Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Djurgårdens IF
W czwartek Legia Warszawa zakończyła zmagania w 2024 roku. Finałowy mecz fazy ligowej Ligi Konferencji był jednak totalną klapą - legioniści przegrali z Djurgårdens IF 1-3. Stołeczna drużyna, grająca w dużym osłabieniu personalnym, była słabsza od Szwedów w praktycznie każdym aspekcie, za co została wypunktowana. Przedstawiamy nasze ostatnie pomeczowe oceny legionistów w tym roku.
Paweł Wszołek - Wszołek w tym meczu wyróżniał się jako jeden z nielicznych. W pierwszej połowie był nieco skryty w działaniach ofensywnych, jednak szczelny w obronie i nie pozwalał na zbyt wiele na prawej stronie defensywy. Trochę zawinił przy drugiej straconej bramce, bo nie wrócił w odpowiednim momencie do obrony, zdublował pozycję Claude'a Goncalvesa. Pozostawił niepilnowanego Tokmaca Nugena, który otrzymał górne podanie nad Wszołkiem i przyspieszył atak, notując później asystę. Generalnie Wszołek miał ciężką przeprawę ze skrzydłowym, w drugiej połowie pozwalał mu czasami na zbyt dużo, dawał się dryblować, dzięki czemu Nguen schodził do środka i oddawał strzały, ale też często spokojnie przerywał ataki Norwega. Starał się zrobić wszystko, by odmienić niekorzystny wynik. W 57. minucie pozostał w polu karnym po rozegranym na krótko rzucie rożnym, poczekał, wywalczył pozycję z obrońcą, odebrał dośrodkowanie Kacpra Chodyny i dobrym strzałem głową zdobył bramkę dającą Legii kontakt. Był po prostu najstabilniejszym zawodnikiem zespołu w tym spotkaniu.
Sergio Barcia - Generalnie Hiszpan wypadł dość solidnie. Nie pozwalał rywalom na zbyt wiele, dobrze ustawiał się w defensywie, dzięki czemu zanotował aż 9 skutecznych wybić. Wspomagał na prawej stronie Pawła Wszołka w pojedynkach z Tokmacem Nguenem, ale też połowicznie radził sobie z poczynaniami dynamicznego skrzydłowego. Wygrał wszystkie z 8 pojedynków na ziemi i w powietrzu. Momentami jednak swoimi zbyt wysokimi wyjściami do przeciwnika zostawiał zbyt dużo przestrzeni za swoimi plecami, co mogli wykorzystać rywale. Nieco lepiej mógł również zachować się przy pierwszej straconej bramce i skrócić pole gry strzelającemu. Kilkukrotnie próbował podłączyć się do rozegrania, a także zagrać górne piłki za linię obrony rywala, jednak to kompletnie mu nie wychodziło. Po przestawieniu na pozycję defensywnego pomocnika znikł i nie wnosił żadnej wartości. W 85. minucie dobrze skrócił miejsce do strzału Denizowi Hümmetowi i wślizgiem zablokował uderzenie napastnika, dzięki czemu Garbiel Kobylak miał zdecydowanie ułatwioną interwencję.
Kacper Chodyna - Przez większość meczu oglądaliśmy znanego nam, bezproduktywnego Chodynę. Miał bardzo ciężką przeprawę z Keitą Kosugim. Japończyk praktycznie w każdej sytuacji radził sobie ze skrzydłowym Legii, który nie potrafił mu się przeciwstawić, skutecznie przedryblować czy jakkolwiek ominąć. Nie radził sobie również z bocznym obrońcą szwedzkiej drużyny w momencie, gdy wspomagał defensywę, za co w pewnym momencie został ukarany żółtą kartką. W 14. doliczonej minucie pierwszej połowy otrzymał dośrodkowanie na dalszy słupek od Patryka Kuna, jednak uderzył głową zdecydowanie za lekko i łatwo do obrony dla golkipera. Pod koniec pierwszej części dobrze pociągnął środkiem pola i był faulowany tuż przed polem karnym, jednak później z rzutu wolnego uderzył dość wysoko nad bramką. Miał przebłysk w 56. minucie, kiedy w końcu celnie dośrodkował na pole karne i zaliczył asystę przy bramce Pawła Wszołka. To było jednak jedyne udane zagranie Chodyny w 81-minutowym występie.
