Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Kątem oka - fot. Legionisci.com
Kątem oka - fot. Legionisci.com
Wtorek, 14 maja 2013 r. godz. 19:00

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Kątem oka - 19. tydzień z głowy

Qbas

W minionym tygodniu działo się tyle, że wydarzeniami można byłoby obdzielić kilka odcinków "KO". Legia co chwile grała mecze, w tym rewanżowe spotkanie finału Pucharu Polski, wojewoda kolejny raz chciał nam zamykać "Żyletę", a prezes Leśnodorski walczył z tym pomysłem niczym Tommy Lee Jones w "Ściganym". Potem mieliśmy największą oprawę w historii Łazienkowskiej, nocne balety Ljuboji i Radovicia, zawieszenie starszego i uderzenie po kieszeni młodszego Serba i wreszcie pozytywną reakcję drużyny uwieńczoną pięknym triumfem w Białymstoku. Uff, a w tym wszystkim jeszcze my, kibice z rozklekotanymi nerwami na finiszu Ekstraklapy.

Poniedziałek. Niedawno rozmawialiśmy z naczelnym, że coś ten nasz wojewoda się uspokoił i przestał odstawiać cyrki. Pretekstów ku temu miał przecież sporo, bo skoro chciał zamykać trybunę z powodu zakorkowanych przejść, to równie dobrze mógł wymyślić równie "poważne względy". Tymczasem pan Kozłowski nie interweniował. Okazało się, że do czasu. Przed rewanżem finału PP ze Śląskiem wymyślił, że pora najwyższa, aby KP Legia wyegzekwował od swych fanów przestrzeganie przepisów regulaminu wewnętrznego, oczywiście tych traktujących o zakazie tworzenia opraw i rozciągania sektorówek. Wszystko na wniosek bezradnej milicji, która wciąż nie umie wychwycić ultrasów odpalających pirotechnikę, a pracę utrudniają im właśnie oprawy z sektorówkami. To takie przykre... Po stronie "Żylety" stanowczo stanął prezes Leśnodorski, który nawet zachęcał pozostałych kibiców do wyjścia ze stadionu, gdyby "Ż" została zamknięta. Jednocześnie "Leśny" zakasał rękawy, wysmażył piękne oświadczenie w obronie zorganizowanego dopingu na Legii i debatował z wojewodą i podległymi mu służbami. Prezes potem przyznał, że czuł się jak w "Matrixie", ale swoje osiągnął.

Wtorek. Wojewoda odstąpił od swych zamiarów, co już jest kompletnie niezrozumiałe, bo co mogło się zmienić w organizacji meczów na Legii od poniedziałku, gdy zagroził zamknięciem trybuny? No, ale nie ma co jątrzyć. Najważniejsze, że zawodnicy mogli zagrać przy zorganizowanym dopingu. Okazało się także, że kibice Śląska tak wierzą w swych milusińskich, że na mecz do Warszawy wykupili aż 500 biletów z puli 1,8 tys. Prawdziwa potęga. O ich wielkości świadczy również postawa wobec planów kibiców Legii, którzy prosili o 3 tys. biletów we Wrocławiu. Charakterna ekipa z Dolnego Śląska gorąco zaprotestowała, bo jak to tak? Legia w 3 tys.? A my to co? Też nam dajcie tyle do Warszawy! A my i tak przyjedziemy w 500, a potem napiszemy, że w 700. Tak wygląda właśnie świat według Kiepskich.

