HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 21 kwietnia 2002, godz. 16:00
Liga polska - I runda play-off, IV mecz
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 71
16-27, 30-
Herb Prokom Trefl Sopot Prokom Trefl Sopot65

Legia Warszawa

  • Williams 20(1)
    Wilson 18
    Majchrzak 11(1)
    Żurawski 8
    Sinielnikow 8
    Cielebąk 5
    Żuk 1
    Kazlauskas 0
    Paprocki 0
    Karwanien 0

Prokom Trefl Sopot

  • Marković 28(3)
    Milicić 16(1)
    Jankowski 7
    Alexander 6
    Dylewicz 4
    Gregov 3(1)
    Blumczyński 1
    Maskouliunas 0
  • Sędzia główny: Zamojski (Wrocław) i Zalewski (Poznań)
  • Widzów: 600

Pycha została ukarana

Takimi właśnie słowami Jacek Gembal zakończył dzisiejszą konferencję prasową. Eugeniusz Kijewski mówił w gazetach, że jego zespół awansuje do półfinału już po trzech meczach. Legia wczoraj i dziś przytarła nosa zbyt pewnym siebie sopocianom. Decydujące spotkanie zostanie rozegrane w środę w Sopocie.
Legioniści przystąpili do dzisiejszego w identycznym składzie jak wczoraj. Nadal na grę nie może liczyć kontuzjowany Łukasz Kwiatkowski. Ponownie zabrakło na ławce Wojtka Królika, a jego miejsce zajął Piotr Paprocki. Goście zagrali bez Ansleya i Joe McNaulla.
Pierwsze punkty w dzisiejszym spotkaniu zdobył Wojciech Żurawski. Chwilę później odpowiedział Jankowski. Goście wyszli na prowadzenie 2-4, jednak szybko wyrównał Majchrzak. Legia prowadziła jeszcze po rzucie Sinielnikowa 6-5. Po 3,5 minutach gry, goście wyszli na prowadzenie 6-8. Sopocianie zaczęli grać pewniej, niedopuszczając Legii do rzutów z czystych pozycji. Po trafieniu Wilsona Prokom prowadził już 11-17. W 7 minucie spotkania goście prowadzili już ośmioma punktami. To niestety nie był koniec słabszej dyspozycji "wojskowych"... Szybko kolejne punkty zdobywali goście i w ósmej minucie było już 11-25. Kosz Prokomu odczarował Żurawski. Było 13-27. Po wybronieniu ataku rywali, Legia miała 4 sekundy na akcję...i na rzut z ponad połowy boiska zdecydował się Marcus Williams. Piłka odbiła się od tablicy i zatrzepotała w siatce. Kibice ze zdziwienia przecierali oczy i gromkimi oklaskami nagrodzili czarnoskórego zawodnika. Po 10 minutach Legia przegrywała 16-27.
Trafienie Williamsa podbudowało jego kolegów i przystąpili oni do zmniejszania dystansu do rywali. Po trafieniu Wilsona i akcji 2+1 w wykonaniu Williamsa, Legia traciła już tylko 8 punktów (21-29). Skuteczne ataki Sinielnikowa również były skuteczne. Po jego dwóch akcjach z rzędu "wojskowi" przegrywali 27-33. Legia grała bardzo mądrze w obronie i nawet wysocy gracze z Sopotu sobie nie radzili pod naszym koszem. Legia dalej atakowała i zmniejszała przewagę Prokomu. Wilson bardzo często udzielał się w ataku i mogliśmy zobaczyć tego wymierne efekty. To po jego trafieniu było 31-33. Jedenastopunktowa przewaga sopocian po pierwszej kwarcie została odbobiona po rzucie Cielebąka. To jednak gospodarzy nie satysfakcjonowało. Szybko wyszli na prowadzenie i powiększali przewagę. Prokom natomiast nie zdobył już żadnych punktów w tej kwarcie! Bardzo ładną akcję ujrzeliśmy w 18 minucie spotkania, a wykończył ją efektownym wsadem Lee Wilson (41-35). Jacek Gembal wpuścił na boisko Piotra Paprockiego w miejsce Sinielnikowa. Młody koszykarz na parkiecie przebywał tylko minutę, ale zdążył zanotować asystę. Po jego pięknym podaniu Wilson po raz kolejnym zapakował piłkę do kosza. Był to koniec I połowy spotkania, po której Legia prowadziła 46-35.
