Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Wszystko co musicie wiedzieć o FK Bodø/Glimt
Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com
Pierwszy mecz FK Bodø/Glimt zbliża się wielkimi krokami. Jakie są mocne i słabe najbliższego rywala Legii? Na kogo postawi trener Kjetil Knutsen? Jak szanse na awans B/G oceniane są Norwegii? O tym wszystkim opowiada nam ekspert oraz wielki fan norweskiej piłki - Paweł Tanona. Zapraszamy do lektury!
FK Bodø/Glimt to zespół, który zeszły sezon zakończył na pozycji lidera norweskiej Ekstraklasy, aż z 81 punktami. Ostatecznie mieli 19 oczek przewagi nad drugim Molde FK. Dodatkowo zespół z północy kraju notował średnio po ponad trzy trafienia na jedno spotkanie. Sezonu 2021/22 nie zaczęli już tak efektownie. Na 13 spotkań wygrali siedem, trzy zremisowali oraz aż trzy przegrali, a przypomnijmy że w zeszłym sezonie trzy punkty w meczu stracili tylko raz. Czym różni się obecny zespół od tego z przed roku?
- Jest to bardzo podoba drużyna do tej, która w poprzednim sezonie zdobyła pierwsze, historyczne mistrzostwo Norwegii. Owszem, odeszła trójka graczy, która seryjnie zdobywała gole, ale poza tym nie zmieniło się w zasadzie nic. Na innych pozycjach nie doszło do kadrowych osłabień, a drużynę wciąż prowadzi ten sam trener. Ma on jasno określoną filozofię prowadzenia klubu i tego, jak piłkarze mają zachowywać się na boisku. Dlatego, jeśli chodzi o styl gry, Bodø/Glimt stara się grać dokładnie tak samo jak przed rokiem. Brak wyżej wymienionej trójki sprawia jednak, że Glimt nie strzelają tylu bramek i nie są tak efektywni - mówi Paweł Tanona.
Podczas okienka transferowego klub z północy Norwegii stracił kilka bardzo ważnych ogniw. Przede wszystkim rzuca się w oczy odejście króla strzelców zeszłorocznych rozgrywek norweskiej Ekstraklasy Kaspera Junkera. Dodatkowo drużynę opuścił skrzydłowy ze świetnymi liczbami Jens Petter Hauge oraz Philip Zinckernagel. Czy udało się ich zastąpić?
- Hauge odszedł do Milanu jeszcze w trakcie sezonu, a jego miejsce w pierwszym składzie zajął Ola Solbakken, który w meczu z Molde odniósł jednak kontuzję i nie zagra w dwumeczu z Legią. Zimą z klubem pożegnali się król strzelców Kasper Junker oraz Philip Zinckernagel, który został wybrany zawodnikiem sezonu 2020. Na atak Bodø/Glimt pozyskało trzech nowych graczy. Erik Botheim rozwiązał kontakt z Rosenborgiem i trafił na Aspmyra jako wolny zawodnik. Miał on być zmiennikiem Junkera, ale Duńczyk w czasie obozu przygotowawczego uzgodnił transfer do Japonii. W ten sposób Botheim został podstawowym napastnikiem i w dotychczasowych 12 kolejkach strzelił siedem goli. Jest to bardzo dobry wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przed transferem do B/G 21-latek strzelił tylko cztery gole w 34 meczach. Nie jest to wciąż gracz o takich umiejętnościach jak Junker, nie bierze tak dużego udziału w grze ofensywnej, ale można być spokojnym, że zdobędzie w tym roku dwucyfrową liczbę bramek. Pozostałymi napastnikami pozyskanymi zimą są Lasse Selvåg Nordås (rocznik 2002) i Tomas Rataj (rocznik 2003). Nordås trafił do Glimt z występującego na zapleczu Eliteserien Strømmen. Na początku nie grał w ogóle, teraz dostaje coraz więcej szans i zdołał już strzelić dwie bramki w lidze. Jak sam mówił, musiał dopasować się do stylu trenowania i przede wszystkim tempa na treningach, bo był to dla niego szok zaraz po transferze. Rataj trafił do Bodø/Glimt z czeskiej Opavy, gdzie zagrał w poprzednim sezonie 17 razy w Fortuna Lidze. On na debiut będzie musiał jeszcze poczekać, ponieważ trener Kjetil Knutsen podkreślił, że 18-latek nie jest jeszcze na to gotowy. W meczach z Legią pierwszym wyborem Knutsena będzie Botheim, a w