fot. Mishka / Legionisci.com
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Słowo na niedzielę: Lider
Qbas, źródło: Legionisci.com
15 maja minął rok od czasu, gdy Legia po raz ostatni liderowała w Ekstraklasie. Zdobyła wtedy tytuł mistrzowski i to na stulecie klubu. W sezonie 2016/17 jeszcze ani razu nie zajmowaliśmy 1. miejsca. Ba, we wrześniu byliśmy niemal na samym dnie tabeli. Po wygranej 2-0 z Lechem wróciliśmy jednak na szczyt.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – dwie zmiany trenerów, przebudowę defensywy, rozpad ataku, długą grę w europejskich pucharach – uważam, że wysunięcie się na czoło tabeli już na 3. kolejki przed końcem rozgrywek, to duży wyczyn. Oczywiście mogło to nastąpić wcześniej. Kilka okazji już było, ale nie oszukujmy się, nie można wygrywać wszystkiego.
Szorowanie stopami o dno tabeli skończyło się po przyjściu Jacka Magiery. „Magic” szybko pozbierał zespół i zaczął się marsz w górę. Trwał on 24 kolejki, w których Legia wykręciła świetną średnią punktową 2,41 na mecz. Po drodze, jak to w podróży, bywało różnie. Irytowały straty punktów u siebie ze słabszymi rywalami. Szczególnie mocno zabolała porażka ze spadającym z ligi Ruchem, ale i remis z Wisłą Płock (mimo prowadzenia 2-0) nie był niczym przyjemnym. Najgorzej wydawało się być jednak, gdy tylko zremisowaliśmy z Wisłą Kraków 1-1. Bo to było już w fazie mistrzowskiej, gdzie wszyscy liczyliśmy na nowe rozdanie i ruszenie z kopyta ku mistrzostwu. A tu przykry zawód.
Kibice reagowali wręcz histerycznie na wpadki, mimo, że wiosną przegraliśmy tylko 1 mecz i raptem 3 zremisowaliśmy. Oczywiście były powody do niepokoju, bo drużyna nie grała dobrze, była ociężała i przewidywalna, strzelała mało goli. Zapominali, że rozstrzygnięcia zapadną dopiero w fazie mistrzowskiej i to w tych najważniejszych meczach Legia ma błyszczeć. Wielu z nas brakowało po prostu zaufania do trenera i stosowanych przez niego metod.
Prawda jest też taka, że siłą Legii była słabość rywali. Sytuacja była analogiczna do zeszłorocznej, gdy w pewnym momencie „Wojskowi” mieli 10 punktów straty do lidera. Tym razem było ich aż 12, a do tego przeciwników mamy aż trzech. I choć silniejsi od Piasta, to okazało się, że jednak nie na tyle dobrzy, by na dobre odskoczyć Legii. Jagiellonia, Lech i Lechia potraciły zbyt wiele punktów w różnych fazach sezonu. W efekcie zespoły te nie tylko zostały dogonione przez mistrzów Polski, ale i w kluczowym momencie wyprzedzone. Gdyby jednak punktowały regularnie, „Wojskowi” mogliby zapomnieć o tytule.
Właśnie, tytuł. Liderowanie po 34. kolejkach nie będzie nic znaczyło jeśli nie obronimy mistrzostwa. Niemniej uważam, że, pamiętając o tym, co najważniejsze, i tak możemy się cieszyć. Lider jest w Warszawie. Wszystko zależy wyłącznie od Legii. Dobra nasza!
Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!