Historia obiektu
Grzegorz Karpiński, Rafał Ślaski / Nasza Legia
Jak powstawał stadion Legii?
Od kilku lat mówi się o konieczności gruntownej przebudowy stadionu Legii, nie brak także opinii, że w miejsce istniejącego powinien powstać zupełnie nowy obiekt. Niestety od paru lat sprawo stoi w miejscu z powodu nie uregulowania kwestii własności gruntów na których stoi obiekt. Dla stadionu, który niegdyś nosił imię Marszałka Piłsudskiego, a dzisiaj znany jest pod nazwą Stadionu Wolska Polskiego podobne kłopoty nie są jednak żadną nowością. Przed laty w wielkich bólach rodziła się idea budowy dzisiejszego stadionu Legii, a od pomysłu do realizacji minęło długich dziewięć lat. Kiedy jednak wreszcie stadion został otwarty, był na wskroś nowoczesnym obiektem i chlubą stolicy.
Decyzja
Pod koniec roku 1919 żołnierze armii legionowej, twórcy drużyny legionowej Legia, postanowili reaktywować klub piłkarski rozwiązany wraz zakończeniem działań wojennych, dając tym samym podwaliny dla powstania, jak się później okazało, najpotężniejszego klubu Warszawy. Zebranie założycielskie odbyło się w stolicy, a reaktywowany klub przyjął nazwę Wojskowy Klub Sportowy. Zarząd nowopowstałego klubu w osobach gen. Litwinowicza (prezes) i członków (gen. Rouppert, płk Krzyski, mjr Garba, kpt. Misiński) w zasadzie od samego początku starał się o uzyskanie terenów pod budowę boiska, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że profesjonalny klub piłkarski bez własnego boiska istnieć nie może.
Bezpośrednią, choć nie jedyną, przyczyną podjęcia decyzji o budowie stadionu były wyniki sekcji piłkarskiej w pierwszych oficjalnie rozegranych mistrzostwach Polski w roku 1921. Dla WKS-u był to sezon zupełnie nieudany. Drużyna przegrała wszystkie spotkania, a na dodatek strzeliła tylko jedną bramkę. Zarząd klubu, szukając przyczyn tak słabej gry, doszedł do wniosku, że oprócz dużej rotacji zawodników w składzie, głównym powodem słabych osiągnięć jest po prostu niedotrenowanie. Zwiększenie liczby godzin treningu wymagało posiadania własnego boiska, ponieważ Agrykola - jako centralne boisko Warszawy w ówczesnych latach - była obiegana przez większość drużyn stolicy, wobec czego uzyskanie zgody na dodatkowe treningi nie wchodziło w grę.
Własny sumptem
W tej sytuacji zarząd klubu postanowił zintensyfikować starania o pozyskanie terenu pod budowę własnego stadionu. Pod koniec 1921 roku przyznano WKS-owi w dzierżawę plac u zbiegu ulic Łazienkowskiej i Myśliwickiej. Właścicielem placu było Dowództwo Okręgu Generalnego. Działacze klubu byli bardzo ambitni, bo oddanie przynajmniej jednego boiska planowali już na wiosnę roku 1922. Teren uzyskany pod budowę boisk był bardzo nierówny. Były to nieużytki częściowo zaśmiecone i zagruzowane. Trzeba byle go zniwelować i wydarniować. Również nieliczne budynki stojące na terenie przyznanym WKS-owi nadawały się tylko do remontu. W kilku nadających się do użytku umieszczono szatnie, magazyn sprzętu i kancelarię klubową. Podstawowym problemem było zdobycie funduszów na prowadzenie prac. Środki czerpano ze składek członkowskich klubu, organizacji imprez oraz darów. Na początku roku 1922 członkowie klubu nadzorujący budowę, rotmistrz Czyż oraz kapitan Wanicki, zatrudnili około 40 robotników do prac przy budowie dwóch boisk. Dzięki temu w szybkim czasie udało się zniwelować teren, zbudowano prowizoryczne trybuny, bramy wejściowe i budki na kasy, a cały teren ogrodzono.
