Muranowa. W międzyczasie nastąpiły wydarzenia, których nigdy nie chcielibyśmy oglądać na naszym pięknym stadionie. Najpierw doszło do skandalu przy bramkach na "Żyletę", gdzie parę tysięcy ludzi przeszło prawdziwą gehennę na wejściu. Potem oglądaliśmy "racowisko", słuchaliśmy komunikatów ze szczekaczek i patrzyliśmy, jak bardziej krewcy fani wypychają ochroniarzy z sektora i dochodzi do przepychanek. Następnie było gazowanie, mini bitwa na promenadzie stadionu, dewastacja toalet i punktów gastronomicznych. Wreszcie paru "mędrców" rozpaliło z barw rywala ogromne ognisko na środku "Żylety" i wyglądało to naprawdę strasznie. A na deser mieliśmy łapanki i zatrzymania... rodziców dzieciaków z sektora rodzinnego. Cyrk? Chyba nie, bo nikomu nie było do śmiechu...

Weekend. Z fali krytyki, która spadła na kibiców z "Żylety" najbardziej podobały mi się rewelacje dziennikarza "GieWu", który siedział niedaleko mnie na trybunie prasowej. Ja wprawdzie niewiele widziałem z zajść i nie bardzo wiedziałem, co się dzieje. Ale pan "redaktor" widział wszystko i wszystko wiedział. Pogratulować spostrzegawczości. A w kąciku "Ulubieńcy lat minionych" zaglądamy do Michala Hubnika, który wrócił do Sigmy Ołumuniec i w tym sezonie radzi sobie podobnie, jak u nas - kiepsko. Sporo gra, ale nic nie strzela. Nihil novi.

Zdjęcie tygodnia

fot. Mishka / Legionisci.com

Nie sądzicie, że malowanie twarzy uniemożliwia identyfikację?

Qbas


przeczytaj więcej o: ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!