końcówce pierwszego albo drugiego meczu na murawie z pewnością zamelduje się Nordås. Na prawe skrzydło ściągniętych zostało dwóch graczy. Jako pierwszy sprowadzony został Axel Lindahl. Szwed poprzedni sezon spędził na zapleczu szwedzkiej Allsvenskan i wydaje się być taką zapchajdziurą bez umiejętności i szans na wywalczenie miejsca w pierwszym składzie. Drugim nabytkiem na tej pozycji był Sondre Sørli z Kristiansundu. I to jest typowy transfer Kjetila Knutsena. Wziął gracza, który nie wybijał się wcześniej niczym (3 bramki i 5 asyst w sezonie 2020 to jego najlepszy wynik w karierze), ale pasował mu do filozofii i taktyki. Na papierze ten transfer nie wyglądał zbyt obiecująco, ale szkoleniowiec B/G po raz kolejny wyciska maksa ze swojego piłkarza. Sørli w 11 meczach tego sezonu strzelił już trzy bramki i zanotował cztery asysty. Czyli w mniej niż 1/3 sezonu w zasadzie wyrównał swój osobisty rekord. Piłkarsko nie jest to poziom Zinckernagela, ale liczbami zaczął się bronić. Niestety dla Norwegów, ale w meczu ze Stabæk 25-latek zerwał więzadła krzyżowe i nie zagra do końca roku. Ostatnim transferem był Pernambuco, który może grać na każdej pozycji w ofensywnie. Brazylijczyk został przez klub w zasadzie wyciągnięty z kapelusza. Ostatni rok spędził on na wypożyczeniu w Dinamie Tbilisi z PFK Lwów. Jest on tylko wypożyczony, Norwegowie mają jednak opcje wykupu 23-latka. Jego dyspozycja jest jednak zagadką. Jak na razie dostał tylko kilkadziesiąt minut w kilku meczach, ale pokazał w nich, że dysponuje dobrym wyszkoleniem technicznym i może dać dużo tej drużynie.
Wydaje się, że nasz najbliższy rywal nie ma problemu ze zdobywaniem bramek. Dodatkowo dysponuje solidną obroną, gdyby tego było mało to środkiem pola przerastają inne ekipy ze swojej ligi. W czym Norwegowie są najlepsi?
- Przede wszystkim środek pola. Patrick Berg, który gra jako najniżej ustawiony z trójki środkowych pomocników, bierze na siebie dyrygowanie całą drugą linią. Przerasta on poziomem ligę norweską, zadebiutował niedawno w reprezentacji Norwegii, gdzie środek pomocy jest dość solidnie obsadzony. Osobiście jestem zdziwiony, że już zimą nie odszedł z klubu, ale jego transfer to raczej kwestia czasu. Nieco przed nim gra najczęściej Ulrik Saltnes oraz Sondre Brustad Fet. I ten pierwszy jest również gwiazdą drużyny. 28-latek jest wychowankiem klubu i kolejnym przykładem tego, że Knutsen z każdego może zrobić bardzo dobrego piłkarza. Saltnes w poprzednim sezonie zanotował double-double (12 bramek, 13 asyst) i prezentował poziom reprezentacyjny. W porównaniu do Berga jest ustawiony bardziej ofensywnie i on bierze na siebie rozgrywanie, kiedy piłka jest bliżej bramki rywala. Mimo że mierzy blisko 190 centymetrów wzrostu, jest dość zwinny, lubi grać na jeden kontakt, zagrywać piłki, których nikt się nie spodziewa albo uderzyć z dystansu. Trzecim graczem, którego należy wyróżnić jest Fredrik Andre Bjørkan. 22-latek, podobnie jak Berg, przerasta już ligę norweską. Zimą wpłynęła za niego oferta z Premier League z Leeds United, ale pozostał on ostatecznie w klubie. Jest bardzo solidny w obronie, nie brakuje mu siły fizycznej, ale gra też bardzo ofensywnie, gdzie często wspomaga lewego skrzydłowego, który dzięki temu schodzi do środka i zagęszcza pole gry. Biorąc pod uwagę, że na dwumecz z Bodø/Glimt do składu Legii nie wróci Josip Juranović, Legioniści mogą problemy na prawej stronie.
Kibice Legii ostrożnie podchodzą do starcia FK Bodø/Glimt, jednak jak wiadomo, jeżeli chcemy zaistnieć w Europie to musimy przejść pierwszą rundę eliminacji. Każda drużyna posiada swoje lepsze oraz gorsze strony, podobnie jest z mistrzem Norwegii. Jakie są mocne i słabe punkty klubu z Bodø?
