Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Widzewem
W niedzielę Legia Warszawa pokonała na własnym stadionie Widzew Łódź 2-1, notując swoje 5. zwycięstwo z rzędu. Gra legionistów nie wyglądała jednak zadowalająco, szwankowało rozegranie i skuteczność, przez co długo się męczyli, by zdobyć zwycięską bramkę. Zapraszamy na oceny, jakie przydzieliliśmy "Wojskowym" za ten występ.
Paweł Wszołek - To był chyba najlepszy mecz prawego obrońcy w tym sezonie. Nieco mniej było go w tercji ofensywnej, częściej operował bliżej środka pola. Czasami decydował się na indywidualne rajdy i był jednym z najlepszych legionistów pod względem skuteczności dośrodkowań, co pokazuje m.in. idealne dośrodkowanie prosto na głowę Ryoyi Morishity pod koniec pierwszej połowy. Przede wszystkim warto Wszołka pochwalić za działania w defensywie. Wiele razy skutecznie interpretował ruchy rywala i zastawiał go, dobrze interweniując i wygrywając większość pojedynków. Nieco lepiej powinien zachować się przy straconej bramce, jednak w pierwszym momencie był osamotniony, musiał wybrać między kryciem jednego a drugiego zawodnika, jednak ostatecznie nie pokrył nikogo. Mimo wszystko to nie on był głównym winowajcą. Swój dobry występ przystemplował przytomnym zachowaniem w polu karnym i zdobyciem zwycięskiej bramki.
Bartosz Kapustka - Kapitan po raz kolejny poprowadził drużynę do zwycięstwa. Jako główny rozgrywający próbował zrobić coś więcej niż tylko jak najszybciej oddać piłkę. Wybiegał najwięcej kilometrów z całej drużyny i miał największą celność podań. Jak zwykle skutecznie wspomagał działania defensywne, co w tym spotkaniu było kilkukrotnie niezbędne. W 36. minucie zdobył swoją 5. bramkę w tym sezonie. Pierwszy strzał sprzed pola karnego udało się zablokować jednemu z defensorów, jednak poprawka była jeszcze mocniejsza, skuteczniejsza i kompletnie zmyliła golkipera Widzewa. Kapustka udowadnia z meczu na mecz, że nadaje się do roli lidera.
Rafał Augustyniak - Defensywny pomocnik szybko chciał odpłacić się za słabe spotkanie z Miedzią i w meczu z Widzewem zdecydowanie mu się to udało. Był to jego bardzo solidny występ. Od początku był aktywny w środku pola, często brał się za rozegranie, pokazując się do podań i notując 90% skuteczności zagrań. Wykonywał odważne rajdy środkiem pola, choć momentami podejmował niepotrzebne decyzję, jak w 13. minucie, gdy w kontrze uderzył z dużego dystansu obok bramki. Walczył o każdą piłkę, zbierał wiele bezpańskich futbolówek w środku pola. Skutecznie wspomagał defensywę przy atakach Widzewa, często asekurował dwójkę obrońców i wygrywał sporą liczbę pojedynków. Szkoda, że opuścił boisko już w 66. minucie, ale było to spowodowane prawdopodobnie zagrożeniem pauzą za następną żółtą kartkę.
Kacper Tobiasz - Młody golkiper kilkukrotnie w tym meczu miał okazję pokazać swoje umiejętności bramkarskie. Wykazał się kilkoma kluczowymi interwencjami. Pierwsza z nich pojawiła się w 41. minucie, gdy świetnie wybronił do boku uderzenie z dystansu Kamila Cybulskiego. Szkoda, że przez ospałość defensorów w tej samej akcji musiał wyciągać piłkę z siatki, bo przy podaniu nad jego głową nie miał szans lepiej się ustawić. Kolejną robinsonadą popisał się w 79. minucie, kiedy to wybronił bardzo mocne uderzenie z prostego podbicia i z dużej odległości przez Saida Hamulicia. Miał też kilka ważnych interwencji na przedpolu, choć ten aspekt jego gry trzeba podzielić na dwie oceny. Był bardzo dobry i celny w pojedynkach o piłki blisko ziemi, jak przy rzucie wolnym z 8. minuty czy akcji z 22. minuty, gdy wyłuskiwał piłkę tuż spod nóg atakujących. Wyglądał jednak bardzo słabo w pojedynkach powietrznych, szczególnie fatalny błąd popełnił w 53. minucie, próbując wypiąstkować piłkę, a trafiając prosto w Imada Rondicia i tylko nieskuteczność napastnika uchroniła go od straty bramki. Ta część gry u Tobiasza jest do poprawy już od dłuższego czasu, a ten mecz pokazał, że trzeba wziąć się ciężej za robotę. Poza tym bardzo dobry występ.