Pierwszy plan budowy stadionu był autorstwa kapitana Wanickiego. Przewidywał on budowę boiska głównego wraz z trybunami, dwóch boisk bocznych (treningowych) oraz toru żużlowego wokół boiska głównego, toru szermierczego i kilku boisk tenisowych. Późniejszy plan inżyniera Nagorskiego, który od kapitana Wanickiego przejął kierownictwo budowy, został dodatkowo rozszerzony o plan budowy basenu letniego. Na jego budowę subwencję przyznała YMCA. Pierwsze boisko gotowe było w zasadzie już latem 1922 roku. Niestety, nie byle idealne. Miało niezbyt trafne wymiary, było również nierówno zwalcowane, czyli posiadało w niektórych miejscach górki i dołki. Boisko to istnieje do dnia dzisiejszego (jest to pierwsze boisko treningowe na ul. Mysliwieckiej) i w roku 2000 doczekało się kolejnego remontu płyty.
Oficjalne otwarcie nastąpiło 15 października 1922 roku. Nie było jednak zbyt szczęśliwe, bo przeciwnik WKS-u, krakowska Wisła, wygrała ten mecz 3:0. Tego dnia, mimo przegranego meczu, Legia świętowała jednak sukces. Była pierwszym w Warszawie posiadającym własne boisko.
Wojsko z pomocą
Na dalsze prace brakowało pieniędzy i mimo wielkiego zaangażowania członków klubu (zarząd klubu zaapelował do wszystkich zawodników o pomoc przy niwelowaniu terenu), bez subwencji dalsza praca była niemożliwa. Pierwszej pomocy udzieliło Ministerstwo Spraw Wojskowych i dzięki pieniądzom przekazanym do klubu, rozpoczęto budowę bieżni. Pieniądze szybko wydano i budowa stanęła znowu w martwym punkcie. Dla zarządu stało się jasne, że z własnych środków, czyli z dochodów z imprez oraz składek członkowskich, budowa trybun z prawdziwego zdarzenia jest niemożliwa. Zdecydowano się na iście desperacki krok Zarząd klubu zwrócił się z prośbą do władz wojskowych o pomoc materialną w dokończeniu prac przy budowie stadionu. Wojsko w zamian stałoby się właścicielem stadionu po jego wybudowaniu. Legii wystarczało, że dostanie prawo pierwszeństwa w jego użytkowaniu. Układ był korzystny dla obu stron. Klub zyskiwał inwestora, a wojsko otrzymywało stadion, który potrzebował do wystaw, pokazów i imprez organizowanych z okazji lwiąt wojskowych. Dodatkowo wojsko zyskiwało w osobach członków zarządu klubu doskonałych doradców w sprawach budownictwa, co było rzadką specjalnością wśród ówczesnej kadry oficerskiej. Pod koniec roku 1922 zorganizowano nawet wojskową imprezę pod nazwą "Igrzyska Wojskowe", podczas której widzowie mogli podziwiać "bitwę morską i powietrzną". Cokolwiek by to nie oznaczało, oprócz wspomnianej atrakcji przeprowadzono tego dnia pokaz działania radiostacji wojskowej, co wówczas było absolutną nowością dla mieszkańców Warszawy.
Konkurencyjna Lechia
Do roku 1925 cały teren był uporządkowany, ogrodzony, a oba boiska spełniały postawione im zadania. Wydawałoby się, że sukces osiągnięty zasługuje wyłącznie na pochwały. Nie wszyscy jednak właściwie oceniali dzielenia zarządu klubu. Część prasy rozpuszczała plotki, jakoby Ministerstwo Spraw Wojskowych chciało odebrać Legii administrację stadionu z powodu zbytniej opieszałości przy budowie stadionu. Dodatkowo część wojskowych nieprzychylnie patrzyli na pracę nad stadionem, gdyż według nich piłka nożna, jak i inne sporty wyczynowe, były sportami niewojskowymi, a teren przyznany Legii najchętniej wykorzystaliby pod budowę torów hippicznych lub torów szermierczych i strzelnic.
Starania o przejęcie od Legii torów rozpoczął "Klub Jazdy Panów", do tej pory zazdrośnie przyglądający się temu, co wspólnym wysiłkiem Legia uczyniła z nieatrakcyjnego placu. Na potwierdzenie tej informacji w ówczesnej prasie można znaleźć notatkę, mówiącą o tym, że teren budowy stadionu zostanie odebrany Legii i przekazany w administrację Centralnemu Instytutowi Wychowania Fizycznego, który zbuduje na nim hipodrom. Kierować tym przedsięwzięciem miał pułkownik Zahorski.
