Czesław Michniewicz z trofeum mistrza Polski - fot. Woytek / Legionisci.com
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Michniewicz: Kluczem do walki w Europie są jakościowe uzupełnienia kadry
Woytek, źródło: Legionisci.com
- Jeśli chcemy się rozwijać, to zmiany w składzie są konieczne. Potrzebujemy świeżej krwi, żeby była konkurencja, żeby była wyższa jakość grania. Kluczem do skutecznej walki w Europie jest uzupełnienie kadry. Liczba jakościowych zawodników musi się zgadzać - mówi Czesław Michniewicz w rozmowie z naszym serwisem.
Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym szkoleniowiec mistrzów Polski podsumowuje sezon, mówi o zmianach kadrowych i tym, co czeka nas w najbliższych miesiącach.
To pana drugie mistrzostwo w karierze trenerskiej. Które lepiej smakowało? To przed telewizorem czy to na boisku?
- Chcieliśmy jak najszybciej zostać mistrzem i udało się przy pierwszej możliwej okazji. Po tym mistrzostwie zrobiło się spokojnie. Zabrakło jednak kluczowego momentu świętowania w szatni po meczu. Trudno po trzech tygodniach wyzwolić tak wielkie emocje na fecie mistrzowskiej. Fajnie, że szybko zostaliśmy mistrzem, ale trochę szkoda tej radości z boiska. Czasu jednak nie cofniemy.
A ta radość nie była trochę stłumiona kwestiami kontraktowymi?
- Wszyscy się cieszyli, że zostaliśmy mistrzem, ale widziałem też smutek w oczach tych, którzy odejdą z drużyny. Ja to czułem, oni też to czuli. Taki trochę słodko-gorzki smak, świadomość tego, że "mnie już tu nie będzie". Byli częścią fajnej historii, zdobyli kolejne mistrzostwo, ale coś się kończy. Ja jestem kimś takim, kto odpowiada za projekt sportowy, ale każdy piłkarz też ma rodzinę, która świetnie czuje się w Warszawie - a nie ma nic lepszego niż Warszawa. W pewnym momencie nadchodzi jednak koniec. Myśleliśmy żeby zrobić wspólną imprezę przed zakończeniem, ale nie było za bardzo kiedy - nie udało się. Nie ukrywam, że to było trudne. Im dłużej nie zostalibyśmy mistrzem, tym trudniej by było. Jesienią też czuło się, że Domagoj Antolić zaraz odejdzie. Było mu przykro, że musi odejść - ludzka rzecz. Teraz takich momentów było więcej.
Kilka miesięcy temu mówił trener, że zima to idealny moment na wzmocnienia. Przyszło czterech zawodników, ale na razie ocena jest taka, że albo się nie sprawdzili albo już ich nie ma. Teraz na dodatek teraz wielu graczy odeszło. W jakiej sytuacji kadrowej jesteśmy tak naprawdę? Czy ta przebudowa nie będzie za duża?
- Będzie duża przebudowa, ale jeżeli jej nie zrobimy, to w ogóle nie będzie tej kadry. Policzyłem zawodników, którzy mogą być na pierwszym treningu. Odjąłem tych, którym kończą się kontrakty i w sumie naliczyłem osiemnastu łącznie z naszą młodzieżą. Tak wygląda sytuacja gdyby nikt nie przyszedł. Jak patrzyłem na wcześniejsze kadry za kadencji Henninga Berga, to miał dwudziestu zawodników gotowych do gry i nimi rotował. My też musimy być na to przygotowani. Ja wiem, że to będzie kosztowało. Czy będzie nas na to stać? Zobaczymy.
To jak realnie w takiej sytuacji walczyć o puchary? Liczyć na łatwe losowania?
- Na łatwe losowania nie możemy liczyć, bo i tak czekają nas schody. Musimy być dobrym zespołem, przygotowanym na Europę. Wszystko zaczyna się od liczby zawodników na poszczególnych pozycjach. Nie możemy być uzależnieni od tego czy "Mladen" będzie miał kontuzję albo słabszą formę. Po sezonie leci na zgrupowanie kadry do Japonii - to dla nas kolejny problem, bo to oznacza dla niego krótszy urlop. Niewykluczone, ze Juranovicia i Pekharta nie będzie na pierwszym meczu w europucharach, jeżeli ich reprezentacje zajdą daleko w turnieju. Kluczem do skutecznej walki w Europie jest uzupełnienie kadry. Liczba jakościowych zawodników musi się zgadzać. Dwudziestu zawodników bardzo dobrych możemy uzupełnić młodzieżą i mniej doświadczonymi graczami. Trzon musi być szeroki i dobry.