Luquinhas - Szczególnie w pierwszej połowie Brazylijczyk był jednym z nielicznych zawodników, którzy próbowali zrobić różnicę i starali się ze wszystkich sił. Dobrze pokazywał się do podań i szukał wolnej przestrzeni z boku boiska. Ze starań jednak nie zawsze wszystko wychodziło. W pojedynkach z rywalami skrzydłowy był połowicznie skuteczny, raz potrafił zaskoczyć, a raz tracił futbolówkę w bardzo prosty sposób. W 51. minucie miał okazję na zdobycia gola, ale jego uderzenie z lewej strony z dużego kąta na dalszy słupek skutecznie wybronił Rafał Gikiewicz. Został zmieniony w 66. minucie.
Ruben Vinagre - Portugalczyk, jak w większości ostatnich meczów, próbował brać na siebie ciężar rozegrania, miał najwięcej kontaktów z piłką ze wszystkich legionistów i uczestniczył w praktycznie każdej akcji. W tym meczu jednak mało mu wychodziło, a szczególnie kulała celność jego dośrodkowań i egzekwowania stałych fragmentów gry. Momentami również za bardzo kombinował, próbował niekonwencjonalnych rozwiązań, sztuczek technicznych, co często kończyło się stratą piłki albo spowolnieniem ataku. W defensywie grał bez większych zarzutów, choć momentami brakowało go w niej przez zapędy ofensywne. Przy straconym golu próbował zablokować strzelającego sprzed pola karnego Kamila Cybulskiego, przez co potem zabrakło go w asekuracji dalszego słupka. Zszedł z boiska w 90. minucie.
Radovan Pankov - Nieco było widać u Serba zmęczenie wynikające z natłoku meczów. Szczególnie zauważalne było to w pojedynkach szybkościowych o piłkę, które w większości przegrywał, jak np. w 14. minucie, po nieco dalszym zgraniu głową Pawła Wszołka. W zadaniach defensywnych wyglądał jednak solidnie przez większą część meczu i był skuteczny w pojedynkach z rywalami, choć nieco częściej niż zawsze naginał przepisy gry. Przy straconej bramce nie popełnił większego błędu, krył na bliższym słupku napastnika, Imada Rondicia. Być może dobrym pomysłem byłoby danie chwili wytchnienia Serbowi przy okazji następnego meczu.
Ryoya Morishita - Japończyka było w niedzielę na boisku dużo, ale praktycznie nic z tego nie wynikało. Podejmował bardzo złe decyzje, które momentami irytowały. Nie miał ani jednej skutecznej próby dryblingu, wygrał tylko 2 z 9 pojedynków z rywalami, przy czym stracił piłkę aż 19 razy. Jednym z nielicznych pozytywów występu Japończyka było jego uderzenie głową z końcówki pierwszej połowy, gdy bardzo dobrze ustawił się w polu karnym rywala i wywalczył swoją pozycję. Nieco zaskakujące było, że pomocnik nie został zmieniony w trakcie tego spotkania.
Marc Gual - Dyskretny występ napastnika. Przez 75 minut swojego niedzielnego pobytu na boisku miał zaledwie 15 kontaktów z piłką, co na napastnika o profilu Guala jest po prostu skandalicznych wynikiem, patrząc jeszcze na skalę ważności meczu, szczególnie dla kibiców. Gdy już miał piłkę przy nodze, to nie potrafił zrobić z nią za wiele, zazwyczaj oddawał ją do najbliższego partnera bądź tracił na rzecz rywala. Nie potrafił znaleźć się w żadnej dogodnej sytuacji, oddał tylko dwa strzały, które kompletnie nie sprawiły zagrożenia bramce Widzewa. Można pochwalić go jedynie za skuteczne uruchomienie podaniem z pierwszej piłki Kacpra Chodyny w pierwszej połowie, po czym skrzydłowy mógł ruszyć na pole karne, choć powtórki pokazały, że zawodnicy nie utrzymali w tej akcji czystej pozycji. W ostatnich spotkaniach Gual robił wiele dobrego, schodząc nisko poza pole karne, ale w tym meczu kompletnie mu to nie wychodziło, a dodatkowo brakowało go przez to w polu karnym.