Na domiar złego 25 listopada 1925 roku w Warszawie powstał nowy klub wojskowy - Lechia, który stał się konkurentem dla Legii w sprawie administrowania terenami. Klub Lechia Warszawa miała ambicje stać się mentorem wszystkich wojskowych klubów. W pewnym momencie planował nawet utworzenie związku klubów wojskowych. W celu pozyskania nowych członków Legia dała do prasy ogłoszenie zachęcające do wstępowania w jej szeregi wszystkich szeregowych i podoficerów, którzy: "... w koszarach nie mają możliwości uprawiania sportu, podczas gdy Legia zajmuje się tylko wyczynowcami..."
Wykorzystując nieprzychylne nastawienie części wyższej kadry oficerskiej wojska do sportów wyczynowych oraz mając wsparcie wysoko postawionych promotorów, Lechia stała się praktycznie współadministratorem terenów przyznanych Legii. W budynkach Legii uruchomiła własną kancelarię i rozpoczęła działalność.
Lechia w zasadzie od samego początku dążyła do konfliktu z Legią. Organizowali na przykład zebrania klubowe dokładnie w tych samych godzinach i pomieszczeniach, gdzie od lat robiła to Legia. Legia natomiast nie mogła się przede wszystkim pogodzić z widmem decyzji o odebraniu jej praw do zarządzaniem boiskami. Wszelkimi drogami starano się dotrzeć do decydentów mogących jednoznacznie przed tą decyzją Legię wybronić. Pretekstem do rozmów z osobami mogącymi problem rozwiązać były obchody 10-lecia istnienia klubu. Postanowiono, że oprócz otwarcia w tym czasie nowych sekcji, rozegrany zostanie nadplanowo mecz z zaprzyjaźnioną armią francuską. Decydentów przekonywano, że odebranie praw do administrowania stadionem jest niesprawiedliwe, gdyż to dzięki Legii i jej znacznym nakładem materialnym wybudowano ówczesna infrastrukturę klubu. Ostatecznie Dowództwo Okręgu Korpusu nr 1 zadecydowało o ponownym oddaniu administracji w ręce Legii, co skończyło definitywnie spory z Lechią.
Rok później Legia została zakwalifikowana do piłkarskiej ligi, a nowopowstała drużyna Lechii zaszeregowana została w najniższej klasie rozgrywek C, co również wpłynęło na zmianę image'u klubu.
Przełom
W roku 1926 nastąpił przełom. Dzięki staraniom zarządu klubu, Legia dostała z Funduszu Bezrobocia (Wydział Ogrodniczy [sic!]) subwencję w wysokości 52.000 zł, ale nie w gotówce, lecz w formie robocizny bezrobotnych. Prace nad dalszą budową stadionu znacząco posunęły się naprzód. Kierował nimi generał dr Roman Górecki. Prezesem klubu był wtedy Norbert Okołowicz, ale z powodu choroby mało zajmował się klubem. Na szczęście wiceprezesem Legii był człowiek bezgranicznie jej oddany, jeden z jej założycieli, Zygmunt Wasserab. Zdawał on sobie sprawę, że dopóki klub nie posiada profesjonalnych krytych trybun wokół głównego boiska, dopóty nie ma podstaw dla stabilnej egzystencji. Dlatego za główny cel postawił sobie i zarządowi dokończenie budowy trybun. W tym czasie Legia posiadała już dwa boiska (w tym jedno treningowe) oraz dwa korty ziemne, na budowę których pieniądze pożyczył prywatny inwestor.
Oprócz chronicznego braku pieniędzy klub nie dysponował również planami budowy trybuny krytej. Początkowo plany te chciano uzyskać w Departamencie Budownictwa Ministerstwa Spraw Wojskowych. Dzięki pomocy inżynierów Torunia i Wilińskiego uzyskano kilka projektów. Niestety, wszystkie projekty miały ten sam feler, czyli sporą liczbę grubych słupów podtrzymujących konstrukcję dachu. Zarząd klubu postawił sobie za cel zbudowanie trybuny bez słupów ograniczających widoczność widzom. Odpowiedni projekt przedstawił ostatecznie inżynier ze Lwowa, Maksymilian Dudryk-Darlewski. Projekt trybun jego autorstwa spełniał założenia zarządu klubu, a dodatkowo był konstrukcją nowoczesną pod względem bezpieczeństwa widzów oraz wykorzystywał pomieszczenia pod trybuną na szatnie, magazyny, bufet itp.
