|
Warszawa - Środa, 23 stycznia 2008, godz. 17:00 Liga polska - 19. kolejka |
|
Legia Warszawa |
102 |
| (23-21, 18-23, 18-17, 18-16, 8-8, 17-9) |
|
OSSM Warszawa | 94 |
|
Legia Warszawa
- Zajączkowski 25
Świech 24
Ciszewski 15
Nawrot 15
Piotrowski 14
Wojtyński 5
Aziewicz 2
Nowakowski 2
Linowski 0
Piętka -
Chojecki -
Opalski -
|
OSSM Warszawa
- Gruszecki 29
Czujkowski 19
Kuser 11
Krajewski 9
Sulima 9
Świercz 8
Popis 5
Ludwin 2
Holnicki 2
Pawlak 0
|
- Sędzia główny: Słupczyński Bogusław, Proc Michał
|
|
Po dwóch dogrywkach
Cóż to było za spotkanie! Na Bemowie byliśmy świadkami istnego horroru, do rozstrzygnięcia którego potrzebne były dwie dogrywki. Na szczęście, ostatecznie legioniści zrehabilitowali się OSSM-owi za porażkę w pierwszym spotkaniu obu drużyn. W spotkaniu, mimo kontuzji wziął udział kapitan drużyny, Marcin Ciszewski. To nie pierwszy występ "Raszida" mimo urazu. To spotkanie pokazało, że jest zawodnikiem, którego bardzo trudno zastąpić. Wyższy od niego Nowakowski, zaraz po wejściu na parkiet został zaczapowany...
Zacznijmy jednak od samego początku - mecz rozpoczął się po naszej myśli - pierwsza kwarta to lekka przewaga Legii. Niestety pod jej koniec zaczęła zarysowywać się przewaga przyjezdnych, wśród których prym wiódł, podobnie jak w pierwszym meczu, kapitan drużyny "Mroczek" Gruszecki. Do przerwy OSSM prowadził 44-41.
Trzecia kwarta przysporzyła niemało emocji. Odrobiliśmy jeden punkt do rywala, choć strata mogła być jeszcze mniejsza. Piotrowski zaliczył jednak dwie straty na własnej połowie i goście zdobyli łatwe 4 punkty. Na szczęście lepiej zagraliśmy w ostatniej, wydawało się partii. Trenerzy coraz częściej zarządzali czas dla drużyny. Kibice Legii nie zważając na przerwy w grze, cały czas głośno śpiewali. W końcu wyszliśmy na prowadzenie 65-64, które po kolejnej akcji wzrosło do dwóch punktów. W odpowiedzi rywale trafili trójkę... Wymiana ciosów trwała. Po celnym rzucie za 3 punkt Łukasza Zajączkowskiego Legia wyszła na prowadzenie 76-74. Niestety, mimo sporej mobilizacji w obronie, trójką odpowiedział Gruszecki i to OSSM prowadził jednym oczkiem. Wchodzący pod kosz "Zając" został sfaulowany i stanął na linii rzutów wolnych. Niestety trafił tylko drugi z wykonywanych rzutów, doprowadzając do remisu 77-77. Do końca spotkania pozostało 10 sekund, a piłka była w rękach gości. Tym razem na szczęście dobrze przykryty został Gruszecki i nie zdołał trafić do kosza. Po zebraniu piłki z tablicy do końca pozostawała sekunda. Świech podbiegł parę kroków i rzucił z własnej połowy... niecelnie. Remis po 40 minutach gry oznaczał dogrywkę.
Mieliśmy więc dodatkowe emocje. Dodatkowy czas gry rozpoczął się dla nas nieźle - za trzy punkty trafił Michał Wojtyński. Później jednak na prowadzenie wyszli graczem OSSM-u. W bardzo ważnym momencie piłkę na tablicy gości przechwycił kapitan Legii, Marcin Ciszewski i bez zastanowienia, dobił rzut kolegi z drużyny, doprowadzając do remisu. Chwilę później Krystian Świech z bliska dokłada kolejne dwa oczka i wychodzimy na prowadzenie 85-83. Do końca nie pozostało zbyt wiele czasu. Wystarczyło dobrze zagrać w obronie i nie pozwolić rywalowi na zdobycie punktów. Udało się! OSSM nie trafia, a piłkę zbiera Świech. Niestety, gdy wydawało się, że wygraną mamy już w kieszeni, naciskany przez rywali Świech podaje piłkę pod własny kosz do rąk zawodnika OSSM-u, który nie marnuje prezentu. 85-85 i do końca dogrywki pozostało 11 sekund. Tę akcję od początku do końca rozgrywa Zajączkowski. Niestety, ostatecznie decyduje się na rzut za dwa punkty, ale piłka po odbiciu od obręczy wyszła w pole i... czekały nas kolejne dodatkowe emocje. Druga dogrywka. Na parkiecie nie było już Piotrka Nawrota, który za piąty faul musiał opuścić parkiet, a w jego miejsce wszedł Piotrowski.