Cel postawiony przez władze klubu jest jasny – faza grupowa, najlepiej Ligi Europy.
- Jeśli chcemy się rozwijać, to zmiany w składzie są konieczne. Potrzebujemy świeżej krwi, żeby była konkurencja, żeby była wyższa jakość grania. Wielu z zawodników, którzy odchodzą, sprawdziło się w Legii, zdobywali mistrzostwa. Zabrakło może tego najważniejszego, czyli walki w Europie. Każdy z nich coś zrobił dla klubu, przeżył fajną przygodę. Jako trener pracowałem z nimi krótko, bo każdy z nich był tutaj dłużej niż ja. Mam jednak świadomość, że już w lipcu oczekiwania będą takie, że trzeba wygrywać w Europie. Musimy więc szukać innych rozwiązań. Wielu z tych zawodników pewnie by zostało, gdybyśmy chcieli grać tylko w lidze. Ale jeśli chcemy grać w Europie, musimy szukać innych rozwiązań. To nie jest miłe ani dla mnie, ani dla nich. Z każdym z tych zawodników mam dobre relacje, ale na końcu każdy z nich i tak będzie miał żal, że odchodzi z takiego miejsca. Do końca życia będą pamiętać przygodę z Legią, ale dzisiaj jest nowe rozdanie. Przychodząc tutaj, nie miałem możliwości sprowadzić takiego zawodnika, jakiego bym chciał. Nie było na to czasu - pierwsze okienko było już zamknięte, a w drugim nie udało się sprowadzić wszystkich piłkarzy , o których rozmawialiśmy. Ktoś zwolni miejsce, żeby ktoś inny mógł przyjść.
Trudno było zdobyć mistrzostwo w tym roku? Jakie były kluczowe momenty?
- Trudnym momentem było przyjście do Legii, bolała także przedświąteczna porażka ze Stalą. Na początku tego roku tak szybko chcieliśmy się odegrać na Podbeskidziu, że… oni nam poprawili. Natomiast kulminacyjny moment był w Gliwicach. Przed wyjazdem powiedziałem do "Kapiego", że musimy wygrać, bo nie wiadomo jaki będzie wynik Pogoni. Odpowiedział, że Legia lubi grać pod ciśnieniem. W tym meczu nie mogłem być na ławce, więc na odprawie powiedziałem kilku chłopakom, że muszą dziś też być trenerami. Czułem, że ta odpowiedzialność spłynęła trochę na nich. Czuć było od nich moc i było to widać na boisku. To był najważniejszy moment sezonu. Wprawdzie wcześniej wygrywaliśmy mecz za meczem, ale nie byliśmy w aż tak dobrej sytuacji.
fot. Woytek / Legionisci.com
Jak poprawić grę Legii gdy nie gra pod ciśnieniem?
- Po zdobyciu mistrzostwa był taki moment, że skoro nikt nas nie goni, to nie graliśmy na sto procent, czegoś brakowało. Nie chcieliśmy jednak po meczu z Wisłą wystawiać do składu głębokich rezerw z kilku powodów. Po pierwsze chcieliśmy dać satysfakcję tym, którzy to mistrzostwo zdobyli. Po drugie Wisła, Podbeskidzie i Stal walczyły o utrzymanie, więc nie chcieliśmy nikomu ułatwiać zadania, by nikt nie miał potem pretensji. Po trzecie chcieliśmy uniknąć wystawiania rezerwowego składu, który nigdy ze sobą nie grał. To był dobry moment, by w dobrym otoczeniu zagrali tacy zawodnicy jak Jasur i Muci. Liczyliśmy, że będziemy wygrywać i uzbieramy 68 punktów. To był nasz cel, który do końca się nie udał. Ktoś z boku powie, że zdjęliśmy nogę z gazu. Nie, ta noga sama nam spadła, a nie chcieliśmy tego zrobić.
W tej rundzie atmosfera w zespole była dobra, bardzo dobra?