Mając teren i plany budowy, do pełni szczęścia klubowi brakowało tylko pieniędzy. Mniej więcej w tym czasie z funkcji prezesa ustąpił, ze względu na zły stan zdrowia, pułkownik Okołowicz. Nowym prezesem został przyjaciel Zygmunta Wasseraba, Roman Górecki, pełniący równocześnie funkcję prezesa Banku Gospodarstwa Krajowego. Człowiek ten na sporcie się nie znał, ale był doskonałym organizatorem. Razem z Wasserabem wpadli na pomyli, żeby rozesłać po Polsce listy do różnych instytucji związanych z BGK, z prośbą o wsparcie budowy trybun.
Akcja powiodła się nadspodziewanie dobrze i z rożnych regionowi Polski do Warszawy zaczęty nadchodzić cale transporty z materiałami budowlanymi. Nie zachowali się do dzisiejszych czasów lista darczyńców, ale na pewno znajdowały się na niej firma "Firley", która dostarczyła wagon cementu oraz śląska "Wspólnota Interesów", dzięki której uzyskano konstrukcję stalowa podtrzymująca dach trybuny. Ogółem zebrano materiałów budowlanych na niebagatelną kwotę 355.000 zł.
Wydawałoby się, że wszystkie "góry lodowe" są już poza klubem. Niestety, w wojskowej centrali klimat nie byt specjalnie przychylny Legii, przez co zarząd nie był w stanie uzyskać zgody na rozpoczęcie budowy. Szef Administracyjny Armii gen. Konarzewski - mając inne, pilniejsze budowy wojskowe - niespecjalnie się przejmował staraniami klubu. Trochę się bano, że z uwagi na mało wojskowe znaczenie budowli o nazwie "trybuny dla kibiców sportowych" oraz na pilne plany budownictwa wojskowego, całe przedsięwzięcie spali na panewce.
Generał pozwolił...
Wobec piętrzących się trudności na szczęście trochę pomógł przypadek. Powstał państwowy Urząd Wychowania Fizycznego, na którego czele stanął pułkownik Urlych. Wreszcie Państwo oficjalnie zaczęło pomagać klubom, zdanym do tej pory na siebie, co równoznaczne było z powolną wegetację. Oznaczało to lepszy klimat również dla klubów wojskowych. Całym pozwoleniem na budowę, jak wspomina pułkownik Wasserab, było mała kartka papieru z odręcznie napisanym zdaniem przez gen. Wróblewskiego, dowódcę Okręgu Korpusu nr 1. Zdanie to brzmiało: "Generał Konarzewski pozwolił budować". Na podstawie tej kartki pułkownik Wasserab zdecydował się rozpocząć budowę stadionu, który później, na wniosek kapitana Misińskiego, nazwano imieniem marszałka Pilsudskiego.
Błyskawicznie skontaktowano się z prezydentem Warszawy inż. Słomińskim, który przydzielił klubowi pomoc w osobie inż. Skoczka - specjalisty od budownictwa miejskiego. Oprócz rozpoczęcia budowy trybun, nie zaniedbywano również obiektów innych sekcji. Już pod koniec czerwca 1927 roku prezes klubu uroczyście otworzył dziesięć nowych kortów tenisowych. Drużyna piłkarska rozgrywała w tym czasie turnieje międzynarodowo wygrywając m.in. ze Spartą Praga 5:4. W podsumowaniu ligi 1928 roku prasa pisma: "Legia jest przyszłością naszego footbalu. Jest drużyną talentów, drużyną indywidualności (...) Wojskowi posiadają w danej chwili najpiękniejszy styl, najładniej kombinują, lecz nie zawsze zdobywają się na zakończenie tych kombinacji na strzał. Gdyby uzupełnili słabe punkty, mogliby liczyć nawet na 1 miejsce..." Jako ciekawostkę można podać fakt, że o Polonii w tym podsumowaniu napisano: "Polonia przechodziła okres gorączki po szczepieniu nowych lub młodych graczy w drużynie. Winę za jej niepowodzenia ponosi zarząd sekcji, który z drużyny urządził stację zborczą dla włóczęgów piłkarskich...".
Tego typu przychylne Legii relacje w prasie dopingowały zarząd do zwiększonych wysiłków. Widząc postęp w pracach przy budowie obiektów sportowych, Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego przyznał Legii dotacje po 200.000 zł w latach 1929 i 1930.