Steve Kapuadi - Drugie spotkanie z rzędu, w którym Francuz trochę zawiódł. Często gubił koncentrację i brakowało go na jego nominalnej pozycji, przez co był spóźniony w swoich interwencjach. Tak było m.in. w 69. minucie, gdy gonił rywala pędzącego środkiem pola i sfaulował go tuż przed polem karnym. Nie dość że Kapuadi otrzymał za to zagranie żółtą kartkę, to jeszcze mógł wpakować drużynę w duże kłopoty, bo zawodnik Widzewa uderzył z rzutu wolnego w słupek. Miał również udział przy straconym golu, głównie z tych samych powodów. Po podłączeniu do ofensywy zabrakło go w obronie, w której pojawiła się ogromna wyrwa i zawodnik Widzewa mógł uderzyć sprzed pola karnego. Jak już powrócił do defensywy, to był kompletnie zagubiony, próbował kryć linię bramkową, ale zapomniał przy tym, że za jego plecami stoi dwóch niekrytych zawodników. Forma Kapuadiego z poprzedniego tygodnia nie napawa optymizmem, ale może także związane jest to ze zmęczeniem.
Kacper Chodyna - W porównaniu do ostatnich występów Chodyny, ten był jednym z najgorszych w roli skrzydłowego. Podobnie jak Morishicie, nie wychodziło mu za dużo w tym meczu i zaliczył dokładnie tyle samo strat piłki co Japończyk. Próbował często rozgrywać piłkę z Bartoszem Kapustką i Pawłem Wszołkiem, ale brakowało w tym jakichś konkretów z jego strony. Miał również kilka okazji na zdobycie gola, które zmarnował. W pierwszej połowie po zagraniu Marca Guala nie dość że nie zdołał utrzymać linii spalonego, to wykończenie tej akcji pozostawiało wiele do życzenia. W 77. minucie znalazł się w podobnej sytuacji w polu karnym, jednak naciskany przez rywala, potknął się... ale o piłkę. Zszedł z boiska w 90. minucie.
Zmiennicy
Jurgen Celhaka - Pojawił się na murawie w 66. minucie. Generalnie było to słabiutkie wejście Albańczyka. Po pojawieniu się jego na boisku środek pola nie funkcjonował już tak dobrze, pojawiło się wiele wolnych przestrzeni, a także nieporozumień między zawodnikami. Miał dużą celność podań, ale głównie z powodu tego, że zagrywał najprościej jak to było możliwe. Od negatywnej oceny uratowało go tylko zachowanie z 86. minuty, gdy mocno przypadkowo, ale skutecznie zgrał piłkę w pole karne do Pawła Wszołka i zaliczył drugą asystę w 69. występie w Legii.
Wojciech Urbański - Zmienił na boisku Luquinhasa w 66. minucie. Nie wniósł za dużo świeżości do gry, generalnie był bardzo skryty. Zanotował tylko 9 kontaktów z piłką, przy czym trzykrotnie ją stracił, ponieważ próbował nieco zaryzykować. Mimo że Urbański miał pół godziny na to by pokazać swoje umiejętności, to nie można nic więcej napisać o jego występie.
Jean-Pierre Nsame - Wszedł na murawę w 75. minucie. Do gry nie wniósł nic. W zasadzie można było zapomnieć, że Kameruńczyk jest na boisku, a ogółem dotknął piłki tylko 2 razy. Przy drugiej zdobytej bramce był ustawiony na dalszym słupku, więc może gdyby Paweł Wszołek nie trafił w piłkę, to on wbiłby ją do siatki.
Mateusz Szczepaniak, Patryk Kun - Weszli na boisko w 90. minucie. Grali zbyt krótko, by ocenić ich występ.