Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com
Czwartek, 12 grudnia 2019 r. godz. 23:08

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Niezgoda: Chciałem trenować, ale ból był silniejszy

Wiśnia

- Trudno powiedzieć, czy jest to dobry moment, aby zmienić otoczenie. Czy przez najbliższe pół roku coś zmieniłoby się na tyle, że uczyniłoby to mnie lepszym piłkarzem? Ciężko ocenić. Wydaję mi się, że już we wcześniejszych sezonach udowodniłem swój poziom. Ostatnio po prostu musiałem wrócić do tej mojej dobrej dyspozycji - mówi Jarosław Niezgoda w rozmowie z naszym serwisem.

Jak oceniłbyś ostatnią dyspozycję Legii?
- Ostatnio gramy dobrze, szczególnie w meczach u siebie. Pokazujemy siłę i strzelamy przeciwnikom dużo bramek. Jeżeli uda nam się rywala napocząć, to pokazujemy to, co mamy w ofensywie najlepsze. Potrafimy stwarzać sobie sporo sytuacji i dużo z nich wykorzystywać. W defensywie również gramy nie najgorzej.

Domagoj Antolić powiedział kiedyś, że trener każe wam strzelać gole, bo jeżeli stanęlibyście po drugim, to byłaby to oznaka braku szacunku do rywala.
- Tak, rzeczywiście trener Vuković ma takie podejście, że zaprzestanie atakowania przeciwnika, kiedy się już wysoko prowadzi, jest okazaniem mu braku szacunku. I to jest dobre podejście - tak trzeba robić i tak to powinno wyglądać. W ten sposób można zbudować zawodników. Jeżeli wygrywaliśmy 5-0 z Wisłą, a ja wszedłem na ostatnie 20 minut tego meczu i udało mi się jeszcze strzelić gola, to jest to dla mnie ważne. Dla zespołu fakt, że strzelona została siódma bramka nie jest może aż tak istotny, ale dla mnie to jest bramka, która w tym momencie dała mi drobne przełamanie. Bo wcześniej przez 3-4 spotkania nie trafiłem do siatki, a tak w kolejnym meczu trafiłem przeciwko Arce Gdynia.

Twoja średnia w tym sezonie to gol co 83 minuty. Chyba nie jest źle?
- Mam dobrą średnią minutową na każdego strzelone gola i myślę, że tutaj wstydu nie ma. Zawsze może być jednak lepiej. Dobrze się czuję fizycznie, motorycznie i piłkarsko. Czasami udaje mi się to pokazać na boisku. Nie jest aż tak dobrze, że co kopnę, to wpadnie do siatki, bo zdarzają się niewykorzystane sytuacje, ale oby było ich jak najmniej. Chciałbym, aby moich strzałów w meczu było nieco więcej. Czasami mam tylko jedno uderzenie i to wszystko.

Czy dla napastnika rotacje są potrzebne? Nie lepiej zagrać dziesięć meczów, nastrzelać goli i poczuć się jeszcze pewniej?
- Mamy dwóch napastników i trzeba w jakiś sposób wypośrodkować ich grę. Jeżeli jeden zawodnik grałby dziesięć meczów z rzędu, a drugi tylko siedział na ławce, to byłaby to zła sytuacja dla tego drugiego. Nie miałby żadnej szansy gry, a kiedy już musiałby pojawić się na boisku, to raczej jego dyspozycja nie byłaby najlepsza. Dzięki odpowiedniej rotacji, bez znaczenia staje się to kto zagra, bo dyspozycja raczej będzie na dobrym poziomie.

Czy chciałbyś już teraz opuścić Legię?
- W Legii czuję się dobrze, ale nie jest powiedziane, że gdzieś indziej nie będzie mi lepiej. Od przyjścia do drużyny i przez cały czas jak tutaj jestem, to są w głowie pewne marzenia, aby wyjechać do mocniejszej ligi i tam spróbować swoich sił. Nie, nie uczę się jeszcze języka rosyjskiego (śmiech). W podstawówce miałem tylko język niemiecki. Na razie mogę powiedzieć na temat transferu tyle samo, co się na ten temat pisze w mediach.

A masz upatrzoną ligę, w której chciałbyś zagrać?
- Najbardziej chciałbym zagrać w Bundeslidze. Czy to byłby jednak dobry pomysł już na ten moment? Nie jestem w stanie tego ocenić. Nigdy nie byłem za granicą i swoje spostrzeżenia o innych ligach opieram tylko na opiniach. Mówi się, że w Niemczech intensywność jest zupełnie inna. Jeżeli doszłoby do takiego transferu kiedyś - nie mówię, że teraz - to chciałbym żeby przeskok, z którym się spotkam, był trochę mniejszy. Nie chciałbym od razu rzucać się na TOP 5 lig w Europie.

Hipotetycznie po transferze do Dinama od razu miałbyś w drużynie kolegę. Ma to znaczenie?
- Jeżeli trafiłbym do Dinama, to na starcie na pewno byłoby trochę łatwiej się zaaklimatyzować, mając obok Sebastiana Szymańskiego. Nie siedziałbym na początku sam. Na pewno przedstawiłbym mnie wszystkim kolegom. Jeżeli chodzi już o sam klub i ligę rosyjską, to nie jesteś w stanie określić jej w stu procentach samym mówieniem. Przykład Seby pokazuje jednak, że nie wybrał chyba najgorzej. Gra tam regularnie w pierwszym składzie, czasami oglądam mecze Dynama i wygląda tam dobrze. Zaowocowało to również tym, że gra teraz w reprezentacji Polski.

fot. Mishka / Legionisci.comfot. Mishka / Legionisci.com

Sebastian nie jest też tak bardzo rozliczany z asyst i goli. Doceniają jego lekkość w grze.
- Nie jest tam rozliczany za bardzo z liczb, chociaż pamiętam, że kiedy przychodziłem do Legii, to graliśmy trochę w rezerwach i był tam jednocześnie najmłodszy i najlepszy. Znaczy w sumie to drugi z najlepszych, ponieważ przecież jeszcze ja tam grałem… (śmiech).

Czujesz, że polska liga jest już dla ciebie zbyt ciasna?
- Trudno powiedzieć, czy jest to dobry moment, aby zmienić otoczenie. Czy przez najbliższe pół roku coś zmieniłoby się na tyle, że uczyniłoby to mnie lepszym piłkarzem? Ciężko ocenić. Wydaję mi się, że już we wcześniejszych sezonach udowodniłem swój poziom. Ostatnio po prostu musiałem wrócić do tej mojej dobrej dyspozycji.

Jak wygląda współpraca z trenerem Vukoviciem?
- Współpraca z trenerem układa się w porządku. Pracujemy razem jednak już dłużej, ponieważ kiedy ja przyszedłem do Legii cztery lata temu, to on już w niej był. Wiadomo, że nie był wtedy najważniejszą postacią, ale cały czas był przy drużynie. Jeżeli chodzi o mnie, to zawsze miałem z nim dobre kontakty. Trener zawsze mnie cenił.

Czujecie, że jest sprawiedliwy w swoich wyborach kadrowych?
- Tak, tutaj jak najbardziej tak. Mamy w kadrze wielu zawodników wysokiej jakości, więc niezależnie, kto pojawiłby się na boisku, to nie można powiedzieć, że wszedł piłkarz rezerwowy. Teoretycznie ten rezerwowy zagra jeszcze lepiej niż ten, który jest na boisku od pierwszej minuty.

Czuć, że trener ma posłuch i charyzmę w szatni? Widać, że ma pomysł na drużynę?
- Czuć, że Vuković ma pomysł na tę drużynę. Nie chcę tutaj jednak nikogo za bardzo chwalić, chociaż wiadomo, że trener będzie to czytał i potem może będę grał cały czas w pierwszym składzie (śmiech). To jest trener, który potrafi zmotywować piłkarzy i dobrze poustawiać ją nie tylko na boisku, ale również poza nim. Z każdym dobrze współpracuje i nie można powiedzieć, aby ktokolwiek go nie lubił. Nawet ci co nie grają, pozytywnie wypowiadaliby się o trenerze.

Dużo zmieniło się w porównaniu do stylu Ricardo Sa Pinto?
- Nie chcę za bardzo porównywać obecnej sytuacji do tego, co było za czasów Ricardo Sa Pinto. Był to specyficzny człowiek.

Ile jest teraz w tobie piłkarza z Wólki Kolczyńskiej, a ile piłkarza uznanego w listopadzie za najlepszego w Ekstraklasie?
- Myślę, że gdzieś mniej więcej po połowie. Na pewno nie chcę być zawodnikiem "ponad stan". Chcę na boisku pokazywać swoją moc i jakość, a nie gwiazdorzyć poza nim. Raczej chcę być właśnie tym chłopakiem z Wólki Kolczyńskiej, może trochę z Puław.

Czujesz się gwiazdą ligi?
- Czuję się jednym z lepszych piłkarzy w lidze. Na pewno umiejscowiłbym siebie w top napastników. Nie chcę jednak mówić o sobie jako o gwieździe.

