HokejKoszykówka
Włocławek - Sobota, 22 lutego 2003, godz. 17:00
Liga polska - 20. kolejka
Herb Anwil Włocławek Anwil Włocławek 98
21-14, 29-16, 28-12, 20-13
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa55

Anwil Włocławek

  • Sztotka 17(2)
    Milicic 12(2)
    Witka 12(1)
    Andruska 12(1)
    Raczyński 12(2)
    Dabkus 12(2)
    Lang 9
    Bocevski 9
    Pluta 3(1)

Legia Warszawa

  • Sulima 18(1)
    Czubek 11(1)
    Malewski 8(2)
    Sinielnikow 7
    Leśniak 6
    Błaszczyk 3(1)
    Dębski 2
    Lipiński 0
    Costanzo 0
    Suchomski 0
  • Sędzia główny:
  • Widzów:

Niestety znów porażka

Do 43-punktowego zwycięstwa nad legionistami włocławianie potrzebowali występu już nawet nie rezerw, ale zaledwie dublerów rezerwowych. Do meczowego składu nie zostali zgłoszeni odpoczywający Tomas Pacesas i Damir Krupalija, kapitan Jeff Nordgaard siedząc na ławce świetnie bawił się obserwując grę kolegów, a Andrzej Pluta na parkiecie pojawił się na kwadrans, aby zaliczyć kolejne trafienie z dystansu w sezonie, a później mógł dołączyć do Amerykanina. Ci, których Andrej Urlep desygnował do gry, od początku byli świadomi własnej przewagi nad zagubionymi gośćmi. Choć przez ponad kwadrans słoweński trener nie miał jednak powodów do zadowolenia. W 6 min. Anwil wygrywał tylko 13-12, a włocławianom kłopoty sprawiali ambitny weteran Andrzej Sienielnikow i zupełnie nieznany junior Wojciech Leśniak. Gdy dołączył do nich jeszcze najlepszy wśród warszawian Kamil Sulima, zupełnie niespodziewanie koszykarze ze stolicy wyszli w 15 min. na prowadzenie 24-23.
Na tym jednak skończył się wyrównany pojedynek, a włocławianie zupełnie zdominowali grę.
Przez ponad dwie minuty Legia nie zdobyła punktów, a gospodarze bezbłędnie albo kończyli kontrataki lub wykorzystywali składne akcje pozycyjne. Po zdobyciu 12 punktów z rzędu Anwil prowadził już 44-28, a największe emocje wzbudzały już tylko efektowniejsze akcje gospodarzy lub meldunki z meczu w Sopocie, gdzie Prokom Trefl toczył wyrównany pojedynek z Old Spice Pruszków.
Urlep mógł być szczególnie zadowolony z występu teoretycznie głębokich rezerw. Choć takie określenie stopniowo nie dotyczy już Piotra Szczotki. Skrzydłowy pozyskany ze Znicza Jarosław ten sezon zaczął w drugoligowej drużynie rezerw. Później pracą na treningach zyskał zaufanie Słoweńca, który pozwalał mu na epizodyczne występy w pierwszym zespole. Teraz niezwykle agresywnie, ale skutecznie broniący koszykarz ma szansę na dłużej znaleźć swe miejsce wśród podstawowych zawodników. W meczu z Legią wśród gospodarzy grał najdłużej (31 min.), miał najwięcej punktów, a zanotował również 4 asysty i przechwyty.
Jeszcze więcej radości kibicom przyniósł rodowity włocławianin Maciej Raczyński. 18-letni wychowanek klubu pokazał, że nawet w debiucie można zapomnieć o tremie. Leworęczny rozgrywający nie tylko okazał się bardzo dobrym strzelcem (12 punktów w 18 minut), ale ku radości Urlepa niezłym defensorem (3 przechwyty). Bronił tak ofiarnie, że gdy w jednej z akcji odebrał piłkę Sinielnikowowi, ten sfrustrowany uderzył młodego włocławianina.
- Było widać po nim, że bardzo przejmuje się grą, trochę się "spalił" w pierwszej akcji, ale później pokazał, że potrafi grać w koszykówkę. Co będzie dalej z jego karierą to zależy tylko i wyłącznie od niego. Fizycznie ma potencjał, ale sam talent nie wystarczy - podkreślał wyraźnie zadowolony z występu swoich podopiecznych Urlep.
Swoje umiejętności na tle ambitnych, ale zdecydowanie gorzej zorganizowanych legionistów pokazał Valdas Dabkus. Uznawany za wielki talent Litwin dotychczas zawodził oczekiwania. W sobotę skrzydłowy zaprezentował jednak wiele uniwersalnych umiejętności (5 zb., 4 as., 2 przech.). Dobrze bronił zarówno pod koszem jak i na obwodzie, a skuteczny był również w ataku. - Pierwszy raz gra w drużynie seniorskiej. Dla niego to jest duża zmiana. On zawsze był podstawowym zawodnikiem, kiedy grał ze swoim rocznikiem. Teraz musi zmienić styl gry i wkomponować się w drużynę - tłumaczył trener Anwilu.

Autor: Gazeta Wyborcza

Pomeczowe wypowiedzi:

Jacek Gembal: "Dla nas każdy mecz jest surową lekcją. Regularnie przegrywamy, z lepszymi drużynami czterdziestoma punktami, a ze słabszymi dwudziestoma. Chociaż są pewne fragmenty w grze moich zawodników, gdzie widzę poprawę. Nie możemy od nich wymagać za wiele. I tak dobrze, że w ogóle grają na takim poziomie".
Andriej Urlep:"Kiedy moi zawodnicy się wyluzowali i zaczęli grać na swoim poziomie, pokazali na co ich stać."
Autor: Gazeta Wyborcza


Czytaj również: