fot. Mishka / Legionisci.com
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Słowo na niedzielę: Jeśli
Qbas, źródło: Legionisci.com
Wśród kibiców i dziennikarzy oraz tzw. ekspertów trwa dyskusja nad zasadnością wyborów trenera Vukovicia i jego kompetencjach szkoleniowych. W szczególności ma to oczywiście związek z sytuacją w ataku Legii. Tymczasem to przecież w zasadzie kwestia drugorzędna. Najważniejszy jest bowiem progres drużyny, kształtowanie się jej i pokonywanie kolejnych szczebli w eliminacjach Ligi Europy.
Ale dobrze, czasem kwestie drugorzędne też warte są uwagi. Przy czym zgadzam się z oceną sytuacji w drużynie, jaką przedstawił nasz red. nacz. w swym sobotnim komentarzu.
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że jeśli Vuković konsekwentnie nie widzi miejsca dla Carlitosa w drużynie, to widocznie ma ku temu powody. I to właściwie powinno zamykać temat. To on jest trenerem, odpowiada za wyniki i jest z nich potem rozliczany. Skoro tak zdecydował, to nic nam do tego. Warto przy tym pamiętać, że wystawianie akurat Kulenovicia zdeterminowały też czynniki niezależne. Jeśli Sanogo nie doznałby urazu, Niezgody nie bolałoby ciągle w różnych częściach ciała, Kante byłby przygotowany do gry już w lipcu, a potem nie złapał kontuzji, to pewnie nie bylibyśmy skazani na ciągłe oglądanie występów Chorwata.
Po zakończeniu poprzedniego sezonu Vuković dał wyraźnie do zrozumienia, że chce zawodników, którzy będą zapier... Przebieg końcówki sezonu jasno wskazywał, że do tej grupy nie zalicza Carlitosa. Legia próbowała go sprzedać, ale nie wyszło, a w międzyczasie trener znalazł mu nową pozycję na boisku - "dziesiątkę". Jeśli zespół w tym ustawieniu funkcjonowałby dobrze, to pewnie Hiszpan nadal grałby w podstawowym składzie. Ale nie funkcjonował. Szkoleniowiec zaczął więc szukać nowych rozwiązań, a jednocześnie słabszych ogniw w drużynie. Przestawił ją na system przypominający bardziej 1-4-3-3, w którym po prostu nie ma miejsca dla byłego wiślaka. To przyniosło efekt w dwumeczu z Atromitosem, cztery punkty w dwóch meczach ligowych i nadzieje po pierwszym spotkaniu z Rangers.
Każdy przy tym przyzna, że obecnie największą siłą Legii jest organizacja w grze defensywnej. Jeśli Vuković nie zacząłby budowy drużyny właśnie od tych podstaw, to byłoby to dalece nieprofesjonalne. Nie ma co się oszukiwać, "Wojskowi" nie dysponują ekipą technicznych wirtuozów, którzy potrafią grać widowiskowo. Potrafią za to znakomicie bronić, walczyć, współpracować. Czy to przypadek, że wyraźny progres nastąpił właśnie wtedy, gdy dla Carlitosa zabrakło miejsca w zespole?
Co więcej, jeśli Hiszpan słuchałby tego, co mu się tłumaczy, również podczas indywidualnych rozmów z trenerami, realizował to, czego się od niego wymaga, to może zrozumiałby jaka jest jego rola w zespole i oczekiwania sztabu wobec niego. Do niego zdaje się to nie docierać, wydaje się, że po prostu jest przyzwyczajony grać pod siebie, prowadzić swoją grę, w której to on ma błyszczeć. Dostrzegał to już Sa Pinto, który niejednokrotnie sadzał Carlitosa na ławce. Trudno przy tym oprzeć się wrażeniu, że jeśli to robił to trener zagraniczny, z zewnątrz, spotykało się to z dużo większym zrozumieniem.
Spotykam się przy tym z opiniami, że jeśli Carlitos nie realizuje zaleceń Vukovicia, to nie powinien mieć miejsca nawet na ławce. Tymczasem ze względu na niepewną sytuację ze zdrowiem pozostałych atakujących, trener musi mieć alternatywę. Ponadto takie odsunięcie z niejasnych powodów mogłoby dać zawodnikowi pretekst do podjęcia działań zmierzających do rozwiązania kontraktu z winy klubu. Z drugiej zaś strony zsyłka byłaby negatywnym sygnałem dla potencjalnych kontrahentów, którzy jakoś nie zabijają się o usługi Hiszpana. Przy czym, od czasu odsunięcia Carlitosa od wyjściowego składu, Vuković nie był w sytuacji, w której za wszelką cenę musiał gonić wynik. Nie musiał zatem wprowadzać na boisko tego zawodnika. Remisy ze Śląskiem, czy Rangersami widocznie były dla szkoleniowca zadowalające.
Ważne przy tym, jak na tę kwestię zapatruje się drużyna. Czy lubią grać z Carlitosem, darzą go sympatią? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale za to wiem, że najważniejsze i tak są wyniki. Jeśli te będą dobre, zwłaszcza jeśli awansowalibyśmy do Ligi Europy i to po wygraniu dwumeczu z wyżej cenionymi Rangers, to szkoleniowiec zyska zaufanie, które mógł utracić po przegranej rywalizacji o mistrzostwo Polski. Zawodnicy staną po stronie Vukovicia. Przynajmniej na kilka miesięcy.
Dochodzi do tego jeszcze jedna rzecz. Nie mamy żadnej gwarancji, że jeśli grałby Carlitos, Legia grałaby bardziej efektywnie w ofensywie i strzelałaby więcej bramek. Trener najlepiej zna potencjał swych zawodników i skoro postawił na grę zachowawczą, to widocznie uznał, że na tę chwilę tak trzeba, bo najważniejszy jest awans do Ligi Europy. I jest o 90 minut od realizacji tego celu.
Oczywiście nawet jeśli mu się uda, to znajdą się tacy, co powiedzą, że dało się awansować bardziej. Tak jak jeszcze bardziej będą szczekać, jeśli się jednak nie powiedzie.
Jeśli.
Autor: Jakub Majewski „Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!