- Nigdy nie przywiązuję do tego wagi. Jak trafiłem do Legii, to wszyscy mi mówili, że muszę kupić szatnię. Powiedziałem jednak, że niczego nie będziemy robili na siłę. Będziemy pracować według planu, będziemy konsekwentni i zawodnicy poczują, że to przynosi efekty. Któregoś razu Radek Cierzniak powiedział mi: "Trenerze, nie powiem, że te treningi są super atrakcyjne dla bramkarzy. Dużo taktyki, przesuwania, ale jak wychodzimy na mecz i widzę, że to się sprawdza, to znaczy, że tak trzeba robić". Wiadomo, że każdy wolałby postrzelać tak jak w ostatnim tygodniu, tylko to nie przyniesie żadnego efektu. W meczu trzeba robić wiele innych rzeczy. A wracając do atmosfery... Jak masz w drużynie "Jędzę", "Mladena", Lopesa i Boruca, to atmosfera sama się robi. Ja wolę, żeby to się samo tworzyło. Nie lubię sztucznego klaskania jak w szkole. Wiem, że wcześniej w szatni były śpiewy. Teraz jak ktoś będzie miał ochotę by zaśpiewać, to nie mam z tym problemu, ale niczego nie będę intonował. Ja już swoje wyśpiewałem, wystarczy… Piłkarze muszą się czuć dobrze między sobą. Sympatyczne było to, że jak zdobywaliśmy mistrzostwo, to po północy zadzwoniła do mnie drużyna z gratulacjami.
To był sezon życia dla niektórych zawodników. Juranović, Mladenović, Kapustka, Luquinhas...
- Niektórym przypasował ten sposób gry. Mieliśmy dobre zabezpieczenie w środku obrony i pomocy oraz dobrze biegające wahadła. Muszę podkreślić, że Artur Jędrzejczyk ma fantastyczną rundę za sobą. Jest w reprezentacyjnej formie. Dobrze gra też Mateusz Wieteska. Wiem, że jak pada bramka, to się zawsze patrzy, czy on tam jest, ale dzisiaj ciężko go znaleźć przy zawinionej bramce. Zrobił duży postęp. Dobrze jest też z bramkarzami, bo mieliśmy dużo meczów na zero z tyłu. Mladenović nigdy nie miał takiej dobrej rundy. Po pierwszym meczu z Qarabagem dużo osób twierdziło o Juranoviciu "co to za transfer?". Jest wielu wygranych w tym sezonie. W nominacjach do nagród zabrakło mi docenienia „Jędzy”, bo łatwo się mówi o nim źle, jak po meczu ze Stalą Mielec, a to była fajna runda w jego wykonaniu. Gdy wypadł za kartki, a potem wrócił, to usiadł na ławce. Rozmawiałem z nim wtedy i wszystko doskonale rozumiał. Tak też było z Arturem Borucem, kiedy jechaliśmy na mecz z Cracovią. On sam zaproponował, że skoro nie ma młodzieżowca, to może usiądzie na ławce, a zagra Czarek Miszta. To pokazuje, że interes drużyny był ważniejszy od nich samych i ich zadowolenia.
Rafal Lopes to zaskoczenie na plus? W Dubaju wydawało się, że jest na wylocie.
- Jego problemem było zdrowie. Przyszedł nieprzygotowany, potem był kontuzjowany. Wystawialiśmy go w meczach, ale nie wyglądało to dobrze, bo ciągle coś go bolało. W Dubaju zaczął z kontuzją. Pomimo że strzelił ważną bramkę z Lechem, zastanawialiśmy się co z nim zrobić, czy będzie to zawodnik, który może nam pomóc. Potem wyleczył uraz i dziś uważam, że to bardzo dobry gracz. Żeby mógł pokazać pełnię swoich możliwości i jakość, musi grać jako drugi napastnik. Kiedy gra sam, jest mu trudniej, bo to nie jest typowa dziewiątka. W systemie 3-5-2 i 4-4-2 on będzie stwarzał sytuacje i strzelał gole. Jak się popatrzy na treningach, to jest najbardziej regularnym zawodnikiem jeśli chodzi o pole karne. On najczęściej strzela bramki. Inni mają duży rozrzut, on rzadko się myli i to są właśnie umiejętności.
Andre Martins także się odrodził.
