Legioniści w Głogowie - fot. Hagi
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Relacja z trybun: Folklor w Głogowie
Bodziach, źródło: Legionisci.com
Wyjazdy na Puchar Polski to coś, co szczególnie wobec braku europejskich pucharów smakuje najlepiej. Szczególnie, kiedy wypadają w miejsca, których nie mamy okazji odwiedzać na co dzień. Środek tygodnia, daleko, zimno, urlop w pracy, wagary w szkole, czy wyjaśnienie kobiecie, że tego dnia musi ogarnąć dzieci sama, bo jej wybrany koniecznie musi stawić się tam gdzie Legia gra, czyli na wyjeździe w Głogowie. "Gdzie k..., w Głogowie?!" - też słyszeliście takie pytanie w domu? Nie ma co szukać wymówek, jeździć trzeba i godnie reprezentować swój klub - z takim właśnie postanowieniem na wyjazd ruszyło ponad 350 legionistów.
{YOUTUBE=mHiPEnDfsi0}
Losowaniu par 1/8 finału Pucharu Polski towarzyszyły niezłe jaja - początkowo mieliśmy zagrać w Częstochowie z Rakowem, ale taki stan utrzymał się zaledwie kilkanaście minut. Wobec błędu popełnionego przez Macieja Sawickiego (zgubiła się jedna kulka), losowanie powtórzono i tym razem Legia trafiła na Chrobrego Głogów. Daleki, ponad 450-kilometrowy, wyjazd na Dolny Śląsk wypadł nam w środę, 5 grudnia. Chętnych do uczestnictwa w tej wyprawie nie brakowało. Gorzej sprawa wyglądała z biletami. Chociaż sektor gości na stadionie Chrobrego liczy 486 miejsc, gospodarze początkowo "oferowali" nam mocno zaniżoną liczbę, tj. 170 sztuk.
Bez względu na okoliczności w trasę ruszyliśmy w nadkomplecie transportem kołowym. Trasa przebiegała bardzo sprawnie, dzięki czemu na miejscu stawiliśmy się z odpowiednim zapasem czasowym. Mniej więcej na godzinę przed rozpoczęciem spotkania większość naszych fur zaparkowała już na przystadionowym parkingu. O tym, czy wejdziemy na stadion, dowiedzieliśmy się kilkanaście minut później. Na szczęście gospodarze postanowili nie robić problemów i wpuścić całą naszą grupę. Wchodzenie było nadspodziewanie sprawne - w takim tempie ostatnio udało się nam wejść jedynie w Legnicy. A przepustowości bramek (i to pomimo jednego czynnego kołowrotka!) niech pozazdrości głogowianom klub z Białegostoku - 400 osób w 30 minut, to jest wynik, który pokazuje, że wszystko zależy od dobrej woli gospodarzy.
Gospodarze w ostatnim czasie mają wyraźny problem z frekwencją na swoim stadionie. Dość powiedzieć, że na ostatnim meczu ligowym z Wigrami stawiło się jedynie 450 widzów. Po przegranej z ekipą z Suwałk, miejscowy młyn przeprowadził ze swoimi graczami rozmowę motywacyjną. Na jej efekty trzeba jeszcze trochę poczekać, bowiem przeciwko Legii gracze Chrobrego nie mieli większych szans. Bilety na sektory gospodarzy schodziły w dobrym tempie i wydawało się, że komplet wejściówek na bank rozejdzie się, tym bardziej wobec dość skromnej pojemności obiektu. W 70-tysięcznej miejscowości na wydarzenie roku na stadion przybyło niewiele ponad 2 tys. widzów. Młyn co prawda nabity był całkiem nieźle, ale sektory piknikowe miały już wyraźne przerzedzenia, zapewne spowodowane nieobecnością karneciarzy, którzy mieli zagwarantowane bezpłatne wejście.
Chrobry tego dnia wspierany był przez swoich przyjaciół ze Stilonu Gorzów (56), których flaga zawisła w młynie głogowian, a także Unię Leszno (55). Ultrasi MZKS-u zadbali o atrakcje ultras oraz wokalne. Sami zaczęliśmy doping około 15 minuty spotkania, więc przez pierwszy kwadrans mogliśmy skupić się na tym, co z mikrofonem podpiętym pod nagłośnienie stadionowe wyczyniał jeden z miejscowych fanatyków. Przemowa do młyna, mobilizacje oraz zarzucane przyśpiewki - to wszystko słyszeli nie tylko fani z młyna, ale cały stadion. I to dość konkretnie, bowiem jegomość nie żałował gardła. W końcu jednak doszło do odzyskania mikrofonu przez spikera, ten zaś to straszny drętwus - ani trochę nie ubawiła go wcześniejsza "zabawa". Przeprosił za zaistniałą sytuację, a do końca meczu upominał raz jednych, raz drugich kibiców za bluzganie "przy kobietach i dzieciach", jak również obrażanie "aparatu bezpieczeństwa państwowego", kiedy sektor gości śpiewał "Zawsze i wszędzie...".
