fot. Woytek / Legionisci.com
Uwaga: Wiadomość archiwalna!
Punkty po meczu z Lechią Gdańsk
Kamil Dumała
Legia Warszawa przegrała na wyjeździe 1-3 z Lechią Gdańsk w ramach 10. kolejki Ekstraklasy. Jedynego gola dla legionistów z rzutu karnego zdobył Tomáš Pekhart, natomiast dla Lechii trafiał Maciej Gajos, Jarosław Kubicki oraz Łukasz Zwoliński. W kilku punktach zanalizowaliśmy to spotkanie.
1. Brak powodów do optymizmu
Patrząc na poczynania zawodników Legii, w żadnym momencie meczu nie było powodów do optymizmu. Zawodnicy Lechii od początku do końca spotkania mieli dobry plan na zawodników trenera Czesława Michniewicza, który dał im zwycięstwo 3-1. Tak naprawdę, gdyby tylko trochę mocniej przycisnęli Wojskowych, to mogło by się skończyć nie trzema bramkami, a przynajmniej trzema więcej. Dla zawodników z Warszawy był to występ kompromitujący, który ani przez chwilę nie zwiastował, że ten mecz potoczy się po ich myśli.
2. Plan na pierwszą połowę?
W pierwszym składzie w ofensywie zobaczyliśmy takich graczy, jak Rafael Lopes, Tomáš Pekhart czy Ernest Muçi. Legia bardzo mocno cofnęła się do defensywy i przez pierwsze 20 minut nie mogła z niej wyjść. Trener pewnie liczył, że uda się wyjść z groźnymi kontrami i wtedy będzie można spróbować „ukłuć” Lechię. Niestety, patrząc obiektywnie, nie było zawodników w pierwszym składzie, którzy nadawaliby się na granie na kontrę. Niech świadczą o tym statystyki podań wymienionych trzech zawodników.
Lopes – 5 podań / 5 celnych
Pekhart – 9 / 7
Muçi – 9 / 6
Statystyka jest porażająca. Dlatego trzeba zadać głośno pytanie: jaki był konkretnie plan na pierwszą połowę? Bo pewnie w drugiej liczyliśmy, że z ławki wejdzie Kastrati czy Emreli, czyli idealni zawodnicy na kontrę...
3. Strzelanie zabronione
Legia w tym sezonie w Ekstraklasie zagrała 8 spotkań, w których zdobyła 10 bramek i straciła 12. Gdyby doliczyć do tego ostatnie pięć meczów poprzedniego sezonu, to w 13 meczach legioniści zdobyli 13 bramek... Ta statystyka jest zatrważająca. Oczywiście, tworzy sytuacje podbramkowe, jednak nawet w najlepszych okazjach piłka często posyłana jest obok lub nad bramką albo świetną paradę wykona bramkarz rywali. Ta statystyka musi zacząć martwić, bo żadnym odkryciem nie jest stwierdzenie, że gdy się nie strzela, to się nie wygrywa. Legia nie zdobywa bramek i nie wygrywa. Z Lechią Gdańsk w pierwszej połowie bardzo dobrą sytuację miał Pekhart, ale jego uderzenie głową wybił głową Michał Nalepa. Czas tę statystykę poprawić, bo będzie jeszcze gorzej.
4. "W Europie wygrywacie, ekstraklasę w dupie macie"
Taka przyśpiewka pożegnała w Gdańsku piłkarzy Legii. Trudno się z tym nie zgodzić. Gra Legii w tym sezonie to prawdziwa sinusoida. Po czwartkowym meczu wszyscy mogliśmy z dumą i radością spoglądać na kolejne dni, następnie przychodzi mecz na ligowym podwórku i dostajemy mokrą ścierką w twarz. Zawodnicy podchodzą zupełnie inaczej do spotkań w Europie, a inaczej w Ekstraklasie. Czas to zmienić, bo w pucharach wiecznie grać nie będziemy, a czołówka ligi odskakuje coraz bardziej. Mentalność jest na dwóch różnych skalach. W meczu z Lechią ewidentnie było widać, że niektórych graczom nie chciało się zbytnio angażować w grę...
5. Filip Mladenović
Oczywiście, w tym przypadku mogłem większości zawodnikom poświęcić osobny akapit. Zdecydowałem jednak, że tym „szczęśliwcem” zostanie po meczu z Lechią Filip Mladenović. Lewy wahadłowy „o dziwo” zagrał kolejne bardzo słabe spotkanie. Przez 90 minut zaliczył 7 strat piłki, obok Kacpra Skibickiego i Tomáša Pekharta, którzy zaliczyli o jedną stratę więcej. Większość podań w pierwszej połowie było w wykonaniu „Mladena” niecelnych - zagrywał od niechcenia, jak zwykle machał rękoma i miał pretensje do całego świata. Jednak to co najbardziej rzuca się w oczy, to jego powroty do obrony. Na pełnym luzie, bez woli walki, bez ambicji, jak się uda, to się uda. Tak zachował się między innymi w 63. minucie, kiedy głupio sfaulował Sezonienkę, zamiast czysto odebrać wcześniej piłkę. Przy bramce na 0-3 oczywiście Maik Nawrocki zagrał zbyt lekko do Mladenovicia, ale on swoim ruchem zdecydowanie nie pomógł. Warto się zastanowić, czemu będący w tragicznej formie od początku sezonu Mladenović nadal gra w pierwszym składzie, nie dając praktycznie żadnych argumentów do takiej sytuacji. Czy Yuri Ribeiro rzeczywiście jest jeszcze gorszy?
6. Nerwowe godziny, dni, tygodnie?
Przy Łazienkowskiej zdecydowanie najbliższe godziny, dni czy tygodnie będą bardzo nerwowe. Legia świetnie gra w Europie, jednak w lidze prezentuje się nad wyraz słabo, by nie napisać, jak jedna z najsłabszych drużyn w tym sezonie. Można się zastanawiać czy trener Czesław Michniewicz dostanie czas, by naprawić tę sytuację, czy zrobi to już nowy trener. Osobiście dałbym czas trenerowi do zimy, niech pokaże, że umie wyjść z kryzysu, a nie potrafi jedynie grać przeciwko mocnym drużynom w Europie. W Europie, z której - jeśli nie uda się ponownie zdobyć mistrzostwa - wiele nie zostanie. Potrzeba ciągłości gry w Europie, a to jest możliwe jedynie przez zdobycia pierwszego miejsca na koniec sezonu.
Kamil Dumała
Komentarze: (0)
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
Dodaj swój komentarz:
autor:
e-mail:
treść:
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE:
- Dean Klafurić zwolniony! (267)
- Legia Warszawa 0-2 Spartak Trnava (207)
- PS: Nawałka odmówił Legii (162)
- Nawałka od środy trenerem? (152)
- Klafurić: Możemy pokonać Spartak w rewanżu (145)
- Ukrainiec kandydatem na trenera (133)
- LIVE!: Spartak Trnava - Legia Warszawa (129)
- Spartak Trnava 0-1 Legia Warszawa (117)
- Legia Warszawa 1-3 Zagłębie Lubin (106)
- Klafurić: Przegrana bitwa, ale nie wojna (94)
Zgłoś newsa!
Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam!
Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!