To którym napastnikiem w polskiej piłce jesteś?
- Jestem w TOP 5 napastników w naszym kraju. Pierwsza trójka jest oczywiście zaklepana. Nie chcę być przesadnie skromnym i myślę, że o piąte miejsce jestem w stanie powalczyć.

Masz kogoś, kto dba o to, abyś cały czas twardo stąpał po ziemi?
- Myślę, że etap, w którym musiałem być skupionym na swoim rozwoju piłkarskim w kwestii psychiki jest już za mną. 24-25 lat to wiek, w którym jest się jeszcze młodym, ale myślę, że o tym by nie odlecieć teraz powinni myśleć młodsi, jak na przykład "Karbo". Postaram się go przypilnować. Jeżeli chodzi o mnie, to mam już trochę doświadczenia i dystansu do tego wszystkiego, co dzieje się wokół mnie.

Ale lubisz lekką szyderkę?
- Jeśli chodzi o szatnię, to tam zdecydowanie bryluje „Jędza”. On najwięcej mówi, natomiast ja raczej siedzę wtedy cicho.

Tylko podczas wywiadów taki jesteś?
- Tak, tylko podczas wywiadów tak kozaczę (śmiech).

Jesteś zadowolony z bramkowego dorobku, który zgromadziłeś dotychczas w tym sezonie?
- Tak, jestem zadowolony z liczby strzelonych goli w tym sezonie, chociaż oczywiście zawsze może być lepiej. Przed rozpoczęciem sezonu przez długi okres nie grałem. Było sporo znaków zapytania, jeśli chodzi o moją osobę. Jeżeli miałbym podsumować tę rundę, to jest OK.

Myślisz o tytule najlepszego strzelca?
- Korona króla strzelców na pewno chodzi po głowie. W tym momencie jestem ex aequo najlepszym strzelcem, więc dziwne gdyby nie chodziła - to jest naturalne. Mogę sięgnąć po ten tytuł pod warunkiem oczywiście, że zostanę w Legii.

Dużo osób ostatnio "głaszcze cię" w mediach
- Nie lubię mieć bata nad głową, ani być przesadnie chwalony czy głaskany. Chcę, aby wszyscy podchodzili do mnie normalnie, jak do każdego innego zawodnika. Naturalnym jest, że trener będzie na mnie patrzył nieco inaczej, bo miałem trochę przerwy, więc pojawiają się pytania o stan zdrowia.

Jak zmieniłeś się od czasu przyjścia do Legii?
- Trzy lata to w życiu bardzo dużo, a w życiu to już w ogóle. Kiedy przychodziłem do Legii, to wcześniej z dziennikarzami i fotografami nie miałem do czynienia. W Puławach był jeden fotograf czy dziennikarz raz na rundę padało jakieś pytanie. Tutaj wszystko wygląda inaczej, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.

Podoba ci się to?
- Nie podoba mi się to, ale co mam zrobić.

A myślisz o wyjeździe na EURO?
- Nie myślę na ten moment o EURO, ale jak mnie powołają, to oczywiście pojadę. Powołanie na EURO to nie jest coś nieosiągalnego, ale nie jest to też rzecz najłatwiejsza na świecie. Musisz być po prostu dobry. Do tej pory selekcjoner się jednak ze mną jeszcze nie kontaktował.

fot. Kamil Marciniak / Legionisci.comfot. Kamil Marciniak / Legionisci.com

Jak się czujesz, kiedy czasami musisz zacząć mecz na ławce rezerwowych?
- Nie jestem zły z tego powodu. W pewnych momentach trzeba pogodzić się z taką rolą. W poprzednim sezonie przeszedłem bardzo dużo. Miałem sytuację, że wyjście na trening nie było możliwe, ponieważ nie byłem w stanie tego zrobić… Potem nie łapałem się do kadry meczowej, potem do wyjściowej jedenastki. Na pewno pozwoliło mi to złapać trochę dystansu. Raczej nie obrażam się na takie sytuacje, że nie gram w pierwszym składzie.

Kontuzje już za tobą?
- Liczę, że problemy zdrowotne są już za mną. Czasami myślę jednak o nich, chociaż nie chcę. Wiadomo, że drobne urazy i stłuczenia będą mogły się zdarzyć w przyszłości. Nie chcę jednak, aby się powtórzyły kontuzje takie, które niegdyś mnie prześladowały.

