Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com
Niedziela, 5 listopada 2017 r. godz. 09:16

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Słowo na niedzielę: Perspektywy

Qbas, źródło: Legionisci.com

Kalendarzowa jesień 2016 r. to był jeden z najpiękniejszych okresów w historii Legii. Drużyna była mocna kadrowo, wygrywała nie tylko regularnie, ale i w stylu, który mógł się podobać, a i był przy tym wyrazem jej potencjału. Osiągnęła też historyczne sukcesy, jak remis z Realem Madryt i awans do Ligi Europy z 3. miejsca w grupie Ligi Mistrzów. Dziś to już tylko wspomnienie i do tego odległe, choć minęło raptem dwanaście miesięcy.

Przez ten czas Legia została ogromnie osłabiona. Odeszli zawodnicy, który z powodzeniem grali wcześniej w Lidze Mistrzów i nawet tam stanowili o sile zespołu. Doszły do tego kontuzje innych kluczowych graczy. Co ciekawe, w porównaniu do składu, który wybiegł na ostatni mecz w Lidze Mistrzów ze Sportingiem Lizbona, obecnie w wyjściowym zestawieniu gra tylko czterech. W międzyczasie prowadzono piłkarzy, którzy albo nie pasowali do koncepcji trenera, albo byli nieprzygotowani, albo po prostu są za słabi, by zastąpić poprzedników. Dość powiedzieć, że zimą i latem do I zespołu Legii trafiło w sumie 9 nowych, a na tę chwilę w podstawowym składzie spośród nich wybiega z reguły dwóch (awaryjnie ściągnięty Astiz i Mączyński). Jednak najlepszym dowodem na słuszność tezy o obniżeniu poziomu sportowego drużyny jest przykład Hamalainena. Zawodnika, który przez większość swego pobytu w Warszawie był zmiennikiem (np. w dwumeczu z Ajaxem był rezerwowym i siedział na trybunach), a nagle stał się graczem pierwszego wyboru. Tymczasem przecież nie wiąże się to z jakąś jego wyborną formą. Po prostu ostatnio nie ma lepszych.

Patrząc na potencjał zespołu mam wrażenie, że Legia cofnęła się do jesieni 2012 r. i to nie tylko dlatego, że wtedy też nie awansowała do fazy grupowej w europejskich pucharach. Piłkarsko tamta kadra też pozostawiała sporo do życzenia, a braki przykrywane były nieco na siłę młodzieżą (Furman, Łukasik, Żyro). By jednak grać z powodzeniem (czyt. – awansować do grupy) musiał zostać wzmocniony, co nastąpiło niewątpliwie zimą i już bardziej wątpliwie latem 2013 r. Taka potrzeba jest i teraz. Po pierwsze dlatego, że umiejętności kilku piłkarzy są niewystarczające nawet na eliminacje, co dobitnie wykazały mecze z Astaną i Sheriffem. Po drugie doszły do tego kwestie biologiczne – legioniści są relatywnie starzy. Aktualny trzon drużyny to niemal sami trzydziestoparolatkowie (średnia wieku w meczu z Arką wg roczników urodzenia wyniosła 30 lat) i trudno się spodziewać, by podnieśli oni jej niewysoki przecież poziom. Po trzecie zaś wydaje się, że zwyczajnie potrzeba świeżej krwi, ludzi głodnych sukcesów, nienasyconych jeszcze zwycięstwami, chcących się rozwijać i grać coraz wyżej.

Władze klubu i sztab trenerski muszą więc na pewno być (sądzę, że są) świadome, że drużynę czeka gruntowna przebudowa. Ta zaś niesie ze sobą spore ryzyko. Zmian wymagają bowiem najważniejsze pozycje w zespole. Nie sposób się przy tym spodziewać, by klub wydał wielkie pieniądze, bo zwyczajnie ich nie ma, co jest efektem porażek w eliminacjach europejskich pucharów. Jeśli jednak nawet w grę wchodziłyby wysokie kwoty (Legia szuka alternatywnych źródeł finansowania, niedawno władze klubu miały spotkanie w ludźmi ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a nie były to jedyne rozmowy), to Radosław Kucharski i spółka musieliby jeszcze trafić z transferami, tj. ściągnąć zawodników gotowych od razu do gry. A i to przecież jeszcze nie gwarantuje, że zespół jako całość będzie (od razu?) regularnie zwyciężał. Najlepszym dowodem Lech, który po przebudowie i pozyskaniu ponadprzeciętnych, jak na ekstraklasowe warunki, piłkarzy wciąż zawodzi.

Przyglądając się teraz Legii można dojść do wniosku, że od strony sportowej funkcjonuje na zasadzie: na ligę wystarczy, jakoś ten tytuł się obroni, a potem się zobaczy. Wierzę, że władze klubu jednak nie zasypują gruszek w popiele i działają celem znacznego wzmocnienia drużyny i jej przebudowy. Jak to skutecznie powiązać (czyt. wygrać przy tym ligę)? Potrzebna jest spokojna, ale zdecydowana ewolucja, ściągnięcie zimą 2-3 piłkarzy zdolnych do tego, by z marszu odgrywać znaczącą rolę. Podobnie latem.

Czy da się to zrobić? Da. Potrzeba jednak pieniędzy i czasu. A tego przy Łazienkowskiej zawsze brakuje. Czy więc zostanie to zrobione? Obawiam się, że bez inwestora/współwłaściciela nie będzie to możliwe. Jakie są zatem perspektywy? A wcale nienajgorsze. Podwójna korona jest bowiem realna, a wywalczenie jednego trofeum w sezonie nawet bardzo. Powinniśmy w to wierzyć i tego wymagać. Gorzej, również ze względu na zmiany w systemie eliminacji, rysują się szanse na ewentualną grę w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Gdzie jest więc nasze miejsce przy obecnych możliwościach sportowych? W Polsce na pewno na szczycie ligowej tabeli, w najgorszym razie jego najbliższej okolicy (po takich zmianach w klubie, również organizacyjnych, trzeba liczyć się z tym, że w końcu nie obronimy tytułu). Pamiętajmy, że liga jest wyjątkowo słaba, nie ma zdecydowanego lidera rozgrywek, nikt też, jak to bywało w latach poprzednich, nie odskoczył pozostałym. Tabela jest nad wyraz spłaszczona, a wszyscy w czołówce punktują poniżej 60% (dla porównania ostatnie dwa mistrzostwa legioniści wygrali z 65% możliwymi do zdobycia punktami, a wcześniej aż z 73% i 74,5%). Dla dysponującej wciąż szeroką kadrą Legii to duża szansa na odskoczenie reszcie stawki. Jeśli jednak Romeo Jozak przynajmniej utrzyma swoją średnią (66,6%), to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że obronimy tytuł. W Europie? Bez potrzebnych zmian trudno będzie nawet o Ligę Europy, ale jest ona realna. Czyli zupełnie jak 5 lat temu. I z jednej strony byłoby dobrze znów przeżyć tak tłusty w trofea czas. Z drugiej jednak można odnieść wrażeniu, że koła się kręcą, a legijne auto nie jedzie. A wiadomo: stagnacja prowadzi do regresu.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!