- To jest taki nasz Napoleon. Ma taką pamięć operacyjną, myśli szybciej, wyprzedza swoim ustawieniem pewne zagrania, potrafi się odnaleźć. To bardzo ważny zawodnik. Pamiętam jak rozmawiałem z nim po odwołanym meczu z Wartą. Wcześniej grał mało i mówił, że liczy się z tym, że za dużo nie pogra, bo ustawienie jest na jednego defensywnego pomocnika, a musi grać Bartosz Slisz, bo to młodzieżowiec. Mówiłem mu, żeby trenował, a poszukamy mu pozycji na boisku. Potem wskoczył do składu, a teraz zmienialiśmy go nie dlatego, że słabo gra.
Czy się nie obawia pan tych wszystkich porównań? Napoleon – Martins, Messi – Muci, Piszczek – Niski.
- Chcę oddać chłopakom to, co im się należy. Oni słyszą zewsząd, że Legia musi zdobywać mistrzostwo, umniejsza się ich pracę. Oni pracują na to, żeby być lepsi. Brakuje im oddania im tego, co mistrzowskie - szacunku, że oni tego dokonali. Ostatnie mecze były słabsze, chłopaki mieli z tyłu głowy, że już oceny zostały wystawione i zostało tylko rozdanie świadectw. Ktoś powie, że tak nie powinno być, ale tak jest. Śledziłem losy Szachtara Donieck i Zenita St. Petersburg. Zenit wygrał 6-1 z Lokomotiwem, a za tydzień pojechali do Ufy i zremisowali 0-0, a Ufa walczy o utrzymanie. Przychodzi takie rozprężenie. Nie mam pretensji o mecz z Wisłą Kraków, bo wiem, że chłopaki się cieszyli, a emocje opadły.
fot. Woytek / Legionisci.com
Jak w końcówce sezonu spisał się Mateusz Hołownia?
- Jak tak zerknąć na jego karierę, to on wszędzie był, ale nigdzie nie dostał szansy, żeby dłużej zaistnieć. Pograł, pograł, a potem go odstawiali. W Legii jest podobnie. Jesienią nie grał, bo był kontuzjowany. Miał problemy z kością łonową, nie mógł ciężko trenować. Potem nieźle wyglądał, chociaż grał z konieczności jako środkowy obrońca. Przy mizerii, jaką zagraliśmy w Bielsku-Białej, on nie zrobił nic złego, nie zawalił bramki. Potem miał kontuzję i wypadł ze składu. Wstawiliśmy kogoś innego, doszedł Szabanow i okazało się, że nie ma dla niego miejsca. Teraz ma szczęście i wskoczył do składu. To nie jest tak, że on gra bezbłędnie. Miał błąd w meczach z Piastem, Lechią, w Mielcu też był zamieszany przy strzale głową Zjawińskiego. Ma szczęście, bo gdyby te trzy sytuacje skończyły się bramkami, to by było źle. A wiem, że w Europie to się skończy bramkami. Przez obecny system gry wielu zawodników „przegrało” swoje minuty, jak Wszołek czy Skibicki, ale wielu też wygrało. Teraz gra trzech, a nie dwóch stoperów, gra dwóch defensywnych pomocników, a nie jeden. Grają też dwie dziesiątki. Jak gramy 3-5-2, to jeszcze zyskuje na tym drugi napastnik. Najmniej zyskują na tym skrzydłowi, bo oni dostawali mało minut.
Czy w związku z tym nie zostaniemy teraz przypadkiem bez skrzydłowych?
- Musimy kogoś mieć. Nie chcemy się przywiązywać do jednego sposobu gry, czasami trzeba zmienić ustawienie. W ostatnim meczu mieliśmy plan zagrania ze Skibickim i Jasurem na skrzydłach, ale się nie udało.
W takim razie co z Pawłem Wszołkiem?
- Ja go codziennie pytam: kiedy konklawe się kończy? Kiedy będzie biały dym? Bo ciągle widzę czarny dym. Jeszcze nie ma decyzji i nie wiem, kiedy ona zapadnie. Chciałbym, żeby zapadła jak najszybciej i żeby była pozytywna dla nas. Klub zaproponował Pawłowi dobre warunki i on to potwierdził. Chciałbym, żeby jak najszybciej podjął decyzję. Jeśli będzie ona na tak, to sprawa dla nas będzie łatwa, bo mamy na tej pozycji jeszcze Josipa Juranovicia. Jeśli odejdzie, to będzie problem. Na dzisiaj myślę, że on sam nie wie, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie, bo cały czas bije się z myślami. Wiem, że w wielu klubach dyskusja o transferach dopiero się zaczyna jak skończy się liga. Może Paweł ma inne propozycje. Chciałbym, żeby ten temat zakończył się jak najszybciej.
Marko Vesovicia nie dało się zatrzymać?
- Temat Vesovicia jest dla mnie trudny, bo ja odpowiadam za kształt kadry, ale nade mną są ludzie, którzy kierują klubem. Podjęto taką a nie inną decyzję, analizując wiele rzeczy związanych z tym zawodnikiem. Było dużo dyskusji na ten temat: jak, po co, na co, dlaczego, za ile. To co powiedziała jego żona nie uderzało personalnie we mnie, ale w klub. Powiedziała to, co powiedziała i to zaszło za daleko. Ja oceniam go pod względem sportowym.
Artem Szabanow już nie wróci?
- Zdążyliśmy go poznać. Wszedł do zespołu, nie znając wszystkich zawodników. Każdy będzie mu wypominał błąd w meczu z Piastem, ale takie sytuacje się zdarzają. W wielu meczach nam pomagał, więc jestem zadowolony, że przyszedł i pomógł drużynie zafunkcjonować w nowym ustawieniu. Mogliśmy to zrobić dzięki jego grze lewą nogą. Kiedy do nas przychodził, Hołownia był kontuzjowany i ta zmiana mogłaby nie wypalić. Szabanow był gotowy do gry, zrobił swoje, został miło przyjęty przez drużynę. Taki serdeczny chłopak, uśmiechnięty. Będę go miło wspominał.
Nazarij Rusyn nie zostanie w zespole?
- On się poddał. Nie odnalazł się w naszej rzeczywistości, myślał, że będzie łatwiej. Świadczy o tym ta wypowiedź, że trafił do słabszej ligi. Może nie jest to liga na miarę Szachatara Donieck czy Dynama Kijów, ale jest trudna i wymagająca. Jemu wydawało się, że będzie kimś ważnym w drużynie, ale nie zapracował na to. Nikt nie jest zadowolony, jak przychodzi nowy zawodnik i chce od razu wszystkich minąć w kolejce, a jeszcze nic wielkiego w piłce nie zrobił. Jak przyjdzie dobry piłkarz, to każdy to zaakceptuje. Ci, którzy z nim rywalizowali, widzieli, że on nie był od nich lepszy. Ten transfer mógł wypalić lub nie. Nie wypalił.
Jeżeli Maciej Rosołek wróci, to latem chyba za bardzo nie pomoże.
- On po sezonie dostanie 3 tygodnie urlopu. Przyjdzie do nas już w trakcie przygotowań, bo Arka może grać w barażach. Jeśli przyjdzie jakiś wartościowy zawodnik i on będzie miał być 4 czy 5 wyborem, to trzeba się zastanowić, czy jest sens, żeby wracał do nas. Może Arka po awansie będzie chciała go zostawić, bo strzela bramki. Rozmawiałem z nim - on bardzo chciałby wrócić i grać w Legii, rywalizować o miejsce w składzie.
Co z wypożyczonymi zawodnikami, takimi jak Matuszewski, Kochalski, Kobylak. Jest ktoś z nich brany pod uwagę?
- Problem jest taki, że my zaczniemy przygotowania, gdy niższe ligi będą jeszcze grały. To wszystko się na siebie nakłada. Na przykład Ernest Muci zacznie zgrupowanie w Albanii od 30 maja, zagra mecze 4 i 8 czerwca i potem musi dostać tydzień wolnego, bo głowa musi trochę odpocząć. Ustaliliśmy więc, że dopiero dołączy do nas ok. 14 czerwca.
To samo jest z drugą drużyną i CLJ. Jak będziemy chcieli kogoś wziąć z rezerw, to musimy odpuścić im końcówkę sezonu, żeby ci chłopcy odpoczęli ze 2 tygodnie. Do tego dochodzi na początku czerwca zgrupowanie zorganizowane przez Mariusza Rumaka gdzie pojadą Włodarczyk i Kisiel. Ponadto część z nich wraca do szkoły, więc nie mogą dostać wolnego. Trudny temat.