Większość kibiców nie mogła w to uwierzyć. Trzeba przyznać, że fani bardzo się starali, aby doping prowadziła cała hala. Na Bemowie pojawili się także goście z Sopotu. Było ich około 25 i każdy(!) z nich miał ze sobą bęben i "pułapki na myszy" na rękach. Dzięki temu robili wrażenie głośnej ekipy, jednak wcale głośno nie śpiewali. W połowie II kwarty fanom Legii udało się namówić do dopingu całą halę i po okolicy niosło się "Legia Legia Warszawa".
Pierwsze punkty po przerwie zdobyli goście. Jednak Legia wcale nie zamierzała się poddać. Udane akcje Williamsa pozwalały utrzymać 11-to punktową przewagę (51-40). Po raz pierwszy za 3 punkty dla Legii trafił Wojtek Majchrzak. Akurat rzuty zza linii 6,25 m nie były dziś najlepszą bronią gospodarzy (2/13 w całym spotkaniu). Chwilę później właśnie z dystansu próbował trafić Williams. Nie udało mu się, ale wspaniałą dobitką popisał się Wilson. Na tablicy widniał wynik 56-43, najwyższe prowadzenie Legii. W 26 minucie spotkania Alexander trafił tylko jeden z dwóch wolnych. Minutę później trafił już z akcji i przewaga naszych koszykarzy stopniała do 9 punktów. Gościom udało się dojść nawet do wyniku 62-56. III kwartę zakończył 1 celny rzut wolny Williamsa. Po 30 minutach spotkania Legia prowadziła 63-56 i zwycięstwo było coraz bliżej.
Kibice ani na moment nie wątpili w zwycięstwo swoich ulubieńców i wspierali ich głośnym dopingiem. IV kwarta to popis nieskuteczności obu drużyn. Była ona jednak spowodowana bardzo uważną grą w obronie. Pierwsze punkty padły po minucie za sprawą Wilsona. Następnie goście trafili 2 razy z rzędu. Na tablicy widniał wynik 65-60. Utrzymywał się on przez parę minut, a żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć punktów. Legia zazwyczaj decydowała się na rzut w ostatniej sekundzie. Dwa razy popełnili błąd 24 sekund. Szybciej z niemocy strzeleckiej wyszli "wojskowi". Po trafieniu Majchrzaka w 38 minucie było 67-60. Na 39 sekund do końca Legia prowadziła 67-63 (goście trafiali z wolnych). Prokom nie wykorzystał akcji, a blokiem popisał się Żurawski. Po szybkim kontrataku i rzucie Majchrzaka było 69-63. Do końca spotkania pozostało jeszcze 25 sekund, a brzydkim faulem na Majchrzaku "popisał się" Tomasz Jankowski. "Maja" z pomocą kolegów podniósł się i usiadł na ławce. Od kibiców otrzymał gromkie oklaski. Legia zatrzymała akcję gości faulem. Podobnie zrobili sopocianie na koniec meczu. Oba zespoły wykorzystały po 2 przysługujące im rzuty. W ten sposób wynik meczu został ustalony 15 sekund przed końcową syreną. W ostatniej akcji meczu, Wilsonowi nie udało się efektowne zagranie, jednak nikt już o tym nie pamięta. Legia wygrała 71-65, a rozradowani fani wbiegli na parkiet, aby razem z koszykarzami cieszyć się ze zwycięstwa. Koszykarze zatańczyli w kółeczku, a z głośników leciało znane "We are the champions...". Fanatycy skandowali "Mistrz, mistrz - Legia - mistrz". Cały czas mamy na to szansę...a byłoby bardzo miło świętować mistrzostwo zarówno w piłkę, jak i w kosza;)
Decydujące o awansie do półfinału play-off spotkanie, Legia rozegra w środę w Sopocie. Wiadomo, że faworytem jest Prokom, jednak Legia nie raz już nas zadziwiała w tym sezonie. Liczymy na równie ambitną postawę jak w dzisiejszym meczu.

Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi:

Eugeniusz Kijewski (trener Prokomu): "Uważam, że o naszej porażce zadecydowała II kwarta, którą przegraliśmy bardzo wysoko. Przez całą trzecią i czwartą kwartę goniliśmy Legię, byliśmy bardzo blisko... Gra bez trzech zawodników z pierwszej piątki napewno nam nie ułatwia zadania. Brak Vrankovicia, Ansleya i McNaulla sprawia nam trochę problemów. Brakowało drugiego gracza, oprócz Markovicia, który by zagrał lepiej w ataku. Vranković na pewno zagra w piątym spotkaniu. Myślę, że powalczymy u siebie, jest 2-2 i sprawa awansu jeszcze nie została rozstrzygnięta w Warszawie."

Jacek Gembal (trener Legii): "Cieszę się ze zwycięstwa, bo trudno martwić się jak się wygrywa mecz. Cieszę się również z tego, że przedłużamy grę o "coś". Dla nas odpadnięcie to jest praktycznie koniec sezonu. A tak zagramy jeszcze w Sopocie mecz, gdzie będzie bardzo dobry sprawdzian, dla drużyny która jest tworzona. Przegrana dzisiaj, to praktycznie koniec sezonu, bo spotkania o miejsca 5-8 są zupełnie bezsensu. Kto przegrywa nie powinien już dalej grać, a czy ktoś zajmie miejsce 5, czy 8 nie ma już praktycznie znaczenia. Klasyfikacja powinna się odbywać tak jak w rundach zasadniczych. Zadowolony jestem przede wszystkim z gry w defensywie. Graliśmy, poza pierwszą kwartą, dobrze w obronie. Cały klucz do zwycięstwa w koszykówce tkwi w obronie. Jeśli drużyna dobrze broni, to jest w stanie wygrać, nawet jeśli w ataku nie idzie. Wynik IV kwarty (8-9) jest spowodowany tym, że to są play-offy. Zawodnicy często podejmują złe decyzje, nie mają luzu psychicznego.
Nie wiem czy Wojtek Królik zagra jeszcze w tym sezonie. Nasz problem polegał na grze defensywnej, jak wszyscy wiedzą Królik nie jest wybitnym defensorem. Jest to typowy super strzelec. Gdy jednak tych strzelców jest za dużo, też nie jest za dobrze. Gra musi być zbilansowana. Poza tym Wojtek miał ostatnio kłopoty zdrowotne. Nie jest on teraz w najwyższej formie. W tym sezonie był w wielu meczach przydatny, w kilku decydował o wyniku. Najpierw przyplątała mu się grypa, ostatnio miał problemy z zębami. Przez to opuścił kilka treningów i dlatego nie usiadł wczoraj i dziś na ławce.
Jestem zadowolony z postawy całego zespołu. Wilson bardzo dobrze grał pod koszami i tego właśnie od niego oczekiwałem. On dołączył do nas po dłuższej przerwie, następnie nabawił się urazu. W paru meczach grał z urazem i to mu niepozwalało na zademonstrowanie swoich umiejętności. Podjąłem wtedy decyzję, że najpierw się wyleczy, a później będzie grał. Gracz na pół gwizdka nie jest mi potrzebny. W ostatnich meczach pokazał, że jest bardzo wartościowym zawodnikiem. Myślę, że grałby jeszcze lepiej, gdyby spędził z nami okres przygotowawczy. O to, czy Wilson zostanie na następny sezon, to proszę się pytać nie mnie."
Autor: Bodziach


Czytaj również: