HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 3 maja 2002, godz. 18:00
Liga polska - O 7 miejsce, mecz I
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa 91
23-25, 22-
Herb Spójnia Stargard Szczeciński Spójnia Stargard Szczeciński82

Legia Warszawa

  • Majchrzak 22(4)
    Wilson 19
    Kwiatkowski 13(1)
    Cielebąk 11(1)
    Kazlauskas 11(1)
    Paprocki 8(2)
    Williams 5(1)
    Żuk 2
    Karwanien 0

Spójnia Stargard Szczeciński

  • Petrović 21
    Robak 17(1)
    Morkowski 12(1)
    Nizioł 10(2)
    Wiliński 7(1)
    Świętoński 5(1)
    Kamiński 4
    Piechucki 3(1)
    Nowak 3(1)
  • Sędzia główny:
  • Widzów: 30

Chce wam się biegać?

Koszykarze Legii pokonali dziś Spójnię w pierwszym meczu o siódme miejsce. Legia prowadziła na początku. Później inicjatywę przejęli goście. Końcówka jednak należała do Legii, która potrafiła wyjść na prowadzenie. Goście nie bardzo mogli pogodzić się z decyzjami sędziów w końcówce. Brzydko zachował się trener gości, który kopnął krzesełko i opuścił halę przed zakończeniem meczu.
Jacek Gembal dał dłużej pograć zmiennikom. Wypadli oni całkiem nieźle.

Legia rozpoczęła dzisiejsze spotkanie w składzie: Kazlauskas, Karwanien, Williams, Wilson, Majchrzak.
Prowadzenie objęli gospodarze po trafieniu Kazlauskasa. Kolejne punkty dla "wojskowych" zdobył Wilson. Amerykański center grał bardzo ambitnie i skutecznie. Po ładnym wsadzie Wilsona, Legia prowadziła 6-3. Po "trójce" Majchrzaka było już 11-3 dla Legii. Kilkupunktowa przewaga gospodarzy utrzymywała się do 8 minuty. Wtedy to "swoje" 5 punktów rzucił Williams - najpierw trafiając za 2, po chwili zza linii 6,25m. Legia prowadziła 21-16. Minutę później po trafnieniu Wilsona, Legia utrzymywała trzypunktową przewagę (23-20). Legia już więcej punktów w tej kwarcie nie zdobyła. Punktowali natomiast gospodarze, którzy wyszli nawet na prowadzenie. Pierwsze 10 minut meczu zakończyło się wynikiem 23-25.
Po wznowieniu gry wyrównał Tomasz Cielebąk. Mieliśmy jeszcze remis 27-27, ale później prowadzenie powiększali gracze Spójni. W 13 minucie goście prowadzili tylko dwoma punktami. Jednak 2 minuty później było już 33-41. Łukasz Kwiatkowski wpakował z impetem piłkę do kosza, zmniejszając straty do sześciu punktów. Dwie "trójki" Piotra Paprockiego pozwoliły zbliżyć się Legii na 2 punkty. Legii udało się jeszcze wyrównać przed przerwą. Uczynił to Arnas Kazlauskas. Po I połowie był remis 45-45.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od rzutu za 3 gości. Kolejny remis pojawił się na tablicy w 22 minucie spotkania, po celnej "trójce" Kwiatkowskiego. Do niego jednak trener Gembal miał sporo pretensji. Chodziło szczególnie o to, że zawodnik dosyć wolno wracał do obrony. Na pytanie trenera: "Nie chcesz biegać - to powiedz" nie było odpowiedzi. Po trafieniu Majchrzaka, Legia wyszła na prowadzenie 58-55. W 26 minucie ponownie prowadzili jednak goście. Ich przewaga wynosiła już nawet 7 punktów, jednak skuteczne akcje Wilsona i Cielebąka pozwoliły zmniejszyć straty do 3 oczek. Ostatnie słowo w tej kwarcie należało do Spójni. Stargardzianie prowadzili 70-64 po 30 minutach gry.
Legioniści nie zamierzali się jednak poddawać. Kilka razy emocje ponosiły Kazlauskasa, który nie zgadzał się z decyzjami arbitrów. Raz o mało nie doszło do bójki z Piotrem Niziołem. Trzeba jednak przyznać, że spotkanie to wyglądało na iście towarzyskie. Puściutkie trybuny (mimo darmowego wstępu) oraz rozmowy trenerów z sędziami tylko to potwierdzały. W 34 minucie spotkania nadal prowadzili goście (69-74). Dobre akcje Wilsona i Paprockiego pozwoliły jeszcze uwierzyć w zwycięstwo. Po trafieniu Majchrzaka Legia traciła już tylko punkt do przeciwnika. I rozpoczął się istny "Majchrzak show". Ten sam zawodnik doprowadził do wyniku 81-82. On także wyprowadził Legię na prowadzenie (po "trójce"). Po chwili udało mu się skopiować swój wyczyn i Legia prowadziła już 87-82. Goście próbowali odpowiedzieć szybką kontrą. Piotr Nizioł popełnił jednak ewidentne przewinienie w ataku (na Paprockim) i sędziowie gwizdnęli faul. Nie spodobało się to samemu zawodnikowi, jak i trenerowi Spójni. Ten zachował się mało przywoicie. Kopnął w krzesełko i opuścił halę. Legioniści nie zamierzali odpuszczać, mimo iż do końca spotkania pozostało już tylko 30 sekund. Najpierw rzuty wolne wykorzystał Arnas Kazlauskas, a po chwili trafił jeszcze z gry. Legia wygrała 91-82.
Spotkanie rewanżowe jutro, także w Warszawie, o godzinie 11:30. Wstęp wolny! Wszystkich kibiców nie jadących do Chorzowa, serdecznie zapraszamy do hali na Bemowie. Będzie to ostatnie spotkanie Legii w tym sezonie. Zadecyduje ono, czy Legia zajmie 7, czy 8 miejsce na zakończenie rozgrywek.

Autor: Bodziach


Czytaj również: