Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Jarosław Niezgoda i Tomasz Loska - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
Jarosław Niezgoda i Tomasz Loska - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
Czwartek, 19 kwietnia 2018 r. godz. 18:32

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Punkty po rewanżu z Górnikiem

Qbas, źródło: Legionisci.com

Legia po równym dwumeczu awansowała do finału rozgrywek o puchar Polski. Od Górnika okazała się być lepsza o jedną bramkę. Poziom obu spotkań był wprawdzie niski, zawodzące wiosną drużyny popełniały wiele błędów, ale najważniejsze, że ostatecznie górą byli „Wojskowi”. Rewanżowe spotkanie półfinałowe było jednocześnie debiutem trenera Klafuricia. To niecodzienna sytuacja, by szkoleniowiec zaczynał samodzielną pracę w Legii na takim szczeblu.

1. Liczy się tylko efekt. Nikt o zdrowych zmysłach nie mógł przypuszczać, że w grze Legii może się dużo zmienić. Po pierwsze bowiem na poważne korekty nie było czasu, a piłkarze z dnia na dzień nie poprawią swojej formy, po drugie są źle przygotowani fizycznie i sprawiają wrażenie rozbitych wewnętrznie. Co najważniejsze jednak, prowadzi ich szkoleniowiec, który jest współwinnym zaistniałego stanu rzeczy. Nawet w klubie można usłyszeć potwierdzenie tego, o czym się mówi – to Klafurić prowadził treningi za czasów Jozaka, to on był współodpowiedzialny za taktykę, a właściwie za brak właściwego przygotowania w tym zakresie i nikt przy Łazienkowskiej, no może poza prezesem Mioduskim, nie rozumie, jak ta zmiana ma przynieść coś pozytywnego. Niemniej, nie ma co się czepiać obecnego trenera. Wszystko przed nim. Nie ma nic do stracenia, a wciąż może wszystko zyskać – dla nas, ale i dla siebie. Na cudowną metamorfozę nie mamy co liczyć, ale styl w tym momencie (ech, który to już raz?) jest zupełnie nieważny. Mamy dwa cele i trzeba spróbować je zrealizować. Możemy nawet wczołgać się po złote medale mistrzostw i pucharu Polski. Wczoraj Klafurić zrobił pierwszy krok, ku realizacji jednego z zadań.

2. Droga krzyżowa. Nie można jednak pozostawić bez komentarza samego meczu. Tego bowiem nie dało się oglądać. Chaos, dezorganizacja, bojaźliwość, minimalizm. Najgorsza w tym wszystkim była jednak wizja dogrywki – perspektywa przedłużenia tych zmagań o kolejnych 30 minut przyprawiała o dreszcze. To była udręka. Legia grała bez pomysłu, była przewidywalna, wolna, a przy tym długo myśląca. Brakowało w środku kreatywnego piłkarza, bo Szymański zawiódł na „10”. Kucharczyk przed przerwą nie istniał, Vesović był przygaszony, Philipps był całkowicie bezproduktywny w zawiązywaniu akcji, Antolić bał się podjąć ryzyka, a gdy już się odważył, to wychodził jego brak umiejętności, a Niezgoda bez dobrych podań nie istnieje (i to nie jest zarzut). Po przerwie zaczęło to wyglądać lepiej, legioniści zaczęli poruszać się jakby żwawiej, przenieśli ciężar gry na połowę rywali. Stworzyli też wreszcie parę sytuacji, z których jedna dała czerwoną kartkę dla bramkarza zabrzan i rzut wolny, z którego wyrównał Kucharczyk, a drugą wykorzystał Niezgoda. Do tego swoje dwie okazje miał jeszcze „Kuchy”. Górnik próbował się odgryzać, ale niewiele z tego wynikało, poza sytuacją bramkową. Legia zyskała zaś wyraźną przewagę, gdy grała 11 na 10. Wprawdzie tych sytuacji wiele nie było, ale jednak często zanosiło się na gola. I wreszcie został on strzelony. Gra obu stron była jednak słaba. Męczyli się nie tylko obserwatorzy, ale i gracze obu stron. Niemniej nasi piłkarze wydawali się być bardziej zdeterminowani, jakby nieco bardziej im zależało na awansie i ich wysiłek włożony w tę drogę przez mękę został nagrodzony.

3. Lider Kucharczyk. Co tu dużo mówić? „Kuchypendencia” w Warszawie jest nawet nie tyle niesłychana, co na niewyobrażalną dotąd skalę. Michał wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę w trudnych momentach. Zawodnik, który dotąd właściwie nie strzelał rzutów karnych i wolnych, teraz bierze piłkę w decydujących momentach, nawet wbrew woli trenera, i robi to skutecznie. Oczywiście wciąż jest przy tym typowym „Kuchym”, co nie trafia z 16 metrów do pustej bramki, marnuje okazje, źle przyjmuje piłkę, ale, jak to pisałem niedawno, właśnie on uosabia całą Legię, taki właśnie mamy zespół. I takiego lidera. Trudno się o to obrażać na Kucharczyka. Robi co może. Przynajmniej widać, że mu zależy. Brawo!

4. Ożywczy Pasquato. Wystarczy spojrzeć na statystykę, by zrozumieć, że Klafurić podjął dobrą decyzję – wpuścił Włocha na 20 minut, a ten odpłacił się asystą. Wiele rzeczy mu nie wychodziło, parę razy nie zrozumiał się z kolegami, parę razy jego dobre zagrania nie zostały wykorzystane. Natomiast starał się, biegał, pokazywał do gry, próbował strzałów z dystansu. Był bardzo aktywny i rozruszał ofensywę Legii (32 podania w 23 minuty, a np. Hamalainen w 40. minucie gry miał 20). Podejrzewam, że wykonał pracę zleconą mu przez trenera. Samo zaś dośrodkowanie Pasquato na głowę Niezgody było idealne. Może warto spróbować dać mu szansę na występ w Krakowie kosztem Szymańskiego? Nie to, bym do tego przekonywał, ale jako trener wziąłbym ten wariant pod poważną rozwagę.

5. Słabiutki Górnik. Czytałem, że Górnik miał plan na ten mecz i punkt po punkcie go realizował Może i tak było, ale ja tego nie zauważyłem. Goście po remisie u siebie musieli walczyć o strzelenie gola, tego nie widziałem. Mieli parę okazji, ale tylko jedną wypracowaną (już w 20 s.!), ale organizacją gry ofensywnej nie mogli zaimponować. Radzili sobie ze słabymi legionistami, ale w sumie to tylko do przerwy. Paradoksalnie po zmianie stron to oni otworzyli wynik. Ciągle jednak grali cofnięci, zwłaszcza, gdy z boiska usunięty został Loska. I cofali się coraz bardziej. Popełnili też błąd przy rzucie wolnym, bo mur zrobił szczelinę właśnie w tym miejscu, przez które przeleciała piłka po strzale Kucharczyka i tak padła bramka na 1-1. W całym meczu nie było nawet momentu, w którym osiągnęliby przewagę. Na tle legionistów widać było niższe umiejętności piłkarskie zabrzan, a przez to że zabrakło im jesiennej determinacji, woli walki, zaangażowania, że uszła z nich para, prezentowali się jak średniak z I ligi.

6. Co było fajne? - awans, odwrócenie losów meczu (pierwszy raz od 9 kwietnia 2017 r. i pamiętnego meczu w Poznaniu, Legia wygrała, mimo że wcześniej przegrywała), determinacja, rzut wolny Kucharczyka, zwycięski debiut Klafuricia, radość piłkarzy i kibiców.

7. Co było słabe? - jakość gry, skuteczność, zachowanie Loski wobec kibiców po czerwonej kartce.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!