|
Słupsk - Sobota, 8 marca 2003, godz. 17:00 Liga polska - II runda 1. kolejka |
|
Czarni Słupsk |
91 |
| 18-28, 24-19, 28-9, 21-10 |
|
Legia Warszawa | 66 |
|
Czarni Słupsk
- Frank 21
Frasunkiewicz 16
Wilson 12
Vaskys 10(2)
Cielebąk 9
Krivonos 8(1)
Białek 7(1)
Hajnsz 6
Cywiński 2
Nosewicz 0
|
Legia Warszawa
- Sulima 14(1)
Sinielnikow 13(1)
Dębski 11(3)
Malewski 10 (2)
Błaszczyk 8
Lipiński 4
Leśniak 4
Kuraś 2
Malinowski 0
|
Niespodzianka tylko do przerwy
Legia pokazała atut, który w Słupsku już kibice widzieli - ambicję. Ale widać też postęp w grze drużyny trenera Jacka Gembala. - Nie przegraliśmy 40 pkt. jak ostatnio, ale nieco ponad 20 - żartobliwie podkreślił progresję trener warszawskiej drużyny.
Legia wydaje się jednak rzeczywiście mocniejsza. Wygrała pierwszą kwartę dzięki świetnej skuteczności w ataku. Nawet z trudnych pozycji goście trafiali do kosza, ale przy biernej postawie słupszczan, którym w pierwszych 20 minutach ciężko było wykrzesać z siebie szczególną mobilizację. W Legii znowu budziła respekt gra Andrieja Sinielnikowa (11 asyst, 13 punktów). Oglądając popisy 38-letniego rozgrywającego trudno sobie nie zadać pytania czy równie fantastycznie spisywałby się w jakimś klasowym zespole. Efektowne podania, znakomite minięcia, bardzo dobry przegląd gry. Sinielnikowowi zdarzyło się kilka razy ośmieszyć młodszych kolegów ze słupskiej drużyny. Oczywiście wraz z upływającymi minutami Białorusin słabł i musiał coraz częściej odpoczywać, bo liczba jego strat niebezpiecznie zbliżała się do liczby asyst. Ale i tak spędził na parkiecie 36 minut.
Jeszcze do przerwy goście prowadzili 47-42, ale chyba nikt nie wierzył, że Legia może wygrać ten mecz. Początek trzeciej kwarty rozpoczął się od "otwarcia" gospodarzy wynikiem 16-0 i wszelkie nadzieje na niespodziankę prysły. Wiele akcji słupszczanie kończyli efektownym wsadami i szybkimi kontrami. - Zespół nie trenował. W komplecie spotkaliśmy się w czwartek - tłumaczył po meczu trener Tadeusz Aleksandrowicz. - Świeżość po przerwie w treningach pozwala na taką efektowną grę, ale to starczy na 3-4 tygodnie. Jak się nie jest "w treningu", za miesiąc zespół padnie. Dlatego od poniedziałku wracamy do intensywnej pracy.
W drugiej połowie Legia już nie istniała (tylko 19 punktów). Miała kłopoty nie tylko ze szczelniejszą defensywą Czarnych, ale zupełnie zawodziła w obronie. - Mam żal, że zawodnicy nie wracali do obrony, a Czarni za łatwo zdobywali punkty po kontrach - ocenił trener Gembal.
Gospodarze starali się wyłączyć z gry Kamila Sulimę, który w nowej Legii z meczu na mecz bije strzeleckie rekordy. Z zadania tego bezbłędnie wywiązał się Rafał Frank. Nie tylko dwukrotnie efektownie zablokował rywala, ale dynamicznymi akcjami w ataku zmuszał go do popełniania błędów w obronie i ratowania się faulami. Kolejny "mocny statystycznie" mecz rozegrał Przemysław Frasunkiewicz powołany do zespołu Północy na mecz gwiazd PLK (obok innego gracza Czarnych, Zbigniewa Białka). Prawie 90-procentowa skuteczność w rzutach za dwa punkty, sześć zbiórek, siedem asyst i tyleż przechwytów to dorobek słupskiego skrzydłowego. Niestety, Frasunkiewiczowi, podobnie zresztą jak ostatnio całej drużynie Czarnych, zupełnie przestały wychodzić rzuty z dystansu.
Autor: Gazeta Wyborcza