Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Sobota, 10 listopada 2012 r. godz. 21:52

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Frankowski i Plizga o spotkaniu

Fumen

Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok): Wszyscy spodziewali się, że Legia dziś wygra spotkanie, a Danijel Ljuboja zdobędzie zwycięską bramkę. Jednak zagraliśmy konsekwentnie, co pozwoliło skutecznie się przeciwstawić gospodarzom i przy odrobinie szczęścia wywieźliśmy komplet punktów. To niewątpliwie cieszy, bo o ile się nie mylę, to Jagiellonia pierwszy raz wygrywa przy Łazienkowskiej.
Nasz zespół, przy dobrym dniu, a takie momenty były w pierwszej połowie, pozwala na równorzędne prowadzenie spotkania z każdą drużyną. Konsekwencją tego była zdobyta bramka, a jeszcze Dzalamidze miał dobrą okazję i to też było sygnałem alarmowym dla Legii, że nie przyjechaliśmy się tutaj bronić.
Chciałbym wierzyć, że to my rozegraliśmy tak dobre spotkanie, a gospodarze byli słabsi. Ostatnio jesteśmy na fali wznoszącej, bo wygraliśmy w Poznaniu, a i z Widzewem prowadziliśmy do 90. minuty i gdyby nie remis, to z trzema zwycięstwami pod rząd można byłoby powiedzieć, że wracamy na właściwe tory.

Dawid Plizga (Jagiellonia Białystok): Nie ma co ukrywać, że jest to dla nas spory sukces, bo Legia nie przegrała jeszcze w tym sezonie. Swoją drogą, któraś passa bez porażki mogła być przerwana – albo nasza na wyjazdach, albo legionistów w lidze. Jednak należy pamiętać, że nadal nie mamy zbyt wielu punktów i musimy ciągle piąć się w tabeli. Trudno mi wytłumaczyć fakt, że lepiej gramy poza Białymstokiem. Być może dlatego, że u siebie musimy kreować grę, a żadna polska drużyna nie umie tego robić i zwykle nastawiamy się na grę z kontry. Aspekt kibicowski jest tylko jednym z wielu, bo to przecież my jesteśmy na murawie.
Nie da się ukryć, że w pierwszej połowie Legia zostawiła nam dużo miejsca i mieliśmy sporo swobody, co z kolei przekładało się na optyczną przewagę, a to nie zdarza się zbyt często w Warszawie. Po zmianie stron za głęboko się cofnęliśmy, być może dlatego, że prowadziliśmy. Jednak dobrze się skończyło, bo na szczęście mamy Tomka w zespole, a on lubi takie prezenty.



Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!