Ryoya Morishita - Początkowo wydawało się, że to może być udany mecz w wykonaniu Japończyka, który musiał stać się liderem środka pola wobec wielu nieobecności w tej formacji. Rzeczywiście, przez większość meczu był aktywny, brał ciężar rozegrania na swoje barki, jednak mało co mu wychodziło. W ofensywie często podejmował dziwne, złe decyzje - np. w momencie gdy mógł podawać, oddawał strzał z dość dużego kąta, który nie mógł zagrozić bramkarzowi. Tak było w 37. czy 70. minucie, gdy zmarnował dobrze wyprowadzony kontratak przez Migouela Alfarele. Próbował również kilku uderzeń z dystansu, ale również niecelnie. Przez nieudane podania i próby dryblingów stracił piłkę aż 26 razy, co jest skandaliczną liczbą, jak na lidera środka pola. Japończyk nie miał zbyt dużego wsparcia w środkowej strefie, ale sam niestety również nie podołał, a dodatkowo złapał głupią żółtą kartkę za dyskusje, przez co nie będzie mógł zagrać w pierwszym meczu 1/8 finału.
Luquinhas - Podobnie jak Morishicie, Brazylijczykowi mało co wychodziło, choć również starał się coś od siebie wnieść. Większość jego prób kończyło się jednak stratą. Często wydawało się, że Luquinhas za szybko się poddaje, zbyt łatwo upada w niektórych momentach i nie walczy do końca o piłkę, jak to miało miejsce podczas jego pierwszego pobytu w klubie, gdy wkładał nogę nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Luquinhas coraz częściej zaczyna szukać fauli w sytuacjach, w których spokojnie mógłby poradzić sobie z przeciwnikiem i tak też było w Sztokholmie. Brazylijczyk po raz kolejny udowadnia, że pozycja skrzydłowego nie jest jego nominalną, bo zdecydowanie lepiej wyglądał, gdy występował w środku pola, a przecież w tym meczu były w tej formacji takie braki, że spokojnie można było go tam przesunąć. Zszedł z boiska w 81. minucie.
Marc Gual - Co tu dużo pisać o Hiszpanie. W tym meczu częściej machał rękoma i dyskutował z sędzią, za co zresztą otrzymał żółtą kartkę, niż stworzył jakąś korzyść dla drużyny. Jak zwykle irytował, grał zbyt indywidualnie, egoistycznie i gdyby mu to wychodziło, to nikt nie miałby najmniejszych pretensji, jednak Gual był w tym wszystkim bezproduktywny. W 2. minucie doliczonego czasu pierwszej połowy znalazł się na lewej stronie pola karnego, dobrze znalazł miejsce między nogami bramkarza i uderzył na bramkę, jednak jeden z zawodników wybił piłkę z linii bramkowej. W tej sytuacji jest dużo kontrowersji, bo nie ma pewności czy piłka nie przekroczyła linii całym swoim obwodem, ale tego pewnie już się nigdy nie dowiemy, bo nie ma idealnych telewizyjnych powtórek. Napastnik znalazł się również w świetnej sytuacji na początku doliczonego czasu drugiej połowy, jednak uderzając praktycznie na pustą bramkę, z półobrotu przerzucił piłkę wysoko nad poprzeczką. Hiszpan mógł w tej sytuacji zostawić piłkę Migouelowi Alfareli, który był znacznie lepiej ustawiony, przede wszystkim przodem do bramki. Niestety, to kolejny mecz, w którym Hiszpan nie wprowadza nic pozytywnego do gry zespołu.