Jesteś piłkarzem podatnym na kontuzje?
- Wiem, że mam taką łatkę. Poprzedni sezon być może pokazał, że faktycznie coś w tym było. Miałem 3-4 kontuzje, jednak wszystkie były spowodowane jedną główną. Winą były również narzucone obciążenia. Jeżeli zaraz po kontuzji jesteś wrzucany z niskiego na wysoki poziom intensywności, to siłą rzeczy pojawiają się przeciążenia. Wówczas ten organizm może trochę szwankować.

Kiedyś przechodziłeś to samo, co teraz Arvydas Novikovas.
- Miałem w przeszłości podobne problemy, co niedawno przeżywał Arvydas. Mi zdiagnozowano to jednak podczas badań EKG. Nie czułem żadnych dolegliwości. Z kolei Arvydas odczuł kłopoty podczas meczu. Mówił, że nie może oddychać i coś go zakuło. Nie wiedziałem wtedy, co się konkretnie stało. Z tego co słyszałem to jednak wszystko jest już okej.

Rozmawialiście przed jego operacją?
- Nie jest to skomplikowany zabieg, chociaż rozmawiałem z nim zaraz przed nim. Pytał się mnie na czym dokładnie to polega i jak to wygląda. Z tego co wiem, to on w przeszłości miał już wykonywany podobny kilka lat temu.

Problemy z sercem i kontuzje pleców to najtrudniejsze momenty w Legii?
- Tak, momenty moich uciążliwych kontuzji były dotychczas dla mnie najtrudniejsze w karierze.

Miałeś myśli, że to może nawet przedwcześnie oznaczać koniec kariery?
- Lekarze zapewniali mnie co prawda, że wszystko jest w porządku i nie ma zagrożenia, że nie wrócę do piłki i na swój poziom. Sam jednak po miesiącu czy dwóch nie czułem znaczącej poprawy. Wracałem na boisko, jednak po kilku dniach nie byłem w stanie grać. Cały czas odczuwałem ból i trenowałem trochę na siłę. W takich momentach od razu obniżasz swoją wartość i jesteś słabszym piłkarzem niż powinieneś być. Miałem pewne obawy związane z tymi kontuzjami, ale w końcu nadszedł taki czas, że miałem zrobiony zabieg, który dał mi bardzo wiele. W końcu wszystko przestało mnie boleć i potem wróciłem do swojej dyspozycji.

Jak się czujesz, kiedy Żyleta skanduje "Jarosław! Jarosław!"?
- To bardzo fajne uczucie. Wiadomo jednak, że gdybym nazywał się Radek, to pewnie nie krzyczeliby „Radosław”. Jest to jednak miłe i zawsze na to czekam. Naturalne jest to, że moje imię skandowane jest w ten sposób, ponieważ mamy w kraju pewną ważną osobę o tym imieniu.

Jakie plany na święta?
- Święta będę spędzał u rodziny. Na pewno pojadę też do swojej dziewczyny. Chcemy też pojechać na kilka dni w góry, a poza tym mamy dwa wesela – w tym jedno u Michała Kopczyńskiego.

A kiedy twoje wesele?
- Tego nie wiem. Nie mogę powiedzieć, bo dziewczyna przeczyta i będzie mnie naciskać. Na razie nie myślę o tym, żeby się oświadczać. Wszystko na spokojnie.

Partnerka w życiu piłkarza musi być odpowiednią osobą.
- Znalazłem już partnerkę w swoim życiu, a czy jest odpowiednia? Mam nadzieję, że tak. Wspiera mnie i jest dla mnie oparciem.

Sprawy transferu też z nią konsultujesz?
- Dziewczyna wie o kwestiach mojego transferu. Myślę jednak, że jakiś procent decyzji by do niej należał, ale na pewno nie większość.

To prawda, że przed przyjściem do Legii nigdy nie widziałeś na żywo meczu w Ekstraklasie?
- Chyba tak. Na Górniku Łęczna chyba nie byłem, kiedy grał w Ekstraklasie. Jeszcze przed podpisaniem kontraktu po raz pierwszy byłem kibicem na Łazienkowskiej. Były to chyba mecze z Piastem Gliwice i właśnie z Górnikiem Łęczna.

To trochę jakby aktor nie oglądał wcześniej żadnego filmu.
- Oglądałem dużo meczów Ekstraklasy, ale w telewizji. Na żywo mi się nie zdarzyło.

Czego chciałbyś, aby życzono ci na święta?
- Wiadomo, że zdrowia. Jeśli chodzi o prywatne sprawy, to na pewno ślub kiedyś pasowałoby zrobić. Dzieci również chciałbym mieć, bo co to później robić po karierze?

Rozmawiał Jan Wiśniewski


przeczytaj więcej o: , ,


Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!