- Mocną stroną jest na pewno ogromne zgranie. Obrona i pomoc w ogóle nie zmieniły się w porównaniu z poprzednim rokiem i każdy zawodnik wie, co i jak powinien robić. Po odejściu ofensywnego trio, najmocniejszą formacją jest środek pomocy i dla Legii kluczem do sukcesu będzie, aby nie dać się tam zdominować. Dodatkową zaletą jest bardzo dobre przygotowanie fizyczne. Glimt stara się grać na dużej intensywności, często zakłada wysoki pressing, co może być problemem dla Legii, która nie będzie w rytmie meczowym. Przy ważnych ogniwach nie można tez zapomnieć o trenerze Kjetilu Knutsenie. Objął on zespół w 2018 roku, uratował go przed spadkiem, a w 2019 zdobył już wicemistrzostwo, a w 2020 mistrzostwo Norwegii. Chce on grać bardzo ofensywną piłką, wpaja to swoim zawodnikom. Po jego podejściu do tego zawodu widać, że woli on wygrać mecz 5-4 niż 1-0. Glimt nie jest krezusem norweskiej piłki, między innymi Molde i Rosenborg są od nich zdecydowanie bogatsze, nie przeszkodziło mu to jednak rzucić im rękawicy i wyjść z tych pojedynków zwycięsko. Bez Knutsena nie byłoby dzisiejszego Bodø/Glimt. Minusy zacznijmy od ataku. Zimowe transfery do klubu były przemyślane, ale nie da się z dnia na dzień zastąpić takich graczy jak Hauge, Junker i Zinckernagel. To poskutkowało tym, że B/G nie jest tak skuteczne pod bramką rywali i w ogóle ma problem z kreowaniem sytuacji. Ich gra najczęściej wygląda dobrze do 20/25. metra, później czegoś jednak brakuje. Skrzydłowi, w porównaniu do Hauge i Zinckernagela, nie biorą na swoje barki tak duże odpowiedzialności i nie są tak przebojowi, a Botheim jest bardziej ograniczony piłkarsko niż Junker. Drugim minusem jest, kolokwialnie mówiąc, elektryczna obrona. W ostatnich tygodniach środek obrony tworzyła para Kvile - Høibråten, czyli zawodnicy numer 3 i 4 na tej pozycji. Z urazami zmagali się Brede Moe oraz Marius Lode i nie wiadomo czy obaj zagrają z Legią. A najpierw wymieniona dwójka nie gwarantuje takiej pewności i spokoju pod własną bramką. Obrona Glimt w czasie gry ustawiona jest wysoko, co daje rywalom możliwość do wyprowadzania kontrataków. Dodatkowo Kvile i Høibråten nie są zbyt pewni, kiedy to rywal ustawia wysoki pressing i nie daje im dużo miejsca do wyprowadzenia piłki. Kolejnym minusem jest aktualna sytuacja kadrowa B/G. Poza urazami środkowych obrońców, w ostatnich meczach kontuzje odnieśli Solbakken i Sørli, czyli dwaj podstawowi skrzydłowi. Czyli Glimt, które miało już problemy z przodu, w dwumeczu z Legią będzie musiało całkowicie przemodelować atak. W starciach ze Stabæk i Sandefjordem na lewej stronie wyszedł Lasse Nordås, który jest przecież nominalnym napastnikiem. W przegranym meczu z Sandfjordem na prawym skrzydle zagrał Sondre Fet, czyli środkowy pomocnik. Trudno jednak uwierzyć, że to ta dwójka wyjdzie w środę na Legię. Bardziej prawdopodobne jest to, że na lewej stronie zagra Pernambuco, a na prawej ktoś z trójki Lindahl / Tounekti / Vetlesen. Na dzisiaj trudno jednak przewidzieć, kogo wybierze Knutsen, nie wiedzą tego pewnie i sami zawodnicy. Więc wygląd i dyspozycja przedniej forma na mecz z Wojskowymi jest zagadką.
Aktualnie w rankingu UEFA polska Ekstraklasa znajduje się na 32. miejscu. Nie jest to powód do dumy, gdyż wyprzedzają nas takie ligi jak kazachstańska, azerska czy słowacka. Liga norweska zajmuje 20. pozycję w rankingu, wyprzedzając m.in. ligę szwedzką czy duńską. W teorii będziemy oglądać spotkanie mistrzów swoich państw, które w rankingu dzieli 12 pozycji. Co gdyby FK Bodø/Glimt zagrało w polskiej Ekstraklasie?
- Poradziłoby sobie. Trener Knutsen musiałby pewnie trochę przemodelować styl gry, bo jednak charakterystyka obu lig jest nieco inna. Mecze w Eliteserien są bardziej otwarte, pada w nich więcej bramek. W Ekstraklasie kluby częściej wychodzą z założenia, żeby przede wszystkim zagrać na zero z tyłu.
Sztuczna nawierzchnia na stadionie w Bodø może być problemem dla legionistów, o czym pisaliśmy tutaj, jednak nie powinno to być głównym wytłumaczeniem ewentualnego potknięcia się. Jak powinna zagrać Legia, aby wyjechać ze Skandynawii z korzystnym wynikiem, a przede wszystkim wygranym dwumeczem?
