|
Warszawa - Sobota, 3 kwietnia 2004, godz. 17:00 Liga polska - I runda Play-off, mecz III |
|
Legia Warszawa |
82 |
| 31-23, 23-18, 14-25, 14-18 |
|
Turów Zgorzelec | 84 |
|
Legia Warszawa
- Czubek 18(4)
Pacocha 15(2)
Trojanowski 12(1)
Polanowski 10
Bochenek 10
Dryja 9
Sinielnikow 8
Dębski 0
Sulima 0
Leśniak 0
Błaszczyk 0
Wilczek 0
|
Turów Zgorzelec
- Łopatka 27(3)
Czerwonka 21(1)
Mordzak 11
Lewandowski 10
Zabłocki 8(2)
Stokłosa 4
Nowak 2
Żak 1
|
To już jest koniec...
W trzecim meczu pierwszej rundy play-off o awans do EBL koszykarze Legii po raz trzeci przegrali z Turowem Zgorzelec, tym razem minimalnie - 82-84. Tym samym legioniści zakończyli sezon, zajmując ósme miejsce w I lidze.
- To koniec tej drużyny! Tych układów, przekrętów! - prezes Legii Witold Romanowski był po meczu wściekły. - Przed meczem wszedł do hali minister Jerzy Szmajdziński w szaliku Turowa i od razu spytał, kto sędziuje. Jak się dowiedział kto, to powiedział: "No to wygramy!" - mówił, a raczej krzyczał do wszystkich dookoła Romanowski. - Co to ma być?! - denerwował się.
Chwilę wcześniej prezes pokłócił się przy szatni Legii z trenerem Jackiem Łączyńskim. - Miał do mnie pretensje, że grałem za niskim składem. Chyba... - zastanawiał się zdenerwowany trener.
Powód do takiego zdenerwowania był dobry, bo Legia przegrała mecz, w którym prowadziła nawet 16 punktami (44-28 w 15. min). Warszawiacy dobrze odrobili pracę domową ze zbiórek i rzutów wolnych - niemoc właśnie w tych elementach była przyczyną dwóch porażek w Zgorzelcu. Bronili agresywnie, a w ataku grali szybko i zdecydowanie.
- Mieliśmy do przerwy świetną skuteczność i graliśmy naprawdę dobrze - mówił po meczu Łączyński. - Jednak podczas przerwy, w szatni, czuć było niepokój. Spytałem zawodników, czy mają coś do powiedzenia. Usłyszałem tylko: "Trenerze, teraz ta trzecia kwarta". No i rzeczywiście, znowu historia się powtórzyła... - Łączyński przypomniał kilka przegranych w tym fragmencie spotkań.
Pierwsze trzy minuty po przerwie Legia przegrała 2:10. W Turowie rozegrał się Mirosław Łopatka, który już w 2. minucie meczu miał dwa faule, ale potem grał ostrożnie w obronie i świetnie w ataku. Razem z Adamem Czerwonką zdobyli w trzeciej kwarcie 18 punktów (Legia 14). Gospodarze zaczęli grać nerwowo. - Bali się rzucać, wziąć na siebie odpowiedzialność, z każdą minutą było coraz trudniej - tłumaczył Łączyński.
Legia miała szansę wygrać, ale w ostatnich akcjach do kosza nie trafili Dominik Czubek (z dystansu) ani Krzysztof Dryja (spod kosza).
- W drugiej połowie mieliśmy sześć zbiórek, Turów 22. W sumie rzucaliśmy 12 osobistych, rywale 44 - wyliczał Łączyński. - Mieliśmy 33 faule, goście 19. Ale nie obwiniam sędziów, bo około dziesięciu przewinień to efekt braku siły. Wtedy po prostu "biliśmy" - przyznał Łączyński.
Co dalej? - We wtorek spotykamy się z kierownictwem klubu, z zawodnikami i wszystkiego się dowiemy. Ja podpisałem umowę do końca sezonu z opcją przedłużenia na kolejny sezon. Jak będzie? Zobaczymy - kończy Łączyński.
Autor: Gazeta Wyborcza