Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Artur Boruc - fot. Maciej Frydrych / Legionisci.com
Artur Boruc - fot. Maciej Frydrych / Legionisci.com
Środa, 13 lipca 2022 r. godz. 22:18

Uwaga: Wiadomość archiwalna!

King`s Party czy niewypał?

Woytek, źródło: Legionisci.com

Do meczu „King’s Party”, który będzie ostatnim występem Artura Boruca w karierze, pozostał tydzień. W kolejną środę o godzinie 18 na stadionie przy Łazienkowskiej 3 Legia Warszawa zmierzy się z Celtic FC. Niestety, wokół całego wydarzenia powstało więcej kontrowersji niż ktokolwiek by się jeszcze niedawno spodziewał. Efekt? Na chwilę obecną sprzedanych jest niecałe 4 tysiące biletów.

{VIDEOAD}

Głównym przyczynkiem do zamieszania był cennik biletów na „King’s Party”. Normalne wejściówki na Żyletę i trybunę Brychczego po 60 zł, na trybunę Deyny 95-130 zł (karneciarze mają 30% zniżki).
Szybko zareagowali Nieznani Sprawcy, którzy dosadnie skrytykowali klub za taką decyzję. Następnie oliwy do ognia dolał Krzysztof Stanowski, sugerując, że bilety byłby tańsze, gdyby Artur Boruc zrzekł się bądź zmniejszył swoje wynagrodzenie za udział w tym spotkaniu.

Na Wyspach regułą jest honorowanie finansowo zasłużonych zawodników przy okazji takiego meczu – i pewnie nie ma w tym nic złego, ale w całej tej aferze największym zaskoczeniem była reakcja samego zainteresowanego.

"Chciałbym szybko zakończyć biletowo-cenową aferę internetową. Chciałbym tylko jedno wyjaśnić... tu nie ma co kur... wyjaśniać. Jeśli masz ochotę przyjść na mecz - zapraszam bardzo serdecznie. Jeśli nie - dziękuję, baw się dobrze w domu" – skomentował Boruc.

Nie ma co ukrywać - powyższe lakoniczne słowa i lekceważące podejście nie spotkały się zrozumieniem wśród wielu legionistów. Szybko dało się zweryfikować, że Boruc faktycznie za to spotkanie otrzyma honorarium. Czy ten fakt miał bezpośrednie przełożenie na ceny biletów? Jeżeli tak, to słabo (dla Boruca). Ale jeżeli nie miał przełożenia na ceny biletów... to jeszcze gorzej (dla klubu).

Reakcja


Minęło kilkanaście dni, a zainteresowanie meczem cały czas było niezbyt duże. Dodatkowo wśród fanatyków rozeszła się informacja, że w takiej sytuacji mecz będzie traktowany jak każdy inny sparing.

Choć wcześniej Boruc twierdził, że nie ma co wyjaśniać, to jednak dziś (w środę) najpierw zamieścił długi filmik na Instagramie, a następnie niespodziewanie spotkał się z dziennikarzami w Legia Training Center i odpowiadał na pytania. Sytuacja była o tyle nietypowa, że do tej pory były bramkarz Legii skutecznie unikał kontaktów z prasą. Nawet po zakończeniu sezonu nie był skory do zabierania głosu. Wygląda więc na to, że zamieszanie biletowe poniekąd zmusiło Boruca do reakcji. Były reprezentant Polski musiał się zmierzyć z trudnymi pytaniami. Czy udało mu się rozwiać wątpliwości? Pozostawiamy to indywidualnej ocenie. Poniżej prezentujemy najciekawsze fragmenty rozmowy dotyczące meczu pożegnalnego.

Jak to jest z biletami na mecz z Celtic FC?
– Sytuacja jest bardzo prosta. Nie mam absolutnie żadnych profitów z biletów. Żeby wyjaśnić zupełnie wszystko - rzeczywiście mam podpisaną umowę z Legią, w której mój zakres obowiązków jest troszkę większy niż zwykle, co wiadomo. Przy okazji moja rola się zmienia się powoli z piłkarza w ambasadora.

Jeśli chodzi o bilety, to są twoim zdaniem za drogie? Od twojego filmu rozpoczęła się dyskusja na temat cen.
– Nie jestem dobrą osobą, by pytać mnie o bilety. W meczu z Celtikiem żegnam się z kibicami i to pytanie nie powinno paść do mnie, czy są bilety za drogie czy za tanie. To kwestia bardzo indywidualna.

