|
- Niedziela, 3 lutego 2008, godz. 13:30 Liga polska - 32. kolejka |
|
Legia Warszawa- 35:56 Michałkiewicz (Połącarz)
|
1 (0) (1) (0) |
|
SMS I Sosnowiec- 03:19 Korzeniowski (Kabat)
12:53 Kabat (Cieślicki)
29:27 Cieślicki
55:20 Korzeniowski (Winiarski, Czapkowski)
59:56 Witecki (Kapica)
| 5 (2) (1) (2) |
|
Legia Warszawa
- 1. Iwaszkiewicz
14. Pawłowski M.
77. Pawłowski T.
91. Michałkiewicz
88. Stajak
19. Zaleski
28. Wardecki
23. Połącarz
20. Grunwald
61. Rostkowski G.
21. Wąsiński
11. Nowiński
66. Niewiadomski
16. Rembek J.
12. Fisz
26. Rembek M.
15. Łoś
22. Główka
|
SMS I Sosnowiec
- 1. Witkowski
11. Kapica
14. Porębski
8. Cieślicki
12. Galant
4. Maj
22. Kabat
19. Tylka
10. Winiarski
15. Minge
9. Czapkowski
6. Korzeniowski
21. Witecki
7. Papież
|
- Sędzia główny: Millati, Guzik, Maryniak
|
|
Porażka na zakończenie
W ostatnim w tym sezonie spotkaniu warszawscy hokeiści ulegli drużynie SMS Sosnowiec 1-5 (0-2, 1-1, 0-2).
W hali Torwaru II zgromadziła się skromna grupa około 120 widzów. Kibice nie podjęli jednak zorganizowanego dopingu - sporadycznie dało się słyszeć pojedyncze okrzyki. Mecz rozpoczął się z niewielkim opóźnieniem, które nastąpiło wskutek dostrzeżenia przez sędziego... dziury w siatce jednej z bramek. Początek konfrontacji obu zespołów był niemalże kopią wczorajszego spotkania. Legia w dużej mierze przeważała, zawodnicy co chwilę próbowali zagrozić bramce strzeżonej przez Tomasza Witkowskiego, jednakże moment dekoncentracji i skuteczna kontra przeprowadzona przez sosnowiczan spowodowały, iż to właśnie przeciwnicy wyszli na prowadzenie. To jednak nie zniechęciło wojskowych, którzy za wszelką cenę chcieli doprowadzić do wyrównania - dowodem na to niech będzie chociażby złamany kij hokejowy jednego z warszawian. Niestety zamiast gola wyrównującego, byliśmy świadkami podwyższenia wyniku przez hokeistów z Sosnowca. W związku z tym po pierwszej tercji legioniści schodzili do szatni z bagażem dwóch straconych bramek. Dużo lepiej było w drugiej tercji. Wprawdzie najpierw Tomasz Cieślicki podwyższył rezultat spotkania na 3-0 dla zespołu SMS-u, ale kilka minut później rozmiary porażki zmniejszył Michał Michałkiewicz. Z kolei trzecia odsłona spotkania przypominała pierwszą tercję, legioniści walczyli, ale to sosnowiczanie inkasowali kolejne trafienia i tym samym to oni po raz drugi z rzędu mogli się cieszyć ze zwycięstwa.
Szkoda, że ostatni mecz hokeistów zakończył się porażką. Tym bardziej, że na kolejne spotkania z ich udziałem przyjdzie nam poczekać ponad pół roku. Po wczorajszych zapewnieniach trenera o wzmocnieniu zespołu w kolejnym sezonie, pozostaje nam tylko wyglądać lepszych wyników.
Strzały: 30-41
Kary: 32-20
Pomeczowe wypowiedzi:
Gabriel Połącarz (kapitan Legii): Dzisiejsze spotkanie przebiegało pod nasze dyktando, jednak głupio stracone bramki nie pozwoliły nam wygrać. My lepiej wchodziliśmy do tercji, lepiej podchodziliśmy do ataków, ale byliśmy mniej skuteczni.
W nadchodzącym sezonie życzyłbym sobie przede wszystkim sponsora, bo wtedy będzie nam się lepiej grało i będzie większa motywacja. Poza tym życzyłbym sobie mniej kontuzji, które atakowały mnie w tym sezonie, oczywiście wygranych i tego, abyśmy spotkali się z chłopakami w takim samym gronie, co obecnie.
Zbigniew Stajak (trener Legii): Dzisiejszy mecz ułożył się podobnie jak wczorajszy. Znowu bramkarze puścili nam kilka goli i nie mogliśmy zbytnio dogonić przeciwników. Przy wyniku 3-1 dla Sosnowca liczyłem na to, że padnie jakaś bramka na 3-2 i że może troszeczkę uda nam się podciągnąć, ale niestety najpierw uciekł jeden gol, a potem drugi. Z całą pewnością sędziowie podyktowali zbyt wiele kar. We wczorajszym meczu troszeczkę namieszali i mieliśmy do czynienia z takim nieco anty-hokejem. Zawodnicy nie wiedzą, kiedy jest kara, a kiedy jej nie ma, nie wiedzą, jak mają grać. Dzisiejszy sędzia też się pogubił, nie wiedział, za co kary dawać i przez to hokeiści się irytują. Nie stwarza to odpowiedniej atmosfery gry.
Odchodzący sezon był niestety nieco poniżej oczekiwań sportowych. Liczyłem na piąte miejsce. Niemniej jednak realia pokazały, iż stać nas jedynie na siódme. Myślę jednakże, iż zaważył tutaj w głównej mierze okres przygotowawczy. W okresie letnim po prostu nie byliśmy na tyle przygotowani, żebyśmy mogli na samym początku sezonu złapać punkty i by ta drużyna odpowiednio grała. Robiliśmy to dopiero w jego trakcie i z tego właśnie powodu hokeiści grali w kratkę. W przyszłym sezonie życzyłbym sobie trzech obrońców i dwóch napastników.
Autor: Hugollek