|
Warszawa - Sobota, 29 listopada 2003, godz. 19:00 Liga polska - 13. kolejka |
|
Legia Warszawa |
101 |
| 20-21, 32-22, 22-9, 27-16 |
|
Zastal Zielona Góra | 68 |
|
Legia Warszawa
- Pacocha 22(2)
Sulima 17(3)
Dryja 14
Leśniak 14
Czubek 8(2)
Malewski 6
Sinielnikow 6
Trojanowski 6
Błaszczyk 5(1)
Kozłowski 2
Stasiak 1
Dębski 0
|
Zastal Zielona Góra
- Olejnik 13(3)
Chodkiewicz 12
Radwan 11
Witos 10
Gołąb 10(2)
Molenda 4
Olszewski 3(1)
Taberski 2
Pytel 2
Buczyniak 1
|
- Sędzia główny: Dariusz Włodkowski, Jakub Kotulski
|
|
Bo tu miejsca brak :-)
Legioniści zmierzyli się dzisiaj z szóstym zespołem I ligi, Zastalem Zielona Góra. Końcowy wynik z pewnością zadowalał gospodarzy, czego dowodem może być uśmiech, który zagościł na twarzy zwykle zamyślonego, Jacka Gembala.
Legia mogła wystąpić w optymalnym składzie, z Andrzejem Sinielnikowem jako rozgrywającym. Hala na Bemowie była wręcz przepełniona. Od kilku już lat nie byliśmy świadkami tak wysokiej frekwencji. A wszystko to możliwe dzięki darmowym biletom drukowanym w "Naszej Legii". Ten sposób 'promocji kosza' przypadł do gustu kibicom.
Głośny doping chyba jednak nieco zdeprymował legionistów w I kwarcie. W tej części gry lepiej radzili sobie przyjezdni, którzy już chwilę po rozpoczęciu spotkania wyszli na prowadzenie. Legioniści co prawda odpowiedzieli "trójką" Pacochy, po której wynik brzmiał 5-4. Ten sam zawodnik doprowadził do stanu 20-21, jakim spończyła się I kwarta. Ostatni rzut w tej części gry, w wykonaniu Kamila Sulimy, odbił się jedynie od tablicy...
Pierwsze 10 minut należało nieznacznie do gości. Pozostała część meczu to zdecydowana przewaga Legii. Nasi gracze rozpoczęli od czteropunktowej przewagi, po której trener gości wziął 'czas'. Świetna gra w obronie i skuteczne ataki wpływały na coraz wyższą przewagę Legii. Po trafieniu za 3 Błaszczyka było już 43-31. W 18 minucie prowadziliśmy jeszcze wyżej: 50-36. Jednak końcówka pierwszej połowy pozwoliła Zastalowi odrobić kilka 'oczek' i po 20 minutach było 52-43 dla Legii.
W pierwszej części spotkania, oprócz głośnego dopingu, fani zaprezentowali kilkaset jednobarwnych flag. Robiło to bardzo dobre wrażenie. Ponadto śpiew warszawskich kibiców był wzmacniany przez orkiestrę. Dookoła hali zawisło aż 11 flag. W przerwie odbył się konkurs rzutów z połowy boiska (dziewczyny mogły rzucać z bliższej odległości), zorganizowany przez "Naszą Legię". Tym razem nie było zwycięzcy, więc wszyscy uczestnicy konkursu musieli się pocieszyć koszulkami NL. Po przerwie natomiast fani odśpiewali gromkie "Sto lat" dla prezesa Stowarzyszenia, 'Bosmana'.
Przewaga "wojskowych" cały czas rosła i nikt nie miał wątpliwości, aby trafnie podać zwycięzcę pojedynku. Po efektownym wsadzie Błaszczyka, w 27 minucie spotkania, było już 68-49. A chwilę później Pacocha trafił zza linii 6,25m. Tuż przed zakończeniem III kwarty, czwarte przewinienie na swoim koncie zanotował Andrzej Sinielnikow. Po 30 minutach meczu, wynik brzmiał 74-52.
Więcej czasu niż zwykle na ławce rezerwowych spędził tego dnia Dominik Czubek. Jednak, gdy już sie pojawiał na parkiecie, pokazywał, że warto na niego stawiać. Na 5 minut przed końcem, po trafieniu "Domino", prowadziliśmy 87-56. Kibice odpalili w tym samym momencie kilkaset zimnych ogni, śpiewając jednocześnie świąteczną wersję piosenki "Legia kosz". Aż zapachniało świętami...:-) Teraz fanów interesowało tylko jedno - przekroczyć granicę 100 punktów. "Jeszcze 4...jeszcze 3...jeszcze jeden" - niosło się po sali na Bemowie. Aż w końcu Grzegorz Malewski uradował fanów, zdobywając ostatnie punkty w tym spotkaniu. Legia pokonała Zastal 101-68. Takiego pogromu nikt się chyba nie spodziewał. Ale faktem jest, że przy tak wspaniałej publiczności, legioniści są w stanie przenieść góry. Nie mówiąc już o awansie do ekstraklasy. Chociaż świętowanie po końcowej syrenie przypominało właśnie wywalczenie przez naszych zawodników awansu. Rozentuzjazmowany tłum wbiegł na parkiet i razem z zawodnikami cieszył się ze zdobycia dwóch punktów. Jak najbardziej zasłużonych - dodajmy.
Zapraszamy na kolejne mecze legionistów. Fani po raz kolejny zapewniają wspaniałą atmosferę!
Autor: Bodziach