Twój filmik został jednak odebrany negatywnie.
– Każdy odebrał to tak, jak zrozumiał. To bardzo indywidualna sprawa – tak, jak w przypadku cen biletów. Może dlatego wyszło dwuznacznie, by nikt się tego nie domyślił. Nie wiem, czy jest sens w to brnąć.

Dla wielu jesteś legendą klubu. Kibice pokochali cię za to jaki jesteś, więc interesuje ich to, co miałeś na myśli, gdy nagrywałeś ten film.
– Każdy kij ma dwa końce – podobnie w sprawie biletów. Z jednej strony to coś, co już się nigdy nie wydarzy w życiu moim i pewnie żadnego z kibiców, jeżeli chodzi o moja osobę. To też w jakiś sposób miało oddźwięk na to, co mówiłem. Reakcja na sytuację, w której się znalazłem, na lekki ostrzał, była bardzo spontaniczna. I tyle.
Może skończmy już mówić o negatywnych rzeczach i spójrzmy na to bardziej optymistycznie i pozytywnie. Wydaje mi się, że w jakiś sposób będzie to moje święto i chciałbym o tym mówić w fajnych słowach.

Jednak kibic Legii mógł odebrać negatywnie stwierdzenie w stylu, że „jak macie coś innego do roboty, to róbcie co innego, a kto chce, to niech przyjdzie na stadion”.
– A co jest negatywnego w tej wypowiedzi? Kibice, którzy mnie znają, to wiedzą, że taki już po prostu jestem. Często nie pokazuję emocji aż tak bardzo, często ubieram zdania w słowa, które mogą być dwuznaczne i w takim kontekście było to wszystko zrobione.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com
* * *

Wspomnienie poprzedniego sezonu


Na spotkaniu poruszony był także wątek poprzedniego sezonu, po którym część kibiców czuła się zawiedziona postawą i zaangażowaniem bramkarza. Po czerwonej kartce z Wartą Poznań Boruc otrzymał trzy mecze kary, a następnie nie chciał zapłacić kary orzeczonej przez Komisję Ligi. Okazało się więc, że w najtrudniejszym momencie sezonu drużyna nie mogła liczyć na jego doświadczenie, które było nieocenione na początku rundy jesiennej, gdy w dużej mierze dzięki niemu Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Europy. Jak do tej sytuacji odnosi się zawodnik?

– Wróciłem do Warszawy po to, by zdobyć tytuł mistrzowski i zagrać z Legią w Europie. W tym się akurat spełniłem, jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W pierwszych rozgrywkach rywalizowaliśmy bez publiczności, więc nie mogłem się do końca cieszyć tym, że tutaj jestem. Z kolei wiadomo jaki był ubiegły sezon... na pewno nie okazał się najlepszy w naszym wykonaniu.

Jak to się stało, że po czerwonej kartce zostałeś odesłany na trybuny i nie zagrałeś do końca sezonu? Jak to odbierałeś?
– Zdawałem sobie sprawę, że jestem zawodnikiem i nie decyduję o tym, czy gram, czy nie - od tego jest trener. Nie będę mówił nic złego na ten temat, bo nie w tym rzecz. Później losy potoczyły się w ten sposób, że trochę sam sprowokowałem niektóre sytuacje. Tak pewnie miało być...

Jak było z tą karą Komisji Ligi? Ty musiałeś ją zapłacić, czy chciałeś, aby klub to zrobił?
– Nie, absolutnie – w życiu nie pozwoliłbym na coś takiego. Od początku Komisja Ligi i to, czym się zajmuje, nie do końca do mnie przemawiało. Mam wrażenie, że zaczęło się od pierwszej kary za wpis na Instagramie. Troszkę mnie to wtedy bardziej nakręciło, a konsekwencją okazała się następna kara, która była moim zdaniem śmieszna.

Czyli nie zapłaciłeś dla zasady?
– Nie. W mojej głowie ma to sens, lecz pewnie nie każdy będzie tak myślał. Ligi europejskie nie ingerują aż tak bardzo w życie prywatne piłkarzy. Mam wrażenie, że to bardzo dobre podejście. Być może tutaj ktoś szukał pracy czy po prostu się nudził. Nie wiem.

Kara nie została zatem uregulowana?
– Nie ma takiej potrzeby.