A czy nowe twarze z rezerw, których do tej pory nie widzieliśmy w jedynce, są brane pod uwagę?
- Chcemy kogoś wziąć na zgrupowanie do Leogang, ale bardziej z taką myślą, by się oswoili z pierwszą drużyną i zobaczyli jak to wszystko wygląda. Przeanalizowaliśmy temat: w Austrii będziemy tylko tydzień i rozegramy trzy mecze, które będą pod kątem pucharów. Tak naprawdę młodzież nie będzie miała kiedy pograć, bo szybciej będziemy ogrywali Yaxshiboyeva czy Muciego. Chcielibyśmy, by do pierwszej drużyny trafiali zawodnicy, którzy wyróżniają się w drugim zespole. Teraz grają trzy poziomy niżej i nie jest tak, że zespół bryluje w III lidze. Widać to najlepiej na przykładzie Jakuba Kisiela, który zanotował dwa duże przeskoki z juniorów i rezerw do pierwszej drużyny. Jak za szybko się to robi, to coś może umknąć. To tak jakbyś chciał w rok skończyć trzy klasy - nie da się opanować całego materiału. Założenie jest takie, by stworzyć takie „lotne” zmiany. Ci co nie będą mieli szansy, by dłużej zaistnieć w pierwszej drużynie, będą trenowali w mikrocyklu z dwójką. My gramy o cele, a oni muszą się rozwijać. Musimy wyeliminować pojawiające się przemęczenie tych graczy.
fot. Woytek / Legionisci.com
W takim razie ilu nowych piłkarzy spodziewacie się na pierwszym treningu 7 czerwca? Na razie odeszło 8 zawodników, a ponadto zimą Karbownik, Antolić, Kante, Rocha. Ilu wzmocnień potrzeba, by móc spokojnie rywalizować na trzech frontach?
- Jakbyśmy mieli w tej chwili rozpisać skład, to mamy trzech środkowych obrońców: Jędrzejczyk, Wieteska i Hołownia i oprócz nich nie ma nikogo [rozmawialiśmy przed transferem Abu Hanny – przyp. Redakcja], więc musimy szukać trzech stoperów. Może młody zawodnik do rywalizacji i musi być dwóch doświadczonych. Idąc dalej mamy Filipa Mladenovicia, ale nie możemy grać w lidze i w Europie jednym wahadłowym. Tu jest potrzebne wzmocnienie. Jeśli nie będzie Wszołka i Vesovicia, to siłą rzeczy potrzebujemy też kogoś do Juranovicia.
W środku pola mamy AndreMartinsa i Bartosza Slisza - tutaj wszystko jest ok, poradzimy sobie. Na dziesiątce mamy Kapustkę, Luquinhasa, Muciego, ale brakuje nam zawodnika, który umie wykorzystać stałe fragmenty gry. Jesteśmy często faulowani przed polem karnym, ale nie mamy takiego gracza, który wygra nam mecz jednym rzutem wolnym, tak jak zrobił to kilka razy Raków Częstochowa. Przydałby się ktoś taki, kto będzie miał „gola w nodze” ze stałego fragmentu gry i będzie uderzał na bramkę ze środka pola. Wszyscy nasi pomocnicy są stworzeni do gry kombinacyjnej, ale brakuje zawodników, którzy zrobią liczby. Mnie marzy się taki piłkarz jakimi kiedyś byli Radek Michalski, Darek Gęsior czy Frank Lampard - oni zdobywali wiele bramek. My musimy wygrywać nie tylko Pekhartem i skrzydłami, ale także środkiem pola. Będziemy próbować "Kapiego", "Luquiego" i Slisza do strzałów z dystansu. Muciego też, ale on akurat ma dobry strzał. Na teraz jednak potrzebujemy kogoś takiego, kto już strzelał gole, a takiego zawodnika nie mamy. Jak popatrzymy na europejskie zespoły, to ze środka pola pada wiele bramek.
Leszek Pisz ustawiał sobie na każdym treningu po 10 piłek na środku i po 10 z boków pola karnego. Następnie robił po 30 powtórzeń po każdych zajęciach. To potem miało przełożenie na mecz. Teraz chyba nikomu nie chce się uderzać tych rzutów wolnych po treningu.