Claude Goncalves - Dla Portugalczyka był to pierwszy występ w wyjściowym składzie od połowy września. Od początku było widać, że brakuje my rytmu i ogrania meczowego. Był ospały, popełniał mnóstwo błędów w ustawianiu się, przez co pozostawiał w środku pola masę przestrzeni. To zemściło się przy obu straconych bramkach. W pierwszej sytuacji kompletnie stracił krycie Tokmaca Nguena, po czym nie był w stanie już go dogonić i uchronić przed strzałem, który dał gospodarzom prowadzenie. Przy drugiej bramce nie zdołał wrócić z ofensywy, zabrakło go na jego pozycji, przez co Jurgen Celhaka musiał opuścić swojego zawodnika, zostawić mu pustą przestrzeń. Tym piłkarzem był Deniz Hümmet, który strzałem z dystansu umieścił piłkę w siatce. Generalnie przegrywał masę pojedynków i zanotował tylko 53% skuteczność podań. Trzeba mu oddać, że dobrze zachował się przy zdobytej bramce przez legionistów, gdy powalczył o piłkę i w ciężkiej sytuacji utrzymał się z nią przy nodze, dograł do niepilnowanego Kacpra Chodyny, notując asystę drugiego stopnia. Opuścił boisko w 63. minucie.
Steve Kapuadi - Francuz miał być liderem defensywy, a niestety był tym gorszym ze środkowych obrońców w tym meczu. Był mniej skuteczny w działaniach obronnych, wyglądał na zbyt rozluźnionego i nieskupionego, a rywale łatwo radzili sobie w pojedynkach z nim. Zdecydowanie lepiej powinien zachować się przy drugiej straconej bramce, gdy pozostał przy Denizie Hümmecie, jednak nie zdecydował się skrócić swojej pozycji, przytrzymał napastnika na dystans, a ten skorzystał z tego i oddał idealny strzał podwyższający prowadzenie. Dawał się wyprzedzać rywalom i później musiał ich gonić, co skończyło się zarobieniem żółtej kartki, a kilka minut wcześniej w podobnej sytuacji położył rywala w polu karnym, jednak według sędziego zrobił to przepisowo. To nie był udany mecz defensora. Opuścił boisko w 64. minucie, jednak chyba nie z powodu urazu, a decyzji trenera.
Patryk Kun - Niestety, boczny obrońca tym meczem udowodnił, że nie jest zawodnikiem na poziom Legii, a na pewno nie europejskich pucharów. Szczególnie w pierwszej połowie grał najprościej jak potrafił, szukał zawodników jak najbliżej siebie i niezbyt często podłączał się wyżej niż środek boiska. W defensywie również nie radził sobie z przeciwnikami, łatwo ogrywany, często musiał pomagać sobie faulami już od pierwszych minut. Na początku drugiej połowy był nieco bardziej aktywny, częściej uczestniczył w akcjach i przede wszystkim nie trzymał się kurczowo lewej strony, ale podobnie jak Ruben Vinagre, schodził do środka boiska i próbował tam wspomóc rozegranie, oczywiście z dużo gorszymi skutkami. W 76. minucie w wyprowadzeniu piłki fatalnie zagrał prosto pod nogi rywala, który wyprowadził trzecią akcję bramkowąk.
Gabriel Kobylak - Golkiper w tym meczu niestety kompletnie nie pomógł drużynie. W 24. minucie był zdecydowanie zbyt mocno wysunięty z własnej linii bramkowej, co pozwoliło Tokmacowi Nguenowi zapakować mu piłkę za plecy. W dużej mierze przy lepszym ustawieniu Kobylaka tego strzału albo by nie było, albo byłby dużo prostszy do obrony. Przy drugiej straconej bramce golkiper był już ustawiony dobrze, jednak mimo że wyciągnął się najbardziej, jak mógł, to nie miał najmniejszych szans na interwencję. Wydaje się, że przy ostatniej zdobytej przez gospodarzy bramce też mógł się zachować lepiej, miał ten niezbyt mocny strzał na palcach, a jednak piłka przebiła mu dłoń i wpadła do bramki. Tak naprawdę jedyną trudniejszą, a skuteczną interwencję miał w 33. minucie, kiedy zbił mocny strzał z lewej strony do boku. Na przedpolu również był niezbyt pewny, nie złapał praktycznie żadnej piłki, a piąstkował za pole karne, co padało łupem przeciwników.
