Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com
Sobota, 2 października 2021 r. godz. 10:30

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

Relacja z trybun: Kneel before his majesty

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Pełny stadion, niesamowita oprawa, zajebisty doping i radość po wygranym meczu - w czwartkowy wieczór mieliśmy okazję przeżywać piękne chwile, które zapadną w naszej pamięci na długo. Na pewno po tylu latach posuchy, każdy stęsknił się nieco za takimi meczami Legii w europucharach. To doskonała nagroda dla wszystkich fanatyków, którzy wspierają swój klub bez względu na rywala - czy to Wigry, Stal Mielec, czy Nieciecza. Wiele osób jednak dopiero "klasowy" rywal przyciąga do przyjścia na stadion.

Zgodnie z przewidywaniami bilety na czwartkowy mecz rozeszły się na tydzień przed spotkaniem. Co prawda klub umożliwiał jeszcze zakup wejściówek w pakiecie z karnetami lub innymi opcjami (otwieranie konta w banku itp.), ale zdecydowana większość rozeszła się jeszcze przed zeszłotygodniowym meczem w Suwałkach.

Kibice z Anglii otrzymali na ten wyjazd ponad 1750 biletów. W pierwszej kolejności mogli nabywać je posiadacze abonamentów i osoby, które obecne były na największej liczbie meczów Leicester w obecnym sezonie. Za obecność na meczach ich klub przyznaje punkty, które później przekładają się na pierwszeństwo kupna biletów - również na domowe spotkania w europucharach. Angole do Warszawy przylatywali przez trzy dni i przez prawie cały czas przebywali pod czujnym okiem policji. Ta w dniu meczu powariowała do tego stopnia, że latała w okolicy stadionu helikopterem, jakby nie było w naszym kraju lepszych pomysłów na wydawanie pieniędzy z naszych podatków.



Ostatecznie Anglicy do Warszawy zawitali w niespełna 800-osobowej grupie typowego barowego, podstarzałego składu. Jako jedni z nielicznych, w sektorze gości zajęli w pierwszej kolejności miejsca na dolnej kondygnacji sektora gości. Choć oczywiście część z nich zasiadła również na piętrze. Wywiesili, jak to kibice z Wysp Brytyjskich, całe mnóstwo małych flag - my naliczyliśmy ich 22. Jedno płótno, które przed meczem zmieniło właściciela ("Baby Squad"), zawisło tego dnia na Żylecie, oczywiście do góry kołami. Przed meczem goście rzucili w kierunku murawy jakąś świecę dymną.

Ze względu na dość niewygodną godzinę rozpoczęcia meczu jak na środek tygodnia, trasy dojazdowe do stadionu były bardzo zatłoczone. Przy wejściu na stadion NS-i prowadzili zbiórkę na oprawy. A że nie warto skąpić grosza na ten cel, wszyscy przekonali się przed rozpoczęciem spotkania, kiedy na Żylecie zaprezentowana została okazała choreografia. Najpierw z górnej trybuny rozciągnięta została elegancko malowana sektorówka przedstawiająca króla z nałożoną koroną z herbem Legii. Następnie odsłonięty został transparent idealnie komponujący się z płótnem z hasłem "Kneel before his majesty" ("Uklęknij przed jego majestatem"). Całość uzupełniły czerwone i zielone chorągiewki w barwach na bocznych sektorach. Oczywiście prezentacja miała podwójne dno. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, po losowaniu stron i piłki, legioniści zarządzili zmianę połów i tym samym Anglicy przed rozpoczęciem meczu... klęczeli (wspierając w ten sposób ruch "Black Lives Matter") w kierunku Żylety i naszej oprawy.


Warto jeszcze wspomnieć, że kilka minut przed meczem miał miejsce bardzo miły gest ze strony klubu - nagrodzony za 20-lecie pracy w Legii został trener bramkarzy, Krzysztof Dowhań. Trybuny podziękowały za wszystko co uczynił dla Legii gromkimi brawami oraz skandując imię i nazwisko świetnego szkoleniowca.

Od samego początku ruszyliśmy z głośnym dopingiem, który tego dnia stał na nieprawdopodobnym poziomie. W pierwszej połowie śpiewaliśmy równo - bez jakichś "przebojów", czy dłuższych pieśni. Co ważne - większość stadionu włączała się do dopingu. No może nie licząc tych, którzy zajmują miejsca w lożach i na środku tejże trybuny - tam maksimum stanowi odejście od strefy gastronomicznej i wyjście trybunę... Na szczęście skrajne sektory trybuny zachodniej żyły meczem razem z Żyletą, podobnie jak trybuny Deyny i Brychczego. Ponad 26 tysięcy gardeł niosło Legię do osiągnięcia jak najlepszego wyniku.



Oczywiście mało kto przed meczem stawiał na Legię. Popularne "Lisy" miały nam pokazać jak się gra w piłkę na najwyższym poziomie i rozjechać nasze stołeczne gwiazdy. Jakież musiało być zdziwienie wszystkich znawców, kiedy legioniści po świetnej akcji wyszli na prowadzenie jeszcze w pierwszej połowie! A jaki szał zapanował na trybunach... to naprawdę trudno opisać. Miazga! Doskonale niosło się również śpiewane na dwie strony "Za nasze miasto, i za te barwy...".

Wydawało się, że Anglicy pokażą co nieco ze swoje wokalne możliwości, ale w sektorze gości pośpiewali dość krótko, a później już nie było widać jakiegokolwiek zaangażowania z ich strony. Stali i podziwiali fantastyczny doping kibiców z Łazienkowskiej, a tego wieczora faktycznie było co podziwiać. Szczególnie kiedy w ostatnich kilkunastu minutach ryknęliśmy "Nie poddawaj się, ukochana ma..." - to musiało rozłożyć piłkarzy z Wysp. Nie mieli prawa strzelić nam bramki przy takim poziomie decybeli. I nie strzelili. Przez całą drugą połowę na Żylecie powiewały flagi na kijach. Doskonale w tej części spotkania wychodziła również pieśń "Hej Legia gol...", choć nasi gracze mimo dwóch doskonałych sytuacji więcej do siatki nie trafili i do samego końca musieliśmy drżeć o wynik.



Takie nerwy z happy endem są jednak doskonałe i nie mamy nic przeciwko, aby powtarzały się nam co kilka dni, bo przecież niemal do końca roku czekają nas spotkania praktycznie co trzy dni. Po końcowym gwizdku sędziego z całego serca podziękowaliśmy piłkarzom za walkę, skandowaliśmy również nazwisko Czarka Miszty, który tym razem zastępował Artura Boruca. A oprócz tradycyjnej "Warszawy" z piłkarzami zatańczyliśmy walczyka "Labada". Czwartkowy wynik bardzo przybliżył nas do tego, aby przygodę z europejskimi pucharami przedłużyć również do rundy wiosennej. Oby!

Ale zanim przyjdzie nam wspierać Legię w Europie po raz kolejny, czas wrócić na ziemię do naszej ligowej rzeczywistości. Przed nami niedzielny wyjazd "specjalem" do Gdańska, gdzie zamelduje się najliczniejsza jak do tej pory grupa kibiców Legii w sezonie 2021/22.

P.S. Na Żylecie wisiały transparenty "Tołdi trzymaj się" i "Dani, Rust Zacht Strijder".

Frekwencja: 27 087
Kibiców gości: ok. 800
Flagi gości: 22

Autor: Bodziach



Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!