Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com
Poniedziałek, 29 maja 2017 r. godz. 12:46

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po meczu z Koroną

Qbas, źródło: Legionisci.com

Po raz pierwszy od dawna Legia nie miała pola manewru – musiała wygrać spotkanie. Miejsce na wpadki skończyło się bowiem w Białymstoku. Mistrzowie Polski jednak spokojnie udźwignęli presję i choć skromnie, to bez większych problemów wygrali z Koroną 1-0.

1. W pełni zasłużone zwycięstwo. Legioniści powinni wygrać w Kielcach wysoko. Stworzyli sobie masę sytuacji. Dość powiedzieć, że po dwa razy trafiali w słupek i z kilku metrów w bramkarza. A to przecież nie wszystkie okazje, jakie wypracowali. „Wojskowi” mieli też tym razem kontrolę nad meczem. Nie pozwolili rywalom na zbyt wiele. Nawet w pierwszym kwadransie, gdy przewagę miała Korona wydawało się, że legioniści pozwalają gospodarzom się nieco wyszaleć, co niejako potwierdziła reszta meczu. Legia była dynamiczna i kreatywna. Niestety też bardzo nieskuteczna. Powinna była bowiem „zamknąć” ten mecz dużo wcześniej.

2. Legia gotowa. Podopieczni Magiery zostali dobrze przygotowani taktycznie do tego spotkania. Znali słabe strony przeciwnika i wiedzieli, jak je wykorzystać. Odjidja-Ofoe, czy Radović ściągali w środku na siebie rywali, którzy często podwajali krycie, dzięki czemu otwierały się wolne strefy dla ścinających do środka skrzydłowych, ale i bocznych obrońców. Popłoch siał zwłaszcza Nagy. Warto przy tym podkreślić, że w ofensywie z dobrej strony pokazał się Broź.

3. Obie drużyny chciały wygrać. Legia wiadomo – musiała. Okazało się jednak, że Korona to nie Jagiellonia i też zamierza spróbować sięgnąć po pełną pulę. Gospodarze zagrali więc odważnie, wręcz rzucili się na legionistów, ale ci się tego spodziewali. Przetrwali kilkanaście minut przewagi drużyny trenera Bartoszka, w czasie których kielczanie doszli do kilku sytuacji strzeleckich, po czym zaczęli grać swój futbol kombinacyjny. Szybko osiągnęli przewagę, a jeśli dodamy do tego niezwykle efektywną grę defensywną, to wyłoni nam się obraz dobrego meczu w wykonaniu stołecznych piłkarzy.

4. Mistrzowska defensywa. Odcinek 5. W pięciu ostatnich spotkaniach Legia nie straciła gola, a ostatnią bramkę z gry dała sobie wbić jeszcze w lutym. Co więcej, w trzech poprzednich kolejkach pozwoliła rywalom oddać 4 celne strzały (16 w całej rundzie mistrzowskiej, średnia 2,66 na mecz). To paradoks, że wiecznie będąca w przebudowie formacja obronna tak szybko stała się znakiem firmowym „Wojskowych”. Świadczy to zarówno o wysokich umiejętnościach poszczególnych obrońców, jak i świetnej grze defensywnej całego zespołu. Piłkarska prawda głosi, że drużynę buduje się od tyłu. Legia ma więc bardzo solidny fundament. Pytanie tylko na jak długo?

5. Vadis Odjidja-Ofoe. Nie do zatrzymania. To tyle. Kto widział, ten wie. Nie ma co się rozpisywać. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że Belg tym razem był nad wyraz opanowany. Trener Magiera tydzień temu zapewniał, że Vadis jest profesjonalistą i wyciągnie wnioski z meczu w Białymstoku, nie da się sprowokować i nie obejrzy żółtej kartki. Widać było, że Odjidja-Ofoe bardzo się pilnuje i unika możliwości stworzenia sędziemu pretekstu do ukarania go „żółtkiem”. Podobnie zresztą grał Radović.

6. Kluczowy Malarz. Na naszego bramkarza spłynęły zasłużone pochwały za zachowanie czujności i pewnie kluczową dla losów spotkania obronę strzału Kiełba. Niemniej, doceniając oczywiście kunszt „Malowanego”, należy wypomnieć mu kilka niepewnych wyjść do dośrodkowań. Tak jak to na początku spotkania, gdy zrzucił piłkę pod nogi Palance, a także w ostatniej akcji, gdy interweniował tyleż niefrasobliwie, co szczęśliwie. Z drugiej strony jednak trzeba rozliczać go z efektywności, a piąte z rzędu „zero z tyłu” mówi samo za siebie. I to również może być kluczowe. Tym razem jednak dla losów mistrzostwa.

7. Radović poza konkurencją. Bardzo dobre spotkanie w Kielcach rozegrał Radović. Był widoczny, walczył, szarpał, rozgrywał i strzelał. Miałby asystę i gola, ale najpierw z jego świetnego podania nie skorzystał Moulin, a potem już sam „Rado” zmarnował doskonałą okazję bramkową. Jasne, to wciąż nie jest Radović, jakiego pamiętamy z jesieni. Często jednak zapominamy, że od zimy gra z urazem kolana. Co więcej, okazuje się, a mecz z Koroną tego przykładem, że kulawy Radović nadal jest lepszy od konkurencji, zwłaszcza przy stylu gry, jaki przyjęła Legia. Zaś wszystkim pomstującym na wystawianie go w pierwszym składzie przypominam, że decyzję podejmuje trener Magiera. Skoro więc „Rado” wciąż gra, oznacza to, że nie ma obecnie nikogo lepszego. Jako ciekawostkę dodam też, że Legia w 2017 r. z powszechnie krytykowanym Serbem w składzie, legitymuje się bilansem 11-4-1 i w tym okresie jest drugą ofensywą Ekstraklasy.

8. Z(a)miennicy. Jak wiadomo zamiennik jest niemal zawsze gorszy od oryginału. Tym razem trudno jednoznacznie ocenić zmiany przeprowadzone przez trenera Magierę. Hamalainen bowiem z ogromną łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich. Miał trzy okazje, z których przynajmniej dwie powinien był wykorzystać. Wszystkie jednak zmarnował. I co? Bardziej go chwalić za odnajdywanie się pod bramką rywala, czy ganić za nieskuteczność? W przypadku zaś Chukwu sprawa jest prosta – nie i jeszcze długo, długo nie. Jedno słowo najlepiej charakteryzuje jego występ: zagubienie.

9. Stałe fragmenty bez zagrożenia. Po meczu w Białymstoku koledzy na Twitterze słusznie zauważyli, że było to kolejne spotkanie, w którym nie stwarzaliśmy w ten sposób zagrożenia. W Kielcach było tak samo. Tymczasem w drużynie jest kilku zawodników dobrze grających głową i potrafiących w takich sytuacjach odnaleźć się w polu karnym przeciwnika. Jeśli nie liczyć trafienia Moulina w Szczecinie, które było dobitką nieudolnie wykonanego rzutu wolnego, to ostatnią bramkę po rozegraniu ze stałego fragmentu zdobyliśmy na początku marca w spotkaniu przeciwko Zagłębiu Lubin. Oby z Lechią było lepiej. Jak to mówią w Gdańsku: my wierzymy.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!