- Nie wiem ile w tym prawdy, ale czytałem gdzieś, że Messi w ogóle nie trenuje rzutów wolnych. Podchodzi w meczu i strzela. Do tego trzeba mieć też predyspozycje. Oczywiście też trzeba to wytrenować, doskonalić. Doraźnie musimy mieć kogoś kto już to umie. Bartek Slisz próbuje uderzać z dystansu, ale w inny sposób - nie nad murem. Próbowaliśmy już Juranovicia, Mladenovicia, Kapustkę - nie ma wybitnego specjalisty. To nie jest tak, że piłkarze nie chcą tego trenować. Na ostatnich treningach "Jędza" ładnie uderzał, będę go namawiał by spróbował w meczu, ale nie wiem czy się nie zapeszy, jak mu powiem, że ma strzelać rzuty wolne.
Wymarzony napastnik, który sam sobie stwarza sytuacje i potrafi je wykończyć w polu karnym to Mahir Emreli czy może Jakub Świerczok?
- Świerczoka znamy i wiemy na co go stać, bo gra w naszej lidze. Znamy też jego minusy. W Łudogorcu miał lepsze i gorsze momenty, jak każdy zawodnik. Emreli to młody chłopak, obiecujący, ale dopóki nie podpisze kontraktu, ja się nie nastawiam. Już wiele razy tak było, że piłkarze twierdzili, że są w drodze do klubu, a potem podpisywali kontrakt z kimś innym. Może być tak, że już na ostatniej prostej coś nie wyjdzie, bo np. otrzyma lepsze warunki gdzieś indziej.
Czy w przyszłym sezonie podstawowym młodzieżowcem będzie Czarek Miszta? Czy Artur Boruc pogodzi się z tym, że nie będzie grał?
- Nie chcę mówić, że tak będzie. Będziemy grali i w Europie, i w lidze. Na pewno w Europie będziemy korzystać z doświadczenia Artura. Tutaj nie ma wątpliwości. Może będziemy rotować w bramce. Taka rotacja miała już miejsce za Henninga Berga czy Jacka Magiery. Rozmawiałem z Maćkiem Skorżą i pytałem, jak oni sobie z tym radzili w Lechu. On powiedział, że przegrał wtedy przez brak głębszej rotacji, bo miał za wąską kadrę. My chcielibyśmy tego uniknąć. Kto będzie podstawowym młodzieżowcem w lidze? Ciężko dziś powiedzieć, bo nie takiego pewniaka. Bartek Slisz grałby nawet gdyby nie był młodzieżowcem, bo przyszedł tu w momencie, kiedy był już podstawowym zawodnikiem Zagłębia Lubin. My takich zawodników nie mamy, będziemy ich tworzyć. Gdyby udało się sprowadzić Bogusza, to on mógłby pełnić tę rolę. Jestem cały czas w kontakcie z nim, ale sprawa jest skomplikowana. Anglicy wiedzą, że wróci do nich jak zakończy się sezon w Hiszpanii. Może przyjdzie inny trener, trochę inaczej na niego spojrzy, a może będą chcieli go wypożyczyć gdzieś do Anglii. To odległy temat.
Filip Mladenović nieco rozregulował się po ostatnim zgrupowaniu kadry. Z kolei brak powołania dla źle wpłynął na Bartosza Kapustkę.
- Mladenović nie pograł w meczach reprezentacji. Oczekiwał, że pogra, więc wrócił ze zgrupowania nie do końca zadowolony. Mecz z Pogonią siłą rozpędu zagrał dobrze, a potem było gorzej. Z kolei Bartosz Kapustka był fantastyczny do momentu powołań, a potem było widać, że mu ciąży z tyłu głowy „co jeszcze muszę zrobić, żeby być w kadrze”. On tego głośno nie powiedział, ale ja to widziałem. Bartek Slisz, który trzy razy oglądał mecze reprezentacji z trybun, też wrócił podłamany. Rozmawiałem z nimi, tłumaczyłem, że muszą sobie z tym poradzić, bo takie rzeczy jeszcze się w życiu wydarzą.
Euro2020 będzie dużym problemem podczas przygotowań?