- To nie jest tak naprawdę proste pytanie. Obrońcy Bodø/Glimt mają często kłopoty, kiedy rywal siada na nich wysokim i agresywnym pressingiem. Do takiej gry trzeba być jednak perfekcyjnie przygotowanym fizycznie. Niedawno w taki sposób z B/G zagrała Vålerenga Oslo. Przez pierwsze 45 minut piłkarze Knutsena niemal nie istnieli na boisku, Vålerenga dominowała i dyktowała tempo gry. Po przerwie zawodnicy z Oslo nie byli już w stanie „siedzieć” na rywalach przez cały czas, zrobiło się więcej miejsca, przestrzeni między formacjami i w pierwszych 10/15 minutach drugiej połowy Glimt mogło spokojnie strzelić trzy bramki. Strzeliło ostatecznie tylko jedną i zremisowało 1-1. Kilka dni później do Bodø przyleciało Molde, które wyszło z zupełnie innym nastawieniem. MFK oddało im piłkę, przez długi czas nie było w stanie wyjść nawet z własnej połowy, ale cierpliwie czekało na kontry i stałe fragmenty gry, przy których B/G nie radzi sobie zbyt dobrze. Ostatecznie skończyło się 2-0 dla Molde. Dlatego kluczem dla Legii w pierwszym meczu będzie przygotowanie fizycznie. Jeśli dyspozycja legionistów nie będzie optymalna, nie ma raczej sensu, żeby Legia szła na wymianę ciosów, ponieważ w pewnym momencie B/G będzie mogło to bezlitośnie wykorzystać. Wzorem dla Legii powinno być to, jak zagrało Molde. Sztuczna murawa też może zrobić swoje, bo piłka zachowuje się tam jednak zupełnie inaczej, a Norwegowie grają na niej od najmłodszych lat, więc nawet tydzień treningów na tej nawierzchni, jaki przeprowadza Legia, nie sprawi, że boisko będzie identyczne dla obu zespołów.
Bezpośrednio po losowaniu 1. rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów pozytywnych głosów było raczej niewiele. Legioniści wylosowali najgorzej jak mogli, jednak Norwegowie również nie podeszli do losowania z radością. Legia trafiła na drużynę, nad którą w Skandynawii zachwytów w ostatnim czasie nie brakowało. Sądzę, że możemy być świadkami zaciętego oraz emocjonującego widowiska.
- W Norwegii podeszli do tego losowania z niezbyt dużym optymizmem. Legia kojarzy się w Norwegii z bardzo solidną drużyną, wielu komentatorów powiedziało, że to najtrudniejszy możliwy rywal. Możemy zażartować, że Norwegowie mają lepsze zdanie o Legii niż większość Polaków. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że ten dwumecz jest kluczowy w walce o awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Często pojawiają się też identyczne głosy jak w Polsce: „jeśli chcemy grać w Europie, musimy wygrywać z takimi drużynami jak Legia”.
Z perspektywy polskich kibiców Legia prawdopodobnie jest faworytem całego dwumeczu, ale z pewnością legioniści nie są faworytem rywalizacji w Norwegii. Jakie szanse "Wojskowym" daje ekspert?
- Zaraz po losowaniu powiedziałem Wojtkowi Pieli na antenie Weszło.FM, że daję 70:30 na awans Bodø/Glimt. Od tamtego czasu minęło jednak trochę czasu, Glimt rozegrało kilka meczów ligowych, w których zaprezentowało się dość średnio, a do tego straciło dwóch podstawowych skrzydłowych. Dlatego teraz te szanse zdecydowanie bardziej się wyrównały. Uważam, że kluczowy będzie pierwszy mecz. W Norwegii to Glimt będzie faworytem, ale jeśli Legia po pierwszym meczu będzie miała korzystny wynik, to trudno mi uwierzyć, że Norwegowie odwrócą to w rewanżu. Zagadką jest jednak, jak wyglądać będą piłkarze Legii. Z poprzednich lat wiemy, że Legia z lata i Legia z jesieni to dwie zupełnie różne drużyny. Na dużą korzyść legionistów działa na pewno to, że na ławce obecny jest Czesław Michniewicz. Dopiero w środę przekonamy się, jak piłkarsko wygląda Legia, ale jestem spokojny, że Michniewicz dobrze przygotuje drużynę pod kątem taktycznym.
BODO/GLIMT - LEGIA
{BUK=1:2.30} {BUK=X:3.20} {BUK=2:3.20}
Pełna oferta na mecz Bodo/Glimt - Legia Warszawa
{sonda:287}
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!