Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Aleksandra Jarmolińska
Aleksandra Jarmolińska
Niedziela, 4 lipca 2021 r. godz. 10:49

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Jarmolińska: Strzelanie jak katharsis

Bodziach

Zawodniczka sekcji strzeleckiej Legii Warszawa niebawem uda się do Tokio, by po raz drugi reprezentować nasz kraj na igrzyskach olimpijskich w konkurencji skeet. Aleksandra Jarmolińska, trenująca strzelania do rzutków od 14. roku życia, już kilkanaście miesięcy temu zapewniła sobie kwalifikacje na IO, zanim jeszcze te zostały przełożone o rok.

O co chodzi w skeecie? - O to, że kiedy leci rzutek, trzeba sprawić, aby przestał lecieć zanim sam wyląduje. Zostaje on wyrzucony z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę i chcielibyśmy go trafić. Jest określone, do którego momentu jego lotu można go strzelać, jak również jaką technikę musimy zastosować, czyli akurat w przypadku skeeta, nie możemy od razu czekać w gotowości - złożeni do strzału. Tylko dopóki rzutek nie pojawi się, należy mieć broń przy boku. Dopiero kiedy wyleci, można się złożyć do strzału i oddać strzał - opowiada legionistka w bardzo ciekawym materiale przygotowanym przez Krzysztofa Gonciarza, który w Eurosporcie relacjonować będzie najbliższe IO.

Jarmolińska bardzo ciekawie opowiada o samym strzelectwie. - To jest takie katharsis. Stresuje cię coś w życiu? Przychodzisz i wyobrażasz sobie, co to tam leci, lub kto tam leci - strzelasz, trafiasz i od razu świat robi się piękniejszy - opowiada legionistka, opisując również na czym polega sam skeet, tj. z ile strzałów oddaje się z jakich pozycji. - Kondycja ma pewne znaczenie, ale z drugiej strony nie aż tak duże. Wysportowanie nie jest warunkiem koniecznym do uprawiania strzelectwa. Natomiast kondycja mentalna jest bardzo istotna - opowiada zawodniczka Legii.

{YOUTUBE=hkWFF-CQ6Ls}

- Moim macierzystym klubem jest Legia - od początku tutaj strzelam. (...) W ciągu sezonu mam trzy treningi w tygodniu. Zazwyczaj półtoragodzinne. W Polsce, jeśli chodzi o strzelanie śrutowe, nie było do niedawna czegoś takiego jak zawodowstwo. Było jedynie kilkadziesiąt lat temu, wtedy można się było z tego utrzymać. Obecnie, tak jak powtarza nasz trener - ma najlepszą kadrę amatorów na świecie. Niestety, ale wszyscy mamy jakąś inną pracę. Ja również pracuję na cały etat. Jestem inżynierem oprogramowania w Google'u. To bardzo dobry pracodawca, który dodatkowo pozwala mi jeździć na zawody, być na treningach, mogę przestawiać sobie godziny w zależności do nich. Mogę też popracować na zgrupowaniu i w ten sposób nie zużywać całego mojego urlopu. W ciągu roku strzelam kilkanaście tysięcy nabojów łącznie. Amerykanie, czy Włosi spokojnie strzelają z 50 tys. w skali roku - to jest trochę inna skala przygotowań - opowiada Jarmolińska, która z powodu wady wzroku strzela w soczewkach.

Legionistka opowiada o samym przewożeniu broni na zawody międzynarodowe i tego, czy ma osobną strzelbę do treningów i zawodów. - Przed wylotem do Tokio, muszę na komendzie załatwić zgodę na wywóz broni. Z kolei w Japonii muszą mieć zaproszenie dla mnie na wjazd z bronią, aby mnie na granicy wpuścili z nią - mówi zawodniczka Legii.



- Do Tokio lecę 17 lipca i wracam 28-go, czyli 48 godzin po zakończeniu konkurencji. Niestety, nie możemy wyjść poza wioskę olimpijską. Ani nawet poza arenę, na której strzelamy. Z IO w Rio najlepiej wspominam to, że zawsze jakoś - mniej lub bardziej pokrętnymi sposobami, dostali się na zawody jakiejś innej dyscypliny. Już byłam i bokserem, i lekkoatletą, jak trzeba było wejść i pokibicować. Metody były różne, aby wspierać rodaków startujących w innych dyscyplinach - mówi legionistka.

- Co roku mam kilka zawodów międzynarodowych, jak puchary świata, czy mistrzostwa Europy. Nie liczę w sumie takich zawodów jak mistrzostwa Polski, czy finał pucharu Polski. Bardziej jednak liczę te międzynarodowe starty. To jest dość kameralny sport, więc na mistrzostwa Polski to raczej jeździmy dla treningu niż rzeczywiście, najważniejsze zawody w sezonie. Jeśli zaś chodzi o nadchodzące IO - bardziej odczuwam niepokój, czy one się w końcu odbędą - mówi Jarmolińska.



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!