Prace prowadzono pełną parą z myślą o pomieszczeniu jak największej liczby kibiców, gdy tymczasem znany aktor Adolf Dymsza o warszawskiej publiczności mówił: "Publiczność warszawska jest przede wszystkim ospała i wstydliwa, a jest to fałszywy wstyd. Boją się zachęcać graczy.." Dymsza był zapalonym kibicem Polonii Warszawa, być może więc cytat ten dotyczy tylko pewnej, wybranej grupy kibiców.
W międzyczasie ostatecznie upadły projekty budowy toru dla klubu jeździeckiego, hipodromu oraz budynków dla Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. Nie chciał się z tym pogodzić generał Zaharski - prezes klubu jazdy konnej, a argumentacja zarządu klubu, że Legia buduje za własne pieniądze, z własnych środków, własnymi materiałami i na własnym terenie najwyraźniej nie trafiała mu do przekonania. Poskarżył się więc da generała Administracji Armii Konarzewskiego oraz do dowódcy Okręgu Korpusu, że Legia nie uwzględnia interesów jego klubu jeździeckiego. Skargi Zaharskiego odniosły pewien skutek, bowiem do dowództwa Armii przyszło pismo do klubu z prośbą o pozostawienie pasa terenu wzdłuż ogrodzenia na... tor porannych galopów, który i tak nigdy nie powstał.
Ponieważ chwilowo Legia miała niezapowiedziany nadmiar gotówki przeznaczony na budowę obiektów sportowych, zdecydowano się rozszerzyć plany o budowę bieżni o długości 400 metrów oraz toru kolarskiego, który wg projektu inż. Kamińskiego miał być konstrukcją w połowie opartą na nasypie ziemnym, a w połowie na konstrukcji żelbetowej. Prace nad całością powierzono specjalistycznym firmom wyłonionym w drodze przetargów./
Chluba sportu polskiego
Budowę zakończano w lipcu 1930 roku. Tygodnik sportowy "Stadion" donosił: "Monument i chluba sportu polskiego - stadion im. Marszałka J. Piłsudskiego gotowy! Trwająca ad trzech lat budowa stadionu wojskowego im. marsz. Piłsudskiego dobiega końca. Za kilka tygodni będziemy świadkami otwarcia tego kokosu (sic!), o którego rozmiarach i wartości użytkowej, słabe zaledwie pojecie dają notatki prasowe. Tymczasem jesteśmy w przededniu oddania do użytku obiektu na skalę europejską. Obiekt, który ofiarowuje nam Legia, nie ma sobie równego, a nawet podobnego w całym kraju. 'Ściana płaczu' - jak nazywano ceglany mur kryła tajemnicę nie lada. Owa wielka dwu i pół piętrowa ściana jest oparciem dla wielkich trybun reprezentacyjnego boiska. Trybuny te mają 110 metrów długości i 12 m. wysokości, mieszczą 19 rzędów ławek. (...) Siedem belek stalowych podtrzymuje strop, nie przeszkadzając 6-tysięcznemu tłumowi obserwować przebiegu walki na boisku (...) Pod trybuna mieszczą się sale klubowe i gimnastyczne, bufet, kuchnia, hotel dla zawodników (48 ubikacji). Całość jest ogrzewana centralnie. Tuż pod trybunami biegnie szarym pasem tor kolarsko-motocyklowy, największa chluba klubu. Z drugiej strony (od pływalni) usypany będzie wał z betonowymi schodami dla publiczności stojącej. Na razie zmieści się tam 4.500 osób."
Dnia 10 sierpnia 1930 roku nastąpiło uroczyste otwarcie stadionu głównego wraz z trybunami. Pierwszy mecz odbył się między Legią, a hiszpańską drużyną Europa Barcelona. Mecz zakończył się remisem 1:1. Uroczystość popsuła aura, ponieważ tego dnia miało miejsce oberwanie chmury nad Warszawą.
Nie tylko piłkarze
Kończono również budowę innych obiektów sportowych. Basen pływacki oddano do użytku wcześniej, niż sam stadion, bo już 14 listopada 1928 roku. Zarząd nad basenem przejął Polski Związek Pływacki, a w komitecie administracyjnym znaleźli się panowie Semandeli, Szubert i Maysner.
Tego samego roku oddano do użytku tor kolarski. Była to druga tego typu konstrukcja w Warszawie (po torze na Dynasach). Zorganizowano nawet z okazji otwarcia zawody z międzynarodową obsadą. Niestety, tor kolarski to jeden z największych niewypałów budowniczych stadionu. Przede wszystkim tor zawierał błędy konstrukcyjne w obliczeniach krzywizn, a na dodatek zimą roku 1931 nie zabezpieczono właściwie nawierzchni toru, wskutek czego beto popękał w niektórych miejscach. Spowodowało to powstanie bruzd i przerw w powierzchni toru. Nie spieszono się z naprawą uszkodzeń, co spowodowało powiększenie się usterek. W lipcu 1931 roku tor definitywnie zamknięto. Nad remontem zastanawiały się różne komisje i specjaliści. Radzono, debatowano, w końcu tor... został rozebrany. Według Zygmunta Wasseraba błędy nadawały się do poprawienia, a koszt rozebrania tory był wyższy, niż jego ewentualny remont. Prasa jak zwykle głodna w takich sytuacjach sensacji, doszukiwała się kolejnych uchybień, twierdząc na przykład, że basen również zawiera błędy konstrukcyjne, gdyż jego dno znajduje się poniżej ścieków miejskich.
Wraz z zakończeniem budowy stadionu rozpoczął się trudny okres dla klubu. Skończyły się subwencje, dotacje, a do codziennych wydatków doszły jeszcze koszty konserwacji obiektów sportowych. Na domiar złego oddanie do użytku stadionu zbiegło się w czasie z kryzysem ekonomicznym i związanymi z tym oszczędnościami w budżecie. PUWF i PW zamiast część pieniędzy przeznaczyć ba pomoc klubom, tak naprawdę nie interesowały się ich losem prawie w ogóle, inwestując środki w coraz to nowsze obiekty sportowe, a zapominając o konserwacji już istniejących.
W roku 1933 wiceminister Feliks Składowski wydał zarządzenie, że administrację stadionem im. Piłsudzkiego przejmuje wojsko. W myśl zarządzenia kluby wojskowe miały prawo do bezpłatnego korzystania z obiektów sportowych w celach treningowych (za zawody klub wnosiły opłatę ryczałtową), a pierwszeństwo w dostępie do obiektu miała Legia. Dodatkowo z obiektów mogły korzystać związki i kluby cywilne, ale za opłatą. Formalnie administracyjną zajął się PUWF i PW, który ze swojego budżetu miał wygospodarować pieniądze potrzebne na konserwację stadionu.
Niezrealizowane ambicje
W roku 1936 PUWF i PW ogłosił plany kolejnej rozbudowy bazy obiektów sportowych. Według planu na tyłach pływalni miały powstać tereny do gier sportowych, a w zimie tor jazdy szybkiej na lodzie. Dodatkowo na terenie od strony ulicy Czerniakowskiej planowano zbudować halę sportową, a na jednym z boisk treningowych bieżnie wraz z trybuną. Nie zapomniano także o sekcji żużlowej, z tym, że budowę toru przewidziano w innej części miasta.
Powiększający się deficyt w finansach PUWF i PW oraz samego klubu nie pozwolił na realizację żadnego z powyższych planów. Mimo to obiekty zbudowane na terenach Legii należały do najnowocześniejszych i największych ówczesnej Polski.
Czas jednak nie stoi w miejscu i później, aby sprostać wymogom, obiekt Legii wielokrotnie był modyfikowany. Na stadionie zamontowane zostało sztuczne oświetlenie oraz elektroniczna tablica wyników, celem powiększenia boiska zlikwidowana została lekkoatletyczna bieżnia, na trybunach ławki zastąpiono krzesełkami, niskie płotki ustąpiły miejsca wysokim siatkom, a na trybunie krytej wymieniony został dach. To były jednak tylko najbardziej niezbędne prace i mimo ich wykonania dzisiejszy stadion Legii daleki jest od standardów europejskich. W kiepskim stanie są korty tenisowe, niegdyś najwspanialsze w Polsce, zupełnie zrujnowana jest większość pomieszczeń znajdujących się pod trybuną krytą oraz kompleks basenowy. Wszystko czeka na gospodarza.
Jak dojechać na Legię?
Stadion Wojska Polskiego mieści się w centrum Warszawy - na Powiślu. Kliknij aby obejrzeć mapkę dojazdową do stadionu... tutaj
Info o Klubie
Legia Warszawa Spółka Akcyjna
ul. Łazienkowska 3
00-449 Warszawa, Polska
tel: (+48 22) 628 43 03, 621 83 36
fax: (+48 22) 621 82 61... więcej