Masz żal do trenera Aleksandara Vukovicia, że potem już nie zagrałeś?
– Nie, trener jest od tego, żeby podejmować takie decyzje – czy są łatwe, czy nie. Byłem jego podopiecznym, więc musiałem się na to godzić jako profesjonalny piłkarz. To, o czym myślałem, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Tym się akurat dzielić nie będę, bo to nie ma sensu.

Wróćmy jeszcze do sprawy z grudnia, czyli incydentu w autokarze. Mam wrażenie, że byłeś chyba jedyną osobą w autokarze, która mogła wstać i powiedzieć „panowie, dajcie spokój”. Ty, jako król tych kibiców, tego nie zrobiłeś, chyba że zrobiłeś, a my o tym nie wiemy. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
– Nie pamiętam już, to było dawno temu.

Serio?
- Tak, serio, nie pamiętam, to była chwila. Niech tak zostanie.

Przez ostatni rok czułeś się związany bardziej z drużyną Legii czy kibicami Legii?
– Ciężkie pytanie, ale fajne pytanie. Nie ma fajnej odpowiedzi, szczerze mówiąc. Musiałbym się naprawdę bardzo spiąć. Wiem, jak czuli się kibice. Gdy oglądałem Legię za granicą w telewizji, to pamiętam, jak się czułem, gdy coś nie szło. Wiem też, jak czuje się piłkarz, który non stop dostaje baty – w niektórych klubach też mi się to zdarzało. Ciężko teraz w jakiś sposób racjonalny to nakreślić. Teraz czuję się trochę inaczej – bardziej kibicem, zdecydowanie. Może z racji tego, że już skończyłem grać. Nigdy nie możesz się do końca otworzyć na dany wybór, kiedy jesteś na Legii piłkarzem i jesteś też kibicem.

W środę mecz kończący twoją karierę. Jakbyś na szybko przeanalizował wszystko co za tobą, to zmieniłbyś coś?
– Absolutnie nie. Staram się być sobą jak mogę, do dziś.
fot. Hagi / Legionisci.comfot. Hagi / Legionisci.com

Ambasador


W najbliższych miesiącach Artur Boruc ma wcielić się w rolę ambasadora Legii Warszawa. Szczegóły nie są jeszcze znane, ale wiadomo, że zawodnik ma brać udział w działaniach promocyjnych nie tylko w mediach społecznościowych.

- Odkąd poinformowaliśmy kibiców o organizacji King’s Party, Artur jest na każde nasze zawołanie. Bierze udział we wszystkich wywiadach, prowadzi działania promocyjne – nie tylko w mediach społecznościowych, ale również w zamkniętych grupach. Wszystko jest rozpisane do samego meczu, a także jeszcze przez kilka miesięcy po pożegnaniu. Nie jest to sprawa jednorazowa. Ma być ambasadorem naszego klubu przez parę miesięcy. Ze swojej roli wywiązuje się na razie bardzo dobrze – poinformowała Aleksandra Kalinowska, manager ds. komunikacji i marketingu Legii Warszawa.

– Jeśli chodzi o nadchodzącą imprezę, to nigdy nie planuję niczego. Są włodarze klubu, odpowiedzialni za to, żebym znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Zostawię to przy okazji mojej spontaniczności – stwierdził Boruc.

Klub planuje tego dnia mini-show, na boisku mają pojawić się Arkadiusz Wrzosek i Tomasz Sarara, a w całość zaangażowany będzie Boruc.

- Planujemy też uruchomić licytację z Fundacją Legii. Pięć osób, które dokonają największych wpłat, w przerwie meczu będzie mogło spróbować strzelić karnego Arturowi – powiedziała Kalinowska.

Czy z racji obowiązków bycia ambasadorem klubu podróż do Stanów Zjednoczonych i picie piwa na krawężniku w Kalifornii trzeba będzie odłożyć w czasie?
– Możliwe, że tak. Zawsze jest czas, by tam polecieć – odpowiedział Boruc.


przeczytaj więcej o: , ,


Komentarze: (0)

Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.

Dodaj swój komentarz:

autor:

e-mail:


treść:


Zgłoś newsa!

Jeżeli masz informację, której nie ma na tej stronie, a Twoim zdaniem powinna się znaleźć, zgłoś ją nam! Wystarczy wypełnić prosty formularz, a informacja zostanie dodana do naszej bazy.
Zgłoś newsa!