Jurgen Celhaka - Mógł zacząć ten mecz dobrze, bo w 2. minucie dopadł do strzału sprzed pola karnego, uderzył mocno i chybił minimalnie obok słupka. Później to jednak głównie przez defensywnego pomocnika, który miał łączyć formację obronną z atakiem, Legia kompletnie przegrała środek pola. Przegrywał większość pojedynków z rywalami, nie wyłuskał praktycznie żadnej drugiej piłki, a jego skuteczność przy wysokich zagraniach rywali również była marna. Średnio wspomagał linię defensywy, nie cofał się do niej tak, jak miał to w zwyczaju robić Rafał Augustyniak. W ogóle Albańczyk wyglądał na zagubionego i kompletnie nierozumiejącego gry, nie pasującego do stylu drużyny. Nie dość, że nie był skuteczny w destrukcji, to jeszcze popełniał błędy, które później musieli naprawiać jego koledzy z drużyny. Tak było m.in. w 33. minucie, kiedy stracił piłkę na własnej połowie, co doprowadziło do bardzo groźnego strzału z bocznej strefy. Nieco zawalił również przy drugiej straconej bramce, zostawiając samego Deniza Hümmeta, jednak musiał łatać dziurę po innym zawodniku, co zaburzyło krycie całej drużyny. Zszedł z murawy w 72. minucie.
Zmiennicy
Jan Ziółkowski - Wszedł na boisko w 64. minucie. Od początku grał w defensywie bez większych kompleksów, stawiał się rywalom i nie pozwalał im na zbyt wiele. Wykonał parę świetnych odbiorów wślizgami, dobrze czuł boisko w ustawieniu, choć były też momenty, w których popełnił błędy, jednak one nie skutkowały niczym poważnym. W 71. minucie wyskoczył najwyżej w polu karnym rywala, zgrał dośrodkowaną z rzutu rożnego piłkę do Pawła Wszołka, ale kapitana Legii w ostatnim momencie uprzedził jeden z defensorów. To była dość solidna zmiana.
Mateusz Szczepaniak, Jakub Adkonis - Pojawili się na boisku w 81. minucie. Grali zbyt krótko, by całkowicie ocenić ich występ, jednak widać było w nich chęć gry, nieco ożywili drużynę, a szczególnie Jakub Adkonis pokazał, że może być z niego wiele pożytku.
Migouel Alfarela - Wszedł na murawę w 63. minucie. Tak naprawdę dobre w tym wejściu było tylko jego wyprowadzenie kontry w 70. minucie i podłączenie się za nią aż do pola karnego, jednak nie otrzymał ostatecznie podania od Ryoyi Morishity. Poza tym była to kompletnie bezproduktywna zmiana. Francuz rzadko pokazywał się do podań, nie był aktywny, a wręcz wydawało się momentami, że ucieka od gry. Po prostu przebywał na boisku przez pół godziny, ale na pewno nie można powiedzieć, że grał.
Artur Jędrzejczyk - W 72. minucie zmienił na boisku Jurgena Celhakę. "Jędza" dostał nieco więcej minut po raz pierwszy od meczu z Dinamem Mińsk. Niestety, kilka minut po wejściu miał dość duży udział przy trzeciej straconej bramce. Jako ostatni stoper pozwolił strzelcowi bramki na zdecydowanie zbyt wiele, cofał się bardzo chaotycznie, wydawało się, że nie do końca wie jak go zaatakować, czego ostatecznie nie zrobił i dopuścił go do uderzenia na bramkę. Podwyższył nieco wzrost w polu karnym i w powietrzu był dobry, ale na ziemi niestety nie zapewnił spokoju i stabilności.