|
Warszawa - Sobota, 6 marca 2004, godz. 17:00 Liga polska - 26. kolejka |
|
Legia Warszawa |
92 |
| 24-20, 30-22, 21-27, 17-26 |
|
Pogoń Ruda Śląska | 95 |
|
Legia Warszawa
- Pacocha 24(3)
Dryja 16
Czubek 14(3)
Malewski 11(1)
Polanowski 9
Sinielnikow 7
Trojanowski 5(1)
Błaszczyk 4
Bochenek 2
Dębski 0
Wilczek 0
|
Pogoń Ruda Śląska
- Szczypka 25(4)
Morawiec 18(4)
Janus 17
Donigiewicz 16(1)
Piński 13
Celiński 3
Paszowski 3(1)
Kuczera 0
Stolarek 0
|
- Sędzia główny: Andrzej Zalewski, Dariusz Zapolski
|
|
Kto protestował?
Spotkanie z przedostatnią w tabeli Pogonią Ruda Śląska miało być dla Legii spacerkiem. Choć pierwsza połowa właśnie na to wskazywała, to po meczu mieliśmy nietęgie miny...
Początek spotkania należał do Legii, mimo iż pierwsze punkty zdobyli goście. Razić mogła cisza na trybunach przez pierwszą kwartę. Właśnie w ten sposób, nie prowadząc dopingu, fani Legii postawnowili zaprotestować przeciwko zachowaniu naszych koszykarzy. Ci, nie licząc juniorów, przedstawiając masowo zwolnienia lekarskie, nie pojechali na mecz do Chorzowa. Zapomnieli chyba, że dla nich zaszczytem powinien być już sam fakt przywdziewania koszulki z eLką na piersi... W drugiej kwarcie wszystko było "po staremu", czyli głośny doping, który miał pomóc Legii w zwycięstwie. W III kwarcie fani zaprezentowali nowy element oprawy na koszu - folie błyszczące, które utworzyły flagę Legii.
Pierwsza połowa nie była zła w wykonaniu naszych graczy, którzy utrzymywali ponad 10-cio punktową przewagę. Kilka akcji naprawdę mogło się podobać - efektowne wsady Dryji, czy też dwójkowe akcje młodych - Malewskiego z Dębskim. Właśnie oni zbierali największe brawa od kibiców, którzy są im wdzięczni za walkę na całego w meczu z Albą Chorzów. Oby wszyscy mieli tyle serca do gry, co ci młodzi koszykarze.
Legia w pewnym momencie objęła nawet 18-punktowe prowadzenie...co przy końcowym wyniku może tylko świadczyć o fatalnej grze w drugiej połowie. Nie pomogły ostre słowa Jacka Łączyńskiego w przerwie, który nie był zadowolony (mimo prowadzenia 12 punktami) z gry swoich podopiecznych. Legia po przerwie popełniała fatalne błędy. Rudzianie potrafili je wykorzystać, ponadto wzrosła ich skuteczność rzutowa...i na efekty nie trzeba było długo czekać. Na początku IV kwarty Pogoń objęła prowadzenie. Wszyscy liczyli, że legioniści się jeszcze otrząsną. "Gramy do końca" i "Do boju marsz" miały pomóc gospodarzom w walce z przeciwnikiem. Zdały się na nic. Zanim jednak usłyszeliśmy końcową syrenę, byliśmy świadkami nerwowej końcówki. Nasi gracze faulami przerywali akcje Pogoni. Ci...nie potrafili wykorzystać wszystkich przysługujących im rzutów i wszystko potoczyłoby się po naszej myśli...gdyby trafiali "wojskowi". A z tym było ciężko. Michał Polanowski nie trafił ani razu z linii rzutów osobistych i zamiast remisu 94-94, na tablicy widniał wynik 92-94 i piłkę mieli goście. Ostatni rzut w naszym wykonaniu to rzut zza linii 6,25m w wykonaniu Karola Dębskiego. Piłka nie znalazła drogi do kosza, a młody zawodnik został zrugany przez Roberta Pacochę za pośpiech. Był bowiem czas, można było zagrać do końca, jeszcze 7 sekund i oddać rzut z lepiej przygotowanej pozycji. Ale co się stało, już się nie odstanie. Goście ze Śląska wykorzystali jeszcze 1 rzut osobisty i spotkanie, ku zaskoczeniu ponad tysięcznej widowni, zakończyło się wynikiem 92-95. Nie takiego wyniku spodziewaliśmy się po meczu z przedostatnią w tabeli drużyną. Awans do play-off cały czas stoi pod znakiem zapytania, natomiast oddaliło się bardzo piąte miejsce, na które mieliśmy spore szanse, w przypadku wygrania ostatnich trzech spotkań.
Teraz czeka nas mecz u siebie z Siarką Tarnobrzeg. Spotkanie odbędzie się w najbliższą środę o godzinie 17. Następnie Legia jedzie do Świecia. Właśnie po sobotnim meczu wszystko będzie jasne. Jasne, czy, i z kim zagramy w play-off. Bądźmy dobrej myśli.
Autor: Bodziach