Środa. Fani Śląska mogli pluć sobie w brody, że jednak nie wykorzystali wszystkich biletów. Ich zespół był o włos od odrobienia strat z pierwszego spotkania, a Legia zagrała najgorszy mecz w sezonie. Jak to zgrabnie ujął prezes: "zagrali straszny syf". Zaczęło się od tego, że Jan Urban pozwolił Michałowi Żewłakowowi na zakończenie kariery wystąpić w finale PP. No to "Żewłak" dał popis. Brat napastnik może mu zazdrościć bramki na koniec. Wszyscy zresztą powariowali. Najbardziej zgłupiał Ivo Vrdoljak, któremu trener kazał kryć indywidualnie Milę, gdziekolwiek by on nie polazł. Chorwat więc ganiał za Sebkiem po całym boisku, a w środku stał zepsuty Gol (jest szansa, że zrobią mu w klubie badanie słuchu), którego szybko zmienił Łukasik. Januszek zaś udowodnił, że jednak ma układ nerwowy, bo solidnie wkurzył się na trenera i wyszarpał się, gdy Urban próbował z nim przybić piątkę. Równocześnie w Silver klubie brylował Danijel Ljuboja, mający ostatnio problemy sercowe. W efekcie zabiegów "Ljubo" odbierał puchar w stanie, w którym lubi się najbardziej znajdować. Na trybunach zaś mieliśmy prawdziwą ekstraklasę w wykonaniu kibiców z Warszawy i oprawy godne naszego klubu. Na swój sposób bawili się goście, którzy doszli do wniosku, że swą potęgę najlepiej wyrażą przez rzucanie racami w trybuny z dziećmi. Ale czego się nie robi, by dokuczyć Lechowi? Chłopaki z Wrocławia i Krakowa liczyły, że wojewoda zamknie sektor gości i będą mogli wziąć rewanż za potarganą flagę Wisły. A tu zonk! Świat według Kiepskich, odc. 2.

Czwartek. Jak "Ljubo" zaczął balety w strefie VIP, tak zakończył nad ranem w Enklawie w towarzystwie swego druha "Rado". W międzyczasie mieli pecha spotkać Krzyśka Stanowskiego z Weszło w towarzystwie... prezesa Leśnodorskiego. "Leśnemu" nawet Radović zaproponował drinka. Cóż za wzruszający gest, wynikający z serbskiej tradycji. W każdym razie chłopaki udowodnili, jak bardzo zależy im na mistrzostwie, a prezes dostał idealny pretekst, by pozbyć się z klubu Ljuboji. Leśnodorski czekał na to od dawna i wreszcie się doczekał. Nie musiał się już tłumaczyć przed wszystkimi dlaczego wywala najlepszego strzelca. Dostał piękny prezent od samego "Ljubo".

Piątek. Doczekaliśmy się kar. Danijel został wyrzucony z zespołu do Młodej Ekstraklasy, a by było sprawiedliwie, to "Rado" dostał karę finansową. Oficjalnie wyszło bowiem na to, że Ljuboja, stały bywalec warszawskich knajp, rozpijał biednego Miroslava. Nieoficjalnie wiadomo było, że na "Ljubo" już się nie zarobi, a za drugiego harcownika można jeszcze coś dostać. Oczywiście dobro drużyny jest najważniejsze, ale bez Ljuboji będzie gorzej. Dodawał kolorytu tej żenującej lidze. Maniery, paski, styl życia, ale przede wszystkim umiejętności sprawiały, że przyciągał uwagę kibiców. Co by nie mówić, to był najlepszy gracz w Legii w tym wieku. Prawdziwa gwiazda. Na Łazienkowską chodziło się z myślą, że możemy być świadkami czegoś wyjątkowego w jego wykonaniu. W kluczowym momencie jednak zawiódł. Danijel się posypał, ale może to wynikało z tego, że czuł brak poparcia ze strony prezesa? Wiedział, że nie chcą go już w klubie? A może na zbyt wiele mu pozwalano? Kto z nas jest w stanie zrozumieć rogatą serbską duszę?

Weekend. Do Białegostoku ruszaliśmy z duszą na ramieniu. To był niesłychanie ważny mecz, a sytuacja w klubie była bardzo napięta. Drużyna jednak dała sobie radę, w czym niewątpliwie ogromna zasługa trenera Urbana, i piłkarsko zgwałciła Jagiellonię. Teraz pora na Lecha. Obaw przed meczem z poznaniakami nie powinniśmy mieć już żadnych. Niech oni się boją.

Zdjęcie tygodnia

fot. Mishka / Legionisci.com

Nawet jak pije
To pije za swoje
Warszawa kocha
Danijela Ljuboję!

(autor: Mały Maciek)

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o: ,


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!