- Problemem jest to, że pierwsza runda pucharów pokrywa się z mistrzostwami Europy. Zastanawiam się nad tym, co zrobić z Josipem Juranoviciem. Teraz będzie miał tydzień urlopu i następnie zacznie przygotowywać się do mistrzostw. Kiedy dać mu wolne? Jak będziemy grali bez Pekharta i Juranovicia to będziemy dużo słabsi.
A druga runda eliminacji może być kluczowa...
- Może tak być. Rozmawiałem z "Jurą" i pytałem czy chce odpocząć jak Pekhart, ale on chciał grać i być na fecie. Podoba mi się to u niego, ale nie wiem jak to wszytko zniesie jego organizm. To dobry i ambitny piłkarz. Był jednak taki moment, że po urazie nie grał w Dubaju sparingach i z tego powodu był zły. Tłumaczyliśmy, że wypadło mu kilkanaście jednostek treningowym, ale twierdził, że czuje się dobrze. Wystawiliśmy go na Podbeskidzie i okazało się, że nie wyglądało to tak jak powinno.
fot. Woytek / Legionisci.com
Jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy w nowym sezonie?
- Kontrakt kończy się Alessio De Petrillo - toczą się rozmowy na temat jego przedłużenia o kolejny rok. Bardzo chcemy żeby został, bo to bardzo wartościowy trener. Świetnie się tu odnalazł i bardzo nam pomógł. Kamil Potrykus ma jeszcze rok kontraktu, czyli podobnie jak ja. Przemysław Małecki jest w najlepszej sytuacji, bo ma kontrakt jeszcze przez dwa lata.
Klub poinformował, że do klubu dołączy trener bramkarzy Ricardo Pereira.
- Pomysł klubu jest taki, by stworzyć akademię bramkarzy. W sztabie pierwszej drużyny mamy Krzysztofa Dowhania. Jest także Arkadiusz Białostocki, który świetnie się odnajduje i bardzo nam pomaga.
A kto zastąpi Łukasza Bortnika? W przestrzeni medialnej pojawiła się kandydatura profesora Zbigniewa Jastrzębskiego, który oglądał nawet jeden z treningów.
- Chcemy skorzystać z wiedzy i umiejętności osoby, która będzie zawiadywała całym planem przygotowań, dobierała obciążenia i analizowała je. Prowadzimy konkretne rozmowy. W sztabie pozostaje Radosław Gwiazda - młody i zdolny chłopak. Może ktoś do niego dołączy, ale może się zdarzyć że nikt nie dołączy. Chcemy też wykorzystać potencjał trenerów, których już mamy w akademii, żeby bardziej przyglądali się naszej pracy i zbliżyli się do naszej drużyny, a my do nich. Pomysł jest taki, by młodsze drużyny także próbowały grać na trzech obrońców. Jak zauważyliście wcześniej między boiskami była zielona płachta, ale teraz już jej nie ma. Młodsi chłopcy mogą patrzeć co my robimy na treningach - nie mamy z tym żadnego problemu.
Skąd pomysł na współpracę z agencją menedżerską Unidos?
- Z Mariuszem Piekarskim znam się prawie 30 lat, dużo wspólnie przeżyliśmy. To taki człowiek, który jest prekursorem w pewnych rzeczach. Powiedział mi, że chciałby być tym, który pomoże polskiemu trenerowi podjąć pracę w jakiejś innej fajnej lidze. Wiadomo, że zna rynek rosyjski, grecki, czy turecki. Mając dokument, że mnie reprezentuje, każdy będzie z nim poważnie rozmawiał. To nie jest tak, że podpisałem umowę z "Piekarzem", by teraz gdzieś dociskać Legię. Kiedyś była opcja Dinama Moskwa, ale od początku byłem na „nie”, bo wtedy były jeszcze eliminacje reprezentacji U-21. Później okazało się, jednak dało się z eliminacji zrezygnować, ale nie dla Dinama. Swobodnie czuję się z ludźmi z Rosji, chyba odzywa się moja wschodnia krew.
W sumie z Legii w Polsce nie za bardzo jest gdzie iść...
- To prawda. Wszyscy mówią, że wyżej poprzeczki nie da się już zawiesić. To nie jest tak, że polscy trenerzy są nieudolni - łatwo się tak mówi. Chciałbym pokazać się z Legią w Europie i za kilka lat spróbować przygody zagranicznej.
Rozmawiał Wojciech Dobrzyński
{sonda:233}
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!