Pod względem atrakcji ultras, Chrobry zdecydowanie poszedł na ilość, nie na jakość. Zaczęli od rzucenia serpentyn, co zostało nieco "spalone", przez kilka sztuk, które poleciało przedwcześnie. Później w trakcie meczu machali 10 flagami na kijach. W pewnym momencie odpalili bardzo skromne ilości pirotechniki, a w drugiej połowie przygotowali prezentację składającą się z pasiastej sektorówki, malowanego transparentu z czcionką taką, by nikt nie zrozumiał napisanego hasła ("Walka o ten klub i te trybuny, to nasz największy powód do dumy"), a po zjechaniu sektorówki w młynie powiewała spora liczba flag na kijach.
Śpiewnik miejscowych to prawdziwy mix - mają przerobione pieśni połowy kibicowskiej Polski. Co ciekawe, w niektórych nieprawidłowo odmieniają przez przypadki nazwę swojego klubu. Taki folklor. Z ubliżaniem długo się wstrzymywali... ale jednak nasza grupa nie pozostawiła złudzeń co do ewentualnego kulturalnego przebiegu spotkania. Nasz doping zaczęliśmy właśnie od "Hej Legio, jazda z k...", co wywołało niemałe poruszenie wśród miejscowych. Czym prędzej odpowiedzieli wulgarną wersją "Ole ole...". Podobnych uprzejmości było jeszcze kilka w trakcie meczu, ale nie mogło to dziwić, skoro Chrobry od dłuższego czasu nie kryje się z sympatiami do RTS-u.
Naszym dopingiem kierował "Szczęściarz" i choć robił co w jego mocy, trudno tego dnia było rozkręcić naszą ekipę. Część osób sporo czasu spędziła na tyłach sektora, delektując się lokalnym cateringiem. Tak naprawdę ryknąć konkretniej udało się nam raptem kilka razy. Zdecydowanie nie był to nasz najlepszy dopingowo wyjazd. Na szczęście nasi gracze jeszcze w pierwszej połowie strzelili dwie bramki, dzięki czemu odetchnęliśmy z ulgą, że nie trzeba będzie zostawać na dogrywkę i ewentualne karne. Gospodarze w przerwie opuścili trybuny - wydawało się co prawda, że poszli do punktów cateringowych, ale zdecydowana większość na swoje miejsca już nie wróciła. Najmniej "braków" było po stronie młyna, ale pozostałe sektory - im bliżej było końca meczu, pustoszały z minuty na minutę.
W drugiej połowie po bramce Cafu śpiewaliśmy "Trójka do zera, trafiła Legia frajera", a także dobrze znaną pieśń "Puchar jest nasz...". Co prawda do jego zdobycia dzielą nas jeszcze trzy wygrane, ale nie da się ukryć, że jesteśmy na najlepszej ku temu drodze. W ostatnich dziesięciu minutach kilkadziesiąt osób z naszego sektora zdjęło okrycia wierzchnie i nie zważając na minusową temperaturę, dopingowało bez koszulek do końca meczu.
Piłkarzom, którzy podeszli pod nasz sektor, podziękowaliśmy za zwycięstwo i awans do kolejnej rundy oraz zaśpiewaliśmy wspólnie "Ole ole". Nie musieliśmy czekać nawet pięciu minut na otwarcie bram prowadzących na parking, a po 15 minutach opuszczaliśmy już stadion w Głogowie. Trzeba przyznać, że takiego podejścia do kibica, powinni uczyć się na wielu innych stadionach w Polsce. Droga powrotna minęła równie sprawnie jak ta w pierwszą stronę i przed godziną piątą nad ranem zameldowaliśmy się w domach. Niektórzy niemal prosto z wyjazdu, udali się do roboty. A już w niedzielę czeka nas kolejny, tym razem przedostatni w tym roku wyjazd. Nie zważając na wygłupy psiarni i wojewody, w niedzielę ruszamy specjalem nad morze.
Frekwencja: 2569
Kibiców gości: 351
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!