Tę część gry rozpoczęliśmy w wielkim stylu. Najpierw Świech popisał się akcją 2+1, a po dobrym przechwycie w obronie punkty zdobył "Zając". Kolejne trafienie zaliczył Nawrot i Legia prowadziła już wyraźnie. Rywale nie zamierzali się jednak poddawać. Po trafieniach Świecha i Ciszewskiego Legia prowadziła już 96-89. W kolejnej akcji naszej drużyny niecelnie za 3 punkty rzucał Zajączkowski, a podopieczni Piotra Bakuna dwukrotnie dziurawili nasz kosz - zmniejszyli przewagę Legii do 3 punktów. Wszystko było możliwe, tym bardziej, że Piotrowski nie trafił zza linii 6,25 metra. Na szczęście w kolejnej akcji zdobył dwa punkty dla naszej drużyny. Na 1,10 min do końca drugiej dogrywki Legia prowadziła 98-93. Rywale postawili wszystko na jedną kartę - zawodnik z numerem 14 na koszulce nie trafił jednak za 3 punkty, ale po chwili miała miejsce prawdopodobnie najważniejsza akcja tego spotkania. Nasz kosz samotnie zaatakował Popiołek, który wpadając na Wojtyńskiego, trafił za dwa punkty. Trener gości domagał się dodatkowego rzutu wolnego, tymczasem sędziowie orzekli faul w ataku. Do końca pozostało 25 sekund. W tak krótkim czasie pięciopunktowej przewagi roztrwonić już nie mogliśmy. Nasza akcja została od razu przerwana faulem, a Świech wykorzystał jeden z dwóch rzutów osobistych. W odpowiedzi Piotrowski fauluje Gruszeckiego. Ten podobnie jak Świech trafia tylko raz. Kolejna akcja Legii ponownie zakończyła się szybkim przewinieniem na Świechu, tym razem faulował Sulima. Krystian, tradycyjnie już trafił jeden z przysługujących mu rzutów. Na 12 sekund przed końcem mieliśmy 6 punktów przewagi, 100-94. Naszej drużynie udał się przechwyt i szybka kontra. Wojtyński świetnie pobiegł na połowę przeciwka, podał do niekrytego Piotrowskiego i ten wsadem zakończył derbowy pojedynek. Wygrana Legii co prawda mogła nastąpić wcześniej, ale chyba nikt z kibiców nie może żałować, że brał udział w tak dramatycznym widowisku. Tym bardziej, że zakończonym happy-endem.
Całej drużynie za to spotkanie należą się słowa pochwały. "Dzięki za doping! Bez Was byśmy nie wygrali" - mówił po meczu do kibiców Krystian Świech. Faktycznie, legijni fanatycy okazali się szóstym zawodnikiem, przez dwie godziny zdzierając gardła. Teraz przed Legią spotkanie w Piasecznie, które zaplanowano na sobotę, 2 lutego. Liczymy, że fani Legii licznie stawią się w piaseczyńskiej hali. Będziemy musieli przebić się przez miejscowy kocioł - syrenę strażacką.
Autor: Bodziach
Zapowiedź
Przewaga publiczności
W środę o godzinie 17:00 na Bemowie rozegrane zostaną koszykarskie derby stolicy. Na Obrońców Tobruku przyjedzie drużyna z Konwiktorskiej, która w pierwszym spotkaniu niespodziewanie zwyciężyła faworyzowaną Legię. W środowym spotkaniu trudno wskazać faworyta. Obie drużyny mają podobny bilans, więc spodziewać możemy się bardzo zaciętych zawodów. Liczymy, że wsparcie publiczności pomoże Legii zwyciężyć w ostatnim styczniowym spotkaniu. Wszyscy na kosza!
Autor: Bodziach