HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 4 lutego 2006, godz. 17:00
Liga polska - 19. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 91
17-14, 28-19, 33-9, 13-11
Herb Stal II Ostrów Wlkp. Stal II Ostrów Wlkp.53

Legia Warszawa

  • Ciszewski 17
    Stasiak 15
    Malewski 13
    Costanzo 8
    Gajewski 8
    Marchelewicz 8
    Kowalczyk 7
    Kozłowski 7
    Terej 4
    Ancukiewicz 2
    Karbowski 2
    Jaremkiewicz 0

Stal II Ostrów Wlkp.

  • Gozdziak 13
    Ostój 10
    Płóciennik M. 10
    Płóciennik Ł. 9
    Popych 6
    Chmielarz 4
    Pozniak 1
    Robaszyński 0
    Wodzicki 0
  • Sędzia główny:
  • Widzów: 450

Spacerek

Koszykarze Legii drugi raz z rzędu podejmowali rezerwy zespołu z ekstraklasy. Podobnie jak z potyczki z Prokomem, tak i drugi zespół Stali Ostrów wracał do domu "na tarczy". Mecz był typowym spacerkiem dla gospodarzy, czego można było się spodziewać, patrząc na aktualną sytuację w tabeli. Drużyna, która przed meczem z Legią miała "w plecy" wszystkie mecze, a bilans punktowy wynosił grubo ponad 600 punktów na niekorzyść ostrowian, w tym sezonie jest przysłowiowym chłopcem do bicia.
I tak też został potraktowany w Warszawie. W pierwszej piątce zabrakło naszego kapitana Kamila Kozłowskiego. Mecz od początku był bardzo wyrównany, co niewynikało, jak się może wydawać z zaciętej rywalizacji, ale bardziej z chaosu, który panował na boisku. Były momenty, że piłka bezsensownie przechodziła z rąk jednych w ręce drugich i na odwrót, zdarzały się też pudła spod samej obręczy. Sytuację tą przerwała chwila zadumy nad ofiarami tragedii na Śląsku. Żenująca skuteczność
obydwu drużyn miała swoje odzwierciedlenie w wyniku pierwszej kwarty (17-14). W drugiej niewiele się zmieniło, poza tym, że goście zaczęli coraz odważniej poczynać sobie pod atakowanym koszem. Efektem tego było wyjście na prowadzenie 28-27. Wtedy
jednak zainterwieniował trener Chabelski i na parekiecie po raz pierwszy pojawił się "mózg" zespołu Kamil Kozłowski. Legia nie tylko w mgnieniu oka wyszła na prowadzenie, ale i odskoczyła na 10 punktów. Wejście "Koziołka" potwierdziło to, że jest on niezbędny w naszej drużynie. W pewnym momencie Kamil przechwycił piłkę, minął jak pachołki czterech rywali, po czym zdobył punkty. A wszystko zrobił to na takim luzie, że część kibiców przecierała oczy ze zdumienia. Kozłowskiemu po raz kolejny dzielnie wtórował Kowalczyk. Specjalista od przechwytów, raz po raz zabierał piłkę rywalom, a kontry skutecznie wykańczali Marchelewicz z Malewskim. Na długą przerwę legioniści schodzili z 12 punktową przewagą 45-33.
Trzecia kwarta to już systematyczne "punktowanie" rywala przez legionistów. Przy 33 punktach gospodarzy skromne 9 gości przesądziło praktycznie o wyniku meczu. Na bronionej "desce" dobrze spisywali się Stasiak z Karbowskim, skutecznie utrudniając zbiórki, czy też same próby rzutów gości. Jednak niemieli dziś wymagających rywali. Jeden ze środkowych gości bez przerwy popełniał błąd kroków, drugi zaś nie potrafił przedrzeć się przez ręce gospodarzy. Z kolei Legia grała na ogromnym luzie, jednak zbyt często pozwalała sobie na głupie straty, które na szczęście nie były wykorzystywane przez gości. W czwartej kwarcie na boisku pojawił się rzadko widywany na parkiecie Michał Costanzo. Gdy wydawało się, że nic konkretnego wnieść nie może, zaskoczył wszystkich. Zdobył 8 punktów z 13 w tej kwarcie Legii. Mało tego, 2 razy miał szanse na akcje 2+1. Oczy ze zdumienia przecierali nie tylko kibice, a także sama ławka Legii. Trener Chabelski pełen podziwu z uśmiechem kiwał głową. Szkoda tylko, że legioniści nie zagrali dziś na maksimum swoich możliwośći.
Stal II była drużyną, którą gospodarze mogli spokojnie zdemolować, jak chociażby dwa lata temu SMS Kozienice (115-47). Liczy się jednak wysokie zwycięstwo i kolejne 2 punkty.

Autor: Gacek


Czytaj również:

Polecamy: